Relacja: Tornado v. 5

Autor: Karolina 'Viriel' Bujnowska-Brzezińska

Relacja: Tornado v. 5
Niegrzeczne dziecko fandomu, czyli Tornado v. 5, odbyło się jak co roku w Czyżowicach koło Wodzisławia Śląskiego. Znając poprzednie edycje jechałam z przekonaniem, że i tym razem spędzę tydzień na świetnej zabawie w serdecznym gronie konwentowiczów. I nie pomyliłam się! Jedynie czterodniowa terenówka w realiach Neuroshimy, poprzedzająca bardziej tradycyjną część konwentu, budziła moje lekkie obawy, gdyż nie interesuję się tym systemem. Jak się okazało, owe obawy były zupełnie niesłuszne – radość z rozgrywki mogły czerpać także osoby zielone w temacie postapokalipsy, takie jak ja.

Klimat Tornado jest niepowtarzalny. To konwent-biwak na łonie natury. Organizatorzy zadbali jednak o wszystkie wygody dla uczestników, zapewniając im dostęp do bieżącej wody, prysznica, ciepłego jedzenia i oczywiście, jak przystało na niegrzeczną imprezę, rollbaru z piwem. Pierwsze cztery dni konwentu minęły pod znakiem terenówki, ale nie zabrakło okazji do wspólnego biesiadowania przy ognisku. Co zaskakujące – choć pogoda nie dopisała – uczestnicy bawili się wybornie również w strugach deszczu. I choć nigdy nie uważałam się za osobę przepadająca za spaniem w namiocie, jak zwykle bywa podczas Tornado, w ogóle nie odczułam minusów takiego noclegu. Wszelkie niewygody, jakie się pojawiały, w stu procentach rekompensowała pozytywna atmosfera konwentu i cudowni ludzie, jacy go odwiedzili. Tornado udowadnia, że można stworzyć świetny konwent z bogatym blokiem prelekcyjnym bez konieczności siedzenia na malutkich krzesełkach w ciasnych, szkolnych salach.

W czwartek o godzinie 18:00 wszyscy uczestnicy zebrali się w centrum terenówkowej osady, by wysłuchać podsumowania czterech dni gry. Główny MG, Piotr ‘Peterus’ Ługowski, rozpoczął od przekazania ogólnych informacji odnośnie technicznej strony rozgrywki. Następnie przeszedł do omówienia pełnej fabuły, czyli nakreślił uczestnikom te wątki, o których nie mieli zielonego pojęcia i rozjaśnił aspekty tych, które zdołali zaledwie nadgryźć. Co ciekawsze informacje przyjmowane były entuzjastycznymi okrzykami radości, zdziwienia, a czasem nawet rozczarowania (gdy okazywało się, że gracze zignorowali coś bardzo oczywistego). Opowieść uzupełniali pozostali Mistrzowie Gry – Adrian ‘Grem’ Bukowski, Andrzej ‘Yendrek’ Olszewski, Jakub ‘Templar’ Świątek, Baltazar ‘Baldi’ Fajto, Maciej ‘Kein’ Kotowicz. Podsumowanie terenówki zajęło ponad 2 godziny, podczas których można było dokładnie prześledzić losy całej gry. Na koniec większość uczestników i tak została na miejscu, by wziąć udział w dyskusji na temat mechanicznych rozwiązań dotyczących następnej tornadowej terenówki. Zdecydowana większość uczestników opowiedziała się za pełnym wykorzystaniem broni ASG, ale dostrzegano również zalety statycznych miejsc akcji, które umożliwiałyby głębsze fabularnie rozwijanie intryg. Jak będzie, pokaże czas.

Na chwilę obecną mogę zaś z ręką na sercu przyznać, że była to świetna rozgrywka. Mistrzowie Gry wzięli na siebie dużą odpowiedzialność, ale wywiązali się ze swoich obowiązków bardzo dobrze, za co należą im się serdeczne podziękowania. Uczestnicy praktycznie przez cały czas byli in-character, skupiali się na grze i knuli, knuli, i jeszcze raz knuli. Nie zabrakło wręcz heroicznych starć ASG, adrenalina non-stop utrzymywała się na wysokim poziomie, podobnie jak radość z zabawy. Zaznaczyć należy, że nie każdy posiadał broń ASG i brał udział w strzelankach - postaci nie związane z walką również miały pełne ręce roboty.

Oficjalne rozpoczęcie części stricte konwentowej miało miejsce w piątek o godzinie 14:00 i zostało poprowadzone przez głównego organizatora, Michała ‘kuglarza’ Dzidta. Omówił on pełen program, zachęcając do udziału w panelach dyskusyjnych i konkursach, a także odwiedzania prelekcji. Nie zabrakło porównań programu Tornada 5.0 z poprzednimi edycjami, ale co najciekawsze – znalazła się też okazja do zgłoszenia życzeń odnośnie następnego konwentu. Jak widać, organizatorzy przykładają dużą wagę do oczekiwań uczestników, cierpliwie i z zaangażowaniem wysłuchując wszelkich uwag i sugestii co do kształtu przyszłych edycji. Pomaga to w tworzeniu i utrzymywaniu bardzo sympatycznej atmosfery rodzinnego zlotu, gdzie wszyscy się znają (już po pierwszym dniu zniknęły podziały na swoich i obcych).

O godzinie 15:00 wystartował blok programowy, otworzony prelekcją pt. Pierwsza pomoc i medycyna domowa, prowadzoną przez Katarzynę ‘Azi’ Szelejak. Jak dla mnie to był to organizatorski strzał w dziesiątkę. Sama tematyka prelekcji przyda się nie tylko podczas sesji RPG, ale zdecydowanie bardziej w codziennym życiu. Biorąc pod uwagę fakt, że Tornado to jeden wielki biwak na łonie natury, podanie informacji o podstawowych zasadach dbania o zdrowie i udzielania pierwszej pomocy na samym początku konwentu zaowocowało większą świadomością zachowań biorących w nim udział osób. Sprytna sztuczka!

Na uwagę zasługuje również tradycyjny już tornadowy konkurs Jaka to melodia?. Wzięło w nim udział sześć trzyosobowych drużyn. Prowadzący, Joanna ‘Darcy’ i Michał ‘Kuglarz’ Dzidtowie, wyjaśnili zasady rozgrywki i na dwie kolejne godziny taras przed konwentową karczmą zamienił się w salę koncertową. Uczestnicy zaskakiwali widownię znajomością najdziwniejszych utworów, rozpoznawanych po tzw. pierwszych nutach. Wachlarz gatunków muzycznych był zdumiewająco szeroki, a obok klasyków rocka i metalu pojawiały się letnie hity rodem z MTV. Gwarantowało to świetną zabawę i sporą dawkę zdrowego śmiechu. Zwyciężyła drużyna Dream Team w składzie: Yendrek, Viniacz i Miłosz. Jak twierdzili, nie przewidywali nawet przegranej.

Wieczorem, na koniec piątkowego programu, odbyło się spotkanie z redakcją wydawnictwa Portal, reprezentowaną przez Rafała ’Multideja’ Szymę, Michała Oracza i Mateusza ‘Matiego’ Zaroda. Podsumowali oni ostatni rok wydawniczy, zaprezentowali najnowszy dodatek do NeuroshimyMistrz Gry^2 i projekty nowych armii do Neuroshimy Hex. Opowiedzieli także o planach wydawniczych, obejmujących m.in. angielskojęzyczną wersję swojej najpopularniejszej planszówki, antologię opowiadań osadzonych w realiach NSCzerwone Oko, oraz dodatek poświęcony mutantom. Nie zabrakło informacji o planszówkach, opowiadaniach do Monastyru, czy możliwości zakupu najnowszego produktu – koszulki ns-maniaka. Spotkanie minęło w bardzo serdecznej atmosferze, zmieniając się w otwartą dyskusję z uczestnikami. Nikogo nie dziwiło, że przekroczyło wyznaczony czas prelekcyjny.

Weekendowe dni Tornado to głownie wiele prelekcji, paneli dyskusyjnych i konkursów. Nie będę tutaj streszczała całego programu, wspomnę tylko, że można było posłuchać o prowadzeniu bitew, szlachectwie lub torturach, podyskutować o tym, czy kobiety powinny grać w RPG, co słychać w fandomie NS, oraz Siębać przy miejskich legendach. Spragnieni rywalizacji mogli spróbować swoich sił w konkursie wiedzy o NS, turnieju Neuroshimy Hex lub Zombiaków. Dla prawdziwych rewolwerowców był Texas Open i Trójbój siłowy o tytuł przetwardziela. Kto nie zdążył się nagrać podczas terenówki, ten mógł wziąć udział w kilku LARPach, w tym jednym pod zaskakującym tytułem Moda na sukces. Pogoda dopisywała, słońce nadrabiało zaległości z ostatnich dni i panował upał. Jednak, jak już wiadomo, warunki atmosferyczne nie przeszkadzają uczestnikom w korzystaniu z przygotowanych specjalnie dla nich atrakcji. Prelegenci oraz ich słuchacze chowali się pod osłoną cienia, pod dachem konwentowej karczmy, i dalej żywiołowo dyskutowali. W przerwie między punktami programu (lub gdy się po prostu jakiegoś nie odwiedzało) można było spokojnie zjeść obiad, pograć w planszówki, pójść na spacer, wypić piwo ze znajomymi, czy zagrać w Pita. Reprezentant Wydawnictwa Portal, Mateusz ‘Mati’ Zaród, nauczył nas zasad tej gry, nazywanej bardziej swojsko – Chińskie przekupki. Szybko stała się ona hitem tegorocznego Tornado. Wrzaski niczym na zatłoczonym rynku w dzień targowy towarzyszyły wielogodzinnej rozgrywce. Zawodnicy z obolałymi gardłami zmieniali się raz po raz, a miejsca przy stole do gry ani przez moment nie były puste. Okrzyki raz, raz, trzy, trzy, trzy, dwa, dwa, dwa, raz, raz... niosły się echem po całych Czyżowicach. (Pit to gra karciana opublikowana po raz pierwszy w 1904 roku nakładem Parker Brothers – późniejszego Hasbro – przypis redakcji).

Lokalizacja, atmosfera i specyfika konwentu sprzyjają wypoczynkowi. Tornado to coś więcej niż zlot fanów postapokalipsy i dobrej zabawy. To także świetny urlop. Dlatego polecam go zwłaszcza tym, którzy okazję do udziału w konwencie chcieliby połączyć z wykorzystaniem dni wolnych od pracy i aktywnie wypocząć na łonie natury.

Siedem dni minęło jak z bicza strzelił, przyszło się zbierać, pakować namiot i wracać te, bagatela, 700 km do domu. To najsmutniejsza część Tornado, ale i ona wyróżnia się mocno na tle innych tego typu imprez. Z Czyżowic ludzie wyjeżdżają żegnając się serdecznie ze wszystkimi uczestnikami – czasem nawet podczas prelekcji. Najważniejszy jest kontakt z drugim człowiekiem i obietnica, że za rok znów się wspólnie spotkamy przy ognisku. Dokładnie taką sama złożyłam i już nie mogę się doczekać, by móc jej dotrzymać.