Polcon 2017

Grunt to atmosfera

Autor: Anna 'fantazja' Wuttke-Wieczorek

Polcon 2017
Wspaniali ludzie, atrakcje dla każdego i niezapomniana atmosfera czy chaos organizacyjny, bałagan i niedopracowanie wielu ważnych punktów? Można różnie oceniać tegoroczny Polcon, ale na pewno warto było na nim być. Jest to impreza, która z powodu przyjętej formuły zawsze zaskakuje – zarówno pozytywnie, jak i negatywnie.

A miało być tak pięknie...

Niemal nieprzerwanie od połowy lat osiemdziesiątych fani, twórcy i sympatycy fantastyki mogą spotykać się na Polconie, organizowanym co roku w innym mieście. W ostatni weekend sierpnia odbył się już 32. festiwal, tym razem w Lublinie – stając się zarazem częścią obchodów 700-lecia miasta. Nawet wielu konwentowych wyjadaczy nie wie, czego się po nim spodziewać. Do stałych elementów programu można zaliczyć Nagrodę Literacką im. Janusza A. Zajdla i szeroko rozumianą niespodziankę.

Co roku na Forum Fandomu zatwierdzani są organizatorzy i miasto edycji mającej odbyć się dwa lata później. Taka formuła sprzyja poczuciu wspólnej odpowiedzialności za tworzenie Polconu i jego losy. Nie sprzyja natomiast stałości i konsekwencji w rozwoju konwentu. Przygotowania i przeprowadzenia XXXII Ogólnopolskiego Konwentu Miłośników Fantastyki Polcon podjęło się Lubelskie Stowarzyszenie Fantastyki "Cytadela Syriusza", którego tradycja wywodzi się jeszcze z lat siedemdziesiątych, a doświadczenie opiera się na organizacji wielu cyklicznych imprez. Najbardziej z nich znany jest Falkon, który w zeszłym roku przyciągnął ponad dziewięć tysięcy uczestników. Dlatego wiele można było się spodziewać po Polconie 2017. Jeśli jednak ktoś miał wysokie oczekiwania, licząc na wypełniony po brzegi program bez potknięć i z pełnym doinformowaniem czy przemyślane rozplanowanie przestrzenne, mógł się srogo zawieść. Cytadela Syriusza popełniła w tym roku błędy, niekiedy niemal podstawowe, których – tworząc własne imprezy – nie popełniała już od lat. Miejmy tylko nadzieję, że nie zabije to entuzjazmu twórców Falkonu.

Chaos przestrzenny, czyli dwa w jednym

Imprezę umieszczono na terenie miasteczka akademickiego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej. Spotkania autorskie, prelekcje i wykłady odbywały się w salach i na aulach pięciu wydziałów, a nieliczne z nich również w Akademickim Centrum Kultury "Chatka Żaka". Część festiwalu odbywająca się na wolnym powietrzu – namioty wystawców, fantastyczne wioski, scena, pokazy i niewielka strefa gastronomiczna – rozłożona była na alei i placu przed akademikami i Chatką Żaka, zaś od wydziałów oddzielała je ulica. Początkowo takie rozrzucenie po kampusie mogło utrudniać uczestnikom odszukanie interesujących ich punktów programu. Na szczęście dokładnie rozrysowane plany pomagały odnaleźć się w rzeczywistości. W pakiecie otrzymaliśmy także dwie estetyczne książeczki dokładnie opisujące niemal każdy aspekt konwentu – historię, regulamin, gości, bloki tematyczne czy poszczególne spotkania.

Mimo starań organizatorów rozłożenie atrakcji wydawało się chaotyczne. Można było niemal odnieść wrażenie, że odbywały się równocześnie dwie imprezy. Jak wyjaśnił w rozmowie koordynator główny Polconu, Krzysztof Księski, początkowe plany były inne. Niestety już na zaawansowanym etapie przygotowań okazało się, że UMCS udostępnił mniejszą przestrzeń, co wymusiło zmiany w pierwotnej koncepcji.

Każdy, kto przyjechał na Polcon, mógł skorzystać z oferty niedrogich noclegów w akademikach lub z bezpłatnego użytkowania podłogi w pobliskiej szkole. Obie opcje były równie atrakcyjne, co niedoskonałe. Choć rezerwacji miejsca w akademiku należało dokonać przed przyjazdem, to – jak zwracali uwagę uczestnicy – do ostatniej chwili można było czekać na jej potwierdzenie. Z kolei liceum było znakomitą alternatywą dla tych, którzy szukali oszczędności – zarówno w finansach, jak i w ilości snu. Całą noc bowiem w szkole trwały radosne rozmowy, zabawom i śmiechom nie było końca. Na szczęście dzięki klimatowi święta fantastyki niewyspanie nie zepsuło humoru nawet największym marudom.

Program – bogactwo i (jego) zepsucie

Mocną stroną festiwalu był na pewno program. Podczas przeglądania go i wybierania interesujących atrakcji, często trzeba było wybierać między dwoma, a nawet trzema i więcej wydarzeniami. Jak przystało na konwent literacki, najokazalej prezentował się blok poświęcony literaturze fantastycznej. Pełna gama prelekcji, paneli dyskusyjnych, konkursów literackich i spotkań autorskich nie rozczarowywała. Nie zabrakło znakomitych gości z kraju (można było spotkać m.in. Annę Kańtoch, Jakuba Ćwieka, Andrzeja Pilipiuka, Michała Cholewę, Marcina Przybyłka, Rafała Kosika, Macieja Parowskiego czy Tomasza Kołodziejczaka) i ze świata, jak Angus Watson, Lavie Tidhar czy Catherynne M. Valente. Tematy były różnorodne, a prelegenci z łatwością potrafili oczarować słuchaczy. Niestety okazało się, że wiele rozmów nie było dobrze przygotowanych – zdarzały się opóźnienia, brakowało tłumaczy czy prowadzących spotkania z autorami. Dochodziło do sytuacji, w których przypadkowy gżdacz musiał ratować honor organizacji i prowadzić czy nawet tłumaczyć spotkanie bez wcześniejszego przygotowania. Winą za to można obarczyć zły przepływ informacji. Choć na lubelskich konwentach od kilku lat funkcjonuje centrum komunikacyjne ("call center"), to tym razem najwyraźniej zabrakło w nim rzetelnej bazy danych, pozwalającej na szybkie rozwiązywanie piętrzących się problemów. W efekcie nie sposób było ich nie zauważyć.

Codziennie odbywały się pokazy, warsztaty i wszelkiego rodzaju rozrywki – od kabaretu poprzez widowisko postapokaliptyczne po koncert arii operowych. Stałe oblężenie przeżywała strefa gier – zarówno tych bez prądu, jak i multimedialnych. Games room, choć ciasny i sprawiający wrażenie chaotycznego, był o każdej porze wypełniony po brzegi. Przyjemnie było też popatrzeć na konkurs cosplay. Znakomicie wykonane stroje cosplayerek i cosplayerów prezentowały się świetnie, dodatkowy atut stanowiły towarzyszące prezentacji kostiumów występy uczestników. Pierwsze miejsce otrzymała kreacja z uniwersum Dragon Age.

W sobotę wieczorem miał miejsce główny punkt programu – gala wręczenia Nagrody Fandomu Polskiego, zwanej powszechnie Zajdlem. Na długo przed jej rozpoczęciem uformowała się kolejka przebiegająca przez całą długość games roomu i ciągnąca się aż na zewnątrz budynku. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że na niewielką salę widowiskową nie dostaną się wszyscy chętni. Ponadto zainteresowani musieli długo czekać, zanim zaczęto ich wpuszczać, a początek uroczystości opóźniał się niemiłosiernie. Niewątpliwie nie była to najlepsza z dotychczasowych lokalizacji corocznej gali. Nie sposób uniknąć porównania z większą przestrzenią we Wrocławiu. Sama ceremonia przebiegła sprawnie i w świetnej atmosferze, choć bez fajerwerków. Fani uhonorowali Jadwigę Zajdel owacjami na stojąco. Nagrody przyznano Łukaszowi Orbitowskiemu i Michałowi Cetnarowskiemu za opowiadanie Wywiad z Borutą wchodzące z w skład cyklu Legendy Polskie oraz Krzysztofowi Piskorskiemu za powieść Czterdzieści i cztery. Jedynie liczba oddanych głosów nie napawa optymizmem – z ponad 3000 uczestników zaledwie 400 osób zdecydowało się zagłosować. Jest to wynik nieco niższy niż podczas Polconu 2016 (głosowało wtedy 486 osób). Dla porównania podczas ostatniej edycji prestiżowego Worldconu laureatów nagrody Hugo wybrano głosami ponad połowy uczestników. Takie zestawienie skłania do refleksji nad kondycją polskiego fandomu. Jak jeszcze można ułatwić chętnym udział w wyborze nagrodzonych autorów? Podczas sobotniego Forum Fandomu przyjęto zmianę w Regulaminie Nagrody. Osoby, które wykupiły akredytację wspierającą, będą mogły głosować za pośrednictwem wiadomości e-mail. Czy jednak nakłoni to większą liczbę osób do udziału? A może zwyczajnie coraz mniejsza część fanów w ogóle interesuje się literaturą? Na pewno kolejne edycje Polconu będą nadal mierzyły się z tymi problemami.

Wydawać by się mogło, że ważkie pytania nasuwające się podczas obserwacji kolejnych wydarzeń czy spotykane niemal na każdym kroku problemy organizacyjne zdominują odbiór imprezy. Festiwal okazał się jednak wspaniale spędzonym czasem, wielobarwnym świętem fantastyki pełnym radości, na którym każdy znajdzie coś dla siebie. Dobra atmosfera może nie tyle przesłoniła niedociągnięcia, ale skutecznie zepchnęła je na drugi plan. Wszak fandom jest wielką różnorodną rodziną, która ma pełną gamę osobowości, zainteresowań, czasem się ściera, ale lubi być ze sobą.

Wiktor 'Anzelm' Wieczorek

Polcon jest corocznym świętem fanów szeroko pojętej fantastyki. Wśród różnych gałęzi tego gatunku kultury pojawia się również komiks. Niestety program bloku komiksowego edycji 2017 nie zachęcał czysto komiksowych fanów do udziału w tym wydarzeniu. Nie zaproszono ani jednego gościa zagranicznego, swoją premierę miał tylko jeden komiksowy tytuł, a na liście wystawców strefy targowej nie znalazł się żaden komiksowy wydawca. Największymi gwiazdami komiksowego światka byli pojawiający się na każdym dużym festiwalu komiksowym – skądinąd bardzo pozytywni – Maciej Kur i Piotr Bednarczyk promujący drugi tom nowych przygód Kajka i Kokosza.

Program komiksowy skupiał się w jednej auli na Wydziale Chemii. Chętni mogli wziąć udział w prawie całym bloku, rzadko zmuszeni do wybierania spośród dwóch komiksowych spotkań. Jeżeli ktoś chciał się zrelaksować, taką możliwość oferowały dwie czytelnie komiksowe – mangowa i Obwoźna Czytelnia Komiksów. Nieco obszerniejszy wydawał się program bloku mangowego, ale przepełniony był głównie konkursami-wiedzówkami.

Część ciekawszych punktów miała miejsce w czwartek i piątek, a w niedzielę odbył się niestety tylko jeden konkurs. Sobotnie spotkania były mocno zdominowane przez wydawnictwo Egmont Polska. Mieliśmy między innymi okazję posłuchać Tomasza Kołodziejczaka opowiadającego o DC Rebirth, który większość pytań zbywał, tłumacząc, że informacje obiecał ujawnić dopiero na wrześniowym Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. Jedyną interesującą informacją podaną przez szefa Klubu Świata Komiksu jest potwierdzenie plotki o autografach rozdawanych przez Jima Lee na MFKiG:

Będzie miał spotkania z publicznością, (…) będą też sesje podpisów – ale tylko podpisów, bez rysunków.

Jest to dość przykra informacja dla kolekcjonerów rysografów ale oznacza, że znacznie większa liczba fanów wróci z festiwalu do domu z autografem dyrektora kreatywnego wydawnictwa DC Comics.

W części targowej wydarzenia znalazły się tylko trzy stoiska, na których można było kupić komiksy. Jednym z nich było niespodziewane i nieuwzględnione w programie stoisko Wydawnictwa Kameleon prowadzone przez Roberta Zarębę, które na każdych targach wygląda praktycznie tak samo. Drugie stoisko prowadziło sprzedaż książek fantastycznych, a jego asortyment komiksowy był dość ubogi. Trzecie zaś zajmowało się wyłącznie sprzedażą mang. Koniec końców ciężko było dostać nawet premierowy komiks Egmontu Kajko i Kokosz. Nowe przygody #2: Łamignat straszliwy.

Polcon jest niewątpliwie ważnym wydarzeniem na fantastycznej mapie Polski. Jednak jego blok komiksowy to tylko kolejna cegiełka dołożona do budowy całego programu. Fani kolorowych zeszytów nie znajdą tu dla siebie zbyt wielu atrakcji, o ile ograniczą się tylko do jego komiksowej części. Jeżeli miałby on stać się ważniejszym wydarzeniem również dla wielbicieli historii obrazkowych, to organizatorzy muszą podjąć bliższą współpracę z rodzimymi wydawcami, żeby wspólnie zaoferować fanom więcej atrakcji.