» Artykuły » Felietony » Czas hiperkonwentów

Czas hiperkonwentów


wersja do druku

Pyrkon 2014 okiem Andrzeja Zimniaka

Redakcja: Tomasz 'Asthariel' Lisek, Emil 'Galathar' Marcinkowski

Czas hiperkonwentów

Miałem przyjemność uczestniczyć w poznańskim Pyrkonie (21-23.03.2014, Poznań, teren Targów Poznańskich), którego liczba uczestników przekroczyła w tym roku dwadzieścia cztery tysiące (!). To absolutny rekord jeśli chodzi o Polskę, tak licznie goście nie nawiedzili jeszcze żadnej imprezy fantastycznej. No właśnie, od razu nasuwa się pytanie, czy Pyrkon wciąż jest konwentem fantastycznym? Kilka lat temu szacowałem liczbę aktywnych fanów fantastyki w Polsce na ok. dziesięć tysięcy, choć być może nie jest to dokładna liczba. Żeby sprawy uściślić: za fanów uważam ludzi, notorycznie czytających literaturę fantastyczną i oglądających filmy z tej branży, zaś aktywni fani jeszcze do tego jeżdżą na konwenty. Kto więc przyjechał na Pyrkon 2014?

Nasuwa się najprostsza odpowiedź: gracze. Wszak nie wszyscy gracze są fanami fantastyki, sam znam kilka osób, które grają, ale książek f-sf do ręki nie biorą. Ale wydaje się, że takie wytłumaczenie jest zbyt proste. Gracze, żeby grać, nie muszą przecież jeździć na konwenty, chociaż trzeba przyznać, że atmosfera jest tam nad wyraz sprzyjająca. No więc kto w końcu przyjechał na Pyrkon?

Trzeba w tym miejscu dodać, że Pyrkon 2014 nie jest pierwszym hiperkonwentem - przed nim były dwa poprzednie Pyrkony, a także kilka Polconów. A więc zjawisko nie jest odosobnione, gargantuizacja konwentów trwa od pewnego czasu i można określić ją trwałym trendem. Jaka jest przyczyna tego zjawiska?

Sądzę, że nazwa "Festiwal Fantastyki", którą to nazwę w podtytule ma dziś praktycznie każdy większy konwent, kładzie główny nacisk na pierwszy człon. A zatem mamy festiwal, karnawał, święto powszechne, muzykę, zabawę uliczną, tańce, przebierańców, pieczone kiełbaski i watę cukrową. Drugi człon może być rozumiany rozmaicie, fani wyczuwają swoje smaczki, ale większość uważa, że jest po prostu "fantastycznie”. Nie dziwota, że na taką imprezę ciągną ludzie, zwłaszcza młodzi, z całej Polski i krajów ościennych, niby na "Przystanek Woodstock”. Tylko że podczas konwentu nie dominuje muzyka, a różnorodność imprez jest znacznie większa. A więc mamy wszelkiego rodzaju gry, prelekcje i pokazy naukowe, wykłady literackie, rozmaite gawędy, spotkania z pisarzami, wydawcami i animatorami fanowskiego ruchu. Nie braknie konkursów, pokazów strojów, turniejów rycerskich, tańców. Połowa gości jest poprzebierana, przy czym styl jest zupełnie dowolny: obok elfów i gnomów przechadzają się żołnierze w maskach gazowych, zombie i żywe trupy w przedostatnim stadium rozkładu uśmiechają się do roznegliżowanych wojowniczek z giwerami na szybkie protony, a zgrabne dziewoje w muślinowych chitonach przygrywają na fletach zakutym w żelazo wojom. Jest także teren wystawowy, gdzie rezydują księgarnie, sprzedawcy gier, wytwórcy egzotycznej biżuterii, ulokowane są sklepiki ze strojami i tysiącem innych gadżetów.

Cóż, jeszcze jedna moda? Czy może chęć zabawy w niezwykłość, pragnienie zanurzenia się na żywo w światach filmów i gier, ucieczka od zgrzebnej powszedniości? Może nie tylko, może określenie „na żywo” jest ważniejsze, niż sądzimy? Egzotyka i możliwość wizytowania światów równoległych przecież na co dzień zapewniona jest dzięki filmom i telewizji, a także lekturom. Kontakty międzyludzkie utrzymywane są przez portale społecznościowe, a internet stanowi encyklopedię wiedzy wszelakiej. Ale to wszystko jest wirtualne, pokazane na monitorze, resetowalne, nieraz sztuczne. Natomiast na festiwalu uczestnik zanurza się w prawdziwą, wielowymiarową rzeczywistość, eksperymentuje, rozmawia i gra z ludźmi z krwi i kości, może do woli dyskutować z prelegentami. Udział w takich festiwalach jest zapewne formą zneutralizowania atomizacji społecznej i idącej za nią alienacji, ucieczką od tête-à-tête z monitorem komputera. Choć na pewno nie jest to powód jedyny.

Jak czuje się bywalec stu konwentów w takiej interesującej sytuacji? Są plusy i minusy. Można błądzić pół godziny w barwnym tłumie i nie zobaczyć ani jednej znajomej twarzy, a spotkania z przyjaciółmi są przecież ważnym konwentowym celem. Na niektóre prelekcje w ogóle nie można było się wcisnąć, za to praktycznie nie zdarzały się "spotkania z pustą salą”. Bogata oferta programowa i trochę szalona rozmaitość przechylają szalę „na plus”.

Podsumowując można powiedzieć, że konwent był nie tylko interesujący, ale także udany. Naprawdę nie było czasu, aby się nudzić. Należy podkreślić zadziwiającą sprawność organizatorów, którzy w pełni panowali nad sytuacją i ludzkimi masami - nigdzie nie formowały się znaczące kolejki, ani do akredytacji, ani po piwo, a porządkowi wykonywali swoją robotę cicho, uprzejmie, w tle. Warto także pogratulować twórcom konwentu rezygnacji z niezdejmowalnych, uciążliwych opasek znakujących, stosowanych w przeszłości.

Co jest więc lepsze: kameralny minikonwent czy festiwalowy hiperkonwent? Nie ma uniwersalnej odpowiedzi na to pytanie, bo każdy jest dobry w swoim rodzaju. Niezależnie od wielkości najlepszy jest taki konwent, podczas którego spotyka się interesujących, myślących ludzi.

Andrzej Zimniak

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

 

 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Pyrkon 2019
Fantastyka niejedno ma imię
- recenzja
Pyrkon 2017
Relacja ze stolicy Fantastyki
- recenzja
Pyrkon 2016
Kolejny rekord frekwencji i zadowolenia
- recenzja
Władcy świtu
- recenzja
Warsztaty z Robertem Cichockim
Storytelling technikami Impro dla gier RPG

Komentarze


Siman
   
Ocena:
+1

Ja tylko gwoli ścisłości dodam, że Falkony może do rozmiarów tegorocznego Pyrkonu nie startują, ale tego sprzed dwóch lat czy porównywalnie do Polconów - już jak najbardziej. ;)

27-03-2014 14:54
Shaaram
    serio?
Ocena:
+1

Po przeczytaniu powyższego artykułu nasuwa mi się pytanie, czy Pan tam naprawdę był? Choć początek był dobry po połowie odpuściłam bo był to jeden wielki bełkot... naprawdę okropny bełkot. Tak się zdarzyło, że również byłam w tym roku na Pyrkonie ( a także dwukrotnie na Falkonie) i owszem zgadzam się, że rozmaitość jest dużym plusem tego konwentu, ale osobiście tak tłok jest dla mnie minusem. Nie mówiąc o okropnej organizacji- w punktcie informacyjnym nikt nic nie wie, przy kasie nie zostaliśmy żadnego informatora ani nawet smyczy do plakietek bo "brakło" a żeby nie było przejechałam w piątek na całe 3 dni. Tak się organizuje największy konwent w Polsce niby? Nie mówiąc już o przynajmniej o połowę mniejszym niż w Lublinie games roomie ( gdzie w tym roku na Falkonie było jakieś 4,5 tyś. a pustek nie było i wolnych stolików w godzinach szczytu było raptem kilka). Dla mnie organizacyjnie Pyrkon był wielką porażką, ale na szczęście mimo że nie udało mi się dostać na żadną prelekcję i tak dobrze się bawiłam. Ale peonów pochwalnych na cześć Pyrkonu czytać nie zamierzam;)

28-03-2014 12:21
ziemowit18
    ...
Ocena:
+1

Zgadzam się z użytkownikiem Shaaram organizacja tego konwentu "leżała i kwiczała"
- "porządkowi wykonywali swoją robotę cicho" - tak cicho wykonywali że nie mogliśmy znaleźć ani jednego gżdacza do pomocy
- "Warto także pogratulować twórcom konwentu rezygnacji z niezdejmowalnych, uciążliwych opasek znakujących, stosowanych w przeszłości" - i przy kupowaniu akredytacji na 3 dni dostawało się samą "przepustkę" bez smyczy którą można było łatwo zgubić
- "Należy podkreślić zadziwiającą sprawność organizatorów" - jak wyżej taka sprawność że bardzo szybko pozbyli się wszystkich informatorów i smycz
- "nigdzie nie formowały się znaczące kolejki" - a o kolejkach do stolików w games roomie? co chwila ktoś podchodził i się pytał "To krzesło jest wolne?, Kończycie już?"
- o tym że po podejściu do informacji nie dało się uzyskać żadnych informacji nie warto wspominać 
- i o tym że jedzenie było horrendalnie drogie też nie warto wspominać 
w sumie dalej nie chce mi się wymieniać 

28-03-2014 12:42
lemon
    @ziemowit18 & Shaaram
Ocena:
0

Dwa komcie z tego samego IP. ;)

29-03-2014 20:56
Zimniak
    Dyskusja
Ocena:
+2

Tutaj spokojnie, ale na mojej stronie fejsbukowej rozgorzała dyskusja: https://www.facebook.com/andrzej.zimniak

Zapraszam

30-03-2014 18:26
Siman
   
Ocena:
+1

Ja bym nie był tak drastyczny w ocenie - konwent miał wiele problemów, które mnie bardzo denerwowały w jego trakcie, ale większość z nich wynikała z faktu, że bardzo ciężko jest utrzymać wszystko pod kontrolą, jeśli co roku obsługuje się dwukrotnie większą liczbę konwentowiczów. Dwa razy więcej uczetników oznacza czasem dwa razy więcej roboty, a czasem wręcz robotę do potęgi drugiej. Testem dla orgów będzie przyszłoroczna edycja - ciekawe, jestem, czy uda im się naprawić chociaż część niedogranych elementów. Biorąc pod uwagę progres z kolejkonem, można mieć nadzieję, że stare błędy nie zostaną powtórzone. Bo że dojdzie drugie tyle błędów nowych, wynikających z kolejnych, powiedzmy, 10k uczestników - tego jestem pewien.

30-03-2014 22:19

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.