» Relacje » ConStar 2008

ConStar 2008

ConStar 2008
Długi majowy weekend od sześciu lat niezmiennie kojarzony jest przez polskich konwentowiczów głównie z imprezami krakowskimi – głośnymi trylogiami ConQuestów i ConStarów. Robione własnym sumptem przez grupę zapaleńców, CQ, a potem CS, urosły do rangi jednych z najlepiej zorganizowanych i rozreklamowanych konwentów w naszym kraju. Kiedy więc gruchnęła wieść o tegorocznym, ostatnim organizowanym przez sprawdzoną ekipę ConStarze, ciężko było mi odmówić sobie wypadu do stolicy Małopolski. Jak się okazuje – nie tylko mnie, gdyż konwent zebrał niemal pół tysiąca uczestników.

Powinnam w tej chwili rozpocząć drobiazgową analizę wszystkich lokalowych i programowych aspektów konwentu – jednak recenzowanie krakowskich imprez ma w sobie coś z recenzowania książek Pratchetta. Przy trzeciej czy czwartej recenzji autor zaczyna szukać dziur na siłę, byle nie zacząć znowu wychwalać twórcy... Ale, niech sprawiedliwości stanie się zadość.

Trzeci ConStar odbył się, tak jak poprzednie, w SP nr 131 przy ulicy Lubomirskiego. Lokacja ta charakteryzuje się przede wszystkim niedużą odległością od krakowskiego Dworca Głównego (około 5 minut spacerkiem) i od ścisłego centrum miasta (około kwadransa marszu). Oznacza to, że w pobliżu znajdowały się setki knajpek, restauracji, sklepów i czego jeszcze tylko dusza konwentowicza może zapragnąć. Z powodu terminu w mieście roiło się od turystów, ale też i od policji, co powodowało, że również w nocy można było wybrać się spokojnie na przechadzkę.

Sama szkoła, choć niewielka, świetnie nadaje się na potrzeby konwentu. Klimatyczny budynek kryje w sobie liczne zagubione korytarzyki – niestety, oznacza to również, że ciężko dopasować go do wyśrubowanych ostatnimi czasy sanitarnych żądań konwentowiczów. Prysznic, do którego kolejka w godzinach porannego szczytu wymagała dwóch godzin stania; łazienki, choć nieliczne, zostały otoczone staranną opieką organizatorów – papier toaletowy i czysta podłoga czwartego dnia konwentu to te drobiazgi, które sprawiają, że konwent zapamiętuje się jako naprawdę sprawnie zorganizowany.

Przy blisko 500 uczestnikach szkoła osiągnęła limit swojej pojemności, z lekkim tłokiem w sypialniach i na korytarzach. Przyczyniło się to do naprawdę miłej, zabawowej atmosfery.

To, co pozostaje po konwencie najdłużej – czyli gadżety konwentowe – zostały dopracowane do najmniejszego szczegółu, jest to zresztą krakowska tradycja. Podczas sprawnej akredytacji oprócz informatora oraz identyfikatora otrzymałam metalową smyczkę od głównego sponsora konwentu, czyli AXN Sci-Fi, na widok którego dosłownie opadła mi szczęka. Smyczki te były zresztą tematem ożywionych rozmów przez pierwsze kilka godzin konwentu – jak widać, krakowiacy umieją dopieścić uczestników swoich konwentów.

Identyfikator i informator utrzymane były w głównej konwencji CS – superbohaterskiej. Wspomnieć należy o charakterystycznym stylu grafik Magdy Madej - Reputakowskiej – spotkałam się zarówno z głosami zachwytu, jak i krytyki na temat bardzo komiksowo narysowanej maskotki konwentu, Szynszyli, przebranej za skrzyżowanie Wolverine'a z Batmanem.

Same gadżety wykonane były porządnie, wydrukowane na kolorowym papierze i schludnie wykończone. W informatorze - oprócz czytelnej tabelki z programem i opisem jego punktów, mapki szkoły, obowiązkowego regulaminu i słowa od organizatorów - znalazły się cztery opowiadania napisane specjalnie na potrzeby konwentu przez Jacka Komudę, Łukasza Orbitowskiego, Jakuba Ćwieka i Rafała Kosika. Umieszczane w książeczkach konwentowych dodatki to zazwyczaj prace członków klubów lub efekty konkursów konwentowych – tym bardziej należy więc pochwalić organizatorów za wysiłek włożony w umilenie drogi powrotnej uczestnikom.

Ale, żeby nie było, że tylko chwalę – w informatorze mogłaby znaleźć się mapka terenu otaczającego imprezę. Sporo przyjezdnych z innych miast miało początkowo problemy z odszukaniem sklepów, konwentowej knajpy Arsenał czy po prostu drogi na starówkę.

Jedną z najtrudniejszych kwestii konwentowych jest zazwyczaj utrzymanie jako takiego porządku – zarówno jeśli chodzi o toalety czy wywóz śmieci (pozdrowienia dla panów z obsługi, którzy bodaj drugiego dnia o 8 rano cichaczem wparowali do naszej sali sypialnej, po czym uciekli z wielkim workiem śmieci!), jak i dopilnowanie, żeby nie miały miejsca żadne nieprzyjemne wypadki. Dzięki stworzonej przez krakowską ekipę i stosowanej z powodzeniem od kilku lat akcji 100% bez alkoholu, na imprezie było naprawdę spokojnie.

Tym, co czyni konwent naprawdę dobrym, jest zazwyczaj program. Na trzecim ConStarze uczestnicy mieli do dyspozycji trzy bloki programowe, w większości składające się z punktów podciągniętych w taki czy inny sposób pod konwencję superbohaterską. Choć mogło to zniechęcać osoby nie przepadające za tym klimatem, uważam, że zostało to zrobione zręcznie – program przestał być zbiorowiskiem przypadkowych wykładów, a stał się naprawdę zróżnicowanym, zręcznie skomponowanym menu połączonym jednym wspólnym, mniej lub bardziej dosłownie traktowanym akcentem. W jednej z sal cały czas odbywały się prelekcje multimedialne, wieczorami wszystkie trzy bloki przekształcały się w LARPownie, a w piątek odbyła się gra miejska (której organizatorzy przysięgają, że nie ucierpiał żaden przechodzień).

Zdecydowanie najlepszy punkt programu na jakim byłam to warsztaty ABC superbohaterstwa prowadzone przez dwoje z głównych organizatorów, Magdalenę i Macieja Reputakowskich. Głęboka, świeża analiza tematu i przystępnie podane informacje okraszone iskrzącym humorem spowodowały, że – po raz kolejny zresztą – wyszłam z sali pełna podziwu dla przygotowania prelegentów.

Na wyróżnienie zasługują również warsztaty kryptograficzne Oskara 'Fenrana' Usarka – przede wszystkim za ogromną ilość trudnych zagadnień, które prelegent w zrozumiały sposób tłumaczył rozbawionej widowni. Bez skryptu, dodajmy.

Warsztaty aktorskie Agaty 'noreen' Rakowicz, choć przerwane nieprzyjemnym incydentem z zawzięcie próbującym się kłócić uczestnikiem, dały przybyłym na zajęcia niepowtarzalną okazję poodgrywania płodów. Ożywioną dyskusję wywołała również prelekcja Kasi 'Morphei' Ochman Babskie gadanie, czyli – fuj! Dziewczyna na sesji?! Natomiast prelekcja Tomasza 'kaduceusza' Pudło RPG bez MG? zachęciła mnie do wzięcia udziału w jednej z sesji...

...Orient Expressu, czyli inicjatywy mającej na celu przybliżyć polskiej publiczności szerzej nieznane, niszowe systemy RPG. OE miał na ConStarze swoją drugą odsłonę – jego organizatorzy, nauczeni wcześniejszymi doświadczeniami, zadbali o odpowiednią promocję akcji: pod wielkim plakatem z informacjami i zapisami na dziewięć sesji co chwila znaleźć można było któregoś z konwentowiczów dopisującego się do listy, marudzącego na brak miejsc bądź podziwiającego kolorowe zdjęcia pomysłodawców akcji. Miałam przyjemność wziąć udział w sesji The Shab'al'Hiri Roach, w której sumeryjski karaluch dyktował nam, co mamy zrobić z marnymi żywotami członków pewnego amerykańskiego uniwersytetu. Wniosek może być tylko jeden – oby ta inicjatywa rozwijała się jak najszerzej. Nic tak nie poszerza perspektywy gracza RPG jak – przykładowo – opętanie przez karaczana.

Na gali zakończenia konwentu odbywającej się (paradoksalnie, acz całkiem rozsądnie) w sobotę wieczorem, miały miejsce trzy ważne wydarzenia. Pierwszym z nich było ogłoszenie wyników odbywającego się na CS3 turnieju na najlepszego gracza GRAMY!, w którym pierwsze miejsce zajął Szymon 'Siman' Charko. Drugim – wręczenie nagrody na najlepszy scenariusz do gry fabularnej, Quentina, którego zdobył Piotr Odoliński ("Pociąg" do Nowego Świata Mroku). Trzecim wreszcie – oficjalne zakończenie drugiej trylogii krakowskich konwentów, po którym towarzystwo radośnie udało się na częściowo sponsorowaną przez organizatorów imprezę. Co właściwie spowodowało, że konwent wyludnił się, a pozostali uczestnicy wyemigrowali do...

...Games Roomu. Ten żelazny od kilku lat punkt programu każdego konwentu tętnił życiem praktycznie przez cały czas trwania konwentu, kusząc bogatą ofertą gier Centrum Gier BARD oraz radosną atmosferą przy stolikach.

Skoro już mowa o sklepach – CS3 zastosował popularne ostatnio na konwentach punkty konwentowe (tzw. mutageny), wygrywane w konkursach i wymienialne w sklepiku konwentowym na nagrody. Z tego co zauważyłam, wybór przez większość czasu był naprawdę spory, a uczestnicy zazwyczaj odchodzili od stolika zadowoleni z wygranej. Gratulacje należą się zresztą organizatorom za zdobycie sponsorów na dość oszałamiającą sumę 13 tysięcy złotych.

Jak kończyć, to w wielkim stylu, kiedy jeszcze jest się u szczytu sławy. Organizatorom ConQuestów i ConStarów udało się dokonać czegoś naprawdę wielkiego – stworzyć świetnie rozpoznawalną markę i praktycznie zmienić kształt polskiej sceny konwentowej. Jednak tym, co towarzyszyło uczestnikom przez cały konwent była smutna refleksja 'to gdzie spotkamy się za rok?'.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 6 / 6

Komentarze


Repek
    W imieniu...
Ocena:
0
...ekipy ConStarowej dziękuję za relację i recenzję. :D

Pozdrówka
13-05-2008 22:54
beacon
   
Ocena:
0
No to gdzie spotkamy się za rok? ;p
14-05-2008 11:12
~noreen

Użytkownik niezarejestrowany
    :)
Ocena:
0
oczywiscie ze w Krakowie. :)

Kitiaria dzięki za udział w warsztatach.

p.s. to nie były płody! to były narodziny :)
15-05-2008 09:40
~Misiek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Za rok? W Lublinie oczywiście.
20-05-2008 22:54
Morphea
   
Ocena:
0
Dziękuję za nienapisanie o wielkiej klapie, jaką była moja prelekcja - na swoje usprawiedliwienie powiem, że to była moja pierwsza prelka, więc przyszłam z zerowym doświadczeniem.
24-05-2008 23:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.