Wasteland 2: Director's Cut

Rozczarowujący powrót na stare śmieci

Autor: Tomasz 'kaduceusz' Pudło

Wasteland 2: Director's Cut
61 290 wspierających na Kickstarterze i budżet w wysokości niemalże trzech milionów dolarów – tak w 2012 roku rozpoczęła się historia Wasteland 2. Grę ostatecznie wydano we wrześniu 2014 na komputery PC, a teraz pod koniec roku 2015 trafiła ona do edycji Director's Cut także na konsole nowej generacji. Czy jest sens wskrzeszać grę sprzed przeszło dwudziestu pięciu lat i czy te zebrane społecznościowo miliony zostały wydane we właściwy sposób?

Ki czort?

Ludzie z różnych powodów nastawiają się pozytywnie do Wasteland 2. Nieliczni grali w  oryginał z 1988 i kontynuację traktują sentymantalnie. Inni mogą pamiętać, że oryginalny Wasteland był jedną z inspiracji pierwszego Fallouta lub kojarzą i cenią nazwisko Briana Fargo, który pracował zarówno przy Wasteland, czy Falloucie, ale także teraz był reżyserem Wasteland 2. Dla mnie jednak powodem zainteresowania tą grą był fakt, że zajęło się nią studio inXile Entertainment. W poprzedniej generacji konsol grałem w ich Hunted: the Demon's Forge, które co prawda było bardzo słabe technicznie, ale miało ciekawą parę bohaterów i kampanię w co-opie rozgrywającą się w odpowiednio ponurym dark fantasy. Pomyślałem sobie, że tutaj pewnie będzie podobnie – nieoszlifowany, ale jednak diament. Niestety, myliłem się okrutnie.

Ekipa Strażników PustkowiRadio towarzyszą przez całą grę

Fabuła Wasteland 2 toczy się 15 lat po pierwszej części (której wydarzenia z chęcią opowiedzą NPC-e z Twierdzy Strażników). Na początku gry tworzymy (lub wybieramy z gotowych propozycji) czwórkę początkujących Strażników Pustyni, później może dołączyć do nich jeszcze trzech napotkanych bohaterów. Nasza drużyna (oznaczona Echo 1) podróżuje po pustkowiach, próbuje pomagać napotkanym społecznościom, toczy niezliczone walki i powoli zbliża się do rozwikłania zagadki transmisji radiowych, które nawołują do zniszczenia Strażników. Walki rozgrywane są w systemie turowym. W edycji Director's Cut wiele dialogów zostało dogranych i towarzyszą tekstowi pisanemu.

Odrzucające pierwsze wrażenie

Po włączeniu Wasteland 2 od razu rzuca się w oczy brzydota tego tytułu. Gdyby to była gra na PS3, to i tak byłaby jedną z brzydszych. Modele postaci są okropne, portrety przeważnie brzydkie, animacje przypominają lata dziewięćdziesiąte. Daleko tu do schludnego i czystego X-COM (z PS3) a inna mała gra oparta o model turowy – Transistor (PS4) – to po prostu inna galaktyka. Nie jest to wina wielkich map, bo te w Wasteland 2 są przeciętnej wielkości.

Takiego kuriozum dawno nie widziałemKamera potrafi płatać figle

Wrażenie potęgowane jest przez tragiczną pracę kamery, której po prostu nie można ustawić w wygodny sposób. Widzimy tylko niewielki wycinek ekranu - z dziwnego kąta lub zupełnie z góry. Nie pomaga to w walkach na odległość ani w zauważaniu wrogów. Często zdajemy sobie sprawę z ich istnienia dopiero wtedy, gdy odpala się walka i potem nabieramy dziwnego zwyczaju przystawania co chwilę i lustrowania okolicy snajperem. Kamerą można dowolnie kręcić, co często kończy się zasłonięciem naszych postaci przez jakąś strukturę lub teksturę. Jest fatalnie.

Szkaradna grafika to jednak nic przy wrażeniach, jakie funduje nam interfejs. Być może gracze z PC mieli tutaj łatwiej, ale na PS4 nic nie działa tak jak trzeba. Menu przełącza się wolno, paski przewijają z widocznym bólem, a cele działania potrafią się nie wiedzieć czemu przełączyć przy zmienieniu polecenia. Do tego dochodzą nieczytelne oznaczenia na mapach lokacji. Myślę, że twórcy nie znają pojęcia "ergonomia", a jeżeli znają, to muszą nim pogardzać. Czy gra stylizowana na retro musi powielać wszystkie najgorsze błędy z tamtych lat?

Niedoprawione mięso

Grafika i interfejs to nie wszystko. Gra może być brzydka i toporna, ale niesłychanie grywalna, tak jak Fallout: New Vegas, który na początku mnie odrzucił, ale ostatecznie zachwycił. Zachwycił, bo oferował realny i wciągający wpływ na fabułę – coś, co jest najważniejszą cechą gry RPG. Tutaj Wasteland 2 wysyła bardzo sprzeczne sygnały.

Już po rozegraniu kilku pierwszych misji można pomyśleć jedno – to będzie bardzo niemądra gra. Zaczynamy jako Strażnicy Pustkowi... wróć, jako strażnicy aspiranci. Ponieważ przywódca Strażników nie ma do nas zaufania, nie wpuszczą nas oni do swojej twierdzy (mimo iż jesteśmy jednymi z nich, o co chodzi?!) – zrobią to dopiero, kiedy wykonamy misję (albo zginiemy w jej trakcie, jak stwierdza bez ogródek gen. Vargas).

Niektóre konflikty są dziwneMapy mamy, ale nie damy

Ruszamy zatem na pustkowia, by pomagać osadom w okolicy i dziwić się, co też autorzy gry dla nas powymyślali. A ich pomysły są mocno pojechane i wymagają bez mała rekordu życia w zawieszeniu niewiary. Weźmy taką przykładową lokację – stacja kolejowa, przy której żyją dwa plemiona Indian. Kiedyś biały człowiek powierzył im wiedzę o wspaniałym wynalazku – pociągu. Jedno plemię jeździło pociągiem, a drugie serwisowało tory. Ale teraz plemiona są zwaśnione, bo jedno drugiemu ukradło hamulec i pociąg się wykoleił. My jako strażnicy możemy próbować ich pogodzić. Serio. Co to u diabła ma być?

Takie kwiatki pojawiają się co chwilę. Czasami są zabawne, ale zazwyczaj tylko głupkowate. Na liście heroicznych zadań, których będziemy musieli się podjąć, jest też uwalnianie górników (polegające na zabiciu 3k6 miodożerów, które zalęgły się w kopalni), łatanie płotu ("zabezpieczanie perymetru") czy zbieranie 50 funtów kociego żwirku (sic!). Jeżeli odpalacie Wasteland 2, musicie się nastawić na zdrową dawkę nonsensu.

Gra pełna jest też naprawdę czerstwego humoru, który komuś mógłby się spodobać, ale u mnie powodował głównie wywracanie oczami. Wybrałem dwa numery na screeny.

Czasem coś mnie rozbawiłoNiestety, takie żarty to rzadkość

Receptura była dobra

Wcześniej wspomniałem o sprzecznych sygnałach, bo fabuła Wasteland 2 ma także swoje plusy. Otóż na pewnym dość podstawowym poziomie autorzy gry (cała grupa weteranów erpegów) doskonale rozumieją, co jest fajne w grach RPG. Działania drużyny Echo mają niebagatelny wpływ na świat – jeżeli pomożemy jednej lokacji, to zgubimy inną; jeżeli wspomożemy jedną frakcję, to efekty będą inne niż przy drugiej. Konsekwencje naszych czynów pojawiają się co krok i to jest chyba najmocniejszy punkt Wasteland 2.

Bardzo dobrą wrażenie sprawiają też komunikaty radiowe, którymi gra po prostu bombarduje przy każdej okazji, kiedy podróżujemy po pustkowiach. Dzięki nim tworzy się wrażenie, że świat żyje i zmienia się w miarę naszych postępów w fabule.

Opłakane skutki naszych decyzjiJedna z lepszych minimiejscówek

Normalnie napisałbym, że rozgrywka jest sycąca – jest tu sporo zadań pobocznych, ukrytych kapliczek, miasteczek, które proszą o pomoc. W kontekście tego, co zobaczyłem, nie jestem jednak pewien, czy tych około 40 godzin (nie ma licznika przy save’ach), które trzeba z nią spędzić, to taki duży plus. Główne zadania potrafią być ładnie rozbudowane, a trofea za doprowadzenie do dobrego rozwiązania cieszą, bo trzeba się przy nich solidnie napocić. Niestety przez to, że gra pogrążona jest w oparach absurdu, wrażenie jest słabsze – duża jej część była drogą przez mękę i ukończyłem ten tytuł głównie z recenzenckiego obowiązku.

Sam model fabuły w Wasteland 2 nie jest czymś specjalnym. W zasadzie przez cały czas podróżujemy po pustkowiach, próbując zamocować nadajniki radiowe, a żeby tego dokonać, pomagamy społecznościom, które zamieszkały wokół wież. W dobrych produkcjach fabuła rozkręca się stopniowo, wciągając nas coraz bardziej i powoli odkrywając karty. Słabo poprowadzone tytuły dopiero pod sam koniec zaskakują zwrotem akcji i zmuszają do wysłuchiwania długich tyrad, jaka to fabuła była zmyślna. Wasteland 2 zalicza się do tej drugiej grupy.

Szkoda także, że bohaterowie to tylko zbiory statystyk z imieniem i obrazkiem. Czwórka, z którą zaczniemy grę (ale niekoniecznie skończymy, bo postacie mogą permanentnie wyzionąć ducha), nie wchodzi w żadne sensowne interakcje ze światem – przez rozmowy tylko się przeklikujemy, nie ma żadnych drzew dialogowych, interakcja ogranicza się do okazjonalnego "jeżeli masz umiejętność społeczną na odpowiednim poziomie, to możesz w nią kliknąć i coś uzyskać". Równie blado wypadają napotykani po drodze towarzysze – czasami mają jakiś cel lub odezwą się do jakiegoś NPC-a i zazwyczaj wyposażeni są w ze dwie wysoko rozwinięte umiejętności, ale to praktycznie tyle. Postacie w Wasteland 2 to bardziej pionki do przestawiania podczas walk, niż prawdziwi bohaterowie. Na pewno żadnego z nich nie zapamiętamy tak jak kiedyś zapamiętaliśmy Minska i Bo, Jaheirę czy Xana z Baldur's Gate. Ekipa Echo też nie jest wyróżniającym się bohaterem zbiorowym – to po prostu banda popychadeł

Walki, walki, walki

Potyczki stanowią około jednej trzeciej gry (obok eksploracji/rozmów i grzebania w ekwipunku/awansu postaci). One także robią słabe pierwsze wrażenie, a to ze względu na mechanizm ich rozpoczynania. Z jakiegoś powodu nie ma żadnej mechaniki rozstawienia się przed bitwą – po prostu włazimy w pole widzenia przeciwników i odpala się strzelanina, w której zazwyczaj nie mamy inicjatywy, co oznacza, że bohaterowie stoją zbici do kupy i czekają na to, by dostać serią lub granatem.

Niektóre wyzwania są wielkiePrzez wodę nie da się tu przejść

Ogólnie jednak walki w Wasteland 2 są akceptowalne. Mamy sporo i broni, ale to nie znaczy, że starcia są proste, wręcz przeciwnie. Już na poziomie normalnym (tu: “weteran”) potrafią napsuć krwi. Ja w połowie gry przełączyłem na niski poziom trudności (nota bene nie ma za niego trofeów), a i tak czasami musiałem wczytać grę i rozegrać walkę od nowa (bo na przykład zabito mi jedynego w drużynie medyka). Sporadycznie zdarza się też, że walka zaskoczy nas ciekawym układem – a to spotkamy wielgachnego bossa, a to wrogowie urządzili zasadzkę. Trzeba pogłówkować i to jest ciekawe.

Często przed ważnymi sekcjami warto się wycofać i dozbroić. A dozbrajanie i awansowanie bohaterów jest bardzo atrakcyjną częścią niemal każdego cRPG-a – także tutaj spędzimy nad tym mnóstwo czasu, optymalizując umiejętności, bronie i dodatki do nich czy pancerze.

Za taki hołd to ja dziękuję

Wasteland 2 miało być powrotem do korzeni i dziełem pasji jego autorów. Dlatego jedną z tych rzeczy, które mnie tu niemożebnie drażnią, jest bylejakość. Portrety postaci nie pasują do ich opisów lub powtarzają się. Questy są słabo przemyślane (musisz uzyskać grzałkę tostera, ale nie możesz podnieść całego tostera, musisz tylko wymontować grzałkę, czego nie zrobisz bez odpowiedniej umiejętności). Pojawiają się niewidzialne ściany. Wersja Director's Cut ma sporo dogranych dialogów, ale ciśnie się na usta pytanie, czy nie dało się tych pieniędzy wydać lepiej – stworzyć ładniejszych portretów dla postaci i modeli.

Niezgranie modelu z obrazkiemAlbo opisu z obrazkiem

Bardzo słabo zrealizowano optymalizację na PlayStation 4 – framerate potrafi widocznie spaść. Kilkadziesiąt godzin grałem z patchem 1.01 (ważącym 3 GB przy 5 GB całości) i kilkanaście razy gra wysypała się bez widocznego powodu. Czasem podczas eksploracji, podczas ładowania mapy, a nawet raz pod koniec trudnej walki. Potem ściągnąłem łatkę 1.02 i przymusowo przerywałem rozgrywkę średnio co 40 minut. Porażka.

W tę bylejakość wpisuje się polskie tłumaczenie – niechlujne, często bzdurne, z pozostawionymi angielskimi słowami. Jak za czasów "ruskich piratów" – retro, ale nie takie retro, jakiego byśmy chcieli. Osoby nie lubiące przekleństw, ostrzegam też, że w tekstach w grze jest pełno bluzgów. 

Próbka polskiego tłumaczeniaDesert Eagle i Glock, jak mniemam?

Lepiej już byś został w domu, niż wyruszał na pustkowia

Gdybym dokładał się do kampanii na Kickstarterze, to pewnie plułbym sobie w brodę. Wasteland 2 to nie jest dopieszczony hołd dla jednego z prekursorów postapokaliptycznych cRPG-ów, lecz ledwo trzymający się kupy szrot, skrzypiący na każdym zakręcie. Twórcom z inXile zabrakło umiejętności lub organizacji, by ogarnąć temat, mimo trzykrotnego przebicia oryginalnego celu na KS i późniejszej świetnej sprzedaży na Steamie. Stawia to w nieciekawym świetle wiecznie odsuwane Torment: Tides of Numenera – też z Kickstartera i też od inXile.

Mimo niewysokiej ceny Wasteland 2 można polecić tylko najbardziej zagorzałym fanom gatunku. Reszta lepiej zrobi, ogrywając bardziej dopracowane, ładniejsze i lepiej przemyślane tytuły.

Plusy:

Minusy: