» Artykuły » 1. wrażenie » Vanquish - wrażenia z dema

Vanquish - wrażenia z dema


wersja do druku

Czyli dwugłos w sprawie strzelania

Redakcja: Katarzyna 'Bagheera' Bodziony

Vanquish - wrażenia z dema
Grze grze nierówna. Dlatego cieszy nas bardzo, że coraz częściej otrzymujemy dema do pobrania z Xbox Live czy Playstation Store. Wtedy można się przekonać czy mamy na dany tytuł ochotę. Dziś starcie dwóch poglądów na demo Vanquish.




Kiender
Od dawna czekam na porządną strzelaninę TPP. Tak naprawdę ostatni raz dobrze bawiłem się przy Gears of War 2. Od premiery tego tytułu niedługo miną 2 lata, a on wciąż pozostaje dla mnie królem shooterów. Duże nadzieje pokładałem w wydanym niedawno Lost Planet 2. Jak na Capcom przystało, miało być grubo i zacnie – wielkie giwery, mechy i totalna rozwałka. Wyszło niestety słabo, gra zupełnie mi nie podeszła, a przeciętne oceny w prasie tylko potwierdziły moje rozczarowanie. Nawet przechodzenie trybu fabularnego w kooperacji z drugą osobą było nijakie, więc płytka powędrowała pod młotek na aukcję. Tymczasem przypadkiem trafiłem na trailer prezentujący w akcji nową grę Segi. To coś zwało się Vanquish i momentalnie mną zawładnęło. Futurystyczny klimat, eksplozje zalewające ekran i gigantyczne roboty z jeszcze większym arsenałem na pokładzie. I chociaż fabuła wyglądała dennie, a gra miała być kolejnym klonem Gears of War, nie miało to dla mnie żadnego znaczenia. Ważne, że ten parominutowy filmik kipiał akcją.

Po kilku tygodniach przeglądania różnych informacji i zapowiedzi o grze wreszcie pojawiło się demo na PS Store. Jak tylko położyłem na nim swoje łapska, wiedziałem, że się nie zawiodę. Jak już wspomniałem, akcja "Vanquish" dzieje się w przyszłości, kiedy to źli Rosjanie (który to już raz?) atakują USA, które opracowywało projekt mający na celu rozwiązanie problemów energetycznych świata. Czerwoni chcą oczywiście wykorzystać te plany do przejęcia kontroli nad globalną gospodarką. Wcielamy się w postać niejakiego Sama Gideona dysponującego „super-hiper-turbodymo” kombinezonem wojskowym, który ma za zadanie uratować swój kraj przed nacierającymi Sowietami. Brzmi to wszystko żenująco, ale zapewne patriotycznie nastawieni Amerykanie to kupią.

Na szczęście po szoku fabularnym jest tylko lepiej. W demie od razu zostajemy wrzuceni w środek akcji, gdzie wraz z oddziałem żołnierzy przedzieramy się przez futurystyczną metropolię, siejąc zniszczenie w szeregach wroga. Ogień prowadzimy za pomocą czterech typów broni – lekki i ciężki karabin maszynowy, strzelba i granaty. Pomiędzy karabinami nie czuć specjalnie różnicy, natomiast strzelba działa tylko na krótkich dystansach, ale zadaje za to największe obrażenia. Granatów mamy dwa rodzaje – klasyczny odłamkowy i z impulsem elektromagnetycznym, który paraliżuje wrogie jednostki. Arsenał w pełnej wersji gry ma być dodatkowo rozbudowany o kilka obowiązkowych pozycji takich jak snajperka czy wyrzutnia rakiet.

Pozostaje jeszcze oczywiście kombinezon, który także pozwala się wyszaleć na polu walki. Możemy więc wykonywać efektowną jazdę na dopalaczach, znacznie usprawniając mobilność bohatera. Z kolei walcząc wręcz strój pozwala na wysysanie energii z pokonanych przeciwników. Pełna lista opcji kombinezonu będzie znana dopiero wraz z premierą finalnego produktu.

Wrażenia z gry są świetne. Wprawdzie schemat jest dosyć oklepany – przechodzimy przez kolejne sekcje i kryjąc się za osłonami wypluwamy tysiące pocisków w nadciągające fale Rosjan. Nie wpływa to jednak na ogólny odbiór gry, bo dzieje się dużo i efektownie. Ekran zalewają smugi pocisków i wielkie eksplozje, wymiana ognia jest tak intensywna, że naprawdę mamy wrażenie uczestniczenia w większej zadymie. Być może czasem wkrada się totalny chaos, bo przeciwnicy są „wszędzie” i nic nie widać, ale naprawdę z przyjemnością opróżnia się wtedy kolejne magazynki. Vanquish ma oferować oczywiście pojedynki z wielkimi bossami. W demie pojawia się już jeden konkretny mech, przy którym trzeba się trochę napracować, żeby pozbawić go wszystkich śrubek. Po trailerach widać, że czeka cała kolejka takich osobników z typowo japońskiej szkoły growej – boss tak wielki, że nie jest w stanie zmieścić się na raz na ekranie TV i niosący jeszcze większą armatę…

Kilka słów o oprawie. Design jest dosyć specyficzny, skąpany w jasnych barwach sprawia wrażenie sterylnego. Ma to zapewne oddawać futurystyczny klimat, ale mam nadzieję, że pojawi się różnorodność kolorów. Inaczej szybko zrobi się monotonnie w temacie wystroju kolejnych etapów. Grafika jest poprawna, bez żadnych wodotrysków jeśli chodzi o tekstury i oświetlenie. Nadrabia za to efektami specjalnymi towarzyszącymi wykorzystaniu pokaźnego arsenału.

Po ograniu dema mogę wnioskować, że gra nie wytyczy nowych standardów, ale zapełni chwilowo niszę na rynku. Będzie to kalka sprawdzonych rozwiązań z najlepszych tego typu tytułów. Szybka, efektowna i nastawiona na pełną destrukcję. W moim rankingu prawdopodobnie szykuje się najgorętsza strzelanina TPP tego roku.

Ocena wstępna: 7




Gonz
Czuję się zmuszony wejść z przedmówcą w polemikę. Też porządnie sobie nie postrzelałem trzecioosobowo od czasu Gears of War 2, no chyba że liczyć bardziej przygodowe Uncharted 2, tam też się w sekwencjach strzelanych sporo i ładnie działo. Też uważam Vanquish za grę bardzo poprawną i pozbawioną za grosz nowatorstwa. Osobiście nie doświadczyłem jednak w trakcie demka żadnych mocnych wrażeń, i jeśli ta pozycja okaże się strzelaniną roku, będzie to oznaczało, że rok bieżący dla rynku cyfrowej rozrywki był po prostu rokiem ubogim. Grafika jest przyzwoita, podobnie udźwiękowienie, przeciwników – a więc i akcji oraz wybuchów – dużo. Tak się jednak składa, że w kolejnym roku życia obecnej generacji konsol wszystko to (z wyrośniętymi bossami włącznie) jest w shooterach obowiązującym minimum. Co wyróżnia Vanquisha na tle innych strzelanin z ostatnich paru lat? Ano nic, chyba że za coś wyjątkowego uznać bullet time, który do użycia wymaga wykonania fikołka, albo możliwość ślizgania się na dopalaniu po posadzce, w trakcie którego częstujemy przeciwników ołowiem. Przecież nawet Stranglehold Johna Woo sprzed trzech lat oferował możliwość wpełźnięcia na toczący się wózek, i ostrzeliwania oponentów w trakcie krótkiej wycieczki przed siebie. Owszem, to naciągane i raczej komiczne porównanie, co nie zmienia faktu, że najzwyczajniej w świecie to już było. O ile autorzy nie zaskoczą nas naprawdę nietuzinkowymi pomysłami w pełnej wersji, doczekamy się najwyżej gry przyzwoitej. Może nawet zabawnej, ale dalekiej od wybitności. To, co reprezentuje sobą demo Vanquish, to chyba za mało by poruszyć graczy i krytykę w roku 2010.

Ocena: 6 z plusem (na zachętę)
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
9
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie grają: 1

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Vanquish
Producent: Platinium Games
Wydawca: Sega
Data premiery (świat): 19 października 2010
Data premiery (Polska): 19 października 2010
Platformy: PS3, Xbox 360
Strona WWW: platinumgames.com/games/vanquish/
Tagi: Vanquish

Komentarze


~Akus

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Fajny pomysł na porównanie wrażeń dwóch osób, podoba mi się.
22-09-2010 18:52

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.