No Man's Sky

Dryfując wśród gwiazd

Autor: Tomasz 'kaduceusz' Pudło

No Man's Sky
W ciągu kilku tygodni od premiery No Man's Sky stworzone przez małą ekipę Hello Games przeszło drogę z nieba do piekła. Gra oczekiwana przez wielu i sprzedawana w pełnej cenie premierowej szybko zaczęła zbierać niepochlebne opinie. Czy rzeczywiście jest tak zła, jak miała być dobra, i nie zasługuje na danie jej szansy?

Horyzont oczekiwań

Na pamiętnym zwiastunie prezentowanym na targach E3 w 2014 roku widzimy postać eksplorującą pięknie wyglądającą planetę. Pełno jest tu egzotycznych stworzeń i roślin, kolory są żywe, jaskrawe. Chwilę później nasz odkrywca zasiada za sterami statku kosmicznego i wylatuje poza planetę, gdzie bierze udział w kosmicznej bitwie. Wszystko to odbywa się płynnie – żadnych ekranów ładowania czy doczytywania obiektów.

Jeżeli nie widzieliście tego trailera, to go nie oglądajcie. Najgorsze, co może się zdarzyć przeciętnej grze, to nadmuchany balon oczekiwań. W finalnej wersji niby wszystko się zgadza – planety przedstawione w jaskrawych barwach, płynne przejścia z powierzchni w gwiezdną otchłań. Jednocześnie jednak grafika jest o wiele brzydsza, doczytywanie obiektów widoczne, stwory nie tak piękne, a wszystko przytłacza najważniejsza część gry, jaką jest niekończące się wydobywanie surowców. Jeżeli jednak nie nastawicie się na przełomowe doświadczenie, a na kilkanaście godzin spokojnej rozgrywki, istnieje szansa, że polubicie się z dziełem Hello Games.

Dobre pierwsze wrażenie

No Man's Sky rozpoczynamy na powierzchni planety. Obok nas leży zepsuty statek kosmiczny, a w uszach słyszymy głos dziwnej kulistej istoty: Atlasa. Mamy proste multi-narzędzie (będące jednocześnie skanerem, bronią i sposobem wydobywania minerałów) i niewielkiej objętości plecak. Tak przygotowani wyruszamy odnaleźć technologię i zasoby, które pozwolą nam wyrwać się na orbitę.

Zanim to się jednak stanie, wszystko jest nowe i ciekawe. Pierwsze godziny eksploracji kosmosu są warte poświęconego im czasu. Gra nie oferuje zbyt wiele podpowiedzi, więc nieco na ślepo poznamy po kolei jej możliwości. Odkryjemy i nazwiemy pierwsze stwory. Nauczymy się kilku słów w języku obcych. Stopimy na surowce wielką górę złota. Uciekniemy lub wdamy się w walkę z tajemniczymi robotami strażnikami, kiedy okaże się, że za bardzo narozrabialiśmy.

Po kilku pierwszych godzinach wiemy już, z czego składa się tytuł. Jest tu trochę odkrywania (nieznanych planet, układów gwiezdnych, roślin i zwierząt), trochę strzelania (do drapieżników, kosmicznych piratów, robotów-strażników) oraz bardzo dużo wydobywania surowców i zarządzania ekwipunkiem (plecaka, statku, a także slotami multi-narzędzia).

Tempo rozgrywki jest takie, jak je sobie narzucimy, ale zasadniczo niezbyt szybkie. W samym pierwszym układzie można spędzić kilka godzin. Gra sugeruje nam na początku, byśmy wyruszyli tak zwaną Ścieżką Atlasa (co polecam, przynajmniej do pierwszego interfejsu Atlasa), ale łatwo jest o tym zapomnieć, kombinując jak tu zarobić na lepszy statek, ulepszenie lub powiększony ekwipunek w kombinezonie.

Piękna na swój sposób

Każdy, kto grał w No Man's Sky tuż po premierze, musiał doświadczyć licznych crashy i bugów. Zdarzało się, że konsola zawieszała się kilkukrotnie w ciągu godziny! Obecnie jednak ekipa Hello Games wiele z tych błędów wyeliminowała kolejnymi łatkami i gra działa już bez zarzutu.

Grafika nie jest tak piękna jak na trailerach. Modele są o wiele mniej dopracowane i co jakiś czas zdarzają się stwory o naprawdę kuriozalnych fizjonomiach. Zachowana została bardzo jaskrawa kolorystyka i to ona oraz stylistyka starych filmów sci-fi najmocniej stanowią o wizualnym charakterze gry. Doczytywanie się obiektów i tekstur jest niekiedy widoczne, ale nie psuje wrażeń z rozgrywki. Nie raz i nie dwa zatrzymacie się, by popodziwiać widoki i zrobić zrzut ekranu.

Niezwykłą cechą jest skoncentrowanie na eksploracji i odkrywaniu. W przeciwieństwie do wielu innych tytułów nie ma tu scen brutalnych strzelanin.  Podróżujemy, handlujemy i wydobywamy surowce. Piratom też często da się uciec, skacząc do innego systemu. Dzięki temu gra doskonale nada się także dla dzieci (tych czytających – wszystkie napisy są spolszczone).

Tryliony planet

W grze znajduje się ponoć ponad 18 trylionów planet (trylion = 1 000 000 000 000 000 000). Jest w niej zatem dość miejsca, by każdy mógł wytyczyć swoją ścieżkę. Zaczynamy w naszej galaktyce, około 175 tysięcy lat świetlnych od jej centrum. Gra pokazuje nam drogę do środka galaktyki, ale mało który gracz tam dotrze. Stanie się tak z dwóch powodów.

Po pierwsze, po kilkunastu godzinach zaczyna nam się wydawać, że widzieliśmy już praktycznie wszystko. Planety, mimo iż różne – a to zalane wodą, wysuszone, z drzewami lub porośnięte trawą – zaczynają się zlewać w jedno. Ras obcych jest kilka, wyglądają jak ze science fiction / fantasy z początku drugiej połowy XX wieku, a interakcje z nimi sprowadzają się do jednego schematu. Na wszystkich planetach panuje ta sama grawitacja, nie ma planet gazowych, stacje kosmiczne w każdym układzie są do sobie podobne, a poza nimi na planetach znajdują się tylko małe placówki.

Drugim powodem, porzucenia No Man's Sky jest brak widocznych postępów. Po dwudziestu godzinach gry, ulepszywszy statek i zaliczywszy większość kamieni milowych podróży, odkrywamy, że do środka galaktyki zbliżyliśmy się może o kilkanaście tysięcy lat świetlnych. Nie ma tu żadnej sensownej fabuły. Ścieżka Atlasa, która może być uznana za jej namiastkę, jest bardzo prosta (lecimy od jednego systemu z interfejsem Altasa do drugiego i czytamy proste teksty), a jej zakończenie – niesatysfakcjonujące.

Przed premierą autorzy wprowadzali graczy w błąd, sugerując, że będzie można spotkać innych graczy, co okazało się zwykłą nieprawdą. Skaner, który ma pokazywać sąsiednie układy odkryte przez innych graczy, działa fatalnie i w efekcie ja (odwiedziwszy w ciągu około 35 godzin dokładnie 76 systemów) natrafiłem tylko na jeden, w którym był już ktoś inny. Z chęcią zobaczyłbym, jak inni gracze nazywali odkryte przez siebie istoty i planety, więc ostatecznie olbrzymi rozmiar galaktyki jest w tej grze parą puszczoną w gwizdek. Wolałbym mniejszą galaktykę, ale gęściej wypełnioną znaleziskami.

Dryf w przestrzeni

Trzeba przyznać, że No Man’s Sky jest wciągającym tytułem. Przez wiele godzin możemy sobie stawiać proste cele. Jeszcze jeden slot ekwipunku. Jeszcze nowszy statek. Jeszcze lepszy napęd hiperprzestrzenny. Możecie spróbować obejść planetę dookoła (ja poddałem się po czterech godzinach) lub osiągnąć wszystkie poziomy kamieni milowych (liczba zniszczonych statków piratów lub dokonanych warpów).

Ostatecznie jednak przez brak bardziej ustrukturyzowanej fabuły to wszystko się nudzi i jesteśmy zmuszeni porzucić ten tytuł. Hello Games to małe studio – być może zaoferują jakieś dodatki, ale zapewne nie stanie się to szybko.

Jeżeli lubicie eksplorację i macie kilkanaście godzin na zbyciu, to możecie dać szansę No Man's Sky. Tytuł ten pokazuje, że samo proceduralne generowanie miejscówek nie zastąpi grywalności, a od ilości ważniejsza jest koncepcja i jakość. Ja czasu z nią spędzonego nie uważam za stracony, ale na pewno nie można jej zaliczyć do tytułów, które bezwzględnie trzeba ograć.

Plusy:


Minusy: