Ni no Kuni II: Revenant Kingdom

By wszyscy mogli żyć długo i szczęśliwie

Autor: Magda 'Magi' Wiśniewska

Ni no Kuni II: Revenant Kingdom
Bajkowa oprawa, dziecko w roli głównej – na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że Ni no Kuni II: Revenant Kingdom skierowane jest do młodszego pokolenia graczy. Czy dojrzały odbiorca znajdzie w nowej produkcji Level-5 coś dla siebie?

W naiwności siła

Młody król Evan nawet nie zdążył dobrze przejąć władzy po śmierci ojca, a już padł ofiarą spisku i musiał uciekać ze swych włości. Brzmi jak wstęp do dobrej, skomplikowanej opowieści o zemście i walce o należyty tron? Nie tym razem. Evan wraz z tajemniczym przybyszem – Rolandem – postanawiają założyć nowe królestwo, gdzie wszyscy będą mogli żyć długo i szczęśliwie.

Kwestia długiego i szczęśliwego życia przewija się w dialogach bardzo często. Świeżo upieczonemu władcy każdy problem udaje się rozwiązać kilkoma odpowiednio wzniosłymi słowami o potrzebie współpracy i bycia dobrym człowiekiem. Na horyzoncie czai się zagrożenie dla całej krainy, więc Evan w swej ogromnej dobroci porzuca jakiekolwiek chęci powrotu na swój tron, zamiast tego podróżuje po innych królestwach i stara się przekonać władców do podpisania paktu o współpracy i zobowiązania się do utrzymaniu pokoju, by wszyscy mogli żyć długo i szczęśliwie. 

Do czerpania radości z fabuły Ni no Kuni II potrzebne jest odpowiednie podejście. Jest to doskonała odtrutka na aktualny stan naszego świata – typowy eskapizm do dziecinnej naiwności, kiedy jeszcze wierzyliśmy w to, że wystarczy być dobrym człowiekiem, a wszystko się ułoży. Zamiast irytować się brakiem realizmu i łatwowiernością bohaterów, należy pogodzić się z fikcyjnym światem, gdzie miłe słowo i drobna przysługa całkowicie zmieniają nastawienie postaci. Miejscami twórcy starali się poruszyć nieco poważniejsze tematy, jak na przykład manipulacja społeczeństwem czy hazard. Ogólnie rzecz ujmując, mimo wszystkich złowrogich elementów fabuła jest bardzo pozytywna i wręcz podnosząca na duchu.

Dużym minusem jest bardzo skromne udźwiękowienie dialogów. Zdecydowaną większość musimy przeczytać, natomiast bohaterowie mają w większości nagrane typowe dla siebie krótkie odzywki, które powtarzają się zdecydowanie za często i po pewnym czasie mocno irytują. Szkoda także, że twórcy nie pokusili się choćby o danie możliwości wybrania linii dialogowej: rozmowy toczą się bez naszego aktywnego udziału. Nawet członkowie drużyny rzadko kiedy mają coś ciekawego do powiedzenia, co boli tym bardziej, że są zawsze dostępni do rozmowy w naszym zamku i można było wykorzystać potencjał do opowiedzenia intrygujących historii osobistych, tak jak potrafi to zrobić studio BioWare. Czasem towarzysze wtrącają ciekawe pojedyncze kwestie podczas eksploracji świata, ale pojawiają się one w małym, szybko znikającym okienku, przez co nie byłam nawet w stanie przeczytać wszystkich, bo akurat skupiałam się na lokacji. Nie lepiej jest w przypadku postaci spotykanych po drodze – nie należą do najbardziej charyzmatycznych. 

Walcz i buduj

Trzon rozgrywki to starcia z mniejszymi bądź większymi przeciwnikami. Walki toczone są w czasie rzeczywistym, a Evanowi pomagają: dwójka wybranych towarzyszy oraz małe stworki znane jako Higgledies, które mogą leczyć bohaterów i atakować przeciwników. Młodego króla wspiera również Lofty – stwór będący jednocześnie symbolem władzy. Mechanika walk została dobrze przemyślana. Towarzysze potrafią zadbać o siebie i wyprowadzać sensowne uderzenia, natomiast kontrolowaną postacią swobodnie poruszamy się po obszarze starcia, atakując i wykonując uniki oraz ataki specjalne.

Poza typowym systemem rozwoju w postaci awansowania na kolejne poziomy doświadczenia, duży wpływ na walki ma rozbudowywanie naszego nowego królestwa. Będąc w Evermore możemy stawiać nowe budynki, przypisywać odpowiedni personel z puli zrekrutowanych zadaniami pobocznymi obywateli, a przede wszystkim prowadzić badania. Kolejne odkrycia mają ścisły związek nie tylko z wyglądem starć, ale także ogólnej eksploracji świata. Twórcom udało się w bardzo dobry sposób połączyć oba aspekty zabawy. Rozbudowa królestwa sama w sobie jest wystarczająco skomplikowane jak na grę, która nie ma aspiracji ekonomicznych, a dzięki połączeniu jej z umiejętnościami w walce i wpływem na eksplorację nie jest tylko osobną minigierką, którą można zaniedbać. Następnym samodzielnym, a jednak wplecionym w grę elementem są starcia armii. Przenosimy się wtedy na inny widok mapy i kierujemy Evanem oraz czterema oddziałami, po drodze pokonując oddziały przeciwnika i niszcząc jego umocnienia. Również ten element rozgrywki można ułatwić, opracowując odpowiednie badania w naszym królestwie.

Kolejnym dobrze wykonanym mechanizmem jest wszelkiego rodzaju zbieractwo. Przedmiotów na mapie jest zatrzęsienie, ale u pewnej postaci często pojawiają się związane z nimi drobne zadanka, za które dostajemy osobną walutę, którą to z kolei możemy wymienić albo na bardziej wartościowe przedmioty lub na informacje o potencjalnych nowych obywatelach dla naszego królestwa. Różne przedmioty są także potrzebne do różnych ulepszeń. Widać, że twórcy dużo czasu spędzili na planowaniu gry jako systemu naczyń połączonych i wyszło to naprawdę nieźle.

Bajkowy świat

Ni no Kuni II: Revenant Kingdom jest utrzymana w podobnej stylistyce jak poprzedniczka – Ni no Kuni: Wrath of the White Witch, choć teraz legendarne studio Ghibli nie było zaangażowane w produkcję. Mimo to postacie wyglądają pięknie, podobnie jak środowisko. Słabszym elementem jest powtarzalność lokacji takich jak jaskinie czy lasy – do tego stopnia, że przywodzi na myśl niesławnego pod tym względem Dragon Age'a II. Gra przez większość czasu działa płynnie, choć, przynajmniej na podstawowej wersji konsoli PlayStation 4, zdarzają się zacięcia animacji podczas eksploracji świata. Dużą zaletą są bardzo krótkie czasy ładowania między lokacjami, nawet przy używaniu funkcji szybkiej podróży.

Za muzykę znowu odpowiada Joe Hisaishi i ponownie wywiązał się ze swojego zadania znakomicie. Tu ciekawostką jest jeden z obiektów w naszym królestwie – po wybudowaniu go możemy posłuchać poszczególnych utworów ze ścieżki dźwiękowej, choć najpierw należy je znaleźć w skrzyniach lub zdobyć jako nagrodę za zadanie poboczne.

Na ukojenie nerwów

Przy odpowiednim nastawieniu, podążanie losami Evana ma wpływ terapeutyczny. Ni no Kuni II: Revenant Kingdom jest po części grą o budowaniu własnego królestwa, a jednak nie uświadczymy zaawansowanej polityki czy skomplikowanych mechanizmów społecznych. Dwie osoby z różnych kręgów kulturowych nie chcą współpracować? Wystarczy im przypomnieć, że powinny dla wspólnego dobra i aby wszyscy żyli długo i szczęśliwie. Niby mamy świat do uratowania, a jednak spokojnie sobie po nim biegamy, pływamy statkiem lub latamy, uszczęśliwiając mieszkańców przyniesieniem ich ulubionej potrawy. Czasem trafi się bardziej wymagający przeciwnik, choć szybciej w ramach zadań pobocznych – sam główny wątek nie powinien być bardzo problematyczny. Dzięki umiejętnemu połączeniu różnorodnych mechanizmów udało się stworzyć grę, której każdy element jest angażujący. A że fabuła jest naiwna? Trzeba się z tym pogodzić i potraktować jako odtrutkę na zło naszego świata.

Plusy:

Minusy: