Horizon Zero Dawn

Nowy świt

Autor: Magda 'Magi' Wiśniewska

Horizon Zero Dawn
W czasach wszechobecnych kontynuacji twórcy serii Killzone postanowili stworzyć nową markę. Studio Guerrilla Games postawiło na zmianę klimatu, proponując ich niezbyt optymistyczną wizję przyszłości przy obecnym tempie rozwoju technologicznego.

Stare tajemnice

Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że akcja gry rozgrywa się w zamierzchłej przeszłości. Ludzkość jest prymitywna, wierzy w zabobony, nosi plemienny ubiór i posługuje się prostymi narzędziami. Do tego obrazu nie pasują maszyny, które zastąpiły zwierzęta. Okazuje się, że cywilizacja, jaką znamy, została zniszczona w jakiejś tajemniczej katastrofie, a ludzie utracili wszelką wiedzę przodków.

Główną bohaterkę – Aloy – poznajemy od pierwszych chwil jej życia. Nie znamy jednak jej pochodzenia, nie wiemy, dlaczego plemię postanawia ją wygnać. Opieki nad dzieckiem podejmuje się Rost, a sceny z dzieciństwa Aloy służą za samouczek. Przez większą część gry główną motywacją bohaterki jest poznanie swoich tajemniczych korzeni.

Po drodze okazuje się, że świat pogrzebał wiele tajemnic i o nich zapomniał. Narracja poprowadzona jest znakomicie – każdy kolejny element układanki rodzi kolejne pytania, a każda odpowiedź przybliża gracza i Aloy do odkrycia, co stało się z pradawnym światem i skąd wzięły się maszyny. Cała intryga ma sens, a podczas zabawy nie pojawia się odczucie, że fabuła została wymyślona tylko po to, by uzasadnić kolejne starcia z przeciwnikami. Wręcz przeciwnie – czasem to walki powodują zniecierpliwienie, bo chciałoby się jak najszybciej dotrzeć do kolejnego tajemniczego miejsca i dowiedzieć się, jakie sekrety skrywają się za kolejnymi zamkniętymi drzwiami.

Fabuła prowadzona jest dwutorowo – prócz wielkiej tajemnicy o dawnym świecie mamy również opowieść o ludziach, którzy obecnie zamieszkują Ziemię. Aloy poznaje inne plemiona i skomplikowane relacje między nimi. W ramach zadań dodatkowych wielu postaciom można pomóc, co warto robić, ponieważ nie dość, że wiele misji jest ciekawych, to jeszcze wdzięczność bohaterów niezależnych może się opłacić.

Poszerzone informacje o świecie i jego historii pojawiają się również w fabularnych znajdźkach. Podczas głównych misji warto dokładnie przeczesywać lokacje w ich poszukiwaniu. Dowiadujemy się dodatkowych szczegółów o postaciach, których nawet nie spotykamy w trakcie zabawy, ale dzięki nim mamy wrażenie, jakbyśmy ich znali i dbamy o ich los. Czasem opowiedziane zostają historie zwykłych ludzi, które zostały wplecione w większą opowieść o walce ludzkości o przetrwanie.

Dodatkowe informacje można uzyskać także w rozmowach za pomocą systemu dialogowego, który pozwala wybrać, co Aloy powie w danym momencie. Niestety w większości przypadków pozwala to jedynie na wypytanie postaci o szczegóły zadania – faktyczne wybory pojawiają się bardzo rzadko i odnoszą się tylko do tonu wypowiedzi. Pełna polska wersja wypada dobrze, choć napisy często nie zgadzają się ze słowami wypowiadanymi przez bohaterów. Sens został jednak zachowany.

Niestety zdarza się, że przejście od rozgrywki do rozmowy jest urwane. Widać, że rozmowa została wyreżyserowana w danej pozycji i czasem rozpoczyna się ona nienaturalnie, przenosząc Aloy na miejsce konwersacji. Nienaturalnie zachowują się także bohaterowie, którzy stoją i czekają, aż Aloy do nich podejdzie i rozpocznie rozmowę. Niestety nie żyją oni własnym życiem. Wydaje się, jakby egzystowali w świecie gry tylko po to, by rozmawiać z główną bohaterką. Nie zdarzyło mi się też, aby którakolwiek z postaci zareagowała na ograbianie jej skrzyni z przedmiotami. Również synchronizacja ruchu ust czasem nie domaga i postacie nadal poruszają wargami, choć ich kwestia dawno została wypowiedziana. Także przejścia od walk do filmików przerywnikowych w niektórych momentach są bardzo mało płynne.

Mechaniczny zwierzyniec

W materiałach pojawiających się przed premierą twórcy przyznawali, że podczas tworzenia przeciwników mocno inspirowali się wyglądem rzeczywistych zwierząt. Dzięki temu maszyny wyglądają znajomo i podczas gry nietrudno pomyśleć, że walczymy z bykiem, krokodylem lub tygrysem. Sam system walki jest mocno rozbudowany, głównie dzięki bogactwu narzędzi, jakie mamy do dyspozycji. Nie dość, że Aloy może walczyć kilkoma rodzajami broni, to jeszcze do każdego oręża można załadować inną amunicję. Jest to ważne, ponieważ maszyny różnią się podatnością na dany typ obrażeń. Na szczęście broń można zmieniać w dowolnym momencie, dzięki czemu zawsze da się dobrać odpowiednią amunicję, jeśli tylko posiadamy odpowiednią broń w ekwipunku.

Wiele walk można zakończyć po cichu, szczególnie, jeśli zainwestowało się w odpowiednie umiejętności. Niestety w tym przypadku widać, jak niedomaga sztuczna inteligencja ludzkich wrogów. Gdy dwójka przeciwników stoi obok siebie, tylko jeden z nich zareaguje na zwabienie w postaci gwizdu. Również cicha eliminacja przeprowadzona z ukrycia w wysokiej trawie nie wywoła reakcji, nawet jeśli wróg zdaje się patrzeć bezpośrednio na Aloy.

Z biegiem czasu i przy odrobinie chęci do zwiedzania główna bohaterka może nauczyć się dominować maszyny, czyli przejmować nad nimi kontrolę. Jest to bardzo przydatny mechanizm, a przy tym widowiskowy. Nie ma problemu z przejęciem większej maszyny, ukryciem się w trawie i patrzeniem, jak ta za nas rozprawia się z całym stadem mniejszych kolegów.

Gdy już dojdzie do walki, potrafi być ona bardzo wymagająca. Kilka błędów kończy się załadowaniem stanu gry. Nawet po wielu godzinach każda z maszyn może sprawić problemy, jeśli zbyt nonszalancko podejdzie się do starcia. Czasem niestety przeszkadza kamera, szczególnie podczas potyczek z największymi maszynami. Również walki z maszynami latającymi potrafią być irytujące ze względu na pracę kamery i niewyraźne oznaczenie położenia przeciwników.

W walkach z maszynami istotne jest nie tylko dobranie odpowiedniej amunicji, lecz również celowanie w słabe punkty, które podświetlają się po przeskanowaniu specjalnym urządzeniem. Z niektórych maszyn można oderwać nawet ciężką broń i użyć jej przeciw nim. Choć Aloy jest wtedy niemal bezbronna, jeśli chodzi o unikanie obrażeń, to ciężka broń zadaje ogromne obrażenia, a korzystanie z niej sprawia satysfakcję i pozwala poczuć potęgę.

Styl starć można dostosować do swoich preferencji dzięki systemowi rozwoju postaci. Odblokowanie konkretnych umiejętności za punkty zdobywane przy awansowaniu na kolejne poziomy pozwala postawić na specjalizację w otwartej walce lub cichym eliminowaniu przeciwników.

Jaki piękny świat

Ogromną zaletą Horizon Zero Dawn jest wykreowany na potrzeby gry świat. Scenerie są piękne i różnorodne – od lasów, przez spaloną słońcem pustynię, po ośnieżone góry. Wszystko to wygląda fenomenalnie i przy tym doskonale działa, ani na chwilę nie tracąc klatek animacji. Jest to godne pochwały tym bardziej, że grałam na starszej wersji konsoli. Mimo otwartego świata udało się uniknąć błędów.

Twórcy zaimplementowali również system dnia i nocy. Rzeczywiście można czasem zatrzymać się na chwilę i popatrzeć, jak księżyc przesuwa się po nocnym niebie, delikatnie oświetlając okolicę. Niestety zdarza się, że pory dnia zmieniają się bardzo szybko i tam, gdzie przed chwilą świeciło piękne słońce, w następnej sekundzie jest już ponuro i pada deszcz. Mocno wybija to z iluzji naturalnego świata.

Podczas przygody Aloy trafia w zapierające dech miejsca, zarówno na powierzchni, jak i pod nią. Pojawiają się ruiny dawnej cywilizacji porośnięte bujną roślinnością, co od pierwszego wejrzenia kojarzy się z The Last of Us. Są również ruiny na pustyni. Są i osady plemion, do których wchodzi się płynnie ze świata gry, bez jakiegokolwiek ekranu ładowania, nieważne, jak duże by nie były i przez ile postaci nie byłyby zamieszkane. Ubiory postaci robią ogromne wrażenie – składają się one z wielu pieczołowicie wykonanych elementów i są inne dla każdego plemienia i każdej ważniejszej postaci.

Największe wrażenie robią jednak Kotły – zapomniane miejsca, na które Aloy może trafić eksplorując świat. Na mapie znajdują się cztery Kotły i każdy z nich warto odwiedzić. Pierwsza wizyta w takiej lokacji sprawiła, że niemal wypuściłam kontroler z rąk. Nie dość, że imponują wizualnie, to jeszcze są bardzo tajemnicze, przez co ich zwiedzanie dostarcza dreszczyku emocji.

Świat gry jest ogromny i oferuje wiele atrakcji. Nietrudno zapomnieć się i po prostu po nim spacerować, trafiając po drodze na osady, zadania poboczne czy znajdźki. Gdy podczas takiego spaceru trafi się na siedlisko największych maszyn, mocniejsze bicie serca jest gwarantowane. Świat jest jednak tak skonstruowany, że wiele z tych siedlisk można ominąć, jeśli akurat nie ma się ochoty na walkę. W wiele miejsc trzeba się wspiąć, co nie stanowi problemu dla Aloy, której umiejętności w tej dziedzinie nie powstydziłby się sam Nathan Drake. Wspinaczka jest przy tym efektowna, jednak o wiele za łatwa – odbywa się właściwie automatycznie.

Dla graczy, którym mało będzie wyzwań związanych z walką, przygotowano dodatkowe aktywności takie jak pozbywanie się danego rodzaju maszyn z konkretnej strefy czy wyzwania dla łowców. Świat gry zamieszkany jest też przez zwykłe zwierzęta takie jak dziki czy lisy. Polowanie na nie jest opłacalne, ponieważ ich surowce służą do wytwarzania mikstur i ulepszania ekwipunku. System wytwarzania przedmiotów jest rozbudowany i choćby wytwarzanie amunicji wymaga konkretnych surowców, których jednak z reguły jest aż w nadmiarze.

Warto zwrócić też uwagę na przedmioty porozrzucane po świecie gry. Czasem zdarza się, że gry z otwartym światem zarzucają gracza zbyt dużą ich liczbą, przez co ich zbieranie staje się uciążliwe i w końcu zostaje zredukowane do odhaczania kolejnych pozycji na liście. W Horizon Zero Dawn jest inaczej – znajdziek nie jest wiele, dzięki czemu się nie nudzą, lecz motywują do dodatkowej eksploracji świata. Twórcom udało się zachować balans, za co należą się brawa.

Obowiązkowa wyprawa

Horizon Zero Dawn to kolejny potężny tytuł na wyłączność dla PlayStation 4. Gra pokazuje pełną moc konsoli, wyglądając fenomenalnie i tak samo działając. Rozbudowany i różnorodny świat oferuje zarówno ciekawe walki z maszynami, jak i tajemnicę do odkrycia. Na tej tajemnicy opiera się fabuła, którą poprowadzono doskonale. Jej stopniowe odkrywanie jest niepokojące i fascynujące zarazem – jest wisienką na torcie, którego niższe warstwy to eksploracja świata, poznawanie bohaterów należących do różnych plemion i polowanie na maszyny. Całość uzupełnia świetna muzyka, której niektóre nuty pozostają w głowie na długo po wyłączeniu konsoli.

Rzadko zdarza się tak doskonale wykonana produkcja, której właściwie wszystkie elementy stoją na najwyższym poziomie. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich posiadaczy PlayStation 4, a kto nie ma jeszcze konsoli Sony, powinien się poważnie zastanowić, czy to właśnie Horizon Zero Dawn nie jest tą grą, dla której warto kupić nowy sprzęt.

Plusy:

Minusy: