Dragons: Dawn of New Riders

Ten smok za szybko odleciał

Autor: Michał 'Drian_Thierf' Goszczyński

Dragons: Dawn of New Riders
Stworzenie gry na licencji serii, która od prawie 9 lat bawią dzieci i dorosłych, z pewnością nie jest proste. Odpowiedzialność jest bardzo duża, a potencjalni zainteresowani mogą być bardzo krytyczni. Climax Studios podjęło się tego niełatwego zadania, a efektem ich pracy bazującej na filmach animowanych Jak wytresować smoka jest gra akcji o zmarnowanym potencjale.

Smok jakiego nie znamy

Jak wytresować smoka? to jeden z najpopularniejszych filmów animowanych dla dzieci ostatniej dekady. Pierwsza część pojawiła się w 2010 roku, zdobywając przebojem sale kinowe dwie nominacje do Oscarów. Na kanwie stworzonego tam świata powstały kolejne filmy kinowe, filmy krótkometrażowe oraz seriale telewizyjne. I właśnie tuż przed premierą trzeciego filmu kinowego w USA zaplanowano premierę Dragons: Dawn of New Riders na PC, PlayStation 4, Xbox One oraz Nintendo Switch.

Sięgając po grę z dość okrzepłego uniwersum, na które składają się filmy oraz masa zabawek i innych gadżetów, można się było spodziewać, że wcielamy się w któregoś z dobrze znanych bohaterów. Dość szybko okazuje się jednak, że nie przyjdzie nam sterować Nocną Furią – Szczerbatkiem, a zupełnie nowym smokiem – Patchem, oraz jego jeźdźcem – młodym badaczem Scribblerem. Gra przeznaczona jest dla segmentu 9–12 lat, co z pewnością było jednym z powodów wprowadzenia nowego bohatera, z którymi młodsi odbiorcy mogą się łatwiej utożsamiać. W końcu Czkawka i Szczerbatek przez ostatnie lata mocno podrośli. Będzie to jednak z pewnością budzić pewne zaskoczenie wśród graczy skuszonych tytułem znanego filmu, a część może być wręcz tym ruchem zawiedziona.

Nie zmienia to jednak faktu, że nowi bohaterowie stają na wysokości zadania, by zapewnić nam interesująca i z początku tajemniczą historię. Scribbler cierpi na amnezję i nie wie, co przywiodło go na wyspę, na której rozpoczynamy przygodę. Wie jednak, że jego losy są połączone z unikalnym smokiem-chimerą Patchem, który wykluwa się ze smoczego jaja znalezionego nieopodal chłopca. Chęć odzyskania wspomnień wiedzie bohaterów w sam środek starcia dobra ze złem. Fabuła nie jest specjalnie skomplikowana, ale ma dramatyczne zwroty akcji, jakie występują w filmowym pierwowzorze.

Na pocieszenie dla fanów Jak wytresować smoka warto napisać, że na naszej drodze nie zabraknie bohaterów znanych z filmów i seriali animowanych. Czkawka udzieli nam wskazówek, jak mamy współpracować ze smokiem, Astrid wspomoże nas magicznymi miksturami, a Pyskacz ulepszy broń. Trzeba przyznać, że umieszczenie postaci z filmu w taki sposób całkiem się sprawdziło. Oczywiście fani filmowego pierwowzoru mogą nie być zachwyceni, że ich ulubione postaci odgrywają jedynie role wspierające i nie będziemy ich wykorzystywać w walce.

Niemi bohaterowie w kolorowym settingu

Wizualnie nie można mieć Smokom nic do zarzucenia. Grafika odpowiada temu, co znamy z filmów o Czkawce i Szczerbatku. Powinna też spotkać się z akceptacją potencjalnie najważniejszego odbiorcy – dzieci. Jest zrozumiała, niezbyt skomplikowana i kolorowa. Barwy związane z poszczególnymi orężami dostępnymi dla Scribblera lub mocami Patcha upiększają jedynie scenerie. Animacja trzyma stały poziom i nawet kiedy na ekranie dzieje się dość dużo, nie ma problemu ze skokami liczby wyświetlanych klatek.

W sferze dźwiękowej jest już jednak trochę gorzej. Bohaterowie są zupełnie niemi, wydają z siebie jedynie niezrozumiałe chrząknięcia i pomruki. Ciężko sobie wyobrazić lepszy tytuł do pełnego udźwiękowienia naszych postaci i scenek fabularnych. Szkoda, że twórcy nie skorzystali z tej możliwości, szczególnie że pracę nad grą zbiegały się z pracami nad trzecią częścią filmu, którego promocję gra miała wesprzeć.

Klasyczny dungeon crawler

Sama rozgrywka nie zaskakuje praktycznie niczym, nie jest to jednak w tym przypadku wada. Otrzymujemy dobrze wykonanego dungeon crawlera z widokiem z góry, choć bez kontroli kamery, co czasem potrafi spłatać drobnego figla. Na swojej drodze napotykamy różnorakich przeciwników – ludzi i smoki, których możemy pokonać przełączając się między naszym smokiem i jego jeźdźcem, oczywiście znacznie różniących się sposobem eksterminacji przeciwników. W czasie rozgrywki zawsze kierujemy tylko jedną z postaci, a druga stanowi wsparcie sterowane przez SI. Całe szczęście, że wsparcie w walce bywa rzadko potrzebne, bo można mieć uwagi do jego jakości.

Zbierając odpowiednie znajdźki, jakie wypadną z wrogów lub elementów otoczenia (na przykład ścinanych roślin), możemy ulepszyć jedną z trzech broni, jakimi posługuje się Scribbler – topór, miecz lub młot – albo zakupić mikstury lecznicze lub ochronne u Astrid. Każda z broni Scribblera ma trochę inne parametry i nadaje się lepiej do walki z danym typem przeciwników.

Umiejętności walki Patcha rozwijają się wraz z kolejnymi zaliczonymi lokacjami. O ile na początku nie jest w walce jakkolwiek przydatny, o tyle z czasem staje się bardzo cennym kompanem. I broń, i zdolności wykorzystujemy również w rozwiązywaniu napotykanych zagadek logicznych, które są również tym bardziej skomplikowane, im dalej udało nam się zajść w fabule. Trzeba przyznać, że pomysłowość ekipy z Climax Studios była dość duża, i sporo frajdy sprawia rozwiązywanie kolejnych zagadek opartych w głównej mierze o otoczenie i wykorzystanie odpowiedniej umiejętności, takiej jak pozbywanie się mgły za pomocą smoczego ognia.

System opracowany na potrzeby Dawn of New Riders jest całkiem poprawny, a różnice pomiędzy dostępnym ekwipunkiem oraz smoczymi zdolnościami – wyraźnie zarysowane. Gra w tym aspekcie ma pewne mankamenty i nie zawiera jakichś odkrywczych mechanizmów czy pomysłów. Jest też niestety dość liniowa, co jednak przy tej grupie docelowej niespecjalnie dziwi. Potrafi jednak przynieść sporo zabawy, i nawet młodemu graczowi opanowanie wszystkich zasad nie powinno zająć zbyt wiele czasu.

Czas podstawowym problemem

Ale to właśnie czas jest największym mankamentem gry. Kiedy już poznamy główne metody walki i odkryjemy najważniejsze umiejętności, dostajemy również możliwość przemieszczania się pomiędzy wyspami archipelagu i z pewnością duże zdziwienie wzbudzi wtedy to, że do odkrycia pozostaje może 25% gry. Cały tytuł można ukończyć w czasie jednego dłuższego posiedzenia. Przy tym projekty kolejnych lokacji wyglądają tak, jakby w pewnym momencie powoli zakręcano kurek z pieniędzmi i twórcy musieli się w ograniczonym czasie i budżecie uporać "jako tako" z wtłoczeniem dodatkowych terenów do gry. Cała część Dragons od momentu opuszczenia podstawowej wyspy wydaje się demem, które pokazuje co jeszcze można by wyciągnąć z tego tytułu, gdyby pieniądze i czas pozwoliły twórcom go dopracować.

Wyznacznikiem była z pewnością data premiery trzeciego kinowego filmu Jak wytresować smoka, nie tłumaczy to jednak przedstawienia tak krótkiego tytułu jako pełnoprawnej gry. Już na samym początku sporym zaskoczeniem był brak platynowego trofeum, który przy cenie zbliżającej się do pułapu niektórych tytułów AAA był trudny do zrozumienia. Po zakończeniu gry w ciągu niecałych 6 godzin wszystko stało się niestety jasne. Wielka szkoda, że dalszych przygód Scribblera nie poznamy również w postaci DLC.

Zmarnowany potencjał

Dragons: Dawn of New Riders nie jest złą grą, jeśli będziemy w stanie wybaczyć twórcom czas jej trwania. Mechaniki są proste, ale dzięki temu nie staną na przeszkodzie nawet bardzo młodemu graczowi, który będzie w stanie poznać w całości przygody Scribblera – historia jest dobrze zbudowana i zachęca do przejścia gry do końca. Jest to z pewnością świetny tytuł i dla starszych i dla młodszych fanów Jak wytresować smoka i nie powinni oni przechodzić obok niego obojętnie. Nawet jeśli po jego przejściu zostaną z pewnym uczuciem niedosytu.

Plusy:

Minusy:

Zrzuty ekranu pochodzą z oficjalnych materiałów wydawcy.