Dead Space: Extraction

Wszystko ma swój początek

Autor: Łukasz 'Qrchac' Kowalski

Dead Space: Extraction
Popularność jaką zdobył Dead Space jest na tyle duża, że nie trudno domyślić się, iż powstaną kolejne części i spin offy z nim związane. Uniwersum stworzone przez ludzi z EA okazało się na tyle interesujące i dobrze przemyślane, że wielu graczy jest w stanie kupować w ciemno produkty oznaczone tą marką i wcale się im nie dziwię. Gdy w PSN Store pojawił się Dead Space: Extraction, nie myślałem wiele, tylko ściągnąłem wersję pokazową, a chwilę później byłem już posiadaczem pełnej wersji gry.

O ile w głównym tytule Isaac wpada w sam środek horroru, to w Extraction dowiadujemy się, co doprowadziło do takiego stanu rzeczy, choć stwierdzenie "uzupełniamy luki w wiedzy" jest bardziej adekwatne. Akcja toczy się mniej więcej od momentu wydobycia Markera na planecie i częściowo pokrywa się z wydarzeniami z filmu Dead Space Downfall. Przyjdzie nam wcielić się tutaj w kilka postaci próbujących wyrwać się z objęć śmierci i paszczy szaleństwa - zarówno na powierzchni planety, pokładzie USG Ishimury i w przestrzeni kosmicznej. Pytanie tylko, z jakim skutkiem?

Z lekką nutka dekadencji

Pierwsza rzeczą, która się rzuca się w oczy, jest sposób sterowania. Nie ukrywam, że wraz z kontrolerem ruchu na konsolę powróciły stare dobre czasy. Łezka zakręciła mi się w oku, kiedy pomyślałem o takich klasykach jak The House of the Dead, czy Virtual Cop, w które grałem na automatach, z plastikowym pistoletem w ręce i wypiekami na twarzy. Teraz tego rodzaju gry powracają i to z przytupem, czego dowodem są takie tytuły jak The shoot, Time Crisis: Razing storm, czy właśnie Dead space: Extraction.

To, co pogłębia wrażenie powrotu do przeszłości, to fakt, że gra jest portem z Nintendo Wii, na którym tytuł zagościło już w 2009 roku. Co za tym idzie grafika odbiega delikatnie od tego, do czego przyzwyczaili nas ludzie z Sony. Mówiąc wprost - jest trochę z innej epoki. Ale czy to minus? Dla mnie w żadnym wypadku, jest to po prostu element budujący klimat.

Wracając jednak do sterowania to powiem tak: Playstation Move jest strzałem w dziesiątkę. Przez chwilę próbowałem używać pada, ale bardzo szybko z tego zrezygnowałem. Celowanie przy pomocy różdżki przychodzi bardzo naturalnie, a jeśli ma się do dyspozycji przystawkę w postaci pistoletu lub karabinu, to jest już wręcz idealnie (choć tą miałem okazję testować tylko przez chwilę). Nic tak nie pobudza do działania jak wyczuwany pod palcem spust.

Uczyń nas całością

Jakby nie patrzeć na ten tytuł, jest to prequel serii i jako taki należy go traktować. Jeśli ktoś grał w Dead Space, to mało co fabularnie będzie w stanie go tutaj zaskoczyć. Nie umniejsza to jednak przyjemności czerpanej z gry. Historia oraz losy kilku osób jakie poznajemy są ciekawe i w zgrabny sposób uzupełniają niektóre informacje, których zabrakło w głównym tytule. Jeśli ktoś weń nie grał i swoją przygodę z serią chciałby zacząć od Extraction - też nie ma z tym problemu. Na szczęście informacje, które tutaj uzyskujemy, nie noszą znamion ciężkich spojlerów i nie popsują późniejszej zabawy.

Niemniej nie można do końca porównywać tych dwóch tytułów, choćby z uwagi na to, że różny sposób rozgrywki odbija się na atmosferze, jaką tworzą. W tym przypadku główny nacisk postawiono na hordy przeciwników wyskakujących ze wszystkich możliwych miejsc, przeciskanie się przez wąskie, klaustrofobiczne tunele i szyby wentylacyjne oraz poznanie historii z szerszej perspektywy. Wszystko dzięki temu, że nie mamy tutaj do czynienia z głównym bohaterem, ale z całą grupą ludzi, których oczami poznamy wydarzenia w kolonii i na Ishimurze.

Grając w Extraction poczujemy od czasu do czasu dreszcz przebiegający po plecach, możliwe, że wypowiemy na głos jakieś "o k..." widząc coś, co w dość mocny sposób działa na naszą wyobraźnie. Nie będziemy się jednak bać - to uczucie zostało zarezerwowane dla podstawowej serii. Twórcy nawet nie próbowali nas straszyć i bardzo się z tego cieszę. W tego rodzaju produkcjach podobne zagrania, poza sporadycznymi miejscami, po prostu nie mają prawa się udać i popsułyby pozytywne wrażenie, jakie udało się osiągnąć.

Szczerbinka i oko

Gry typu point and shoot zazwyczaj nie należą do zbyt wyrafinowanych i zawsze opierają się na tej samej zasadzie - nie inaczej jest i w tym przypadku. Gracz, poza sporadycznymi momentami, nie ma wpływu na ustawienie kamery, a jedynie celownik, którym omiata otoczenie. Oprócz rozczłonkowywania kolejny wrogów, zanim oni przerobią nas na swój obraz i podobieństwo, mamy tutaj kilka innych rzeczy do zrobienia. Przede wszystkim musimy nauczyć się zbierać wszystko, co tylko możliwe, bo bez tego zginiemy. Może nie brzmi to zbyt skomplikowanie, ale naprawdę trzeba trochę praktyki, żeby dojść do jako takiej wprawy w otwieraniu skrytek, skrzynek i podnoszeniu ich zawartości. Jest to szczególnie ważne na wyższych poziomach trudności, gdzie ten element jest wręcz krytyczny dla przeżycia. A mamy tutaj co kolekcjonować - od zwykłej amunicji i apteczek, po nowe uzbrojenie i upgrade'y tegoż, po różnego rodzaju notatki pozostawione przez innych ludzi. Po prostu zbierać nie umierać. Oprócz tego czeka nas kilka sekwencji, gdzie nasz bohater będzie musiał w określonym czasie zabarykadować się w jakimś pomieszczeniu, czy przełamać zabezpieczenia aby uruchomić jakieś urządzenie, drzwi lub windę. Już tylko to gwarantuje, że nudzić się nie będziemy.

Wyżej wspomniany asortyment broni jest w większości znany z pierwszej odsłony Dead Space i podobnie jak tam sprawdza się całkiem nieźle. Jednak przystępując do gry należy pamiętać o trzech prostych zasadach. Pierwszą i najważniejszą jest: pamiętaj, aby piłę plazmową święcić i nigdy się jej nie pozbywać. Drugą zasadą jest: inne bronie miej pod ręką, bo nie znasz dnia ani godziny, kiedy Ci się przydadzą. Zasada trzecia to: czcij moduł statisu swojego i nie używaj go nadaremno. Wybijanie nekromorfów potrafi być naprawdę pasjonującym zajęciem i przynosić dużo satysfakcji. Rzeczywiście warto dobrze zbalansować dobór broni i mieć zarówno coś, co spowolni pochód całej armii, jak i powali pojedynczego przeciwnika.

Z każdym kolejnym poziomem stopień trudności i intensywność rozgrywki rośnie, a my coraz bardziej dajemy się pochłonąć brutalnemu i mrocznemu uniwersum martwego kosmosu. Świetnie sprawdził się motyw zmiany perspektywy z jakiej obserwujemy wydarzenia. Dzięki temu rozgrywka nie ogranicza się do monotonnego wybijania kolejnych przeciwników i zachęca do dalszej gry, choćby z uwagi na to, żeby zobaczyć, czyimi oczami będziemy obserwować dalsze wydarzenia.

Z każdym kolejnym zakończonym rozdziałem odblokowujemy również wyzwania, które nie są może aż tak zajmujące jak podstawowa rozgrywka, ale też spędziłem trochę czasu w tym trybie. Każde z wyzwań to część lub całość przebytego w kampanii obszaru, w którym aż roi się od nekromorfów, a naszym jedynym zadaniem jest nabić jak największą ilość punktów. Te natomiast zdobywamy przez jak największe rozczłonkowanie wrogów i podnoszenie przedmiotów. Niby nic wielkiego, ale ile zabawy. Jest to też świetny trening przed podjęciem wyzwań na wyższych poziomach trudności.

Dobry kosmos to martwy kosmos

Dead Space: Extraction to naprawdę bardzo dobra gra, która jest pozycją obowiązkową dla wszystkich fanów serii. Jeśli ktoś nie grał w pierwowzór również może bez obaw sięgnąć po ten tytuł, szczególnie jeśli ma do dyspozycji kontroler ruchu. Kolejna wielką zaletą jest fakt, że gra dostępna jest na PSN i nie kosztuje wielkich pieniędzy lub dodawana za darmo do edycji limitowanej drugiej odsłony serii. Czy trzeba czegoś więcej, żeby dobrze się bawić? Jak dla mnie nie. Dlatego nie zwlekaj - chwyć swoją piłę plazmową i walcz o przetrwanie!

neishin
Nekromorfy w co-opie

Na drugą część Dead Space czekałem jak na Gwiazdkę, a to, że będzie do niej dorzucany Extraction na Move, jeszcze bardziej podkręciło atmosferę odliczania dni do premiery. Nawet zakupiłem dwa kontrolery, żeby zagrać z kimś.

Nie wiem jak wyglądała podstawowa wersja gry na konsolę Nintendo, ale na Playstation Extraction prezentuje się całkiem dobrze. Do tego fajna fabuła, która, jak się okazało, jest kontynuowana w DLC do Dead Space 2 - ładny ruch ze strony twórców. Twórcy nie zapomnieli też o tym, co w tej serii najważniejsze - czyli atmosferze osaczenia i ciągłego niebezpieczeństwa, która jest tu rewelacyjna.

Przy grze na dwie osoby okazuje się, że rozgrywka jest troszkę łatwiejsza niż w singlu, zwłaszcza w sytuacjach, gdzie fabuła wymaga, żeby na raz opędzać się od nekromorfów i jednocześnie np. odkręcać śruby mocujące kratę, która jest jedyną szansą bohaterów na ucieczkę. O ile grając sam miałem z tym spory problem, przy dwóch graczach to pestka - jeden strzela, drugi zajmuje się torowaniem drogi ewakuacyjnej. Mimo tego gra do łatwych nie należy - nawet z pomocą kompana natkniemy się na momenty, gdy siły nieprzyjaciela są przeważające. I właśnie to jest chyba w Extraction najlepsze - kiedy już myślisz, że zginąłeś, a tu nagle twój partner przychodzi z odsieczą i ratuje twoje cztery litery. Nie zauważyłem, żeby amunicji było więcej niż podczas samotnych zmagań, po prostu trzeba uważniej się rozglądać.

Jeśli macie Move, a nawet dwa, to Extraction dostarczy wam kilku godzin rozrywki na wysokim poziomie (o równie wysokim poziomie adrenaliny nie wspomnę). Nawet osoby nieobeznane z uniwersum Dead Space będą się bawić wyśmienicie.