pRzYpAdKoWy felieton 04

Między bękartem i kongresem

Autor: Kuba Jankowski

pRzYpAdKoWy felieton 04
Jak być może zauważyliście, w maju felietonu nie było (w czerwcu również...). Nie miałem czasu usiąść i na spokojnie pomyśleć o FKW, a teraz już chyba na to trochę za późno. Dużo sprzecznych emocji, do których póki co nie chce mi się wracać. A jednak cały czas chodzi mi po głowie jedno, również w ogólnym kontekście: wymagania względem jednostki patronującej danej imprezie są konkretne, a jak jest z tym, co oferuje jej organizator? Darmowe wejściówki i już? Patronaty nad imprezami to kolejny ciekawy temat, ale też nie na dziś. Wszystko w swoim czasie, a dziś będzie o bękarcie kultury, czyli o komiksie.

Dla niektórych nazwa akcji "Komiks bękartem kultury" zawiera w sobie oczywistą oczywistość. Z całą pewnością nie jest taki stan rzeczy życzeniem ludzi z komiksem związanych, ale prostym stwierdzeniem faktu. Ja bardzo ochoczo poparłem akcję, której początki sięgają pewnego wpisu na blogu "Pod chmurką" Sebastiana Frąckiewicza. Nie razi mnie nawet hasło tej akcji, przypomina mi przekorne inicjatywy, które lubię, kiedy są tak prowokacyjnie skonstruowane. Nie wszyscy to lubią i kupują, czego dowodem całkowite fiasko zbierania przez mnie podpisów pod petycją na UW. Wierzcie lub nie, ale kadra naukowa mojego instytutu podeszła bardzo nieufnie do retoryki, którą według nich posługuje się ta akcja. W efekcie zebrałem zero podpisów. Po drodze były jeszcze mniejsze i większe nieporozumienia na linii Bękarty-PSK, których chronologii (a może ona mieć według mnie kapitalne znaczenie) nie jestem w stanie odtworzyć. Mówi się trudno i działa się dalej.

Krytykowane za brak działania w tej sprawie Polskie Stowarzyszenie Komiksowe w końcu ruszyło do akcji i w dwuosobowym składzie udało się na spotkanie z organizatorami Europejskiego Kongresu Kultury do Instytutu Audiowizualnego w Warszawie. Spotkanie miało dotyczyć projektu roboczo nazwanego "czytelnią”, w ramach której na Kongresie (8-11 września, Wrocław) miał zaistnieć komiks. Z naszej strony padły konkretne propozycje: tablica komiksowa nadzorowana przez rysownika, na której ma powstawać komiks (plus rejestracja foto postępów każdego z wymienionych tu pomysłów); warsztaty rysunkowo-scenariuszowe; tworzenie komiksu na tabletach; nagrywanie dźwięków do tworzonych komiksów; prezentacja wrocławskiego Komiksofonu; komiks na post-itach, rysowanych i doklejanych przez uczestników EKK. Nie wiem, czy coś jeszcze było? Pominąłem coś?

Podczas spotkania atmosfera była fajna, dyskusja rzeczowa. Padły zapewnienia ze strony organizatorów, że zapraszali na panele dyskusyjne autorów komiksowych (ale zapraszani nie chcieli), że oni współpracują z komiksiarzami i rozumieją wartość komiksu. Nie wiem, jak długa była lista osób, do których pisali, bądź dzwonili organizatorzy, ale ciężko mi uwierzyć, że naprawdę nikt nie chciał. A może wytrwałość skończyła się po zaledwie kilku artystach? No i skoro goście komiksowi nie wyrazili chęci uczestnictwa w panelach, to w zasadzie dlaczego nie pomyślano o czymś innym, co byłoby związane z komiksem, skoro wartości komiksu rzekomo organizatorzy są świadomi? Nie znam odpowiedzi na te kwestie, ale kusi mnie przyznać rację Bękartom, którzy upatrują w działaniach organizacyjnych braku należytego wysiłku ze strony osób odpowiedzialnych i "zbywających" odpowiedzi na ich zapytania.

W całym tym zamieszaniu moje nastawienie zmieniało się jak w kalejdoskopie. Raz bardziej po tej stronie, raz po tej, raz pośrodku... Całkowicie ręce mi opadły, kiedy dostaliśmy odpowiedź jakiś czas po spotkaniu w Instutucie Audiowizualnym, w której jedna z pań napisała, że po przeanalizowaniu tego, czym dysponują w budżecie, można zrobić tylko post-ity, i że ona kupi mazaki i karteczki, a my pomyślmy, kto z komiksowa zajmie się koordynacją zabawy pro bono. Jak to dla Was brzmi? Bo dla mnie jak kpina, nawet jeśli rzeczywiście w budżecie imprezy typu EKK (w co nie wierzę) nie ma pieniędzy na "coś" dodatkowego, do zrobienia na ostatnią chwilę.

Takie jest właśnie na ogół podejście do komiksu w Polsce: zróbcie dzieci coś dla nas "za free", będzie przecież dobra zabawa, a ten komiks to taki kolorowy i zabawny. Albo "za free", albo w tonie "robimy komiksy, na przykład, historyczne, bo to atrakcyjna forma dla młodzieży". To ja się zapytam: dla jakiej młodzieży? To młodzież w Polsce czyta komiksy? Dla dzieciaków na Pierwszą Komunię rower nie jest już atrakcją, a dla młodzieży ciekawsze są raczej gry na konsolę. To może na PS3 powinno się robić gry historyczne?

I teraz to już nie wiem, co dalej z tym Bękartem robić? Dominik Szcześniak w niedawnej wymianie e-maili napisał "robić swoje". Cyfrowy Ziniol robi swoje i m.in. bardzo intensywnie pomagał Lublinowi w walce o miano Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Pozostaje iść za tym przykładem.