» Teksty » Artykuły » W komiksowie 2011

W komiksowie 2011


wersja do druku

Komiksowe wydarzenia roku okiem szefa działu

Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

1. Afera goni aferę Śledząc kolejne komiksowe afery, mniejsze lub większe, które wypływały na powierzchnię, niedowierzanie mieszało się u mnie z rozbawieniem i niesmakiem.
Zamieszanie wokół antologii Chopin: New Romantic jest tak absurdalne, że z perspektywy czasu wydaje mi się absolutnym science fiction z najwyższej półki. Nie pojmuję tego od początku do końca – jak można produkować tak tendencyjne materiały dziennikarskie? W jaki sposób tak tendencyjne materiały mogą odnosić skutek? Dlaczego tak wielu ludzi z elity dziennikarskiej (i nie tylko) nie potrafi myśleć za siebie i ulega zbiorowej histerii? Dlaczego autor nierzetelnego i tendencyjnego materiału dziennikarskiego otrzymuje promocję (bo podobno otrzymał) w swojej stacji? Uwydatniła się przy tej okazji rzecz, która mnie bardzo rozczarowała: absolutna bezużyteczność słowa pisanego, racjonalnych sądów opartych na znajomości przedmiotu sporu i absolutny brak zainteresowania tym, co w temacie komiksu ma do powiedzenia grupa ludzi na komiksie się znająca. Uczcijmy minutą ciszy żenujące wypowiedzi pewnych animatorów środowiska komiksowego, którzy, chcę w to wierzyć, wypowiadali się w taki sposób tylko przez wzgląd na strach przed rozbiciem pewnej sieci zależności, która jest niezbędna przy organizacji jakichkolwiek działań komiksowych. Potem były kolejne "kwiatki":
  • Komiks Bękartem Kultury (KBK) i post-ity, czyli akcja zwieńczona hasłem, które na wieki zapisze się złotymi zgłoskami na kartach historii polskiego komiksu: Kupimy wam mazaki i karteczki to jakoś ten komiks na EKK się upchnie (czytaj: w piwnicy jakiejś). Teleekspresowa "złota czcionka" to za mało w nagrodę dla organizatorów wrocławskiej imprezy. Żeby było jasne – KBK popierałem i negatywny kontekst ma dla mnie tylko reakcja na tę inicjatywę, a nie działanie samo w sobie.
  • Wystawa komiksu polskiego w Japonii, czyli "o nas, bez nas", bo to dziwne zagranie, że autora nie informuje się o tym, że jego prace gdzieś tam zostaną wystawione, bez względu na to, czy autor by się do Japonii chciał przejechać, czy nie.
  • Brak medalu ministerialnego dla Zbigniewa Kasprzaka to oczywiście wielka szkoda, ale jeśli insynuacja, jakoby wynikało to z KBK i innych komiksowych akcji i wystąpień, jest prawdziwa, to świadczy tylko o małostkowości decydentów w tej kwestii.
  • Sieć sklepów, która nie płaci za towar i zwraca towar zniszczony, to jest poważny partner w interesach czy nie? Nie.
Po tym wszystkim pozostaje wielki niesmak i miejmy nadzieję, że w 2012 unikniemy podobnych wypadków, które poza bezproduktywną medialną ruchawką, tudzież wewnętrznymi (komiksowymi) tarciami, niczemu nie służą. Przez chwilę, śledząc te skandale, miałem wrażenie, że ulegamy temu, co można zaobserwować w mediach ogólnych i innych środowiskach – pogoni za sensacją i biciu piany. Tylko po co? 2. W komiksowej sieci W sieci komiksowej dzieje się bardzo dużo i często ciężko nadążyć za blogami i stronami. Dobrze ten chaos organizowała przez krótki czas Komiksowa Agencja Informacyjna, w której można było upatrywać kandydata do rasowej agencji informacyjnej. Polter zaglądał tam w ramach przeszukiwania sieci pod kątem wieści. Intensywnie działająca na silniku blogowym KAI zamilkła z początkiem października. Wielka szkoda.
Zwraca uwagę w 2011 również Cyfrowy Ziniol i związane z nim działania komiksowe Lublina. W naszych czasach forma drukowana jest jeszcze chyba wciąż formą cieszącą się większym poważaniem, dlatego też przejście Kwartalnika Kultury Komiksowej Ziniol całkowicie do sieci (z końcem 2010 roku i ostatnim numerem na papierze) mogło zwiastować wypalenie się entuzjazmu zespołu podobne jak w przypadku KAI. Tak się nie stało, gdyż Cyfrowy Ziniol jeszcze w czasach wydania papierowego umieszczał w sieci sporo materiałów dodatkowych, a w sieciowym wcieleniu dodał do nich jeszcze kilka innych. Cyfrowy Ziniol rozwija się i promuje autorów polskich, recenzuje, podsumowuje i aktywizuje komiksowy Lublin (warsztaty, spotkania). Zresztą zerknijcie na kalendarium działań ekipy CZ, które niedawno zostało opublikowane na blogu – imponujące. Wyróżnię jeszcze niezmordowanego mistrza podcastów, Bartka ‘godaiego’ Biedrzyckiego, w którego K-pokach dużo sensownego możemy usłyszeć o komiksach. I do tego regularnie. Sporym wydarzeniem jest oczywiście dziesięciolecie KRLa i uruchomienie przy tej okazji Karmelków, czyli uaktualnionych i nazwanych imionami Kaerelków. Czy ta seria dorówna swojemu pierwowzorowi, dowiemy się w dłuższej perspektywie. Póki co możemy śledzić paski komiksowe online z zapowiedzią ich publikacji drukiem. 3. Imprezy i działalność komiksowa, czyli na przekór kryzysowi Festiwale w Krakowie, Poznaniu, Łodzi, Gdańsku, Lublinie, Opolu, spotkania w Gliwicach, Katowicach, Zielonej Górze, Wrocławiu, Poznaniu. Jak Polska długa i szeroka, coś się działo. Nawet wielki fan komiksu miał problem z dotarciem wszędzie czy to ze względów finansowych, czy braku czasu. Jednak najważniejsze jest to, że jako fani komiksu mamy bardzo szeroki wybór.
Oprócz jednodniowych i kilkudniowych festiwali, w konkretnych miastach można też wybierać imprezy cykliczne – Komiksofon we Wrocławiu, PDAK i Spotkania Komiksowe w Poznaniu, czy też serię spotkań "Kto zabił polski komiks?" w Katowicach. Dla każdego coś miłego, bo oprócz rozrzucenia geograficznego tej licznej komiksowej działalności, charakter spotkań jest też zróżnicowany – od naukowych pogadanek problemowych, poprzez spotkania autorskie do imprez tematycznych (bardzo udany Festiwal Komiksu Historycznego). 4. Kryzys + ograniczenie oferty = fura dobrych komiksów Powyższe równanie może wydawać się pozbawione logiki, ale jednak jest jak najbardziej prawdziwe. Smuci sytuacja Egmontu, który wycina serie (Potwór z Bagien, Hellblazer) i bawi się głównie w reedycje oraz wydania w nowych szatach graficznych (wybaczcie to oczywiste nadużycie, ale piszę "wrażeniowo") i Kultury Gniewu, która wydała za mało komiksów. Cieszy natomiast działalność mniejszych (timof comics, Taurus Media, Mroja Press, ATY) oraz ofensywa zinowa, na którą w wielu miejscach zwraca się uwagę. Krakowski Post nadal nie wydaje płynnie, ale za to na znakomitym poziomie (doskonałe Corto Maltese: Złoty dom w Samarakandzie i genialny Mglisty Billy). Choć Egmont wydaje mało i tnie, to jednak "dopuścił się" w tym roku opublikowania bardzo dobrych komiksów: kolejnej Ligi Niezwykłych Dżentelmenów, Jokera oraz brakujących Tintinów (w tym kapitalnych tomów "morskiego" i "zielonego"). KG posłała nas na deski Pinokiem, a po doliczeniu do ośmiu pozwoliła powstać tylko po to, aby znokautować fantastycznym Czasem. Do tego dostaliśmy jeszcze kapitalną serię Pluto od Hanami, początek Detektywa Fella od Muchy, komiksy Sławomira Lewandowsiego od niego samego, Szkicownik KRLa od ATY, a dodajcie do listy jeszcze takie tytuły jak Scientia Occulta, Uczeń Heweliusza, Fotostory, Rewolucje #6, Jazda!, The Very Best Off The Ziniols, Szelki, Trzy palce, Uzumaki, kolejne Żywe trupy5. Wrak został wrakiem
Specjalnie nie umieszczam tego wydarzenia w "sieciowych", bo należy mu się osobny akapit. Z rodziny portali piszących o komiksie wyfrunął nam Wrak Jarka ‘Obważanka’ Machały. Czytelnicy i fani komiksu na pewno odczuwają brak tej strony, która w karierze doczekała się wyróżnień, na której forum można było śledzić wrakowy konkurs paskowy i która witała nas zmienianą co jakiś czas grafiką. Grafiką, wywołującą już na starcie uśmiech i nastrajającą pozytywnie do obcowania z zawartością strony. Niejako na zakończenie tego etapu Jarkowi wręczono podczas MFKiG Doktorat Humoris Causa.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Niezwyciężone. Antologia opowiadań science fiction
Celebracja twórczości Stanisława Lema
- recenzja
Dworzec Śródmieście
Borka po raz trzeci
- recenzja
Stacja: Nowy Świat
Druga wizyta w warszawskim metrze
- recenzja
Kompleks 7215
Postapokaliptyczne warszawskie metro
- recenzja
pRzYpAdKoWy felieton 04
Między bękartem i kongresem

Komentarze


38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Och, nikt tu nie mówi o godności.
W zarabianiu pieniędzy nie ma godności, jest zysk.
A że żyjemy w gospodarce opartej na generowaniu zysku, idealistyczne podejście niektórych komentujących tutaj jest jeszcze piękniejsze.

Pozdrawiam serdecznie.

Przypomnę również, że na całym świecie (oprócz PL chyba) kontraktami zajmują się wyspecjalizowani profesjonaliści, tacy jak agenci autora, którzy wybierają najlepsze wydawnictwo, negocjują warunki itd.
Jak profesjonalni negocjatorzy którzy negocjują z korporacjami lepsze kontrakty.

Tu zaś mamy amatorkę i dziki wschód jeszcze, oszczędzanie na czym się da, w tym na specjalistach, i robieniu wszystkiego amatorsko i chałupniczo, po kosztach. Nie dziwicie się więc takiej a nie innej sytuacji na rynku.

Dzwońcie do Bransona, on wam pomoże. Postawi Virgin, wykosi Wiadomo Co i będziecie szczęśliwi. A zwykły człowiek i tak bedzie kupował jak już to Thorgale :)
20-01-2012 10:39
~Andrzej Baron

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@zigzak - "Swoją drogą, nie za bardzo rozumiem co broni komu wydrukowanie np. pierwszych 5 stron komiksu w cienkim zeszycie do "pooglądania" w sklepie, a pełne wersje zafoliować."

Jeżeli chodzi o wydanictwa niskonakładowe to głównie jest to ekonomia.
Dodaj do kosztu produkcji komiksu o nakładzie 500-1000 egzemplarzy koszt produkcji i wysyłki/dystrybucji (TEN salon nie wyłoży tego za darmo) reklamówki 5-ciostronicowej w nakładzie powiedzmy o połowę mniejszym niż nakład komiksu. Dodaj też koszt foliowania, a następnie przenieś to wszystko na cenę okładkową, która również uwzględnia koszt dystrybucji (w tym marżę dla sklepu). Otrzymasz cenę, która jeszcze bardziej zmniejszy sprzedaż. W świetle innych wypowiedzi na forach - winnym wysokiej ceny będzie pazerny wydawca.


20-01-2012 10:40
~zakzig

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
zigzak - Stawka za post czy umowa?
20-01-2012 10:41
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@ Andrzej Baron - no nie wiem co na to odpowiedzieć. Chcecie mieć tanie komiksy, w niskich nakładach, bez promocji i żeby się jeszcze sprzedawały dobrze i nie było zwrotów.

Wiadomo że trzeba się pouginać tu i tam. a argument "Pazernego Wydawcy" to raczej kwestia nieuświadomionej klienteli, podobnie jaki widzimy tutaj: "Pazerna Sieciówka" jest wynikiem nieuświadomienia.

A czy koszty zniszczonych i niesprzedanych albumów wlicza się w koszty produkcji?

20-01-2012 11:15
~Andrzej Baron

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@ zigzag - "o, nie stać was (narzekających) na to?"
@ zigzag - "przypomnę również, że na całym świecie (oprócz PL chyba) kontraktami zajmują się wyspecjalizowani profesjonaliści, tacy jak agenci autora, którzy wybierają najlepsze wydawnictwo, negocjują warunki itd.
Jak profesjonalni negocjatorzy którzy negocjują z korporacjami lepsze kontrakty."

Powiedz gdzie dają takie zioło?
Chciałbym mieć wizję jak wyspecjalizowany specjalista negocjuje z TYM salonem lepszy kontrakt dla wydawcy publikującego rocznie kilka komiksów młodych i mało znanych twórców w nakładach niszowych. Jak z uwagą pochylają się nad takim biznesem o możliwym przychodzie z marży w "astronomicznej" wysokości kilku tysięcy złotych od tytułu (przy sprzedaży całego nakładu) :)
A wcześniej chciałbym mieć wizję negocjacji tego specjalisty z wydawcą o wynagrodzeniu za taką usługę. No i dalej ... powtórzę się ... wliczenie kosztu tej usługi w cenę komiksu. Wreszcie wizję zadowolonego z ceny czytelnika.

Hej...To nie nas na to wszystko nie stać, ale nie stać na to kupujących.


20-01-2012 11:23
~Andrzej Baron

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@zigzag - "no nie wiem co na to odpowiedzieć. Chcecie mieć tanie komiksy, w niskich nakładach, bez promocji i żeby się jeszcze sprzedawały dobrze i nie było zwrotów."

Sprecyzuj "chcecie", tj. kto "chcecie" - wydawcy czy kupujący?
Tanie komiksy chce czytelnik, niskie nakłady wynikają z niskiego rynku (to z czego wynika niski rynek, to inna dyskusja), promocja kosztuje i przekłada sie na cenę, którą kupujący chcą mieć niską. Co do zwrotów, to jeżeli wyprodukowałem niechodliwy towar, to jest to moja strata. Oczywiste. Mam wtedy dwie możliwości - bez zwrotów (z dużym prawdopodobieństwem tego, że mój towar wyląduje na stoiskach na dworcach) lub za dodatkowym moim kosztem ze zwrotem. Mój wybór. Ale wtedy nie chcę otrzymać makulatury.

@zigzag -"A czy koszty zniszczonych i niesprzedanych albumów wlicza się w koszty produkcji?"

Żartujesz, czy na prawdę pytasz?
20-01-2012 11:35
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ale ja sobie zdaję z tego sprawę - ryneczek jest mały, ludzi czytających po polsku mało, nakłady są małe...

Więc skoro nie ma siły przebicia, nie ma kasy na agentów, nie ma zdrowej konkurencji... to naprawdę nie ma co narzekać, bo narzekanie nic nie zmieni. Żebracy nie mają wyboru...

Wspomniane wyżej przez jakiegoś mądralę sklepy sieciowe w których można kupić niskonakłądowe wydania są w krajach np anglojęzycznych gdzie rynek jest kilkadziesiąt razy większy (kilkaset?) niż polski, albo w krajach gdzie ludzi stać na wydanie kilkudziesięciu euro na album. Tam też są agenci, i negocjatorzy - oraz konkurencja.

Ale też dobrze sam odpowiedziałeś na problem - skoro to generuje przychód parę tysi, to faktycznie, powinniście całować Złe Sieciówki, za to że to wystawiają.

Bo co to za zysk?

20-01-2012 11:35
~Andrzej Baron

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
zigzag - "Ale też dobrze sam odpowiedziałeś na problem - skoro to generuje przychód parę tysi, to faktycznie, powinniście całować Złe Sieciówki, za to że to wystawiają"

I tu się mylisz. Nie powinniśmy całować "sieciówek" i raczej nie będziemy.
Są jeszcze sklepy specjalistyczne, jest internet.
W moim wypadku, dystrybucja przez TĘ sieć była jedną z form promocji. Niestety jej koszty (wysokość marży od sprzedaży większa niż w innych miejscach, marża za zwroty, zniszczony towar) przerosły moje możliwości.

@zigzag - "Bo co to za zysk?"
Dla sieci żaden. Dla wydawcy niszowego istotny. Są tacy idealiści, którzy zadowalają się uzyskaniem zwrotu wyłożonych funduszy, co nadal pozwala na kontynuację działalności.
Na marginesie, wydawca zarabia na egzemplarzu kilkakrotnie mniej niż sprzedawca.
20-01-2012 11:53
~Andrzej Baron

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
zigzak
przepraszam, dopiero teraz zauważyłem, że źle literowałem Twój nick.

20-01-2012 11:56
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
I tu się mylisz. Nie powinniśmy całować "sieciówek" i raczej nie będziemy.
Są jeszcze sklepy specjalistyczne, jest internet.

Tak, ale one nie powiększają rynku o nowych użytkowników, randomowych jasiów, którzy wejdą i zaciekawieni kupią komiks, prawda?

Pozostają w sferze fanowskiej.
Nie generują nowych klientów, przez co każdy odchodzący z hobby zmniejsza rynek.

Natomiast Sieć ma dużo większą szansę na stworzenie nowego klienta dla branży, z ludzi którzy wejdą, przejrzą i się zajawią.

Więc chyba jednak powinniście całować. No ale jeśli to jest zbyt drogie, jedyną alternatwą jest taka sytuacja na rynku, gdzie dwie (lub więcej) sieciówek bedzie schodzić z prowizji, warunków umowy itd żeby tylko sprzedawać wasze komiksy na wyłaczność. Ale nawet wtedy musi to generować większy zysk, żeby im się chciało pochylić. Więc koło się zamyka.
Albo też niezależna dystrybucja -ale ta trafi tylko do fanów i ludzi w temacie. A przynajmniej głównie do nich.

Wracając zaś do pytania o wliczanie w koszty egzemplarzy zniszczonych - co jest tańsze? 5 stron na 100% bezzwrotnych, czy kilkadziesiąt stron być może przepalcowanego zwrotu z TEJ sieci?

przeprosiny za nick przyjęte, nie gniewam się :)

Ogólnie, dla rozluźnienia atmosfery - mi nie chodzi o to, że TA czy INNA sieć jest zła czy dobra - nie wartościuję jej, ona jest po to by zarabiać pieniądze i to wszystko.
Tylko ze wielu ludziom trudno to dostrzec. Zwykle klientom, ale także o zgrozo, mam wrażenie że i przedsiębiorcy (bo wydawca to też przedsiębiorca) podzielają ten pogląd - tu chodzi o trzepanie kasy, a nie ideały.
Można na to sarkać, albo coś z tym robić - czyli tak ustawić warunki na rynku, żebyście wychodizli na swoje.

Nie wiem co tu robić, podrzucam pomysły - może się zrzeszcie jakoś, producenci niskonakładowych komiksów, wspólnym sumptem zatrudnijcie negocjatorów/postawcie własną sieciówkę w każdym większym centrum handlowym... nie wiem.
Radźcie sobie jakoś.

Ale bezproduktywne (nawet jeśli jakoś tam uzasadnione) narzekanie na rynek, jest właśnie bezproduktywne.

A jak wam potrzeba pieniędzy na rozwój, to dajcie znać na priva - bo tym się właśnie zajmuję :D
20-01-2012 12:05
~Andrzej Baron

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@zigzak - "Tak, ale one nie powiększają rynku o nowych użytkowników, randomowych jasiów, którzy wejdą i zaciekawieni kupią komiks, prawda?"

Pytanie, jakim kosztem jest wydawca skłonny pozyskać "randomowego jasia"? Czy ten koszt weźmie na siebie, czy też przerzuci na kupujących?
Jeżeli na kupujących, to dla jasności - każda złotówka kosztu netto (tj. bez VAT), aby się zwrócić, musi pojawić się w cenie okładkowej, płatnej przez kupującego, w wysokości wyższej o kilkadziesiąt procent. Musi bowiem zostać obłożona marżą dla sprzedawcy, tantiemą dla twórców (wydawcy rozliczają się z twórcami zazwyczaj na podstawie ceny okładkowej), kosztem VAT (np. 5% od książek), .

Na koniec, chyba, mojego udziału w dyskusji - pomysł własnej firmy dystrybucyjnej nie jest nowy. Ale w naszych warunkach wysoce rozdrobnionego rynku z przewagą liczebną (powtarzam liczebną) małych, a nawet sporadycznych wydawców, jest trudny do zrealizowania. Aczkolwiek nie niemożliwy. Wszystko jest kwestia kalkulacji, umowy, itd, itp.
20-01-2012 12:41
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Pytanie, jakim kosztem jest wydawca skłonny pozyskać "randomowego jasia"? Czy ten koszt weźmie na siebie, czy też przerzuci na kupujących?

No i to jest pytanie dobre, które trzeba sobie zadać, jak każdy przedsiębiorca - czy trwamy, czy podnosimy koszty dla klientów, czy inwestujemy na przyszłość, skupiając się na rozbudowaniu rynku?
I co nam się bardziej opłaci?

Odpowiedź jest głównie zależna od chęci/zdolnosci do poniesienia ryzyka.
Gdyby powstała większa firma, zamiast tabuna małych, mogłaby też sobie pozwolić na więcej (np zarabiać na jednym tytule zeby wyrównać straty na innym).

Ale właśnie, tu leży chyba kolejny pies pogrzebany:

Ale w naszych warunkach wysoce rozdrobnionego rynku z przewagą liczebną (powtarzam liczebną) małych, a nawet sporadycznych wydawców, jest trudny do zrealizowania.

Może wina nie leży po stronie TEJ czy INNEJ sieci, tylko właśnie tego rozdrobnienia?
Każdy sam za siebie. taki maluch nie ma szans negocjować niczego z Molochem, może najwyżej całować po rękach - ale to jest kolejna, obok partykularyzmu, typowa polska cecha - boso ale w ostrogach, sobie panem będę, przed nikim karku nie ugnę.

Dlatego drodzy fani komiksów i wydawcy - poszukajcie wśród siebie, może sedno leży w was, fanach, którzy jęczycie na każdą podwyżkę (ale nie widzicie w tym inwestycji na przyszłość, ze dzięki temu że zapłacicie dziś więcej, wydawnictwo się utrzyma i wyda kolejne tytuły jutro), a może w wydawcach, którzy nie potrafią się dogadać (albo nie próbują, woląc niezależność od trzepania mamony, nawet jeśli tylko po to by wydawać więcej i lepiej) w celu połączenia sił/stworzenia własnej alternatywnej sieci.

Potem zaś, jak już sobie odpowiecie, dopiero wtedy wieszajcie psy na chłopcu do bicia, bez którego nie byłoby nowych fanów komiksów a i wydawnictwa działałyby słabiej.
20-01-2012 12:56
~Jaszek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Chciałbym przypomnieć, że to nie jest problem wyciągnięty z kosmosu TYLKO przez wydawców komiksów. W argumentacji Pana z Empiku i Zygzaka pojawia się marudząca grupa naiwnych malkontenów "bitchących" na realia. Tymczasem, powszechnie (?) wiadomo, że inni wydawcy (książkowi) nie tak dawno również się ocknęli:
http://www.ekonomia24.pl/artykul/7 06165,786727-Wydawcy-skarza-sie-na-Empik.html

20-01-2012 13:08
~Andrzej Baron

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@zigzak - "drodzy fani komiksów i wydawcy - poszukajcie wśród siebie"
"dopiero wtedy wieszajcie psy na chłopcu do bicia, bez którego nie byłoby nowych fanów komiksów a i wydawnictwa działałyby słabiej"

No to już wszystko wiem. Dziękuję.
Idę posypać głowę popiołem.
20-01-2012 13:18
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jaszku, a zauważyłeś, że zbiegło się to z wysoką ceną paliwa, a przez to papieru, przez co podniosły się koszty, przez co trzeba robić szum i spychać odpowiedzialność na dystrybutora, czyli kolejne oczko w łańcuchu pokarmowym?
Ceny będą rosnąć, ktoś gdzieś na kimś zarabia - dostawcy ropy na stacjach benzynowych, te na firmach transportowych, te zaś na producentach półproduktów, ci zaś na drukarniach, a te - na wydawnictwach. Wydawnictwa więc robią z siebie pokrzywdzonych, bo tak jest łatwiej potem wytłumaczyć, czemu ceny są wyższe - zła TA sieciówka psuje nasze książki, koszty rosną...



Fajnie jest mieć jakieś wyrobione zdanie w jakimś temacie, warto jednak spojrzeć na ten temat z kilku stron.
20-01-2012 13:21
~Jaszek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wydawcy komiksowi zasygnalizowali ten problem ROK temu. Pozostali wydawcy (mniej niszowi?) poruszyli to dopiero niedawno. Tak więc, nie zbiegło się a narastało.

Podam przykład analogiczny. Pamiętacie aferę Ćwieka z FS? Jako fani fantastyki powinniście kojarzyć bo było o tym głośno. Wszyscy zrobili wielkie oczy - że jak to, jak wydawca traktuje autorów? Tymczasem ilustratorzy tego wydawnictwa znali problem nagłośniony przez Ćwieka 2-3 lata wcześniej. To nie było nagłe tąpnięcie ale stała praktyka.
20-01-2012 13:28
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zapytajmy więc wydawców/producentów papieru o ile w ciągu ROKU podskoczył papier. A o ile w ciagu ostatnich 24 miesięcy.

Spójrz sobie zresztą sam na strony z notowaniami giełdowymi i wklikaj sobie ceny paliw przez ostatnie dwa lata. i poszukaj korelacji.
Do tego jeszcze proponuję prześledzić kurs euro, w którym papier się kupuje.

Afera Ćwieka to inna sprawa - zauważ że póki ceny były nizsze, marudzenia było mniej od strony wydawców. Jakoś to przełykali. Ale jak podskoczyli, zaczęli piszczeć.
Wiń polski rząd, światową gospodarkę i wojnę w Iraku.
20-01-2012 13:31
~zakzig

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Tylko ie pracodawcę zigzaka!
20-01-2012 13:34
~Jaszek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie zgadzam się.
Po pierwsze, problemem nie jest cena a stała polityka zalegania z płatnościami. W efekcie, jeśli kupuję w empiku, to moja kasa nie trafia do wydawcy. To jest główny problem, który ignorujesz a Pan z Empiku cynicznie wpiera, że wszystko jest przecież zgodnie z prawem.

Z aferą Ćwiekową chodziło mi o mechanizm poinformowania o istniejącym problemie. Dopóki sprawa dotyczyła niski szczebel (graficy, debiutanci) to było cicho. Afera wybuchła gdy publicznie poskarżył się dość poczytny autor. A praktyka trwała już kilka lat.

Ale oczywiście, wzorem Pilipiuka należy o wszystko obwiniać ryżego Dońka.
20-01-2012 13:39
Jaszek
   
Ocena:
0
Dziwne, wydawało mi się że jestem zalogowany.
20-01-2012 13:42

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.