Gone with the Blastwave (webkomiks)

"Walczymy, żeby wygrać"

Autor: 27532

Gone with the Blastwave (webkomiks)
Tematyka wojenna jest bardzo bliska kulturze popularnej. Niektórzy traktują ją jako okazję do pokazania hektolitrów krwi, dramatycznych scen oraz historii o przyjaźni i poświęceniu. Inni zaś tworzą dzieła takie jak Gone with the Blastwave – pokazujące, że wojna potrafi być po prostu głupia i warto o niej czasami wspomnieć z przymrużeniem oka lub z gorzką ironią, bez nadmiernej powagi czy patosu.

Komiks tworzony jest bez pasji, a klimaty niezbyt kręcą autora. Trudno się tu doszukać wartościowych myśli. Aktualizowany co kilka miesięcy, "gdy akurat twórcy się zechce". Dzieło rzemieślnika, który chętnie podkreśla zarówno w FAQ, jak i pod komiksami, że jego pracę należy odbierać lekko i przyjemnie, nie jako artystycznie uduchowione dzieło. Rewelacyjne dzieło, nawiasem mówiąc.


Przyjrzyjmy się fali eksplozji

Od razu warto zaznaczyć: największym atutem komiksu tworzonego przez fińskiego amatora Photoshopa są wysokiej klasy ilustracje. Pierwsze wrażenie zachęca do dalszej lektury, a wraz z kolejnymi odcinkami poziom prac jedynie wzrasta. Stworzone przy pomocy tabletu, "malarskie", a przy tym szczegółowe kadry. To tylko wzmacnia wrażenie "miasta popiołów" – głównego miejsca akcji.

Wizerunek postaci jest przyjazny dla oka, jednak zgodnie z fantastyczną modą wojska są solidnie opancerzone. Trudno odróżnić poszczególnych żołnierzy (trzeba zwracać uwagę na symbole na hełmach), a trzy pojawiające się armie to po prostu "Żółci", "Niebiescy" i "Czerwoni". Lecz nawet to zdaje się mieć sens – anonimowość wojskowych jest motywem samym w sobie, a ich niemal identyczny wygląd to źródło licznych gagów.

Jedyną wadą w wizualnej stronie komiksu widzę w czcionce – zwykłe TNR owszem, jest czytelne, jednak brakuje mu "klimatu".


"World Burning"

Widoczne w komiksie są elementy konwencji postapokaliptycznej – ruiny, wyludnienie, zmutowane szczury i maski przeciwgazowe sugerują świat po wojnie nuklearnej. Wrogie armie przemierzają ruiny miasta, przypominające labirynt. Walczą dla nieznanych państw, bez przyczyny i sensu. Z początku obserwujemy głównych bohaterów, dwóch Czerwonych, starających się zdezerterować. Kolejne próby odkrycia wyjścia z miasta kończą się na planach, urozmaiconych mordowaniem przeciwników. Wreszcie – z braku lepszego wyjścia – korzystają z okazji powrotu do armii, która okazuje się być jeszcze bardziej cyniczna od nich samych.

Fabuła nie jest oryginalna, ale zawarta w niej doza absurdu spełnia swą komiczną funkcję. Wykonanie świetnych ilustracji zabiera wiele godzin pracy i autor nie podejmuje tego wysiłku, dopóki nie wpadnie na pomysł, który naprawdę go rozbawi. Historie mają więc charakter sytuacyjny.


"Works for me"

Czytelnik sięgający po GwtBW nie powinien oczekiwać dramatycznych historii o śmierci, przetrwaniu i przyjaźni. Tutejsza wojna to tragikomedia – absurdalna, pełna gagów i absolutnego braku szacunku dla ludzkiego życia. Nie jest to dzieło głębokie. Wyraźnie widoczny jest przerost formy nad treścią i zwrot do konkretnego adresata: wszystkich osób, które lubią pośmiać się nieco z groteskowego życia żołnierzy i świata dotkniętego sympatyczną zagładą.

Największą wadą webkomiksu jest jego długość – przez ponad trzy lata pojawiło się zaledwie czterdzieści odcinków, z czego najnowszy to odświeżona (i w znacznym stopniu zmieniona) wersja odcinka pierwszego. Czytanie GwtBW to jednak czysta przyjemność – nic dziwnego, iż został przetłumaczony na dziewięć języków, w tym polski. Niestety, tłumaczenie, jak zazwyczaj bywa, ujmuje nieco uroku całości. Polecam wersję oryginalną.


Tytuł: Gone with the Blastwave (polskie tłumaczenie: Przeminęło z Bombami)
Autor: Kimmo 'Morr' Lemetti
Strona: blastwavecomic.com (oryginalna), gwtb.chanibal.net (polskie, nieoficjalne tłumaczenie)
Aktualizowany: nieregularnie, w odstępach kilku miesięcy