» Teksty » Felietony » Chopin zbezczeszczony

Chopin zbezczeszczony


wersja do druku
Redakcja: Maciej 'Repek' Reputakowski

Chopin zbezczeszczony
"Sensacja! Afera! Chopin zbezczeszczony! Duma narodowa zszargana! Leży i krwawi! Ludzie, oglądajcie!" - kiedy przeglądałam materiał o antologii Chopin. New romantic przygotowany przez lokalny oddział dużej stacji telewizyjnej, poczułam się trochę tak, jakby mi pod oknem biegał mały gazeciarz z jakąś popołudniówką. "Ludzie! Afera! Skopali Chopina!".

Wszystko przez jedną małą antologię, ba, nawet nie. Przez jeden komiks, a w zasadzie kilka kadrów z niewybrednym słownictwem. W całym materiale dziennikarskim uderzyły mnie dwie rzeczy. Pierwsza, czyżby zleceniodawcy inicjatywy komiksowej nie ogarniali sytuacji na swoim podwórku? Biedne kurki z urzędu albo milczą, albo zrzucają odpowiedzialność ze swych barków. Nikt nic nie wie, nikt nie czytał? Błagam! Kurnik aż trzeszczy, ale jak widać jaj zabrakło. Niech ktoś wreszcie powie wprost: tak, chcieliśmy nowoczesny sposób promocji, tak, wydawało się nam, że komiks jest do tego odpowiedni, nie, nikt z nas tego nie przeczytał, bo uznaliśmy, że współpracujący przy wydaniu przedstawiciele świata komiksowego (tu: Kultura Gniewu) są wystarczająco kompetentni i potrafią ocenić, jaki materiał nadaje się do zbioru. No chyba, że było inaczej. Nie wiem, nie wnikam w procedury, nigdy mnie to nie interesowało, wolę obserwować efekty. A te są dokładnie takie, na jakie już je oceniałam, czyli bardzo dobre.

Owszem, Krzysztof Ostrowski ściągnął na siebie falę krytyki niebezpodstawnie. Jego nowela o wizycie na koncercie w więzieniu jakiegoś popowego chałturnika, o całej szopce, w jaką często zmieniają się obchody rocznicowe, o zakłamaniu, ale też i pewnego rodzaju nieznajomości realiów, jaka towarzyszy organizatorom takich inicjatyw, pełna jest rynsztokowego słownictwa. Ostatecznie rzecz dzieje się na styku recydywy z "szołbiznesem", a kto wierzy, że mili panowie i panie z telewizora, jak im ktoś przyniesie zbyt zimną kawę, mówią "mój drogi, zabierz proszę ten letni napój i przynieś, jeśli możesz coś nieco cieplejszego", jest w błędzie (że już o języku osadzonych nie wspomnę).

Wszyscy przeklinają, bo tak jest krócej. Owszem, sytuacja, w której tekst naszpikowany wulgaryzmami trafia do rąk uczniów jest śliska. Sankcjonujemy niejako to, co uczniowie i tak robią, najczęściej gdy nauczyciel nie słucha. A ja jak żywo pamiętam z mojego liceum, skądinąd dość dobrego, że polonistka pozwoliła przeczytać fraszkę "Na matematyka" zakończoną soczystą puentą, że kolega przygotowywał referat o Stanisławie Staszewskim i mógł odtworzyć w trakcie zajęć utwory nagrane przez jego syna, Kazika, a wśród nich także i "Kurwy wędrowniczki". Ja rozumiem, że nie były to lekcje pokazowe, że nie przygotowaliśmy ich dla szacownego grona gości z zagranicy. Ale tu dochodzimy do drugiej sprawy związanej z całym materiałem. Cały wysiłek dziennikarza skupia się na jednej sprawie – przekleństwach.

Tymczasem w antologii jest kilka istotnych i wartościowych opowieści graficznych, które można z dumą prezentować tak w Polsce jak i poza jej granicami. Począwszy od historii o fantastycznym spotkaniu dwóch wizjonerów romantyzmu, Mickiewicza i Chopina, którzy gdzieś w równoległym świecie stworzyli dzieło doskonałe, esencję mistrzostwa kompozycji jednego i poematów drugiego. Poprzez komiks, który przyciągnął moją uwagę tak formą jak i treścią, czyli pracę Endo, która pokazała, że Chopina można słuchać tak po ludzku, jak dziś słucha się zespołów grających soul, disco, rocka... A skończywszy choćby na noweli Mawila, która szczególnie powinna nas ucieszyć, nie dlatego, że niemiecki rysownik w rozbrajający sposób przyznaje, że o Chopinie nie wie za dużo (cieszmy się tak "po polsku", że ci nasi sąsiedzi tacy niedouczeni!), a dlatego, że pokazuje nam, jak wiele mamy jeszcze innych muzycznych powodów do dumy.

O tym nie ma słowa w materiale, zabrakło jakiejkolwiek opinii kogokolwiek zainteresowanego tą dziedziną sztuki, ale w sumie możemy zapytać: po co? Teza była inna – pokazać niekompetencję urzędników, przy okazji dyskredytując samo medium komiksowe i zainterweniować, by Polska nie została zszargana publicznie w każdym niemieckim gimnazjum. Ponoć się udało, bo komiks bezpiecznie leży w magazynach. Podobno też nie wiadomo, co z nim teraz zrobić.

A ja znam wiele osób, które zapłaciłyby za tę antologię, by mieć ją na swojej półce z książkami. I wiem, że na Zachodzie o pewnych sprawach można mówić nie tylko na kolanach. Nie wstydźmy się więc. Chopin to nie tylko wielki kompozytor, którego utworów słuchamy z drżącym sercem trwożnie wznosząc oczy ku nieboskłonom. To też artysta, którego kompozycje nie raz odtwarzane są w nie do końca dających się usankcjonować ustawowo sytuacjach. Bo kto nie słyszał przerobionej na melodyjkę ośmiobitową "Etiudy Rewolucyjnej" w tanim telefonie u jakiegoś klnącego obdartusa, ten chyba przespał w hibernacji ostatnie dwie dekady.


Dominika Węcławek, dziennikarka, współpracuje z Życiem Warszawy i Machiną
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komiksowe wydarzenia roku okiem szefa działu
Chopin New Romantic
Jaki jest naprawdę
- recenzja

Komentarze


Kuba Jankowski
   
Ocena:
0
@ Scobin: cytuj!
23-02-2011 14:39
Gol
   
Ocena:
0
@Scobin nie ma znaczenia, że przedstawiciel organizacji się nie obraził, bo nie on wyznacza normy i wrażliwość.
Są ludzie dla których dodanie przedrostka cwelo do słowa od tak nacechowanym jednoznacznym charakterze emocjonalnym jest przykre.
23-02-2011 14:40
~keeveek

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nadal widzę szanowni państwo nie rozumiecie różnicy między filmem opłacanym z państwowych pieniędzy ale przez PIF a przez rzeczą która jest zamawiana przez MINISTERSTWO SPRAW ZAGRANICZNYCH a to dwie zupełnie inne rzeczy.
23-02-2011 14:51
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Scobin, jeśli przedstawiciel jakiejś organizacji, chocby był i najfajniejszym gościem na świecie, powie, że coś nie jest obraźliwe, to nie oznacza, że coś nikogo nie obrazi. Np. jeśli ja powiem coś brzydkiego o Czechach, a moja dziewczyna, Czeszka, powie, że to nie jest obraźliwe, to nie znaczy, że żaden Czech się nie obrazi i nikomu nie będzie przykro. Tak to już się na tym świecie plecie.

Pozdrówki!
23-02-2011 14:52
Gol
   
Ocena:
0
Inna sprawa to taka, że jeśli ktoś w Niemczech używa takiego słowa, to niech nie mówi, że nie robi tego by przez chwile mieć swoje 5 minut w TV.

(Wypowiedz poniżej nie dotyczy komiksu)
Niestety ale sztuka od pewnego czasu idzie na łatwiznę i zamiast w inteligentny sposób, pokazuje ważne tematy wulgarnie i ordynarnie, tak że niby chce wyśmiać ludzkie przywary lub zwrócić na nie uwagę. Osobiście uważam , że to ukrywa braki twórcze i warsztatowe artystów, którym sztuka myli się z szokowaniem. Należy zwrócić tez uwagę, że mimo wszystko wcześniejsze kontrowersyjne dzieła nie epatowały oklepanymi schematami tak jak teraz.
To takie przysłowiowe wypalanie rany żelazem.

23-02-2011 14:54
Scobin
   
Ocena:
+1
Są ludzie dla których dodanie przedrostka cwelo do słowa od tak nacechowanym jednoznacznym charakterze emocjonalnym jest przykre.

Jeśli jeden z przedstawicieli jednej z tych organizacji nie czuje się obrazony, to nie znaczy, że nie znajdzie się organizacja, której komiks się nie spodoba.

No i...? Trudno, tak działa sztuka, nie może się każdemu podobać.

Jestem pewien, że nie każdemu podoba się scena wbijania na pal Azji Tuhaj-bejowicza (o wiele ostrzejsza od dowolnego wulgaryzmu, który możemy wymyślić), a jednak Sienkiewicz od dawna jest naszym produktem narodowym i eksportowym, intensywnie promowanym za granicą i obecnym na listach lektur w szkołach. To, że szlachta w "Trylogii" jest straszliwie ksenofobiczna, też nam jakoś nie przeszkadza.

[@Kuba: Zacytuję, gdy tylko odzyskam "Wyborczą" ;-)].


PS. Polecam tekst Michała Mochockiego "Lektury szkolne w ratingu PEGI", do ściągnięcia stąd. Z pozoru na inny temat, ale świetnie pokazuje, w jaki sposób treści, które dawno już zaakceptowaliśmy i oswoiliśmy w "starych" mediach, nagle stają się nie do przyjęcia, kiedy w grę wchodzi medium nowe.
23-02-2011 14:57
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jest różnica między wbijaniem na pal Tuhaj-bejowicza, a cweloholokaustem. Holokaust to takie wydarzenie z przeszłości, nie wiem konkretnie jak dalekiej, bo nie uważałem na lekcjach, ale podobno tam zginęło strasznie dużo osób, Scobin. Strasznie dużo. Sądzę, że to mimo wszystko drastyczniejsze od wbijania na pal Tuhaj-bejowicza. Tak mi się wydaje.
23-02-2011 15:06
Scobin
   
Ocena:
+3
1. Rozumiem w takim razie, że kwestię wulgaryzmów mamy załatwioną i "cweloholokaust" jest jedynym problemem, który pozostaje do przedyskutowania?

2. Też wiem, czym był holokaust. Ale jeżeli ktoś nie może sobie poradzić emocjonalnie ze samym widokiem słowa "cweloholokaust", to znaczy, że ma o wiele poważniejsze problemy niż te, które wynikają bezpośrednio z lektury komiksu. Jest mi z tego powodu przykro (to nie jest żart ani ironia, naprawdę), jednak nie mogę tego uznać za wystarczający powód do ocenzurowania komiksu. Być może pewne osoby nie powinny sięgać po pewne teksty kultury i tyle?
23-02-2011 15:18
Gol
   
Ocena:
+1
Scobin masz rację, dlatego mamy wolność słowa i możemy dyskutować, o tym gdzie jedni mają granice dobrego smaku a gdzie inni dopiero jej początek. Każdy wypowie swoje zdanie, jeśli sensownie przedstawi argumenty to ktoś wyciągnie wnioski i jedna druga strona się ubogaci.
23-02-2011 15:24
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
ale głupio, kiedy pewne osoby zostaną urazone za państwowe pieniądze, prawda? wstyd trochę.
23-02-2011 15:26
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Scobin

Ale tu nie chodzi o czyjes problemy ze slowkiem. Tu chodzi o reperkusje miedzynarodowe i o problemy Polski po publikacji takiego komiksa przy oficjalnym wsparciu MSZ. Fajnie, ze jako psycholog analizujesz mentalnosc ludzi, ale politykow nie obchodzisz. Prawdopodobnie nie obchodzisz tez 99.9% Zydow, ktorzy oburzali sie za mniejsze "wpadki", a ktorzy zgodnie z obiegowa oponia maja jakis tam wplyw na swiatowa polityke.

Jak mowi dowcip: kiedys antysemita byl ten, kto nie lubil Zydow. Dzis jest nim ten, kogo nie lubia Zydzi.
Naprawde, chcecie narobic Polsce problemow? Dla orgazmu artystycznego jakiegos Ostrowskiego?

PS: Moj kolega jest pedalem. Dokladnie tak. Sam tak o sobie mowi, wymaga tez, aby inni rowniez o jego orientacji wyrazali sie w ten sposob. Okreslenie gej uwaza, za lamerskie.
To co, moge mowic oficjalnie pedal?

H.
23-02-2011 15:26
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Komiksu, nie komiksa. Hajdamako, naucz sie odmieniac koncowkow.

Hajdamaka w aspeckie automoderatorskim
23-02-2011 15:31
Scobin
   
Ocena:
+1
Cytat z GW:

"Jak się dowiedzieliśmy w MSZ, dyplomatów nie zirytowały wulgaryzmy, lecz słowo 'cweloholokaust', które można odebrać jako urąganie ofiarom Holocaustu. – Zupełnie niepotrzebnie. Nie poczułem się urażony. W kontekście, w jakim pada, można potraktować go jako sprzeciw wobec nietolerancji i używania języka nienawiści – mówi Christoph Heubner, wiceszef Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego.

Jeden z dyplomatów uważa, że przemielenie komiksu sprawi, iż żaden pracownik ambasady nie odważy się już na jakikolwiek niekonwencjonalny pomysł. – A szkoda, bo nowoczesna i kontrowersyjna sztuka polska za Odrą najlepiej się sprzedaje – mówi".

Zwracam szczególną uwagę na ostatni akapit.


@Hajda

Czemu sądzisz, że chodzi o orgazm Ostrowskiego? :) A może chodzi o przebicie rozdmuchanego balona z dziesiątkami koturnowych komiksów ku czci (z których istnienia sam do wczoraj nie zdawałem sobie sprawy)? Cała ta historia doskonale pokazała, w jaki sposób nie tylko urzędnicy państwowi, ale i dziennikarze postrzegają sztukę i kulturę – jako przestrzeń upupienia i ugrzecznienia. Już samo ukazanie tego problemu jest sporą wartością.

PS. Jeśli napiszesz opowiadanie, w którym jeden z bohaterów wyraża się o innych "pedały", być może je skrytykuję, ale pierwszy wzniosę barykadę przeciw tym, którzy będą chcieli je ocenzurować. :)
23-02-2011 15:49
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
@Scobin

Pogubilem sie. O czym my rozmawiamy - o granicach wolnosci artystycznej, o poprawnosci politycznej, o zasadnosci prawa o "obrazie uczuc" czy o konkretnym komiksie, wspieranym przez konkretny organ panstwowy dzialajacy w konretnych warunkach politycznych? :)

Hajda
23-02-2011 15:59
Scobin
   
Ocena:
0
Wydaje mi się, że od jakiegoś czasu o wszystkim naraz. :)
23-02-2011 16:10
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
I tu jest blad. Bo w takim pomieszaniu latwo komus przylepic latke np. zwolennika cenzury, poprawnosci politycznej itd.

To nie jest zwykly komiks. W zwyklych komiksach uwielbiam seks, przemoc, alkohol i rzucanie bluzgami. Jeszcze bardziej lubie to na zywo (moze z wyjatkiem przemocy, chyba, ze to moich jest wiecej). Mowa jednak o cyt. za Hajdamaka "konkretnym komiksie, wspieranym przez konkretny organ panstwowy dzialajacy w konretnych warunkach politycznych"

Hajda
23-02-2011 16:13
Mayhnavea
   
Ocena:
0
I znów najzabawniejsze jest to, że cała sprawa pozbawiona jest najważniejszego kontekstu, czyli samego komiksu. Ok, pada słowo "cweloholocaust". Ale dlaczego? Kto je wypowiada? Odnośnie czego? Na tym etapie nie-znajomości komiksu to mogła być równie dobrze historia inspirowana przez Amnesty International, zwracająca uwagę na tragiczną sytuację mężczyzn wykorzystywanych seksualnie w więzieniach. Dlaczego nie można przenieść dyskusji na trochę wyższy, bardziej profesjonalny poziom? Bo tak na dobrą sprawę wartość merytoryczna połowy wypowiedzi jest bliska zeru, a ich tematem nie jest żaden komiks i sprawa ministerstw oraz sponsorowania, tylko prywatne urazy [generalnie wyssane z mediów i palca].

Skoro komiks wydano za pieniądze podatników, to powinien do nich wrócić. Najlepiej za darmo w formie rekompensaty ;P Ludzie, któzy poczuwają się, że to z ich kasy go finansowano powinni się gdzieś zapisywać i otrzymywać swoje egzemplarze :]
23-02-2011 16:23
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@May

Skoro media juz przyczepily sie do "cweloholokaustu" to pozniej zrobilyby to na pewno. I zaden kontekst nie pomoglby, gdyby w "Jerusalem Times" byloby zdjecie jednego obrazka z tym slowkiem.

Przy okazji - rozwin zwrot "wyższy, bardziej profesjonalny poziom"? Bo boje sie, ze sie nie zalapie :(

Hajda
23-02-2011 16:26
Scobin
    @Hajda
Ocena:
+2
Ale nie da się rozmawiać o tym konkretnym komiksie bez przywołania rozmaitych kontekstów, takich jak kwestia wolności wypowiedzi artystycznej. :)

OK, moje zdanie:

– niszczenie nakładu to najgłupszy możliwy pomysł, to jest dopiero marnowanie pieniędzy podatnika;

– komiks wraz z całą antologią może bez problemu iść do szkół średnich (polskich i niemieckich), najlepiej z zaznaczeniem, że warto, aby omówił go z uczniami jakiś rozsądny człowiek (np. można by zrobić cykl spotkań z ekspertami w liceach);

– do szkół niższego szczebla (podstawówka, gimnazjum) raczej nie;

– część nakładu powinno się wykorzystać na promocję za granicą w środowiskach artystycznych;

– generalnie jeżeli MSZ nie chce użyć antologii w oficjalnej promocji Chopina, to należy z nią zrobić co innego (dwie przykładowe propozycje powyżej), ale nie wrzucać do pieca.
23-02-2011 16:30
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Scobin
Luzujac calkowicie:

najlepiej, aby MSZ wykorzystala ten komiks, aby dotrzec do artystycznego podziemia i bohemy. Nie ma to jak underground sponsorowany (a niestety, coraz czesciej ma on miejsce).

H. ;)
23-02-2011 16:33

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.