» Recenzje » Uzbrojony ogród

Uzbrojony ogród


wersja do druku

Heretycka biblia pauperum

Redakcja: Julian 'Mayhnavea' Czurko

Uzbrojony ogród
Kiedy wydawałoby się, że niewiele można powiedzieć na temat religii, nie wchodząc na utarte ścieżki, pojawia się David B. Jego pełne grozy baśnie z jednej strony przypominają historyczne kroniki, z drugiej stanowią zdystansowaną, metafizyczną refleksją na temat związków ludzi z wytwarzanymi przez nich mitologiami. Krew nie leje się tu o puste słowa. Jest raczej skutkiem zachwianego porządku, który domaga się przywrócenia.


Pamięć pustyni

Bohaterowie i wydarzenia pierwszego opowiadania, niepowiązanego fabularnie z dwoma kolejnymi, są głęboko osadzeni w historii Arabów i islamu. Konflikt kalifa Ar-Raszida i samozwańczego proroka Al-Moqany (mało znanego w historii heretyka) jest mocno związany z wcześniejszymi wydarzeniami wokół Abu Muslima – dowódcy wojskowego, który pomógł wynieść na tron Abbasydów, by zaraz później zginąć z polecenia drugiego z kalifów tej dynastii, Al-Mansura, obawiającego się o stabilność swojej władzy.

Podobieństwo Al-Moqany do Abu Muslima sugerowane jest przez narratora i jednego z bohaterów. Na ten trop naprowadza również osadzenie akcji w Chorasanie – prowincji, w której rozpoczęła się abbasydzka rewolta. Al-Moqana staje się symbolem zdrady, grzechu założycielskiego, który po latach o sobie przypomina. To dlatego, kiedy zostaje finalnie pokonany, poddani kalifa nie świętują. Wiszący na niebie księżyc co noc przypomina im o nieczystej przeszłości Abbasydów. Stąd też symbolika potopu trupów. Arka, na której unosi się kalif i jego kat, razem z symbolicznym gołębiem powinny zwiastować zmycie grzechu. Ale on, zamiast zmyty, zostaje przypomniany. Powódź zmywa jedynie patynę zapomnienia.

Sam wizerunek zamaskowanego proroka to rozwinięcie wątku anikonizmu w sztuce muzłumańskiej. Wizerunku Mahometa nie wolno było przedstawiać na obrazach, a twarz Al-Moqany osłonięta jest turbanem. Ujrzenie jego prawdziwego oblicza oznacza śmierć. Al-Moqana jest więc prawdziwym prorokiem, o czym świadczy również wpisanie go w szereg bożych wysłanników ciągnący się jeszcze od Adama. Jego klęska z rąk kalifa i jego kata jest więc pozorna, bo prorok, zamiast zginąć, zawisa na niebie jako księżyc i kontynuuje swoją misję. Przypomina.


Gęś, Bęben i Raj

Dwa kolejne opowiadania to dwie części tej samej historii, rozgrywającej się wokół postaci Jana Žižki z Trocnova. Z łona wojen husyckich wydobywa się sekta adamitów, głoszących konieczność nagości i powrotu do pierwotnej wspólnoty. Ich zgrupowanie przypomina komuny hipisowskie. Podobny jest też finał. Jak haj lat sześćdziesiątych wydał na świat grupę Charliego Mansona, tak nawiedzenie przez Adama i Ewę zamienia kowala z Pragi w wodza armii krwiożerczych gwałcicieli i morderców.

Žižka stawia czoła adamitom. Sam, zrodzony jako bohater z reakcyjnego buntu wobec dekadenckiego Kościoła, dostrzega dokonywane przez nich przewartościowanie. Przewodnikiem Žižki, dzięki któremu odnajdzie tytułowy ogród, do którego wycofali się adamici, będzie gęś – symbol nie tylko niebios, ale i wtajemniczenia, tajemnych ścieżek, po których będzie musiał przejść Žižka.

Trzecie opowiadanie kręci się wokół bębna ze skóry zmarłego Žižki (wykonanym faktycznie na jego przedśmiertne polecenie) i kontynuuje rozpoczęte wątki. Jest również podobnie bogate w symbolikę.

Ciekawym momentem historii jest metafizyczna wyprawa Žižki, który wkrada się, za wskazówkami gęsi, za kurtynę rzeczywistości i trafia w jej kulisy. Tam zaś, w oderwaniu od nadanych im przez ludzi wizerunków i skojarzeń, żyją symbole – kraina zmarłych, kraina snów, Gog i Magog czy wreszcie Raj, w którym Žižka ma nadzieję odnaleźć adamitów. Nie jest to jednak ten sam Eden, który widzimy w zakończeniu trzeciego opowiadania. Jest przekształcony i odzyska swój kształt dopiero, gdy bluźniercy zostaną wygnani. Ludzie, przez swoje wyobrażenia, wpływają na ten świat symboli i są z nim nierozerwalnie połączeni.


Rebusy

Warstwa graficzna wydaje się uproszczona, ale jest jednocześnie pełna aluzji i niuansów. Poczynając od kompozycji, w której autor często rezygnuje z nowocześniejszych osiągnięć w dziedzinie oddawania perspektywy na rzecz płaskich planów, przypominających malarstwo średniowieczne. Zastosowana kolorystyka, pełna czerni i sepii, wprowadza mroczny, enigmatyczny nastrój, który dodatkowo wspierają demoniczne i czasami okropne wizerunki postaci.

Przewijają się też metatekstowe sugestie, jak danse macabre w trzecim opowiadaniu, sugerujący przejście z poprzedniej epoki buntu wobec Kościoła do barokowej kontrreformacji. Z tego punktu widzenia rozgrywające się w kolejnych momentach historii opowiadania niosą ogólną refleksję nad religią. Są to jednak przemyślenia serwowane chłodną ręką zdystansowanego narratora. Jego spokojny język często kontrastuje z drastycznymi scenami, przedstawianymi na rysunkach. To wskazówka na temat dystansu, który dzieli opowiadającego od rzeczywistości, o której mówi, wzmacniająca jeszcze piorunującą atmosferę opowieści.

Proste fabularnie historie Uzbrojonego ogrodu są ciężkie i zawieszone w pajęczynie odniesień. Zabierając się do czytania, należy sobie obiecać, że będziemy sami siebie pytać o ich znaczenia tak długo, aż nie zaspokoimy ich wszystkich. W przeciwnym razie, w miejsce wciągającej intelektualnej wycieczki dostaniemy szybko zamazujące się wspomnienie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria


10.0
Ocena recenzenta
7.64
Ocena użytkowników
Średnia z 11 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Uzbrojony ogród
Scenariusz: David B.
Rysunki: David B.
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: listopad 2009
Liczba stron: 112
Format: B5 extra
Oprawa: miękka, kolorowa, ze skrzydełkami
Druk: kolorowy
Cena: 35,90 zł
Wydawca oryginału: Futuropolis (L'association)



Czytaj również

Hasib i królowa węży
Szkatułka z baśniami
- recenzja
Rycerze Świętego Wita
Męczennik Czyngis-chan
- recenzja

Komentarze


~klos

Użytkownik niezarejestrowany
    http://ethnopunk.com/
Ocena:
0
Ale burza - dobra recka - pewne i komiks dobry :D hihi - rogala1 - kupuj!!! :D
04-01-2010 19:08
beacon
   
Ocena:
0
@Sting

Ufam. Zachwiałem proporcje celowo. Następnym razem chyba zdecydujemy się publikować takie teksty w innym dziale.
04-01-2010 19:56
Repek
    @Re
Ocena:
0
@Sting
jestem z wykształcenia dziennikarzem, więc o gatunach prasowych wiem raczej dużo. ;]

No, my poloniści, historycy sztuki i inni dziennikarze-niestety-bez-dyplomu-ale-piszący-do-prasy po prostu się chowamy przed autorytetem Twojej alma mater. :) Wiesz, to trochę jakby utrzymywać, że do zrozumienia tabliczki mnożenia trzeba być matematykiem z dyplomem. Trochę zabawne założenie. Autorytet wykształcenia [dla mnie osobiście istotny, kpię z konkretnego powołania się] lepiej wyciągać na poważne kwestie, a nie debaty z gatunku "czy komiks jest sztuką".

Tym bardziej, że gatunki prasowe nie istnieją w próżni. I z dużą dozą prawdopodobieństwa ich definicji nie pisali dziennikarze.


@Beacon

Następnym razem chyba zdecydujemy się publikować takie teksty w innym dziale.

Najlepiej w konsolowym. :P

Pozdrówka
04-01-2010 20:10
Sting
    Repek...
Ocena:
0
...zapewne częściowo pisali je poloniści, ale nam, dziennikarzom-z-dyplomem-piszącym-do prasy wbijano je w głowę całymi blokami przedmiotów. ;]
04-01-2010 20:33
Mayhnavea
   
Ocena:
0
Jak zwykle punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dziennikarstwo zapewne stawia na przekaz z maksimum treści, przejrzysty, najlepiej z językiem przezroczystym dla planowanego (zapewne: uśrednionego minus jeden stopień) czytelnika.

A krytyka artystyczna (skoro robimy plebiscyt a'la 'Mam talent', to wczoraj sobie przypomniałem, że jestem krytykiem-artystycznym-z-dyplomem-piszącym-do-pism-artystycznych; tylko czekać aż jakaś tylda wytknie nam bucowatość) mając podobne cele (no, krytykę) patrzy najpierw na dzieło, a potem na czytelnika. I jak dzieło domaga się nieco innego podejścia, no to przed czytelnikiem niestety będzie nowe wyzwanie.

A co do zarzutów Stinga, to styl beacona na pewno będzie się wyrabiał z tekstu na tekst (i wypowiadam się jako osoba robiąca mu redakcję od pewnego czasu), zaś recenzenckość recenzji jest niepodważalna. A to, że nie ma wypunktowania? - dla mnie akurat dobrze, bo mimo to stosunek autora do komiksu jest bardzo określony i nie rozpływa się w gładkich, niby-wprost ogólnikach.
04-01-2010 21:13
Repek
    @Sting
Ocena:
0
Nie tylko na dziennikarstwie się tego uczy [pewnie u Was w bardziej zmasowany sposób, co nie musi oznaczać od razu szerszych horyzontów]. Po prostu wyskakiwanie z cenzusem wykształcenia w dyskusji na serwisie popularnym jest mocno pretensjonalne.

To oczywiście tylko kwestia "tonu" argumentacji. Natomiast już na poziomie merytorycznym: uważam za totalnie chybione zakładanie, że istnieje jakiś jeden, ostateczny i wzorcowy model recenzji. Na szczęście żyjemy w czasach, gdy jest to gatunek, do którego można [bo kto zabroni?] podchodzić bardziej kreatywnie.

Pozdrówka
04-01-2010 21:31
Sting
    No i robi nam się...
Ocena:
0
...symulakrum z terminu recenzja :P

Dobra, to był offtop nawiązujący do dyskusji, w której wypowiadaliśmy się z Mayhnavea.

Repek nie miałem zamiaru być pretensjonalnym. :) To, że piszę, iż coś jest z mojego, dziennikarskiego punktu widzenia takie a takie nie ma w rezultacie dodać mi +20 punktów lansu. Dodawanie lansu zostawmy specjalistom od dodawania lansu. Niefortunne wyrażenie mi wyszło i okazało się, że się wywyższam nad ogół.

Skupiłem się skąd się to bierze i wpadłem na rozwiązanie. Z paradoksu nauki polskiej, w której, obserwuję to obecnie, pisząc doktorat, trzeba powoływać się na dokładną profesję cytowanych autorów (może chorobliwie tylko na moim wydziale), bo inaczej ktoś będzie miał jakiś zarzut. Niestety człowiek nasiąka powoli tą nowomową. ;]
04-01-2010 21:46
Repek
    @Sting
Ocena:
+1
Ja bym tam po prostu postawił na "mówienie za siebie". :)

[Ja tam do symulakrów nic nie mam :P]

Pozdrówka
04-01-2010 21:53
~qba

Użytkownik niezarejestrowany
    o fak...
Ocena:
+1
kapcie mi spadły jak czytałem pierwszy koment rogala... przyznam, że komiks mi podszedł bardzo, ale dopiero ta RECENZJA (=opis, analiza, interpretacja) uświadomiła ile elementów mi uciekło i ilu świadom nie byłem. Tematyka w tym komiksie poruszana to całkowicie nie moja dziedzina, stąd tego typu teksty pomagają mi lepiej ukontekstowić dany tytuł. I nie wydaje mi się, żeby język recenzji był tutaj zbyt skomplikowany - metatekst? bez jaj... "rozwinięcie wątku anikonizmu w sztuce muzłumańskiej" że co? anikonizm to jakieś magiczne słowo? halo- przecież autor wyjaśnia je w następnych linijkach, a i czlowiek ze średnim wykształceniem i zdolnością myślenia chyba potrafi wydedukować znaczenie tego slowa, jeśli znajomy jest mu koncept ikonizmu w religiach... Myślę, że ta recenzja jak najbardziej służy zarówno tym, którzy komiksu jeszcze nie kupili, jak i tym, którzy go posiadają. Mnie zdecydowanie zachęciła do kolejnej lektury, z innym już podejściem.
05-01-2010 19:20
~pstraghi

Użytkownik niezarejestrowany
    wow
Ocena:
+1
Świetna recenzja. Komiks absolutnie na taki tekst zasłużył, zwłaszcza, że KG rzeczywiście zaliczyło wpadkę z brakiem posłowia.
06-01-2010 00:02
~pjp

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ale w sumie czemu miałoby być posłowie? Info o komiksie i autorze na skrzydełkach całkowicie wystarcza. Czym się różni czytelnik francuski od polskiego, że francuski posłowia nie potrzebuje a polski tak? Głupsi jesteśmy, czy co?

Tak samo można mówić, że brak posłowia w "Małym świecie Golema" na przykład. Nie przesadzajmy - gdy jest posłowie odautorskie (vide: "Prosto z piekła", "Klezmerzy", "Arlekin i Walentynki") to nikt tego nie urżnie. A tak - po co? Czytelnik za leniwy na dociekania?
06-01-2010 10:23
Mayhnavea
   
Ocena:
0
@ pjp:

A skąd wiesz, że francuski czytelnik nie potrzebuje posłowia/wstępu? Może tak samo jak polski narzeka w recenzjach? A może sam recenzent, niezależnie od narodowości, odczuwa taką osobistą potrzebę?

Pisanie takich dodatkowych tekstów jest dla wydawnictwa z pewnością kłopotliwe - bo nie tylko musiałoby przygotować komiks, z tłumaczeniem i innymi zabawkami, ale również "zamówić" kogoś do napisania tekstu wprowadzającego, zapłacić mu, etc.

Z drugiej strony nie każdy ma chęć, czas, możliwości i umiejętności do wyszukiwania pewnych rzeczy. Niektórzy po prostu biorą komiks i go czytają, nie zajmą się nim dłużej niż tego wymaga lektura. Więc jeśli zadba się o tę jednostkową lekturę już wcześniej, dając wprowadzenie, to można ją z miejsca pogłębić.

Poza tym sztuką jest wiedzieć, czego się nie wie. Może ktoś sięgnie do opracowań o adamitach (a to chyba wcale nie takie proste), ale już może nie mieć świadomości, że komiks w islamskich klimatach już wchodzi w relację z kulturowym tabu przedstawiania. Bo jest ogromna porcja wiedzy, która nie jest przedstawiana w tekście wprost, ale nie jako wciąż stoi za nim. I przybliżenie tego byłoby niezwykle cenne.

Jak napisał qba, powyższa recenzja zajmuje się wyjmowaniem i omawianiem tego typu zagadnień - i bardzo ładnie to robi, to jej ogromny plus. Ale gdyby słowo komentarza było już w komiksie, być może tutaj byłoby jeszcze więcej, czy też pokazane jeszcze głębiej. Tutaj wyznacznikiem takiego "taktu wydawniczego" są publikacje Ossolineum, gdzie pojawiają się wstępy profesorskie, mające dać czytelnikowi dobre podstawy do pełniejszej lektury. Zatem teksty towarzyszące nie muszą być wcale "niewiarą w czytelnika" - przeciwnie, wyrazem szacunku dla niego i dbaniem o to, by dowiedział się jak najwięcej.
06-01-2010 13:00
~pstraghi

Użytkownik niezarejestrowany
    posłowie
Ocena:
0
pjp - A dlatego posłowie, że pozwoliłoby lepiej zrozumieć komiks. I pewnie, że mogę grzebać, alem leniwy i wolałbym, gdyby wydawca mi coś takiego podał. Niekonicznie odautorskie. Nawet wolałbym jakiegoś badacza, bo autorzy to kiepsko piszą o własnych dziełach zazwyczaj. Podejrzewam, że Francuzi też by woleli. A jeżeli by nie woleli, to co to za argument? To ja już nie mogę woleć? Zresztą w "Małym świecie golema" też by się przydało, choć to komiks o niebo prostszy w odczytaniu.
08-01-2010 11:25
godai
   
Ocena:
0
Zostaje mi się zgodzić z tezą pstraghiego, że komentarz w tym tomie byłby naprawdę rzeczą dobrą, bo nie każdy na sobie może wymusić obietnicę, którą postuluje Bekon w ostatnim akapicie.

Ja miałem wrażenie, że czegoś należy szukać, ale mi się nie chciało, więc przeczytałem, odłożyłem i tyle, w sumie.

Ale ja znany jestem z niechęci do szukania mózgu w dupie i 7. dna w komiksie, więc może to tylko ja tak mam.
12-01-2010 21:31
Mayhnavea
   
Ocena:
+1
Na Komiksomanii pojawiła się recenzja "Uzbrojonego ogrodu", w którym w sposób bardzo sympatyczny odwołano się do powyższej recenzji Jarka.

http://www.komiksomania.pl/publicy styka/islamski-prorok-i-chrzescijanski-heretyk.html
12-01-2010 23:07
~hellcabber

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
szkoda, ze autor nie wie, że gęś po czesku to "hus" - trochę to wyjaśnia dlaczego akurat ten zwierz pojawia się w treści
no ale takich rzeczy w książkach nie piszą
01-09-2012 23:47
beacon
   
Ocena:
0
@hellcabber
Moje pół roku czeskiego nie wystarczyło. Dzięki.
20-01-2013 18:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.