» Teksty » Artykuły » Komiks 2009: TOP 3 okiem twórców

Komiks 2009: TOP 3 okiem twórców


wersja do druku
Komiks 2009: TOP 3 okiem twórców
Wraz z niedawnym końcem roku przyszedł czas na podsumowania. My zaś tradycyjnie przekazujemy przy tej okazji głos w ręce polskich twórców komiksowych.







Tomek Tomaszewski
(Popman. Mix)

Od kilku lat każdy komiksowy maniak w Polsce nie ma już okazji do narzekania na brak nowości wydawniczych – częstym problemem jest za to dobry wybór, na co przeznaczyć swoje pieniądze, by później zakupiony komiks cieszył nie tylko jednorazową lekturą.

A oto moje wybory minionego roku: komiksowe MENU 2009. Postanowiłem je sklasyfikować w dwóch grupach: 3 komiksy zagraniczne i 3 polskich autorów.


Grupa zagraniczna:

1. Sergio Toppi, Opowieści Szeherezady. Ten komiks to kwintesencja stylu mało znanego polskiemu czytelnikowi włoskiego twórcy: połączenie wyrafinowanego rysunku realistycznego i ornamentalnych kompozycji plansz. Wykreowany świat Baśni z 1000 i jednej noc robi wrażenie swoim rozmachem graficznym, a poszczególne historie, bazujące na przekładach oryginalnych baśni, wprowadzają dodatkowy "smaczek" – dla mnie była to komiksowa uczta roku nr 1.

2. Shaun Tan, Przybysz. To dla mnie zaskoczenie roku – nie znałem wcześniej tego komiksu, i proszę: od razu polska premiera. Jeżeli ktoś, pastwiąc się nad komiksem jako takim, używał argumentu, że komiks zawęża wyobraźnię, ten nigdy nie miał do czynienia z komiksem takiego kalibru jak ten. Przybysz mnie zachwycił: przepiękna historia pełna surrealizmu, delikatny, drobiazgowy, perfekcyjny rysunek i całość, od której trudno oczy oderwać. Wspaniałe komiksowe danie, warte swojej ceny.

3. Igor Baranko, Maksym Osa. No i mamy danie przyrządzone wg gustów słowiańskich: awanturnicza fabuła, ociekająca ciętym humorem, gorzałą i samogonem, piękne i niebezpieczne kobiety, a wszystko dzieje się w historycznych sceneriach wschodnich rubieży Rzeczpospolitej Szlacheckiej. Baranko tym komiksem pokazuje, że jest twórcą doskonałym i samowystarczalnym (komiks zrealizował do swojego pomysłu i scenariusza). Po tej lekturze na szczęście nie miałem kaca, tak jak tytułowy bohater: kozak Maksym Osa. Najwyraźniej jest to produkt dobrze przedestylowany.


Grupa polska:

1. Jeż Jerzy musi umrzeć – twórcy znani i lubiani. Skarżycki i Leśniak po raz kolejny udowadniają, że wykreowali prawdziwego bohatera naszych czasów, dla którego wszystko jest możliwe i wszystko może go spotkać. Ogólnie – fajny prezent przed filmową premierą Jeża.

2. KRL, Łauma. Ten komiks pokazuje, że komiks autorski (tzn. komiks jednego autora) w Polsce ma się nieźle. To również nowe oblicze graficzne KRL-a, a sama historia ma duży potencjał i mam nadzieję na jej rychły ciąg dalszy. Okazuje się, że polscy graficy potrafią jednak stworzyć ciekawy scenariusz.

3. Surpiko, Hmmarlowe i niedole Julitty . Życzyłbym sobie, by było więcej tak udanych debiutów komiksowych. I chociaż z pewnym wahaniem brałem do rąk komiks Surpiko (okładka nie zdradzała potencjału zawartości), to przy bliższym zapoznaniu historia Detektywa Hmmarlowe'a ogromnie mnie zauroczyła. Prosty, dopracowany rysunek, humor i intrygująca opowieść podszyta erotyką to dobry przepis na smaczne komiksowe danie.





Bartek Biedrzycki
(Twórca komiksów, redaktor Dolnej Półki)

TOP 3 to jest koszmarne zadanie i fakt, że zostałem przed nim postawiony kolejny rok z rzędu znaczy, że nadal władze komiksowego Poltera lubią rzucić mi kłodę pod nogi.

Trudno jest wybrać trzy pozycje z wszystkich tych dobrych komiksów, które wyszły w ubiegłym roku, ale postaram się trzymać zasad.

Trup i sofa – Tony Sandoval oczarował mnie swoją współczesną baśnią, żerującą na popkulturze, ale ubraną w tak oszałamiającą oprawę graficzną, że po prostu nie mogłem się w niej nie zakochać. Bardzo się cieszę, że ktoś tego autora zaprezentował w Polsce i mam nadzieję, że znajdą się jeszcze tacy wydawcy, którzy sięgną po inne jego komiksy.

Łauma – bo Karol Kalinowski pokazał, że możemy mieć swoją, równie piękną baśń. Że polscy twórcy potrafią zrobić coś, co nie tylko wywoła dużo szumu, ale także w pełni na ten szum zasłuży. A także dlatego, że to komiks nie tylko dla komiksomaniaków, ale po prostu dla wszystkich.

Solanin – bo tak powinno się robić opowieści obyczajowe. Bez zadęcia, bez frazesów, bez śmieszności i zbędnego balastu. Inio Asano najwyraźniej nie dostał swoich nagród "na zachętę".

A teraz poza podium, czyli łamię zasady i wrzucam całą resztę.

Wznowienie Wiecznej Wojny, bo to po prostu wspaniały komiks science-fiction, socjologiczny i wojenny jednocześnie i jestem jego fanem odkąd wyszedł w Polsce po raz pierwszy.

Jiro Taniguchi, który przegrał z Solaninem tylko dlatego, że nie mogłem się zdecydować, co z jego dorobku nominować.

A także nieustający aplauz na stojąco dla Wydawnictwa Hanami, którego jestem dziwką, z dwóch wspomnianych już przyczyn, a także za Dziennik z zaginięcia i Dwie poduszki.

Mam też nadzieję, że jeśli zostanę zaproszony do TOP 3 za 2010 rok będę miał co najmniej tyle samo problemów z dokonaniem wyboru. Czego wszystkim czytelnikom życzę.






Bartosz Sztybor
(Laureat I i III nagrody 20. MFKiG oraz nagrody komiksowej Przekroju)

Mimo, że duży tytuł mówi wprost "TOP 3" i – jak się domyślam – bez zbędnego gadania należy zatrzeć rączki, podać te trzy tytuły, podziękować i wrócić do swoich obowiązków, to ja wolałbym tak od razu do tego finału nie przechodzić. Zacznę od gry wstępnej, tak zwanego wprowadzenia czy po prostu kilku słów podsumowania, takiego wprost ode mnie. Dla Was.

No więc w roku 2009 kupowałem o wiele mniej komiksów. Tych wydawanych w Polsce. Większość – tak, tak, strzepuję niewidzialny pyłek z ramion i lansuję się okrutnie – sprowadzałem z zagranicy, na długo przed polską premierą i dlatego ich późniejsze rodzime wydania nie robiły na mnie już takiego wrażenia, czasami nawet mogłem je niechcący przeoczyć. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Otóż gdy się myśli buńczucznie, że się wszystko widziało i nic, co zostanie wydane w Polsce, nie zdoła choćby w najmniejszym stopniu zaskoczyć – czujność zostaje uśpiona, a ten na pozór niemożliwy efekt zaskoczenia okazuje się być jeszcze większy. Tak właśnie było z RG #1: Rijad nad Sekwaną, który jest bez wątpienia największą niespodzianką 2009 roku. Do TOP 3 niestety się nie załapuje, bo od tych trzech (no zaraz będą, już zaraz) komiksów okazał się gorszy. Ale nie zmienia to faktu, że Dragon i Peeters stworzyli niesamowity komiks, który opowiada o prawdziwej pracy policji. To kryminał, ale bez wydumanej intrygi, to dramat, ale bez kiczowatego sentymentalizmu. To w końcu komiks policyjny, ale bez pościgów i strzelanin. Jest tu wszystko to, na co w innych tego typu filmach czy komiksach nie ma miejsca, bo wydaje się mało efektowne. A jest cholernie efektowne i niezwykle emocjonujące.

Dobrze, o zaskoczeniu już było, to teraz o dość dziwnej sytuacji polskiego komiksu. Zadziwiające jest bowiem to, że dwie najlepsze polskie historie obrazkowe 2009 roku to te, które kompletnie ominęły i spłynęły po – a przynajmniej takie wrażenie odnoszę – środowisku komiksowym. Świetnie napisany i wprost mocarnie dowcipny Wrzątkun został chyba zbojkotowany przez przeciętnego czytelnika komiksów, który albo obraził się na recenzję w Przekroju (fakt, była głupia), albo uznał, że Sieńczyk nie należy do diaspory i w ogóle HWDPDW. Decyzja niesłuszna i głupia, bo od Sieńczyka wielu mogłoby się nauczyć, jak prowadzić narrację i tworzyć krótkie historie tak, by miały rytm i były konsekwentne. Natomiast druga historyjka obrazkowa, to Tragedyja Płocka Janusza i Frąsia, o której też chyba nikt się nie rozpisywał na komiksowych serwisach i forach. Bo komiks o mieście? Bo na zlecenie? Bo komercha? Nie mam pojęcia, ale ponownie decyzja niesłuszna. Janusz sięga tutaj szczytów i choć jest to bardziej przypowiastka, a nie pełnoprawna fabuła, to pomysły ma świetne, a językiem operuje doskonale. Co do Frąsia, to chyba nic nie trzeba pisać, bo facet – jeśli chodzi o grafikę – wszystkie tegoroczne polskie komiksy zamiótł pod dywan i przydeptał. To klasa światowa, najlepiej narysowany komiks Frąsia i absolutna rysunkowa perełka.

No ale dość już tej gry wstępnej, tego nic niewartego uzewnętrzniania się, przejdźmy lepiej do mojego TOP 3:

1. JASON: Nie ma znaczenia, czy Gang Hemingwaya, czy Skasowałem Adolfa Hitlera (fakt, mój ulubiony ale polski tytuł ch*****, więc się równoważy), czy w końcu Stój.... Każdy komiks Jasona to perełka. Nikt w światowym komiksie tak zręcznie, tak klarowanie i z takim poczuciem humoru, a jednocześnie gorzkimi puentami nie opowiada swoich historii. Jestem niepoprawnym miłośnikiem Jasona i przy każdej możliwej okazji będę wychwalał go pod niebiosa. To jedyny twórca, który przez kilkaset kadrów może prowadzić opowieść, którą w ostatnim odwróci o 180 stopni. Inteligentne, mądre, wzruszające, zabawne – przymiotniki można mnożyć, a i tak nie uda się przekazać wszystkie tego, co Jason przekazuje w swoich komiksach. Absolutny geniusz!

2. JEFF LEMIRE, OPOWIEŚCIE Z HRABSTWA ESSEX: Czytałem w oryginale od pierwszego tomu i od tego pierwszego tomu czekałem na kolejne. Zbiorcze wydanie trochę rozleniwia, bo wszystko podane jest na tacy i mam wrażenie, że niektórych rzeczy nie dostrzega się, gdy wszystko następuje od razu po sobie. Czytając najpierw pierwszy, później drugi, a w końcu trzeci (ta, a jak niby inaczej?!), dostrzega się pisarski kunszt Lemire’a i niezwykłą precyzję, z jaką wszystko zaplanował i połączył. Ale nie ma co smęcić, ta gruba cegła z masą dodatków wygląda ślicznie, a i sam komiks na scaleniu nie traci tych wszystkich emocji. Opowieści z Hrabstwa Essex mają niepowtarzalną atmosferę, wszystko rozgrywa się tam mimochodem, a za tą – na pozór – przeciętną codziennością czają się uderzające życiowe dramaty. Bardzo szczery komiks. I nie żadne Śnieżne kołderki czy Proste piekła, a właśnie Opowieści z Hrabstwa Essex są pierwszym arcydziełem od Timofa.

3. CYRIL PEDROSA, TRZY CIENIE: Jedyny problem z tym komiksem tkwi w tym, że wyszedł w lutym. A przecież – czy to w komiksie, czy w filmie, czy w muzyce – podsumowania robi się pod koniec roku albo na początku kolejnego, więc często te dzieła ze stycznia, lutego czy marca mogą delikatnie umknąć z pamięci. Ale Trzy cienie nie umykają, bo to śliczny komiks, do którego co jakiś czas wracam. Każdy powrót to inne spojrzenie na to naprawdę niezwykle skomplikowane dzieło, inny klucz interpretacyjny i inne emocje. Komiks o dojrzewaniu, o opuszczaniu domu rodzinnego, o śmierci, o tęsknocie ojca za dojrzewającym synem, o przerażających skutkach nadopiekuńczości. Wzruszająca i głęboka lektura.


A tak podsumowując rok 2009 w odniesieniu do 2010 i jednocześnie popisując się znowu swoją znajomością wydanych za granicą komiksów, mogę tylko powiedzieć, że ten rok będzie o wiele lepszy. Oby tylko polscy wydawcy – dalej Jason, Niedoskonałości Adriana Tomine, Three Fingers Richa Koslowskiego – wydali wszystko, co zapowiedzieli.





Robert Sienicki
(The Movie)

Tegoroczny wybór był naprawdę bardzo prosty. Przynajmniej jeśli idzie o dwie pierwsze pozycje. Z trzecią musiałem troszkę potańczyć.

1. Łauma - Kto by się spodziewał! Najgłośniejszy komiks roku. Nie będę się bawił w podchody, że komiks serdecznego kolegi i współpodcastowicza. Karol zrobił komiks świeży, oryginalny i wciągający. Do tego Łauma posiada niesamowity fantastyczny klimat. Mogę to czytać bez przerwy. Dzieciom będę czytał. Jak jakieś porwę.

2. Hmmarlowe i niedole Julitty - To był dla mnie komiks niespodzianka. Nie słyszałem o nim praktycznie nic, a autora znałem jedynie ze słyszenia. Koledzy pokazali palcem, powiedzieli "kup", a że wcześniej mnie w tej kwestii nie zawiedli, to wziąłem w ciemno. Rewelacyjny i kameralny komiks, na którym popłakałem się ze śmiechu. Polecam wszystkim ponurasom. I każdemu, kto ma gdzieś chociaż trochę poczucia humoru.

3. Tu było najwięcej myślenia. Kilka tytułów musiałem wykreślić, bo okazały się być z zeszłego roku. Ostatecznie padło na drugi tom Fistaszków. Z Charlie Brownem i spółką spotkałem się wiele lat temu. Gdzieś znalazłem pojedynczy pasek w gazecie, to jakaś stacja wyemitowała animowany specjal. Dopiero teraz w moje łapska wpadła pełniejsza kolekcja. Już po przeczytaniu kilku pierwszych stron mogłem z łatwością stwierdzić, że Charles Shultz był cholernym geniuszem. Czekam na kolejne tomy.




Karol Kalinowski
(Łauma)

Uzbrojony Ogród
Genialny komiks. Jedna z lepszych i ważniejszych pozycji, jakie miałem okazję przeczytać. To podręcznik dla każdego twórcy opowieści rysunkowych - mój absolutny numer jeden w ubiegłym roku, a może nawet i w ostatnich latach. Jak Trzy Cienie, mogłyby być pięknym filmem, Łajka mogłaby wyjść w formie prozy, tak Uzbrojony Ogród to po prostu komiks i kropka. Idealny przykład encyklopedycznej formułki, która mówi o integralności tekstu i grafiki w formie komiksowej. Faktycznie - nie opiszesz tego, nie sfilmujesz, nie wyśpiewasz. Na dodatek od czytelnika wymaga się klucza, w tym przypadku pomoże nam umiejętność czytania malarstwa ikonograficznego i podstawy o sztuce średniowiecza. Komiks powinien spodobać się każdemu. Każdemu oprócz osób, które uznają tylko i wyłącznie klasycznie budowane fabuły. Tutaj mamy raczej przypowieści skonstruowane z symboli i alegorii. Próżno szukać dosłowności i sznurka, po którym autor poprowadzi nas do epickiego, szczęśliwego finału.

Trzy Cienie
Wzruszająca opowieść. Chciałbym kiedyś napisać równie poruszający komiks, ale bez takiej wielkiej życiowej tragedii, która pchnęła autora do jego rysowania. No właśnie - chciałbym też kiedyś tak rysować.

Łajka
Bardzo mi wstyd, bo muszę się przyznać, że gdybym nie dostał tego komiksu w prezencie, to jest wielce prawdopodobne, że nie sięgnąłbym po niego w księgarni. Mam dwa psy (bardziej pasuje do mnie określenie kociarz – miałem w sumie jedenaście kotów – teraz ostało się w domu sześć czarnych jak noc bestii), ale jeśli chodzi o popkulturę, to odpycha mnie wszystko, co ma psi pysk na okładce. Mam jakąś traumę po Lessie, tych wszystkich filmach familijnych o wilkach i poszukiwaczach złota, i po przerażającym magazynie z lat dziewięćdziesiątych pt. Zwierzaki. A tu bach - opowieść o psie. I normalnie się poryczałem.

Zaraz poza trójką:

Dziennik z zaginięcia – podręcznik życia z przykładami, czego nie wolno robić.

Ostatni Żubr – polecam bo czuję, że podobnie jak z Łajką - tematyka może wiele osób zrazić na dzień dobry. A tu drugie bach – doskonała lektura.




Maciej Pałka
(Dom żałoby, Dziesięć bolesnych operacji)

W minionym roku ukazało się u nas wiele wspaniałych komiksów. Pod względem oferty wydawniczej rok ten nie miał chyba sobie równych.

Wymienienie trzech najlepszych komiksów to ciężka misja. Pójdę więc nieco na skróty i pozostawię to zadanie kolegom znanym z obiektywizmu. Sam zaś, jako iż na sercu leży mi dobro komiksu polskiego (jak zapewne każdemu patriocie), wymienię trzy najlepsze komiksy stworzone przez moich kolegów od ołówka.

Z góry uprzedzam, wymienionych kolegów lubię i szanuję. Piwko z większością piłem, współpracowałem lub zaliczałem gościnne występy w różnych projektach. Na szczęście mój dobry smak i gust w przypadku oceny ich prac nie jest jedynym wyznacznikiem jakości. Wręcz przeciwnie, moje krytyczne oko i estetyczne wyrobienie nijak się mają do tej jakości. Nie śmiałbym wręcz sugerować odbioru tych dzieł przez pryzmat mojego widzimisię. To są po prostu świetne komiksy i w rocznym podsumowaniu muszą się pojawić.

- Łauma - Bezdyskusyjnie komiks roku. Od momentu gdy KRL zaczął publikować na blogu KG pierwszy rozdział w formie webkomiksu wiadomo było, że szykuje się coś wielkiego. Oczekiwaniom stało się zadość. Komiks jest rewelacyjny. KRL porządnie zaskoczył zarówno fabułą, jak również kolejnym progresem graficznym. Wygląda na to, że Łauma mocnym wejściem wpisała się w historię polskiego komiksu.

- Fotostory - Publikowana na łamach Ziniola seria w ubiegłym roku pojawiła się na 41 stronach periodyku. Dodając strony z rocznika 2008 otrzymamy materiał, którego starczy już na sporych rozmiarów album. Duet Dominik Szcześniak & Rafał Trejnis wykonują w tym serialu kawał wyśmienitej roboty. Szcześniak jako scenarzysta bywa w komiksowym półświatku przyćmiony postacią Szcześniaka - redaktora naczelnego Ziniola, ale nie zmienia to faktu, że ciągle robi postępy. Uważałem, że wiem czego mogę się po nim spodziewać w kwestii fabuł (w końcu zrobiliśmy razem sporo dobrych komiksów), ale od pewnego czasu jestem nieustannie pozytywnie zaskakiwany. Z kolei rysunki Trejnisa to pokaz komiksowego kaskaderstwa. Doskonałe rzemieślniczo, profesjonalne, z jajem i w charakterystycznym stylu. Obaj panowie ostro napinają i są chyba najbardziej obiecującym komisowym zespołem. Nie mam pojęcia co jeszcze zaprezentują, ale nie mogę się już doczekać. Tym bardziej, że pierwszy sezon Fotostory skończył się w 6 numerze Ziniola, a moje oczekiwanie na rozpoczęcie kolejnego jest porównywalne z katuszami fanów Lost czekających na wielki finał.

- Hmmarlowe i niedole Julitty - Przygody niezgułowatego detektywa pojawiały się wcześniej w zinach (MASZIN, Opowieści Tramwajowe). W końcu zebrało się ich tyle, że autor dojrzał do tego, aby uderzyć w format albumowy. Surpiko jest jednak typem perfekcjonisty. Nie zadowolił się prostą kompilacją starych szorciaków. Wybrał najciekawsze motywy z nowelek i na ich bazie zbudował dłuższą fabułę. Dopracował również formę graficzną, dzięki czemu w efekcie uzyskał album zachwycający dowcipną, lekką treścią i przemyślaną formą. Elegancko.





Przemysław Surma
(Hmmarlowe i niedole Julitty)

Paringaux/Loustal – Serca z piasku

Niemiecka trenerka tenisa, wespół z pięknym, acz upadłym oficerem, podąża tropem swojej kochanki porwanej przez pustynnego księcia...
Nie zachęciło Was? Hmmm...

To może tak:

Panoptikum dziwnych uczuć i pokręconej, czasem zwyrodniałej seksualności w egzotycznych retro-dekoracjach i w dusznej, narkotycznej atmosferze. Wielopoziomowy antymelodramat. Dziwna, niepokojąca i niejednoznaczna opowieść o podobno prozaicznym pragnieniu miłości, które wszyscy znamy, choć nie zawsze się do tego przyznajemy.
Lepiej?

Jeśli nie, to ostatecznie powinno przekonać to:

Serca z piasku to bardzo dziwny komiks/nie-komiks. Fantastycznie namalowany przez Loustala. Dla rysowników lektura absolutnie obowiązkowa. Wyższa szkoła kompozycji kadru, rysunku i koloru. I znakomity dowód na to, że słowo i obraz w dobrym komiksie nie tylko się uzupełniają, ale też pogłębiają wzajemnie swoja treść.
Słowo daję.


Maciej Sieńczyk - Wrzątkun

Maciej Sieńczyk uchodzi za komiksiarza w cudzysłowie, komiksiarza artystującego, czyli w zasadzie za niegodnego uwagi nie-komiksiarza. Niesłusznie.

Jeśli nie sięgnęliście po jego albumy ze strachu przed sztuką, albo zniechęceni zaludniającymi go bohaterami o odrażająco ludzkim wyglądzie, zrobiliście duży błąd.

Przez to nie dowiecie się, że we Wrzątkunie jest wszystko, co lubicie... superbohaterowie o nadludzkich mocach (Mężczyzna o nogach ze świateł), podróże w czasie (Flokar), szaleni wynalazcy i ich dzieła (Cudowny silnik), science fiction (Wspomnienie o Ignacym Łukasiewiczu), horror (Kobieta z pasem), opancerzeni mutanci (Wrzątkun), perwersyjny, pełen przemocy homoseksualizm w wersji hard (Straszna ruletka) i włochate kolosy (Włochate kolosy z wąwozu Batyrdza).

Ja ze swojej strony zapewniam, że podróż do głowy Macieja Sieńczyka niewątpliwie uczyni Wasze życie ciekawszym przydając mu przy tym nieco pieprzu.


Bernet/Abulí/Toth – Torpedo

Po komiksie gorącym i wrzącym czas na album zimny. Zimny jak drań będący jego tytułowym bohaterem. Oto Torpedo.

Przyznam bez bicia... ja w zasadzie takich "środkowych" komiksów nie lubię. Ot, sprytnie napisane, zgrabne i stylowo skomponowane historyjki zawierające wszystko co trzeba, by kryminał był odpowiednio czarny. Na szczęście jest tu też "to coś", co trudno zdefiniować. Nie będę nawet próbował. Sprawdźcie sami.

Ale, przede wszystkim, ta zgrabna historia jest przy okazji fantastyczna w warstwie plastycznej. Co prawda rzut oka na plansze może obok zachwytów wywołać (tzn. u mnie wywołał) lekkie załamanie i brak wiary we własne umiejętności, ale warto zaryzykować.

Jordi Bernet nie oszczędza nikogo, rysuje jak "prawdziwy mężczyzna", jego "ciosy" są zawsze celne i mocne, a kreśląca je ręka nie drgnie ani na moment. Ech!... Prawdziwy superbohater komiksu.

P.S. Żeby nie narazić się na zarzut promowania (?) kolegów (i przy okazji ułatwić sobie zadanie), na samym wstępie żmudnego procesu selekcji wyeliminowałem z rankingu albumy jednego, bardzo dobrego wydawnictwa, z którego ubiegłorocznego katalogu co najmniej jeden pełny top mógłbym bez problemu wykroić. Np. taki: Klezmerzy, Trzy cienie, Przybysz... Ale o tych komiksach i tak pewnie przeczytacie w innych podsumowaniach.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


~ja-prozac

Użytkownik niezarejestrowany
    Prywata wtrącona
Ocena:
0
Komiksy 2009:

Pan Naturalny, Lapinot i marchewki z Patagonii, Serca z piasku
31-01-2010 09:45
Repek
   
Ocena:
0
@MaciejP
Mnie w zasadzie brakuje tylko Śledzia i ojców JJ-a, szkoda, że nie odpisali.

Poza tym - nie licząc zinów, zinków i antologii - to Polacy w minionym roku czadu nie dali.

Pozdrówka
31-01-2010 11:06
~Maciej P

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Aj, co do zagapienia to ja się o to nie burzę. Zauważyłem zagapienie, zwróciłem uwagę, skorygowałeś i luz. Na blogasku nawet nie uznałem za stosowne o tym wspominać.

Ale tegoroczna realizacja top3 wybitnie mi nie pasuje. Zabrakło wielu twórców, którzy w 2009 publikowali (choćby w zinach, zinkach i antologiach) a dla których pojawienie się w takim branżowym zestawieniu byłoby formą promocji czy nawet nobilitacji.



31-01-2010 20:28
beacon
   
Ocena:
0
@Maciej P

Rozumiem Cię, ale jestem innego zdania. Wg mnie lepiej, kiedy tych polecanek jest mniej, a autorzy są bardziej wyselekcjonowani. Chociaż pomyślę nad promocją mniej znanych twórców i zaznaczeniem, że ich doceniamy. To na pewno byłoby fajne. Tylko zrobię to inaczej niż w zmasowanych polecankach na koniec roku ;)
31-01-2010 20:36

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.