Znamy się tylko z widzenia

A jednak lubimy się trochę

Autor: Mały Dan

Znamy się tylko z widzenia
Miniony rok niewątpliwie należał w polskim komiksie do kobiet. Po dwóch imponujących antologiach (Polski komiks kobiecy od wydawnictwa Timof i cisi wspólnicy oraz Polish Female Comics – Double Portrait od  wydawnictwa Centrala), kilku ciekawych albumach (Ogród Agaty Bary i Pocztówki z Białegostoku Joanny Karpowicz), bardzo głośnych (Rozmówki polsko–angielskie Agaty Wawryniuk i Ciemna strona księżyca Olgi Wróbel) oraz mniej spektakularnych debiutach (V Małgorzaty Kulik i Powroty Katarzyny Kaczor), polski komiks kobiecy właśnie postawił swój kolejny mały krok naprzód.

Drukowany debiut

W czasie tegorocznego Bałtyckiego Festiwalu Komiksu w Gdańsku nakładem poznańskiej Centrali ukazał się komiks Marty Zabłockiej pt..Znamy się tylko z widzenia. Młoda rysowniczka do tej pory dała się poznać przede wszystkim jako sprawna ilustratorka prozy Sylwii Chutnik w książce Cwaniary, ale również jako społecznie zaangażowana współautorka koordynowanego przez Sylwię Kaźmierczak Zina Antyprzemocowego, będącego efektem końcowym projektu Comix Grrrlz, a zwracającego uwagę na przemoc fizyczną, psychiczną, seksualną i ekonomiczną wobec kobiet, mężczyzn i dzieci.

Niepozorny tomik oprawiony w czarną kartonową okładkę z prostą białą typografią zawiera wybrane przez autorkę komiksy i ilustracje, które wcześniej były publikowane na stronie internetowej zycie-na-kreske.blogspot.com oraz jej fanpage’u na Facebooku. Wydanie papierowe to dla osób, które owego bloga systematycznie śledziły, typowa powtórka z rozrywki w formie zwartej kompilacji. Dla osób, które z twórczością Zabłockiej spotkały się po raz pierwszy, jest to zaś obszerny zbiór komiksowych komentarzy do otaczającej autorkę rzeczywistości: raz traktowanej bardzo serio, a innym razem z przymrużeniem oka.

O sobie

"Znamy się tylko z widzenia to spełnienie moich marzeń o tym, aby mieć swój własny album w formie papierowej. To kilka lat wkładania pracy i serca w tworzenie. Zamiast chowania w szufladzie – dzielenia się z innymi i sprawdzania, co się wydarzy. To wielka przygoda. To dowód na to, że warto marzyć i starać się te marzenia spełniać. Z jednej strony inspirują mnie "brzydkie” i "niedbałe” prace innych – myślę sobie wtedy, że ważne, aby chcieć, mieć pomysł. Z drugiej – ciągle mam apetyt na więcej, zarówno jeśli chodzi o warsztat, jak i obszary, które chcę zdobywać. Rysowanie jest pierwszą rzeczą w moim życiu, w której tak bardzo sobie zaufałam. Bezcenne jest dla mnie również to, że uwierzyli we mnie inni” – tak w przedmowie mówi autorka o swoim papierowym debiucie, artystycznych inspiracjach i planach na przyszłość.

A jak zbiór komiksów Marty Zabłockiej wygląda w rzeczywistości?

Bohaterowie

Z okładki witają czytelnika dwie postaci: człowiek w okularach i upersonifikowany królik. Te same osobistości znajdują się na wewnętrznej stronie okładki: na początku postać ludzka wypowiada słowa "znamy się…”, a na końcu postać królicza kończy myśl "…tylko z widzenia”. Po lekturze całości nietrudno rozpoznać w nich samą autorkę oraz jej zwierzęce alter ego, a tytuł zbioru – na pierwszy rzut oka kojarzący się jednoznacznie z tytułem flagowego utworu Trubadurów – nabiera zupełnie nowego znaczenia.

Poza parą sympatycznych postaci – doskonale się uzupełniających i bezpardonowo komentujących rzeczywistość – bohaterami komiksów Zabłockiej są inni ludzie (seksowne kobiety i obleśni mężczyźni), zwierzęta (kury, węże, muchy, koty, owce i króliki), przedmioty martwe (roboty, mumie i pomniki) oraz zjawiska (deszczowe chmury i porywisty wiatr).

Problematyka

Marta Zabłocka porusza się wśród spraw codziennych i bardzo intymnych, a podejmowana przez nią tematyka jest bardzo zróżnicowana. Autorka swobodnie przeskakuje z zagadnień przyziemnych i pozornie nieistotnych, jak golenie nóg czy spożywanie posiłków, poprzez tematy ważne, jak skomplikowane kontakty międzyludzkie czy problemy natury fizjologicznej, aż do kwestii uniwersalnych i egzystencjalnych, jak przemoc w relacjach damsko-męskich czy uprzedmiotowienie i wykorzystywanie jednostki.

Które historie są scenami dokładnie wyjętymi z życia autorki, które zostały luźno oparte na jej osobistych doświadczeniach, a które od początku do końca wymyślone? Tutaj Zabłocka zostawia odbiorcy pole do snucia domysłów i formułowania wniosków. Obraz autorki wyłaniający się z jej słodko-gorzkich komiksowych zapisków to portret młodej kobiety nie zawsze radzącej sobie z zastaną sytuacją, nieco zagubionej i nieporadnej, łatwo ściągającej na siebie drobne nieszczęścia lub na własne życzenie stawiającej się w niełatwej sytuacji. Bohaterka jednak zawsze wychodzi z codziennych opresji obronną ręką, dzięki sporej dozie autoironii i zdrowego dystansu wobec trudów życia.

Komizm

Mimo że czasami historyjki dotykają spraw ważkich i złożonych, a czasami lekkich i przyjemnych detali, Marta Zabłocka wszystkie komiksy okrasza szczyptą specyficznego humoru, który czasami bawi, a czasami poraża. Część ilustracji zbudowana jest na nieskomplikowanym komizmie słownym (dla przykładu: "las” po niemiecku to "das las” albo sam jest "singiel”, w parze jest "parówka”). Niektóre opowieści opierają się na komizmie postaci (jak "różowa pantera”, czyli kobieta odziana w różową bluzkę i spodnie w deseń panterki, czy pijany jegomość w podkoszulku rozmyślający o tym, czy bukiet bzu rozwiąże jego domowe problemy). Istotą pozostałych komiksów jest komizm sytuacyjny (za przykład niech posłużą zakonnice rozmawiające o spóźniającym się okresie czy pozdrowienia od matki w czasie odbywania stosunku płciowego).

Na szczególną uwagę zasługują te komiksy, w których Zabłocka świetnie nawiązuje do rozpoznawalnych tekstów popkultury. W jednej historyjce kobieta, która chciałaby być Supermanką, wyszywa na pelerynie charakterystyczne logo z literą "S”. W innej – podczas gdy Iron Man bohatersko ratuje świat – Iron Woman w pocie czoła prasuje koszule. Znudzona kobieta z następnego komiksu parafrazuje kultowe już słowa Franza Maurera z Psów Władysława Pasikowskiego: "Nie chce mi się z Tobą gadać”, nadając im tym samym dwuznaczny wydźwięk. Innym razem żółty wąż pyta zielonego, czy ten przed posiłkiem "umył rączki”, co przywołuje na myśl tradycyjne powiedzonko świętej pamięci Rysia Lubicza z serialu Klan.

Grafika

Marta Zabłocka w większości przypadków posługuje się nieskomplikowaną i nieco niechlujną kreską. Czasami stosuje rysunek prosty, ale bardziej szczegółowy i niemal realistyczny. W niektórych przypadkach dopisuje dymki lub komentarze do swoich fotografii, tworząc swoiste jednokadrowe fotostory. Jeszcze innym razem dorysowuje poszczególne elementy do obrazów Henri Toulouse-Lautreca lub Vincenta van Gogha.

Część komiksów jest jednokolorowa: czarne ilustracje na białym tle lub białe na czarnym, w innych część rysunków jest barwna, aczkolwiek kolory nakładane są płasko i niedbale. W niektórych momentach kolory odgrywają istotną rolę jako tło (na przykład wtedy, gdy bohaterka mówi, że "nie jest różowo”, komiks w całości narysowany jest na różowym tle). Innym razem kolor pełni funkcję wyróżnika istotnego dla opowieści elementu (pomalowane na czerwono paznokcie, walentynkowe serduszko na ekranie telewizora, ślad po uderzeniu na twarzy kobiety czy tryskająca z pękniętej głowy krew). Taka estetyka najpewniej nie dla wszystkich będzie strawna i przekreśli zbiorek już na wstępie. Jednak wszelkie niedoskonałości graficzne łatwo zaakceptować, ponieważ na pierwszy plan wysuwa się warstwa słowna komiksu. Komunikat jest najważniejszy, a jego forma pozostaje kwestią drugorzędną.

Po co i dla kogo?

Największymi mankamentami zbioru Znamy się tylko z widzenia są brak wyraźnej selekcji dostarczonego materiału, chaotyczny układ poszczególnych opowieści oraz niezrozumiały klucz, którym autorka kierowała się przy doborze swoich prac. W efekcie obok komiksów bardzo dobrych, zabawnych i inteligentnych, zamieszczone są tutaj komiksy słabe, miałkie i nudne, co zresztą jest domeną wszelkich antologii i prac zbiorowych. Ponadto rysunki Marty Zabłockiej świetnie spełniają swoją rolę w Internecie, kiedy publikowane są przez autorkę na blogu lub Facebooku z różną częstotliwością. Odbiorca może wówczas śledzić je na bieżąco. Lektura tych samych komiksów w postaci skondensowanego tomu szybko męczy i staje się nużąca.

Album może być interesującą pozycją dla czytelnika, który internetowe publikacje Zabłockiej śledzi nieregularnie lub nigdy nie miał szczęścia na nie trafić. Dla tych zaś, którzy jej twórczość śledzą systematycznie, to po prostu mało odkrywczy zbiór znanych już komiksów. Dla samej autorki kompilacja ta może stanowić zamknięcie i podsumowanie pewnego etapu twórczości na blogu zycie-na-kreske, a jednocześnie pełnić funkcję profesjonalnego i bardzo atrakcyjnego portfolio.