Zemsta hrabiego Skarbka

Chopin i piraci w najlepszym wydaniu

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Zemsta hrabiego Skarbka
Trudno wyobrazić sobie w Polsce miłośnika komiksu, który nie znałby Grzegorza Rosińskiego i jego Thorgala. Na tym cyklu wychowały się pokolenia czytelników. Jednak nie samym wikingiem człowiek żyje i Rosiński zilustrował również inne, znakomite pozycje. Wśród nich jest Zemsta hrabiego Skarbka.

Połowa XIX wieku była czasem rozwoju ekonomicznego Europy, który przełożył się na popyt na dzieła sztuki. Jednym z najpopularniejszych malarzy tamtych lat był przedwcześnie zmarły, ale obdarzony ponadprzeciętnym talentem - Louis Paulus, którego dzieła błyskawicznie zaczęły być wykupywane za fortunę. Jednak pewnego dnia rynek kolekcjonerski został zachwiany; na scenę wkroczył pochodzący z Polski - hrabia Skarbek, właściciel nieznanej wcześniej, acz pokaźnej kolekcji Paulusa. A wraz z nim pojawiła się tajemnica, której ujawnienie wstrząśnie życiem towarzyskim Paryża.

To już trzecie wydanie komiksu autorstwa duetu Yves Sente (scenariusz) i Grzegorz Rosińskiego (ilustracje). Pierwszy raz polscy czytelnicy mieli szansę zapoznać się z dwutomowym wydaniem w roku 2004, zaś w roku 2010 ukazała się publikacja zbiorcza. Po dekadzie i dwóch dniach od tamtego czasu przyszła pora na trzecie wydanie. I tutaj od raz wyjaśnię, że nie jest to tylko wznowienie, bo poza nowym wstępem doszły również inne dodatki, rozbudowujące warstwę graficzną albumu.

Jeśli ktoś odniósł wrażenie, że historia mówi o dwóch skłóconych marszandach, to zapewniam, jest to błędne przeświadczenie. Sente napisał imponujący scenariusz, smakujący niczym najbardziej wykwintne danie o wielu smakach. Główną osią fabularną są wydarzenia z sali sądowej, co przypomina najlepsze powieści Johna Grishama, chociaż oczywiście dopasowane do formy komiksowej. Jednak kolejne posiedzenia sądu – oczywiście bardzo ważne dla poznania historii – stanowią punkt początkowy dla kolejnych wątków, a tych jest sporo.

Czytelnicy kolejno wybierają się w melancholijną podróż ku ojczyźnie Skarbka i stają się świadkami emigracji po upadku powstania listopadowego, odwiedzają paryskie salony i kameralne studio Paulusa, bawią się w podglądaczy gwałtów i orgii by wreszcie stoczyć bój z piratami oraz salwować się ucieczką przed flotą brytyjską. Jak widać wątków jest sporo, ale łączy je wspólny mianownik: hrabia Skarbek.

Sente nie tylko zaserwował mnogość pomysłów, ale co ważniejsze – umiejętnie powiązał je w jedną, spójną całość. Nic co się dzieje na kartach komiksu nie zostało pozostawione bez wyjaśnień. Scenarzysta wszystko dokładnie sobie zaplanował i przemyślał, prowadząc czytelnika i kilkukrotnie dając mu pstryczka w nos. Sente nie raz w sposób diametralny zmieni kierunek opowieści, co przy pierwszym takim zdarzeniu jest szokujące. Później, z racji ponawianego chwytu czytelnik zacznie przyjmować wszelkie zwroty akcji ze spokojem, a nawet spodziewając się ich. Jednak nie można odmówić scenariuszowi kunsztu i tego, że kolejne strony czyta się z wypiekami na twarzy.

Sam Skarbek jest interesującym indywiduum, nawet jeśli przy tym bohaterze Sente ujawnił karty zbyt szybko, a różne późniejsze chwyty nie pozwalają na przetasowanie kart. Tym niemniej hrabia pociąga za sznurki bawiąc się w reżysera kierującego życiem innych, drwiąc z nich momentami i uniemożliwiając wyrwanie się z zastawionej pułapki. Kuleje również kreacja części postaci drugoplanowych, które są dość jednowymiarowe. Szczęśliwie jednak i tutaj trafiają się postacie niejednoznaczne, kierujące się bardziej skomplikowanymi motywami, wśród których prym wiedzie adwersarz hrabiego, były pirat który spędził z nim mnóstwo czasu na wyspie.

Polski czytelnik z pewnością doceni polskie smaczki. Na pierwszy plan wybija się oczywiście postać Fryderyka Chopina, aczkolwiek to postać, którą Francuzi uważają tak samo za swoją jak Polacy. Znacznie ciekawsze – a przy tym również edukacyjne – jest przedstawienie fragmentu dziejów Polski, jakim były ostatnie chwile istnienia Królestwa Kongresowego. Sente uczynił to w sposób nienachalny, finezyjnie wplatając wątek przeszłości Skarbka w swoją opowieść.

Od strony graficznej na przygodami hrabiego Skarbka można się rozpływać w zachwytach. Miłośnicy kunsztu Grzegorza Rosińskiego na pewno zauważyli, że już od długiego czasu artysta odchodził od komiksowej kreski na rzecz malowanych kadrów, co wcześniej zastrzeżone było dla samych okładek. Fani Thorgala różnie przyjęli tą zmianę, natomiast tworząc omawiany album Polak miał wolną rękę i pracował bez obciążenia jakie niewątpliwie nałożył nań cykl o wikingu.

To szaleństwo i swobodę działania widać w każdym, ale to dosłownie każdym rysunku, niezależnie czy w tle znajduje się Paryż czy egzotyczna wyspa, oficer ze szkoły Korpusu Kadetów czy niewolnica. Rosiński niesamowicie płynnie przemieszcza się pomiędzy krajobrazami i kulturami, a ilustracje ujmują mnóstwem detali, jak i kolorystyką. Ciemne uliczki Paryża straszą widmem przemocy, zaś tropikalne lasy Karaibów niosą powiew egzotycznych zapachów. O tak, Zemsta hrabiego Skarbka pieści zmysły nawet najbardziej wybrednych estetów i jest żywym dowodem na geniusz polskiego ilustratora.

Przy tej okazji należy wspomnieć o dodatkowej zawartości albumu, czyli planszach, które nie zostały opublikowane przy pierwszym wydaniu. Są to szkice scen mocno erotycznych, wręcz pornograficznych, których Polak – jeśli zawierzyć przedmowie – odmówił narysowania. Co prawda mowa o bardzo pobieżnych rysunkach, jednak przez fakt, że zostały umieszczone w tych miejscach, gdzie pierwotnie je planowano, perspektywa widzenia komiksu ulega rozszerzeniu. Również forma wydania jest imponująca. Znakomitej jakości papier kredowy, duży format i twarda oprawa podkreślają wyjątkowość komiksu. Cieszy też, że znalazło się miejsce na dodatkowe szkice.

Sente przekonuje w napisanej na potrzeby reedycji przedmowie, że chciał popełnić "komiks totalny", zahaczający szerokim łukiem o elementy historyczne z istotną domieszką powieści stricte przygodowej. Istotą scenariusza jest zmyślna, wielokrotnie zakręcająca się intryga oraz z wyczuciem podane przeskoki czasowe, jednak atmosferę spisku rozładowują – czy może raczej, urozmaicają – sceny mocno pikantne. Jeśli do tego dorzucimy smaczki, jakie wyłapie uważny czytelnik, to tak, do rąk czytelników trafił komiks kompletny: pochłaniający od pierwszej do ostatniej strony.