» Recenzje » Za Imperium #03: Fortuna

Za Imperium #03: Fortuna


wersja do druku

Fortuna zatoczyła koło

Redakcja: Kuba Jankowski

Za Imperium #03: Fortuna
Triumfalny pochód elity armii Imperium trwa ku chwale Cesarza. Zadaniem oddziału Glorima Cortisa jest poszukiwanie nieznanych ziem poza Imperium, podbijanie barbarzyńskich ludów i włączanie ich w jego struktury pod pretekstem krzewienia cywilizacji. W albumie zatytułowanym Honor podkomendni charyzmatycznego kapitana musieli stawiać czoła sporadycznie atakującym z ukrycia bandom pożeraczy kóz. W albumie pod tytułem Kobiety oddział seksualnie wyposzczonych żołnierzy krwawo starł się w ufortyfikowanej osadzie z plemieniem nieokiełznanych amazonek. Później legioniści dotarli do tajemniczej krainy odciętej od podbitych wcześniej ziem kamiennym totemem, wyznaczającym symboliczną granicę Nowego Świata. Na planszach tomu Fortuna cywilizacja zmierzy się z tym, co pierwotne.

W różnych kierunkach

O ile po lekturze tomu pierwszego można było zastanawiać się, w którą stronę potoczą się wydarzenia tej obiecującej historii, a po lekturze tomu drugiego być niemal przekonanym, że opowieść powiedzie tropem podboju napotkanych na drodze osad i anektowania zasiedlających je ludów w ramy potężnego Imperium, o tyle tom trzeci ostro weryfikuje najmniejsze nawet przypuszczenia i całkowicie przewartościowuje ogólną wymowę trylogii Za Imperium Merwana Chabane i Bastiena Vivèsa. Mimo wielu poszlak i dyskretnych sygnałów pojawiających się w tomach poprzednich, trudno było być w jakikolwiek sposób przygotowanym na taki rozwój wypadków.

Z jednej strony można by zarzucić autorom nieoczekiwane i drastyczne nagromadzenie groteskowych motywów i surrealistycznych wątków, które – pojawiając się deus ex machina – stają się źródłem dezorientacji, destabilizacji oraz braku fabularnej i stylistycznej spójności. Z drugiej jednak – konsekwencja, z jaką żonglują wydarzeniami, między którymi bezwładnie miotają się bohaterowie, oraz metaforyczne zwieńczenie historii, które może być cenną lekcją pokory dla współczesnego czytelnika, nie pozwalają na negatywną ocenę tego komiksu. Elementy fantastyczne, często ocierające się o absurd i farsę, podkreślają niehistoryczność opowieści, a jednocześnie lokują ją w kręgu symbolizmu. W tej perspektywie dodatkowego znaczenia nabierają tytuły poszczególnych tomów, będące określeniami żywiołów targających ludzkim życiem.      

Multikulturowe przekleństwo

Niezbyt zachęcający wygląd i nieprzyjaźnie duszna atmosfera Nowego Świata, do którego dotarł skrajne wycieńczony i moralnie nadwątlony legion Cortisa, wywołują jego w szeregach niemałe zamieszanie. Zamiast fortu obfitującego w kosztowne łupy, atrakcyjne kobiety i silnych niewolników, oczom żołnierzy ukazują się relikty upadłej cywilizacji. Dziewicze grunty porośnięte krzakami i chwastami wypełniają zdewastowane kamienne budowle i zrujnowane posągi dawnych bóstw o zwierzęcych głowach, co może świadczyć o niegdysiejszej świetności tego miejsca, która – niestety – bezpowrotnie przeminęła. Opustoszałe miasto, którego mieszkańcy albo zginęli, albo odeszli, zostaje zdobyte bez użycia miecza, co staje się przyczyną otwartego buntu sfrustrowanych wojowników od dawna zmagających się z uporczywymi niedogodnościami morderczej wyprawy, nękanych słabościami fizycznymi i psychicznymi oraz zmęczonych krwawymi bojami z nieznanymi wrogami. Priorytetowa dla przyszłości Imperium misja odkrywania tajemnic ukrytych w zakamarkach dawno zapomnianego świata zostaje skutecznie zakłócona poluzowaniem dyscypliny w szykach, wzrostem niesubordynacji jednostek i upadkiem autorytetu dowódcy. Dopiero przypadkowy trop, odkryty przez rozczarowanego postawą żołnierzy i skonfundowanego reakcją kapitana Forto, przetacza bieg wydarzeń na pełne tajemnic tory, których oddział najpewniej wolałby nigdy nie odkryć.

W tym momencie francuscy autorzy świadomie rezygnują z linearnego prowadzenia fabuły i przyczynowo-skutkowego ciągu wydarzeń, na rzecz żywiołowego snucia psychodelicznej fantasmagorii pełnej ukrytych znaczeń, zawoalowanych tropów interpretacyjnych i subtelnych nawiązań do rozmaitych kultur i wierzeń. Byk pilnujący wejścia do ukrytego wśród ruin miasta labiryntu, będącego w swej istocie miejscem zapomnianego kultu, może zostać potraktowany jako swobodna wariacja na temat postaci mitologicznego Minotaura. Ściany podziemnego sanktuarium zdobią przedstawiające ludzi o małych głowach jeżdżących na smokach freski, które przywodzą na myśl malowidła we wnętrzach egipskich piramid. Katakumby, w których pochowane zostały zwłoki gigantów zamieszkujących Nowy Świat przed jego odkryciem, mogą kojarzyć się jednoznacznie z podziemiami romańskich klasztorów. Strzegący pełnej różnorodnych ksiąg, zwojów i map biblioteki smok żywiący się olbrzymimi ważkami wydaje się być żywcem wyjęty ze średniowiecznego europejskiego bestiariusza. Teorie zakładające jedność duchową i fizyczną wszechrzeczy, która nigdy nie zaniknie i będzie trwać w nieskończoność w formie ciągłej destrukcji i odradzania się wywodzą się bezpośrednio od syryjskich gnostyków. Zaś plaga robactwa pożerającego zapisaną w księgach wiedzę i bezustanna ulewa będąca zaczątkiem potopu doszczętnie pochłaniającego dotychczasowy ład, luźno nawiązują do biblijnych kar za grzechy ludzkości.

Granice człowieczeństwa

Etyczny kręgosłup posłusznie wykonującego swoją żołnierską powinność, Glorima Cortisa, jego ponadprzeciętne zdolności wodzowskie oraz umiejętność trzeźwej analizy sytuacji w tragicznych momentach, tym razem zostały wystawione na najpoważniejszą próbę. Aby uratować swoją falangę, którą postrzega w kategoriach żywego organizmu – żaden z jej członków nie może zawieść i żadnego z jej członków nie może zabraknąć, aby mogła ona poprawnie funkcjonować – musi wykazać się nie tylko tężyzną fizyczną i niezłomnością charakteru, ale również bezwzględnością w ekstremalnych momentach ocierającą się nawet o bestialskie okrucieństwo. Jego ludzie do tej pory na polu bitwy musieli dowodzić swojej bezgranicznej odwagi, niezachwianego honoru i niepohamowanej woli walki. Teraz te wartości zawodzą, bo wróg jest znacznie potężniejszy: niezidentyfikowany i nieodgadniony. Legioniści – elitarni wojownicy, najlepsi z najlepszych, niepowstrzymani i bezwzględni, często w pojedynkę decydujący o wyniku niejednej bitwy – zamiast poświęcić się odkrywaniu zagadek nowego świata, muszą skupić się na chaotycznym ratowaniu własnego istnienia, a zasadność wszelkich ku temu starań stoi pod znakiem zapytania. Tutaj ponownie rodzą się fundamentalne i metafizyczne pytania o granice bezrefleksyjnego podporządkowywania się despotycznemu zwierzchnictwu oraz o zasadność prowadzenia imperialistycznej polityki i rzeczywistą naturę barbarzyństwa.

Tym bardziej, że wachlarz złowrogich tajemnic cywilizacji i grono stojących na ich straży istot, na tym się nie wyczerpują. Co więcej, w geometrycznym tempie pogrążają one żołnierzy w coraz większym obłędzie i doprowadzają ich do granic psychicznego zdrowia. Pustka ogarniająca świat zniszczony przez powódź, czerpiąc siłę z bezsilności wojowników, przepoczwarza się w organiczną otchłań wciągającą do swoich trzewi kolejne ofiary. Z morskiej toni wyłania się monstrualny potwór w kształcie węża z ludzką twarzą, który zwiastuje dotarcie do Imperium liżąc lubieżnie twarz i tors Glorima. Cesarstwo zaś jest pokryte wulkanicznym pyłem i usłane trupami zamienionymi w kamienne posągi poskręcane w dramatycznie konwulsyjnych pozach. Czy taka nagroda powinna spotkać ludzi, którzy dla chwały Imperium rzucili wyzwanie czasowi, przestrzeni i przeznaczeniu i dotarli na koniec świata? Czy może przygodowa historia o ekspansywnej wyprawie legionu urasta w tym momencie do rangi przypowieści o szaleńczym pędzie ku dominacji i nieuchronnych konsekwencjach takiej postawy? W tym ujęciu trylogię Za Imperium odczytać można jako historiozoficzny traktat z tyleż brutalnym, co przewrotnym zakończeniem. Wszak bohaterowie zataczają pełne koło tylko po to, aby przekonać się o bezsensowności swoich poczynań.

Niehistoryczna historia

Dynamiczne kompozycje plansz, różnicowanie planów i perspektyw w kadrach, rozwiązania graficzne stylizowane na osiągnięcia antycznego malarstwa ceramicznego oraz paleta barw idealnie oddająca nastrój opowieści to zasadnicze wyróżniki poprzednich dwóch albumów serii Za Imperium. Nie inaczej prezentują się plansze tomu Fortuna, w którym monumentalne elementy mrocznego otoczenia oraz ekspresyjne sekwencje pozornie beznadziejnych walk stanowią o wizualnej atrakcyjności komiksu. Świetny edytorsko album domykają malarska okładka przedstawiająca uciekający w popłochu oddział z lotu ptaka oraz mapa stanowiąca zapis wyobrażeń żołnierzy o odkrywanym świecie i żyjących w nim stworzeniach.

Już na planszach Honoru i Kobiet uniwersalne zagadnienia i ponadczasowa wymowa, mnogość motywów i interpretacyjnych możliwości oraz symboliczno-alegoryczny system języka przenosiły opowieść Merwana i Vivèsa w obszary odmienne od zwyczajowo pojmowanego komiksu historycznego. Nietuzinkowe rozwiązania fabularne i oniryczny nastrój historii zaproponowane przez Francuzów na kartach Fortuny stawiają domknięcie cyklu, a tym samym w ostatecznym rozrachunku i całą trylogię, na jego antypodach. Nie zmienia to jednak faktu, że Za Imperium stanowi nie tylko jedną z najlepszych propozycji w wydawniczym katalogu Centrali, ale również jedną z najciekawszych serii komiksowych na rynku polskim. Z jednej strony można ubolewać, że to już koniec, z drugiej – delektować się lekturą całego cyklu. Tom po tomie.  

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Za Imperium #03: Fortuna
Scenariusz: Merwan Chabane
Rysunki: Bastien Vivès
Wydawca: Centrala
Data wydania: maj 2014
Liczba stron: 68
Oprawa: miękka
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Za Imperium #02: Kobiety
Silna płeć piękna
- recenzja
Za Imperium #01: Honor
Sztuka wojny w sztuce komiksu
- recenzja
Za oknem świeci słońce
Szeptana opowieść o wstydzie
- recenzja
Przyjaciele
Rozterki pod spiczastym kapturem
- recenzja
Miller i Pynchon
W otoczeniu liczb
- recenzja
Hilda i Ptasia Parada
Pośród legend miejskiej dżungli
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.