Yans #2 (wydanie zbiorcze - II edycja)

Z komiksowego nieba do piekła

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Yans #2 (wydanie zbiorcze - II edycja)
Drugi tom wydania zbiorczego Yansa przynosi czytelnikowi szereg nowości: fabularnych i estetycznych, wynikających ze zmiany na stanowisku rysownika. Jak cykl poradził sobie po rezygnacji Grzegorza Rosińskiego? Sprawdziliśmy!

Drugi album zbiorczy zawiera kolejne trzy epizody o przygodach agenta temporalnego, tj. Prawo Ardelii, Planetę czarów, Dzieci nieskończoności oraz Oblicze potwora, które pierwotnie ukazały się w latach 1990-1996. Z edytorskiego punktu widzenia rozkład historii o Yansie –  trzy wydania po cztery opowieści każde –  na pewno jest ergonomicznym rozwiązaniem, chociaż osobiście wolałbym dwa opasłe tomy po sześć epizodów. Dlaczego tak? O tym za chwilę.

Podobnie jak to miało miejsce poprzednio, album otwiera przedmowa, co do której można było mieć olbrzymie nadzieje, zwłaszcza w kontekście kulis przekazania pałeczki ilustratora Zbigniewowi Kasprzakowi, posługującemu się później skrótem Kas. Tymczasem lwia część wpisu poświęcona została scenarzyście, André-Paulowi Duchâteau, co niekoniecznie może zainteresować polskich odbiorców. Niestety, okoliczności przekazania sterów na stanowisku grafika przedłożono dość minimalistycznie, nie dostarczając fanom żadnych nowych informacji lub chociażby interesujących ciekawostek. Szkoda.

Wróćmy teraz do zagadnienia hipotetycznego podziału opowieści. Otwierające album Prawo Ardelii jest pełnokrwistą kontynuacją Gladiatorów, niejako stanowi zwieńczenie dotychczasowych albumów. To też ostatni zeszyt ilustrowany przez Rosińskiego, chociaż już przy współudziale Kasa. Jednak przy zaledwie minimum dobrej woli można uznać, że Planeta czarów to epilog, troszkę optymistyczny, a troszkę smutny, interesująco spuentowany oraz opatrzony finałem "i żyli długo i szczęśliwie, chociaż nieco samotni". Dlatego też bardziej bardziej logiczny byłby podział na dwa sześciotomowe wydania zbiorcze, bowiem Planeta czarów fabularnie domyka dotychczasowe perypetie Yansa oraz Orchidei, Dzieci nieskończoności zaś faktycznie otwierają drugi cykl.

Kolejne zeszyty tworzą zupełnie nową opowieść, rozpoczynającą się wraz z powrotem Yansa, Aurory i ich dziecka do miasta. Po śmierci Valsary'ego u sterów miasta stanęły nowe osoby, wykształciły się również nowe struktury i elity, całkiem niechętne bohaterowi tłumu, z kolei były agent temporalny stanął przez zupełnie nowymi wyzwaniami. Wszystko powyższe sprawia, że części  7-12 śmiało można uznać za osobny cykl z tym samym bohaterem.

Dużym atutem pierwszych pięciu epizodów Yansa był niesamowity klimat opowieści, budowany za sprawą świetnego pomysłu na kreację miasta, niezłą historię i wybitną, pełną rozmachu kreskę Rosińskiego. W ten sposób napompowany został efektowny balonik, który na oczach wszystkich fanów pękł.

Pomimo starań Kasa, by upodobnić swój styl do poprzednika jak tylko można, ilustracje nie robią takiego wrażenia. Dla przykładu rubieże Miasta, tak ważne w Dzieciach nieskończoności oraz Obliczu potwora, nie epatują mrozem zabijającym nieprzystosowanych do życia w strefie, jak to miało miejsce wcześniej. Sama kreska jest jakby bardziej płaska, wskutek czego nie wzbudza zachwytów, będąc do bólu poprawnym rzemiosłem, ładnym, lecz bez przesady. Jednak pocisk, który przebił tenże balonik, został wystrzelony przez samego scenarzystę.

Kolejne problemy, przed którymi postawiony zostaje Yans wraz z rodziną, są nawet interesujące, lecz przelano je na papier bardzo nieumiejętnie. Rzuca się w oczy miałkość adwersarza z Dzieci nieskończoności, będącego jakąś groteskową hybrydą pomiędzy Księciuniem z Gumisiów a Lordem Farquaadem ze Shreka. Almador zupełnie nie budzi lęku, zaś doklejane regularnie na siłę "ha, ha, ha" można interpretować tylko i wyłącznie jako brak pomysłu na kreację postaci. Ten czarny charakter nijak nie ma prawa zastąpić zamkniętego w swoim mrocznym umyśle Valsary'ego czy ciągle knującej Ardelii.

Niestety, fakt nieradzenia sobie z bohaterami stał się niezwykle zauważalny, ponieważ do wypowiadających banały Orchidei i Aurory dołączyli – o zgrozo! – Kylal oraz sam Yans. Problem z papierowymi bohaterami oraz nieciekawymi dialogami tylko nasila się w Obliczu potwora, opowieści, która ma w sobie potencjał, niestety z jakichś powodów niewykorzystany.

Nie będę ukrywał, powrót do Yansa po latach stał się świetną okolicznością, aby odświeżyć cały cykl, poszukać w uwielbianych tomach nowych smaczków, które niegdyś mogły być niedostrzegalne, oraz spróbować polubić się z epizodami z epoki Kasa. I o ile pierwsza część zadania została wykonana z sukcesem, a pierwszy tom zbiorczy Yansa z niezachwianym sercem mogę polecić każdemu miłośnikowi komiksu, o tyle z tomu drugiego warto przeczytać tylko dwie pierwsze opowieści. Kolejne mogą usatysfakcjonować już tylko i wyłącznie najbardziej oddanych fanów głównego bohatera.