Wywiad z Waldemarem Tevnellem

Dziś wyglądałoby to inaczej. O TM-Semic po latach

Autor: Jan 'johnny' Lorek

Wywiad z Waldemarem Tevnellem
W Polsce komiksy amerykańskie na szeroką skalę pojawiły się dopiero ponad pół wieku od ukazania się pierwszego numeru Action Comics z udziałem Supermana. Była taka firma, dzięki której przez lata polscy czytelnicy mogli poznawać przygody Batmana, Spider-Mana i wielu innych.

Wydawnictwo, które pojawiło się zaraz po przemianach ustrojowych, zniknęło z rynku w roku 2003. Bohaterowie zza Atlantyku pozostali. Po kilkunastu latach od tego momentu przedstawiamy wywiad z prezesem i współwłaścicielem, a następnie jedynym właścicielem TM-Semic, Waldemarem Tevnellem.

Jan 'johnny' Lorek: Nie chcę pytać o sprawy, które są ogólnie znane. Zacznę właściwie od końca. Pamięta Pan czas, kiedy zdecydował się Pan zakończyć działalność na rynku komiksowym?

Waldemar Tevnell: Tak, był to rok 2003. Rynek komiksowy stał się już bardzo niszowy. Gry komputerowe wypierały czytelnictwo. Poza tym moje zaangażowanie było już w nowym moim dziecku, gazecie Puls Biznesu i trudno było mi znaleźć na wszystko czas.

Zdziwiło mnie stwierdzenie o rynku, ale rozumiem Pańskie podejście. Wraca Pan czasem myślami do okresu działalności TM-Semic? Czy interesował się Pan doborem publikacji, zawartością zeszytów, czy zostawiał to Pan redakcji?

Tak, był to fajny okres w moim życiu. Strategiczne decyzje dotyczące tego, jakie tytuły wydajemy podejmowałem ja, natomiast już zawartość zostawiałem redakcji.

Waldemar Tevnell podczas targów we Frankfurcie. Zdjęcie z archiwum Stanisława Dudzika

Było to coś więcej niż biznes?

Miałem wtedy wiele innych biznesów, ale to komiksy były moją pasją. Dzięki komiksom poznałem wielu znanych aktorów, którzy wcielali się w role superbohaterów. Czy też wielkiego Stevena Spielberga przy premierze Jurassic Park.

Co musiałoby się znaleźć w komiksie, żeby stanowczo nie chciał Pan go publikować?

Musiałby to być komiks, który ma podłoże rasistowskie lub promuje jakąś opcję polityczną lub inną formę, która godzi w human dignity.

Jak dobrany został zespół w wydawnictwie?

Arka Wróblewskiego znalazł Cristian. Resztę zespołu dobrałem spośród ludzi, którzy przyszli na rozmowę po zamieszczeniu ogłoszeń. Byli to fajni młodzi ludzie. Często była to ich pierwsza praca w nowej gospodarce Polski.

Jedną z najdłużej wydawanych serii był "Batman". Rysunek Grahama Nolana z numeru 11/94

A kim był i jaka była rola Cristiana Hammarströma na początku działalności?

Cristian był redaktorem naczelnym w szwedzkim Semicu i pomagał nam w organizacji redakcji. Arek pisał listy do redakcji szwedzkiej jako młody chłopak i tak się zaprzyjaźnili. Arek zaczął prowadzić nasze klubowe strony. Właściwie można powiedzieć, że program wydań na początku ustalali Cristian razem z Arkiem. Arek pracował w Szczecinie, gdzie jeszcze chodził do szkoły.

Marcin Rustecki na początku był raczej grafikiem – i to bardzo zdolnym – niż naczelnym. Dopiero z czasem wdrożył się w rolę naczelnego. 

Jak wyglądały rozmowy ze Szwedami?

Rozmowy były zawsze bardzo udane, współpraca dobrze się układała. Robiliśmy dużo projektów w kooperacji, drukowaliśmy te same serie.

TM-Semic kojarzy się przede wszystkim z komiksami superbohaterskimi, ale był też dział dziecięcy. Może Pan powiedzieć coś więcej o tym segmencie firmy?

Co kwartał wydawaliśmy książki Pixi dla najmłodszych w nakładach 500 tysięcy egzemplarzy lub bajki. Były też komisy dla dzieci typu: Muminki, Tom i Jerry, Barbie i wiele innych pozycji.

Otwarcie redakcji przy ulicy Rzymskiej w Warszawie. Zdjęcie z archiwum Stanisława Dudzika

Utrzymuje Pan kontakt z ludźmi z firmy? Z tego co wiem, współpracował Pan później z Marcinem Rusteckim. Także Danuta Hernik pojawia się w Pańskim wydawnictwie. Domyślam się, że ma Pan kontakt ze Stanisławem Dudzikiem. A co z takimi ludźmi jak Amine Mourou czy Cristian Hammarström?

Nasze drogi się trochę porozchodziły, ale ze Staszkiem i Aminem mam dalej przyjacielski kontakt.

Jaka była rola Amine'a Mourou? Jego inicjał znalazł się w nazwie firmy, a niewiele o nim wiadomo. Przypomnę, że na samym początku nazwa firmy brzmiała TM-Systemgruppen.

Amine był typowym inwestorem finansowym, którego znalazłem na początku naszej drogi. Odszedł po półtora roku z dużym plusem na koncie.

Rozumiem Kraków i Warszawę jako miejsca związane z funkcjonowaniem wydawnictwa, ale skąd na liście Szczecin?

Szczecin znalazł się wśród tych miast ze względu na mojego brata, który tam mieszkał i na początku też zajmował się dystrybucją komiksów. Mieliśmy tam placówkę, ale już od czerwca 1991 działaliśmy jako TM-Semic i zaprzestaliśmy działalności w Krakowie i Szczecinie.

Czy coś się zachowało z okresu działalności firmy w którymś miejscu? Jakieś plakaty, filmy, na których przychodziły plansze. Nie pytam już o dyski twarde. Czy zachowały się jakieś pamiątki, gdzie podział się strój Spider-Mana, który był do dyspozycji redakcji?

Niestety niewiele tego zostało. Co się stało ze strojem Spider-Mana, nie wiem, ale mam zachowane plakaty z podpisem Stevena Spielberga i parę komiksów amerykańskich, też z podpisami twórców. Reszta poginęła lub przy likwidacji firmy wzięli je pracownicy.

Ulica Powiśle w Krakowie. Pod tym adresem mieściła się krakowska redakcja. Zdjęcie, Jan Lorek, 2017 r.

Pamięta Pan próby reklamy komiksów? Podobno były jakieś rozmowy z Nestle.

Z Nestle podpisaliśmy umowę, ale nie chodziło o reklamy w komiksach, tylko w albumach Panini z piłkarskimi reprezentacjami na Mistrzostwa Świata w 1998 roku.

Czy można powiedzieć, co wpłynęło na pogorszenie sytuacji firmy?

Myślę, że gry komputerowe wypierały skutecznie czytelnictwo, niestety było dużo pracy, coraz mniej kasy, a jakoś nikt nie potrafił tego trendu odwrócić. Redakcja też mnie nie przekonała do dalszego prowadzenia firmy.

Jak było z Fun Media, które pojawiło się po wygaśnięciu umowy i konieczności zmiany nazwy? Co Pan może powiedzieć o tym okresie?

Fun Media to już okres, kiedy byłem w pełni zaangażowany w Puls Biznesu i niestety to się szybko odbijało na wynikach firmy, a i rynek był coraz trudniejszy. Zwłaszcza że Semic został wykupiony przez Egmont i została zachwiana równowaga na rynku europejskim. To było kopanie się z koniem.

Logo Fun Media

Czy z perspektywy czasu coś by Pan zrobił inaczej w TM-Semic? Czy zastanawia się Pan czasem nad tym?

Tak, na pewno z obecną wiedzą zmieniłbym dużo. Myślę, że wydawałbym mniej tytułów, a postawił marketingowo na parę bestsellerów, ale wtedy trudno było o ludzi biegłych w marketingu.

Powoli będziemy kończyć. Chciałem jeszcze zapytać o coś innego niż wydawnictwo. Czy to prawda, że w dzieciństwie, w Szwecji, wyniósł Pan komiksy ze sklepu?

Tak, po prostu miałem je w ręku. Mama zapłaciła za zakupy przy kasie a ja wyszedłem z komiksami (śmiech), ale się zorientowała w drodze i kazała odnieść. Na szczęście już je przeczytałem.

Dobrze, że Pan je zwrócił. Czy Pańskie dzieci czytały lub czytają komiksy?

Czytały. Teraz bardziej interesują ich gry komputerowe.

Czy czasem myśli Pan, żeby wrócić do tej działalności?

Czasami tak, ale widzę, że dzisiaj to ciężki kawałek chleba. Musiałby przyjść ktoś z jakimś fajnym pomysłem, żebym miał się skusić i zainwestować ponownie w papier.

Dziękuję za rozmowę. Wszystkiego dobrego.

 

Waldemar Tevnell – urodzony w 1960 r. w Gdyni. W latach siedemdziesiątych wyjechał do Szwecji, gdzie mieszkał i studiował. Na początku lat dziewięćdziesiątych uruchomił polski oddział wydawnictwa Semic specjalizującego się w publikowaniu amerykańskich komiksów, głównie Marvela i DC. Pomysłodawca dziennika Puls Biznesu. Właściciel firmy konsultingowej WTC, która doradza EY i Axel Springer SE.