» Teksty » Wywiady » Wywiad z Marzeną Sową i Sylvainem Savoią

Wywiad z Marzeną Sową i Sylvainem Savoią


wersja do druku

Ciężko jest iść na kompromis


Wywiad z Marzeną Sową i Sylvainem Savoią
Rozmowa przeprowadzona 6 października 2007 roku podczas Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi

Nie unikniemy tego pytania, gdyż - jak rzadko kiedy - odpowiedź może być ciekawa. Jak doszło do spotkania, a przede wszystkim pomysłu współpracy całkowitej debiutantki i rysownika tworzącego dla Glenat?

Marzena Sowa: Spotkaliśmy się dużo wcześniej, byliśmy parą, zanim zaczęliśmy razem pracować. To Sylvain wciągnął mnie w środowisko komiksowe, a ja na początku byłam tylko czytelnikiem komiksów. Zaczęłam je niemal pożerać, bo w Polsce nigdy tylu naraz nie widziałam. Zupełnie na bok odrzuciłam powieści, którymi się dotychczas pasjonowałam i zaczęłam odkrywać komiksy. I później, gdy opowiadałam Sylvainowi o życiu w okresie PRL-u; o świętach, które nie mają nic wspólnego ze świętami we Francji, jego to zupełnie zafascynowało. A zaczęło się od historii o karpiu w wannie. Oszołomiło go to, że każdy kupuje sobie karpia i sam zabija w domu.

Sylvain namówił cię do zrobienia tego komiksu?

MS: Namówił mnie, żebym spisała swoje wspomnienia. W ogóle nie powiedział, że zrobimy o tym książkę. Chciał tylko, żebym to wszystko spisała, by nie zapomnieć. Wiadomo, żyjemy teraz we Francji, to zupełnie inna kultura, która nie ma nic wspólnego z polską i mogłoby się okazać, że wszystko zapomnę, jeśli będę kontynuowała moje życie za granicą. Zaczęłam pisać, on czytał i stwierdził, że w sumie jest to materiał na książkę. Podjął to ryzyko, zrobił projekt dwóch pierwszych historii.

Ja w to za bardzo nie wierzyłam, więc zostawiłam mu wolną rękę. Marzi nie wyglądała jeszcze tak, jak wygląda teraz. Teraz jest lepsza, oczywiście. Udoskonalił całość, wysłał i projekt został przyjęty, więc było to spore zaskoczenie.

Dlaczego wyjechałaś z Polski?

MS: Chciałam zacząć nowe życie. Zaczęłam studia na romanistyce w Krakowie i pomyślałam, że to niezły pretekst, by potem wyjechać.

Planujesz wrócić?

MS: Bardzo chętnie bym wróciła na jakiś czas, właśnie do Krakowa. Tak na dwa, trzy lata, by pokazać Sylvainowi Polskę, pojeździć. Teraz w zasadzie ciężko powiedzieć, gdzie się mieszka. Sylvain ma dom na wsi w Szampanii, od niedawna wynajmujemy mieszkanie w Brukseli… Europa jest w zasadzie otwarta, można się swobodnie poruszać, ceny są wszędzie podobne. Niestety, na niekorzyść Polski. (śmiech) Nie jest wykluczone, że kiedyś przyjedziemy tu na kilka lat.


Jesteś w Polsce autorką stosunkowo nieznaną, niezwykłym i "budzącym zazdrość" przypadkiem sukcesu na zachodzie. Czy Marzi to absolutny początek twojej przygody z komiksem?

MS: Nie, wcześniej nie pracowałam w ogóle nad komiksami, to jest moja pierwsza książka. Mam nadzieję, że to nie wzbudzi żadnej zazdrości, lecz że ludzie jakoś się w tym odnajdą i powrócą ich wspomnienia z dzieciństwa. Nie chciałabym, żeby to wzbudziło zazdrość, raczej jakieś wzruszenie.

Taką pozytywną zazdrość. W końcu coraz więcej autorów próbuje startować od razu za granicą i udaje im się.

MS: Irek Konior...

Dokładnie. Czy na rynku frankofońskim wiele jest komiksów autobiograficznych? W Polsce dość dobrze znamy tylko twórczość Iranki Marjanne Satrapi. Francuzi i Francuzki dużo piszą o sobie? A jeśli tak, to o czym?

Sylvain Savoia: Jest to modne od kilku lat, ale nie są to publikacje komercyjne, nie docierają do szerokiej grupy czytelników. Ukazują się w małych, "luksusowych" wydawnictwach. Są bardziej artystyczne, mniej nastawione na sprzedaż. Nie są takie jak Marzi, gdzie widzimy świat dziecka, który jest przy okazji świadectwem historycznym.

Czy sama egzotyka komunizmu wystarczyła, by zainteresować ciebie i wydawnictwo Dupuis?

SS: Nie tylko to zadecydowało. Dzięki Marzenie poznałem Polskę, którą wcześniej znałem tylko z gazet. W ten sposób mogłem się zagłębić w ten codzienny świat, świat dziecka, który nie ocenia historii, lecz opowiada o niej. Marzi niewiele z niej rozumie, więc jej spojrzenie jest obiektywne. We Francji zna się trochę Polskę, w gazetach pisano o trudnych chwilach, ale wciąż istnieje wiele uprzedzeń i stereotypów.


Francuzi uchodzą za naród broniący swojej odrębności kulturowej. Jak wytłumaczysz fakt, że tak wielu twórców francuskich pisze mangi?

SS: To w zasadzie drugi rynek. Wydawcy, widząc popularność mangi, chcieli poszukać nowego pokolenia czytelników i przyciągnąć młodych. Polityka nie okazała się dobra, gdyż fani mangi nie sięgają raczej po inne komiksy, zamykają się w swoim hermetycznym świecie. Oczywiście, mówimy tu o ogólnym zjawisku, gdyż wciąż wiele osób interesuje się różnymi typami komiksów, a i w mandze jest wiele świetnych tytułów. Wydawanie mangi po prostu się opłaca, bo eksploatacja tłumaczeń jest dość tania, a japońskie komiksy są również tanie dla czytelników. Nie zmienia to faktu, że co najwyżej jedna trzecia tego, co wydają Francuzi czy Belgowie, jest godna polecenia.

Trudno było oddać realia Polski lat 80.? W jaki sposób budowałeś ten świat od strony graficznej, by stał się wiarygodny?

SS: Rysuję realistycznie, między innymi serie kryminalne i science-fiction, więc Marzi pozwoliła mi na zupełną zmianę kreski na bardziej karykaturalną i ekspresywną. I pomimo tej karykaturalności pojawia się wiele szczegółów, jak proszek do prania czy stare żelazko, które pozwalają czytelnikowi odkryć, że to jest prawdziwy świat. Nie chciałem tworzyć komiksu dokumentalnego, ale taki, w którym ludzie będą mogli się odnaleźć. To nie miała być historia uniwersalna, ale właśnie taka, która dzieje się konkretnie w Polsce.

Pomagałaś na etapie tworzenia dokumentacji?

MS: Tak, byliśmy w Polsce. Jestem ze Stalowej Woli. To miasto zmienia się, ale tak… nie bardzo. Na przykład, moja mama nadal mieszka tam, gdzie mieszkaliśmy, nawet w samym mieszkaniu niewiele się zmieniło. Tylko budynek nie był zielony, jak teraz, ale szary. Dużo materiałów i zdjęć można również znaleźć w Internecie, choć czasem wymaga to poszukiwań. Przykład: pudełko zapałek. Szukaliśmy też motyla i znaku Pewexu. Trwało to bardzo długo, ale końcu udało nam się i Sylvain mógł go narysować tak, jak naprawdę wyglądał. Gdy wczoraj chodziliśmy po Łodzi, znaleźliśmy chyba właśnie to miejsce, które ktoś sfotografował i umieścił w Internecie: napis Pewex na jednym z budynków.

Piszesz, że ukrywasz część imion bohaterów…

MS: Tak, wszystkie.

…z szacunku dla tych osób. Ile jest w tym komiksie autobiografizmu, ile kompilacji z życia innych osób, ale ile autorskiej kreacji?

MS: Wydaje mi się, że… Nie, w zasadzie jestem pewna, że Marzi to jestem ja. To stuprocentowo autobiograficzna historia. To, co przeżyłam, to są moje własne przemyślenia mniej więcej z tego okresu. Oczywiście, piszę po francusku, więc może to nie jest dokładnie to samo, bo nigdy nie prowadziłam pamiętnika, będąc małym dzieckiem. Ale zawsze była introwertyczką i miałam dobrą pamięć, więc wystarczyło, że zacznę pisać i wzbudzać wspomnienia, a inne przyjdą same. Osoby z komiksu istnieją, a ich imiona zmieniłam przez szacunek dla nich. Jestem jednak pewna, że wszyscy się rozpoznają, bo ich cechy są zbyt charakterystyczne.

Utrzymujesz kontakt z tymi przyjaciółmi? Wiedzą, że taki komiks powstał?

MS: Wiedzą, wszyscy wiedzą. Właśnie dlatego zapytałam, czy chcieliby, żebym zmieniła imiona i nazwiska. I jedna, dwie osoby powiedziały, że tak, nawet nie wiedząc, o czym komiks opowiada. Wtedy stwierdziłam, że lepiej wszystko zmienić.


Czy w tym komiksie jest też coś z twojego dzieciństwa? To oczywiście pytanie, na ile ta historia może być uniwersalna.

SS: Obojętne, jakie dzieciństwo, czy to w Europie, Afryce czy Azji, obejmuje stosunek do takich rzeczy, jak jedzenie czy zabawy...

MS: To widać też u młodych czytelników we Francji, którzy bardzo się przywiązują do Marzi. Mnie to trochę dziwi, ale jest też bardzo przyjemne.

SS: To jest uniwersalna książka, ale odnoszę czasem wrażenie, że byłaby bliższa pokoleniu moich rodziców, którzy urodzili się przed II wojną światową i mieli cięższe życie.

Komiksowa Marzi to dziewczynka z wielkiego blokowiska z średnio zamożnej, religijnej rodziny. To stereotypowa polska komórka społeczna, niemalże modelowa. Sylvain, gdybyście robili komiks o tobie, kim byłby główny bohater? Co by się stało, gdyby mała Marzi spotkała małego Sylvaina?

SS: Moje dzieciństwo było zupełnie inne…

MS: Pewnie jakiś superbohater, superman, wybawiciel z zawodu. (śmiech)

SS: To są ekstremalnie różne światy. Miałem wszystko, czego ona nie mogła mieć. Nie mieszkałem w bloku, ale w domu. Rodzice nie byli bardzo bogaci, ale niczego mi nie brakowało, nigdy nie byłem głodny. Byłem jednak bardzo samotnym dzieckiem. Marzi, nawet jeśli jest jedynaczką, dużo spotyka się z sąsiadami, jest otoczona rodziną. Jest więc zupełnie inaczej, widać, że to zupełnie inna kultura. Moje dzieciństwo nie byłoby takie interesujące do opowiedzenia.

MS: (śmiech)

SS: Kiedy wszystko jest OK., nie ma historii, nie ma czego opowiadać.


Książka opatrzona jest cytatem z Tadeusza Różewicza: "Dzieciństwo jest jak zatarte oblicze na złotej monecie, która dźwięczy czysto". Z drugiej strony Sylvain pisze od siebie: "Jakie by nie były kolory naszego dzieciństwa, mają one tę szczególną cechę, że z biegiem czasu przybierają na sile i intensywności". Jak to zatem jest? Dzieciństwo blaknie czy się wyjaskrawia?

MS: Tak, na sile i intensywności, ale zawsze, gdy myśli się o przeszłości, wspomina się ją z nostalgią i że chciałoby się do tego wrócić. Przynajmniej ja, gdy widzę, jak Sylvain interpretuje ten świat, myślę sobie: "ojej, naprawdę chciałabym przeżyć to na nowo". Mieć jeszcze więcej przygód i rzeczy do opisania. Wydaje mi się, że te dwa cytaty pokrywają się.

Czytałaś komiks Michała Śledzińskiego Na szybko spisane, który ukazał się w Polsce w marcu? Jak go oceniasz?

MS: Czytałam dwa dni temu (rozmawialiśy 6.10.2007 - przyp. rep.). Kiedyś się z nim skontaktowałam, gdy robiłam numer specjalny Spirou o Polsce, bo chciałam, by coś do niego napisał. Tam ukazał się fragment tego właśnie komiksu. Oczywiście, teraz jest ulepszony, bo na pewno dużo nad nim pracował. Wczoraj się spotkaliśmy, ale nie było jak porozmawiać, za dużo hałasu. Mam nadzieję, że jeszcze się uda. Uważam, że książka jest naprawdę znakomita.

Czy widzisz jakieś charakterystyczne różnice w sposobie patrzenia na świat między tobą a nim?

MS: Historie są inne. On nie opowiada o PRL-u jak ja, jego książka jest napisana dla Polaków, a nie dla Francuzów. U mnie jest odwrotnie. Marzi napisałam przede wszystkim dla obcokrajowców, żeby poznali Polskę, a komiks Michała jest bardzo intymnym świadectwem. Historia przez duże "h" jest w tle, ale nie jest najważniejsza. Ważniejsze, jak mi się wydaje, są stosunki w rodzinie. U mnie też jest tego trochę, ale to nie jest główny temat.

Czy kwestia tego, że jesteś kobietą odgrywa tu jakąś rolę?

MS: Nie. Bardzo mnie książka Michała wzruszyła. Ciężko było uwierzyć, że taki ekstrawertyczny, szalony facet mógł napisać coś tak głębokiego. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy to chłopak czy dziewczyna napisała, to nie byłabym pewna.

Ogromną część wspomnień poświęciłaś religijności.

MS: Niektórzy Francuzi mówią: dlaczego tak mało religii?

Większość polskich autorów, którzy są w większości mężczyznami, niechętnie porusza tę kwestię. O ile to nie zbyt osobiste pytanie - sprawy wiary wciąż pełnią w twoim życiu istotną rolę? Jak ważna jest ta kwestia dla bycia Polakiem?

MS: Polska jest bardzo religijnym krajem i w ten sposób ją opisałam. W mojej rodzinie ludzie są bardzo religijni i czasem się zastanawiam, czy oni bardziej wierzą w Boga czy w kościół, czy w ogóle jest to taka tradycja, z którą się przychodzi. Marzi dużo takich pytań sobie zadaje. I, niestety, robi to do dzisiaj. (śmiech) Właściwie może nawet i więcej.

To tylko wiara - wierzy się albo nie - ale Polska się pod tym względem nie zmienia. Może młodzi ludzie zadają sobie więcej pytań, otwierają im się oczy. Wtedy w Polsce były tak ciężkie warunki do życia, że ta wiara była ucieczką, odskocznią. Poza tym kościół bardzo pomagał, a to, co się wydarzyło z księdzem Popiełuszką… To był naprawdę oddany człowiek. Nasz papież także był bardzo ważny i nadal jest zresztą. Dlatego religia jest na pewno ważnym elementem tej książki, nawet jeśli nie zawsze pozytywnym. Ciężko w końcu dziecku wytłumaczyć, że trzeba chodzić do kościoła, bo to jest jednak jakiś przymus mimo wszystko, a jeszcze czasami jest nudno...


Seria cały czas powstaje. Do jakiego wieku urośnie Marzi?

MS: Na początku będzie pięć tomów. Tu mamy dwa, trzeci już pojawił się we Francji, pracujemy nad czwartym. Ukaże się więc pięć części, które opowiadają o Polsce aż do upadku komunizmu, czyli do Okrągłego Stołu i przemian. Potem będziemy robić komiksy już "skokami": liceum, wyjazd na studia do Krakowa i przyjazd do Francji. Czyli może będzie osiem, zobaczymy, jak to się będzie odbywało z wydawcą.

Podobno najlepsze dzieła tworzy się opowiadając o sobie. Masz zamiar zaryzykować i napisać coś w zupełnie innym stylu?

MS: Studiowałam literaturę francuską i jestem przyzwyczajona, że dużo piszę i dużo opowiadam. Nie będę czekała na koniec Marzi, żeby zrobić coś innego, już powoli zaczynam. Chciałabym przeciągnąć kilku rysowników polskich na "drugą stronę". Mam kilka projektów i mam nadzieję, że zostaną kiedyś sfinalizowane.

A Francuzi? Ustawiają się do ciebie kolejki rysowników?

MS: To zależy. Kilka osób już się mnie pytało, prosili o historie, głównie dla dzieci. To dość dziwne, bo ta książka nie jest tylko dla dzieci. Ale tak, miałam propozycje, tyle że nie wiem, czy potrafiłabym pracować w ten sposób, jak mi ktoś powie: "zrób historię dla dzieci". Wolę stworzyć coś od siebie i potem szukać kogoś, kto mi będzie odpowiadał. Ciężko jest iść na kompromis, chyba jeszcze tego nie potrafię.




Marzena Sowa
Ur. w 1979 roku w Stalowej Woli.
Studia magisterskie rozpoczęła na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, a ukończyła na Uniwersytecie Michel de Montaigne w Bordeaux. Od 2001 roku mieszka we Francji, w Szampanii, a od półtora roku również w Brukseli. Jest autorką autobiograficznego komiksu Marzi wydawanego przez Dupuis, do którego rysunki stworzył Sylvain Savoia. Jak dotąd ukazały się trzy tomy tej książki. Pracuje również jako tłumacz filmów dokumentalnych.

Sylvain Savoia
Ur. w 1969 w Reims, we Francji.
Jest autorem licznych komiksów stworzonych razem z Jean-Davidem Morvanem (znanym w Polsce z serii Armada): westernu Reflets perdus, fantastycznego Nomada i policyjnego Al’Togo. Wykonał również kilka plansz do zbiorowych Chroniques de Sillage. Razem z Marzeną Sową wydał już trzy tomy serii Marzi, której czwarta część właśnie powstaje. Podobnie jak Marzena, swój czas dzieli miedzy Francję a Belgię.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Marzi: Dzieci i ryby głosu nie mają
Kraj lat dziecinnych
- recenzja
Francuski łącznik #1
Czyli co we Francji piszczy
Powstanie #01: Za dzień, za dwa
Preludium do zagłady
- recenzja
Blok komiksowy na wrocławskich Dniach Fantastyki 2014
Komiks na pałacowych salonach
- recenzja
Tej nocy dzika paprotka
…zjadła moją mamę
- recenzja

Komentarze


~kjhg

Użytkownik niezarejestrowany
    plagiat?
Ocena:
0
po 1.imię bohaterki: tu Marzi, tam Marjane, w skrócie Marji
po 2. komiks, tam czarno-biały, tu kolorowy
po 3. opisane życie w kraju, w trudnym okresie ( tam Iran i rewolucja ‚78, tu Polska ‚80)
po 4. uderzające podobieństwo bohaterki, małej dziewczynki
….tam= „persepolis” Marjane Satrapi- irańskiej autorki głośnego komiksu, na podstawie którego powstał film pod tym samym tytułem…do obejrzenia w Awangardzie
……czy te podobieństwa są przypadkiem???…jeśli tak to jak można nazwać taki przypadek???
07-09-2008 18:32
~agusia

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
to nie plagiat, a inspiracja, poza tym Polacy też mają ciekawe historie do opwiedzenia, nie kalaj własnego gniazda
15-02-2009 18:27
~begie

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Persepolis zapoczatkowala nowy nurt we wspolczesnym komiksie i Marzi sie w ten nurt wpisuje.

Marzi moze by nie powstala, gdyby nie bylo Persepolis, co nie znaczy, ze nie warto by sie ukazala. Bardzo warto - jest to wspaniala opowiesc.
20-02-2011 16:16

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.