Wujek Sknerus i Kaczor Donald #4: Ostatni z klanu McKwaczów

Gdybym był bogaty...

Autor: Marcin 'Karriari' Martyniuk

Wujek Sknerus i Kaczor Donald #4: Ostatni z klanu McKwaczów
O ile słynnego Sknerusa McKwacza wiele osób kojarzy jako sknerowatego – lub jak kto woli chorobliwie oszczędnego i chciwego – wuja Kaczora Donalda, o tyle nie każdy miał okazję poznać jego młodość. Teraz nadarza się ku temu ponowna okazja.

Czwarty tom Wujka Sknerusa i Kaczora Donalda zatytułowany Ostatni z klanu McKwaczów przynosi czytelnikom siedem z dwunastu rozdziałów nagrodzonego Eisnerem Życia i czasów Sknerusa McKwacza oraz nieformalny rozdział zerowy – Pierwszą dziesięciocentówkę. Wchodzące w skład tomu historie skupiają się na młodych latach ostatniego z McKwaczów, kiedy jego oszczędność była nie tylko kwestią wyboru, ale i przymusu.

Album rozpoczyna Pierwsza dziesięciocentówka, czyli komiks opowiadający o pierwszej monecie zarobionej przez małego Sknerusa. Czytelnicy mają również okazję poznać najbliższą rodzinę młodego McKwacza - jego rodziców, stryja i dwie siostry, i przede wszystkim dowiedzieć się, w jakich okolicznościach nasz bohater otrzymał amerykańską monetę od szkockiego kopacza rowów. Potem przechodzimy do komiksów, jakie czytelnicy mogli już znać z kilku różnych – obecnie niedostępnych w sprzedaży – wydań Życia i czasów Sknerusa McKwacza.

W odróżnieniu od poprzednich tomów Wujka Sknerusa i Kaczora Donalda oraz Kaczogrodu historie zawarte w omawianym albumie należy czytać po kolei, ponieważ tworzą ciąg wydarzeń. Śledzimy w nich kolejne niezwykłe przygody młodego i śmiałego kaczora okraszone humorem i precyzyjną kreską Dona Rosy. Autor nie skupia się na ukazaniu losów Sknerusa rok po roku, lecz w każdym z siedmiu rozdziałów przedstawia kluczowe wydarzenia z życia młodego i jeszcze wówczas biednego bohatera. Dzięki temu każdy rozdział – choć wszystkie skupione są na próbach zdobycia fortuny i przywrócenia chwały klanowi McKwacz – jest osadzony w innych realiach. Obserwujemy kolejne zajęcia, jakimi parał się Sknerus dla zarobku - od sprzedaży drewna i torfu w Szkocji, przez pomoc na parostatku pływającym po Mississippi i pędzeniu bydła po Dzikim Zachodzie, aż po wydobywanie miedzi i złota. Trudno wskazać najlepszy czy najsłabszy rozdział, każdy z nich ma bowiem nieodparty urok, a przywiązanie Rosy do szczegółów i oddania ówczesnych realiów – pierwszy komiks rozgrywa się w 1880 roku – wzbudza niekłamany podziw.

Czytelnicy w mniejszym stopniu zaznajomieni z twórczością autora mogą nie wiedzieć, skąd w jego głowie zaświtały akurat takie, a nie inne pomysły na przygody Sknerusa. Na szczęście na te i inne pytania odpowiedzi znajdziemy w obszernych anegdotach Dona Rosy, które przybliżają okoliczności, w jakich rozpoczął pracę nad serią, czy procesach twórczo-redakcyjnych, w tym także o niemałym wyzwaniu, jakiego podjął się z własnej woli, jako ogromny fan twórcy postaci najbogatszego kaczora na świecie – Carla Barksa. Mianowicie Rosa zebrał wszelkie skrawki informacji o przeszłości Sknerusa jakie tylko pojawiły się w komiksach jego idola, by następnie z luźnych i zdawkowych wzmianek ułożyć kronikę życia ostatniego McKwacza. Tym na większe pochwały zasługuje fakt, że owe wzmianki nie tylko udało się upchnąć na przestrzeni dwunastu (a w omawianym tomie siedmiu) rozdziałów, ale i ułożyć je w chronologiczną całość, tworzącą znakomitą historię o pucybucie, który stał się największym poszukiwaczem przygód. A przy okazji został miliarderem.

Przed premierą posiadacze Życia i czasów Sknerusa McKwacza mogli się wahać z zakupem omawianego tomu i sensem dublowania historyjek. Warto w tym miejscu wspomnieć o dodatkowych atutach Ostatniego z klanu McKwaczów. Album zawiera Pierwszą dziesięciocentówkę, nieopublikowaną w ŻiCSM, oraz prawdziwą gratkę dla fanów – galerię świetnych okładek i nade wszystko pierwotne storyboardy, które ostatecznie nie doczekały się publikacji. A wśród nich dostajemy m.in. parę stron o historii klanu McKwaczów, które  w zamyśle autora miały otwierać cykl. To też powody, dla których warto sięgnąć po ten album, nawet pomimo ŻiCSM na półce. Jeśli  tego komiksu jeszcze nie posiadacie, to trafiła się znakomita okazja do nadrobienia zaległości. Znajdziecie tu wszystko, za co można było polubić historie o wujku Sknerusie – niezwykłe wyprawy, poszukiwania skarbów, humor i nieodpuszczającą ani na chwilę atmosferę uczestniczenia w przygodzie.