Wojna królów

Tak krwawo jeszcze nie było

Autor: Shadov

Wojna królów
Po nieudanej Morderczej Genezie, nieco lepszym Powstaniu i upadku Imperium Shi’ar oraz Wojnie królów. Preludium przyszła pora na wieńczące losy dowodzonego przez cesarza Wulkana Galaktycznego Imperium Shi’ar wydarzenia. Dan Abnett, Andy Lanning i C.B. Cebulski stworzyli najlepszą do tej pory i najkrwawszą historię w całym evencie Wojny Królów. 

Mutant Gabriel Summers, zwany Wulkano, należy do jednych z najcięższych, zawistnych i upartych przeciwników. O czym można było się już przekonać w Powstaniu, a także Preludium. Kierowany chęcią zemsty postanowił zniszczyć Imperium Shi’ar; więził swojego brata Havoka; narobił sobie wrogów wśród własnych ludzi i za nic miał życie ponad milionów istnień. Niestety oba wymienione przed chwilą albumy nie należały do wyjątkowych. Pozwoliły zaledwie „liznąć” dość burzliwe relacje rodzinny Summersów, a także wprowadziły na salony Inhumans oraz Black Bolta, ich przywódcę. Jednak pod względem fabularnym, czy toczących się działań wojennych nie znalazło się nic wartego uwagi.

Wojna królów prezentuje się naprawdę dobrze, jest bardziej treściwa i intrygująca. Na ponad 400 stronach scenarzyści świetnie poradzili sobie z kumulację konfliktu Imperium Shi’ar z połączonymi siłami Kree i Inhumans. Historią można się cieszyć, nawet jeśli nie zna się zbytnio losów przedstawionych ras, co jest zasługą dobrze poprowadzonej fabuły. Dan Abnett i Andy Lanning, którzy odpowiadają za pierwsze sześć zeszytów (oryginalnie War of King #16), przejmująco kreślą tytułowy konflikt. Z jednej strony śledzimy losy Kree i Inhumans, którzy wypełniają postanowienia paktów sojuszniczych, a z drugiej agresję i pragnienie do wojny Wulkano. Zarówno u Shi’ar jak i Kree nastroje nie są dobre, ani nawet bliskie dobrym. Scenarzyści nie skupiają się na samych działaniach wojennych, ale poświęcają sporo uwagi erodującym relacjom między kolejnymi bohaterami – Imperium Shi'ar grozi wojna domowa i zapaść, a Kree podejrzewają o nie do końca czyste zamiary Inhumans.

Konflikt zawarty w Wojnie królów jest znacznie bardziej obszerny, bowiem scenarzyści – C. B. Cebulski (WoK: Darkhawk #1-2) i Christos N. Gage (WoK: Savage World of Skaar) – dokładają  kolejne istotne wydarzenia dla fabuły Marvelowskiego Uniwersum. Wchodzą w sferę negatywną (więcej o niej w Anihilacji) i szykują podwaliny pod kolejne potyczki. 

Oczywiście konflikty militarne oraz żywe tempo nieco przyćmiły niektórych bohaterów, z których część zasługuje na rozwinięcie swoich losów. Trzeba się jednak pogodzić z takim stanem rzeczy. Wybór zeszytów do Wojny królów jest dobry i sprawnie kończy wojnę Imperium Shi’ar z Kree, jak także pokazuje większą skalę problemu rządów we wszechświecie.

Album równie dobrze prezentuje się rysunkowo. Odpowiada za to cały sztab ilustratorów i kolorystów. Nie mniej nie odczuwa się praktycznie żadnej różnicy w jakości plansz przy kolejnych zeszytach. Mamy tu do czynienia ze świetnie wyważonymi oraz proporcjonalnymi sylwetkami, równie szczegółowymi emocjami.

Cała historia rozwija wiele rzeczy dobrze znanych czytelnikowi, jak i wprowadza nowe zmienne. Kojarząc nieco wydarzeń z Uniwersum Marvela, nie będzie problemu ze zrozumieniem większości odniesień, czy też  motywów epizodycznych postaci, jakie się pojawiają. Scenarzyście świetnie poradzili sobie z udźwignięciem ogromnej liczby pobocznych relacji bohaterów, jak i wydarzeń, równocześnie główne konflikty budując na starych niesnaskach.

I to jest największy atut tego komiksu. Pomimo ogromnej ilości bohaterów i przewijających się w kolejnych zeszytach wątków. Nawet jeśli ktoś tylko powierzchownie liznął kosmiczny świat Marvelowskich wojen, to i tak odnajdzie się w historii Wojny królów