Wielkie wyprawy
Historia w obrazkach
Na łamach serwisu Poltergeist przybliżaliśmy już antologię komiksów z magazynu Relax, zbiorczy tom Wehikuł czasu i inne opowieści z pracami Waldemara Andrzejewskiego i album Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa, prezentujący fantastyczno-naukowe historie narysowane przez Zbigniewa Kasprzaka. Kolejna pozycja przypominająca dorobek tego ostatniego artysty to Wielkie wyprawy. Obszerny album, liczący ponad 260 stron, przynosi zarówno komiksy znane już polskim czytelnikom, jak i takie, które na naszym rynku pojawiają się po raz pierwszy.
Do pierwszej z tych kategorii zaliczają się otwierające album historie przedstawiające wyprawy Krzysztofa Kolumba, Ferdynanda Magellana i Jamesa Cooka. Pierwotnie publikowane w odcinkach, w całości wchodziły w skład kilku komiksowych antologii, by na początku lat 90. ubiegłego wieku ukazać się w zbiorczym tomie także zatytułowanym Wielkie wyprawy. Te trzy komiksy dla współczesnego czytelnika mogą być nieco przyciężkie w odbiorze. Fabuła, zwłaszcza w początkowych fragmentach każdej z historii, nie stanowi zwartej narracji, a raczej zbiór scen, z których trzeba złożyć przebieg wydarzeń. Graficznie kadry są wręcz przeładowane – autor zawiera w nich mnóstwo szczegółów, także na dalszych planach, a na dokładkę dostajemy jeszcze liternictwo stylizowane czy to na odręczne pismo, czy wręcz na gotycką majuskułę. Wrażenia nie poprawia również fakt, że plansze pierwotnie musiały być dostosowane do mniejszego formatu, przez co miejscami kreska Kasprzaka wydaje się zbyt gruba, wręcz rozmazana. Niezależnie od wszystkich tych uwag, ze sporą przyjemnością przypomniałem sobie historie poznane pierwotnie przed laty.
Podobnie było ze Łzami Bałtyku – krótką nowelką opowiadającą o zagładzie nadmorskiego grodu Winety. Kiedyś czytana w tomiku Ogień nad tajgą, wciągała dzięki wartkiej akcji i dynamicznej kresce, dziś razi miałką fabułą i topornym rysem ideologicznym odwiecznego konfliktu polsko-niemieckiego. Tu kreska zestarzała się jednak zdecydowanie lepiej niż w przypadku historii o wielkich odkryciach geograficznych, ale nawet mimo tego lepiej się to ogląda niż czyta.
Dalej dostajemy już komiksy stanowiące dla mnie nowości. To mieszanka krótkich nowelek i dwie dłuższe fabuły. Wśród etiud znalazły się zarówno pozycje ciekawe, jak i mniej interesujące, graficznie bardziej dopracowane i o uboższej kresce. Wszystkie razem prezentują różnorodność stylów, w jakich tworzył Kasprzak, pozostając równocześnie grafikiem o rozpoznawalnej linii. Wśród tych, które oceniam jako jednoznacznie lepsze, należy wymienić Kamień, w krótkich migawkach ukazujący historię XX-wiecznej Polski, i zaledwie czterostronicowe Uniesienia, opowiadające o fenomenie Solidarności, w których Kasprzak występuje w podwójnej roli – nie tylko rysownika, ale i scenarzysty. Słabiej z kolei wypadają: Pierwsza lekcja, przybliżająca wycinek historii z czasów I wojny światowej, oraz czarno-białe Srebrna tabakiera i Sobiescy w Krakowie. Ta ostatnia nowelka broni się jeszcze od strony graficznej, pozostałe jednak zwyczajnie rozczarowują.
Tego samego, na szczęście, nie mogę powiedzieć o najobszerniejszej historii w tomie, jaką są Podróżnicy. Osadzona w XIX-wiecznej kanadyjskiej dziczy, łączy ciekawą fabułę z interesującymi bohaterami, którym autentycznie chce się kibicować, oraz kapitalne ilustracje. Warstwa graficzna Podróżników zasługuje na tym większą uwagę, że dzika przyroda odgrywa w tej opowieści niebagatelną rolę i jej odmalowanie przez Kasprzaka stanowi jeden z niezaprzeczalnych atutów komiksu. Inaczej niż w otwierających tom historiach o wielkich żeglarzach, gdzie kadry były niejednokrotnie do przesady wręcz zapełnione szczegółami, tutaj mamy szersze plany i możliwość nasycenia oczu obrazami bezkresnej przyrody. Dopiero w trakcie lektury tej historii zdałem sobie sprawę, że w żadnym z komiksów o morskich odkrywcach nie dostawaliśmy ujęć oceanu ciągnącego się po horyzont, a pokazywane w nich obrazy niejednokrotnie należy określić wręcz jako klaustrofobiczne – można to zrozumieć, gdy ukazywane były zatłoczone wnętrza okrętów, ale nie przy eksploracji przez dawnych badaczy nieujarzmionej dziczy.
Ostatni komiks w albumie, Spadająca gwiazda, z przynajmniej kilku powodów wyróżnia się na tle pozostałych. Po pierwsze, choć opowiada o wydarzeniach historycznych, to osadzonych w znacznie mniej odległej przeszłości niż którykolwiek inny (poza Uniesieniami) – śledzimy w nim bowiem losy Marylin Monroe, od lat 40. do 60. ubiegłego wieku (z drobną retrospekcją, w której widzimy Marylin jako dziecko). Po drugie, to historia znacznie poważniejsza od pozostałych, nie uciekająca od trudnych tematów i mroczniejszych stron życia aktorki. Po trzecie wreszcie – opowieść wieńcząca album utrzymana jest w zupełnie odmiennym stylu graficznym od tego, do którego mogły nas przyzwyczaić inne prace Zbigniewa Kasprzaka. Nie rysowana, a malowana, pozwala docenić kunszt i plastyczną wszechstronność artysty.
Niestety, nie zmienia to faktu, że bez gruntownej znajomości biografii boskiej aktorki lektura może być trudna, a wiele z wątków – zwyczajnie niezrozumiałych. Na kartach pojawia się całe mnóstwo postaci, które odegrały istotną rolę w życiu Marylin Monroe (czy jeszcze Normy Jeane) na różnych jego etapach. Bez ich znajomości, jak również wiedzy o filmografii aktorki, niektóre sceny mogą być w najlepszym razie nie do końca zrozumiałe, co przy przeskakiwaniu między różnymi okresami w życiu i karierze gwiazdy może dodatkowo pogłębiać wrażenie pewnego chaosu. Nawet pomimo tego Spadająca gwiazda na pewno przypadnie do gustu nie tylko fanom postaci, ale także dobrze narysowanych, graficznie wysmakowanych komiksów.
Przy dość szerokiej palecie zarówno form, objętości, jak i – niestety – poziomu poszczególnych elementów tego albumu (a w sporej jego części – sposobu, w jaki konkretne utwory zniosły próbę czasu), ocena recenzowanego tomu musi w znacznej mierze zależeć od tego, jaką wagę przywiązać do każdej z zebranych tu historii. Z mojej perspektywy – przeważają tu komiksy bardzo dobre (jak trzy tytułowe i Podróżnicy). Te, które gorzej się zestarzały lub prezentują słabszy poziom, są w mniejszości. Co więcej, końcową ocenę podnoszą materiały dodatkowe – otwierający tom wstęp autorstwa Adama Ruska, przedstawiający kontekst powstawania zgromadzonych w tomie utworów, wybór wypowiedzi samego Zbigniewa Kasprzaka o swoich pracach oraz szkice kadrów i całych plansz do rozmaitych komiksów zgromadzonych w zbiorze. Jako dodatkową premię można potraktować też okładkę albumu – stworzona specjalnie na jego potrzeby, stanowi ciekawy kolaż elementów z komiksów stanowiących jego zawartość.
Niezależnie od tego, czy Wielkie wyprawy będą dla kogoś pierwszym kontaktem z tymi pracami, czy – jak dla mnie – po części będą sentymentalną podróżą do czasów dawno minionego dzieciństwa, sięgnięcie po ten album mogę polecić wszystkim osobom szukającym dobrych komiksowych pozycji, zwłaszcza z historią w tle.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie albumu do recenzji.