W Poszukiwaniu Ptaka Czasu #3: Droga Łowcy

Intensywnie lecz nieco nijako

Autor: Balint 'balint' Lengyel

W Poszukiwaniu Ptaka Czasu #3: Droga Łowcy
Czy można porzucać marzenia? Raczej nie powinno się tak czynić. Bragon długo podążał za swoim i już tracił nadzieję na jego realizację. Czas oczekiwania dobiegł jednak końca.

Po wydarzeniach opisanych w Księdze bogów drogi Bragona oraz Mary rozeszły się. Chłopak na dłużej zakotwiczył Akbarze, co raz bardziej zdając sobie sprawę z iluzoryczności szans na zostanie rycerzem. Jednak nieoczekiwane pojawienie się wysłanników Zakonu Znaku otworzyło szansę na realizację marzenia. Jednak by osiągnąć cel najpierw należy udać się na ziemie pod władzą tajemniczego łowcy, następnie pokonać wrogo nastawionych fanatyków oraz stawić czoła istotom zamieszkującym pradawny las oraz samemu łowcy o imieniu Ridż.

W trzecim tomie przygód Bragona, autorzy – nie odłącznie w składzie Loisel – Le Tendre – postawili na wartką akcję i przygodę. A konkretnie mnóstwo przygody. Wielka polityka oraz rosnące zagrożenie ze strony zakonu zeszły na drugi plan, będąc co prawda kołem napędowym inicjującym eskapadę Bragona, lecz bez dalszego wpływu na fabułę.

Takie podejście do opowieści odcisnęło swoje piętno i Drogę Łowcy czyta się błyskawicznie. Na kolejnych stronach dzieje się mnóstwo, zaś posoka leje się litrami, gwarantując dwa kwadranse nieskomplikowanej, acz widowiskowej rozrywki. Nieco przypadkiem jednak talent i charakter Bragona doprowadza bohatera do najważniejszego celu: zaszczytu rozpoczęcia nauki na rycerza.

W chwili gdy Bragon zmaga się z kolejnymi zagrożeniami w domenie rządzonej przez Ridża, wątek Mary chwilowo stracił na ważności. Księżniczce poświęcono raptem dwie strony, lecz są one dość ważne, zwiastując dalszą ewolucję postaci.

Trzeci tom przyniósł za to kolejną zmianę na stanowisku ilustratora i tym razem Aouamri zastąpiony został przez Vincenta Mallie. Fascynujące jest jednak, że kolejna zmiana ponownie jest niemalże przeźroczysta z perspektywy czytelnika i kreska jak prezentowała się znakomicie, tak nadal jest widowiskowa. Różnice w stylu są zauważalne, jednak by je dostrzec należy nieco wysilić wzrok.

Tak czy inaczej, kraina, którą przemierza Bragon tętni życiem i jest zamieszkiwana przez fantazyjne istoty, wszystko zaś skąpane jest w bogatej palecie barw, czyniącej obcowanie z albumem czystą przyjemnością.

Jak można podsumować Drogę Łowcy? Album nie dostarcza żadnych wrażeń związanych z zawikłaną fabułą czy ewolucją bohaterów i z tej perspektywy jest bardzo przeciętny, nawet jeśli w życiu Bragona oznacza on ważny przełom. Zamiast tego postawiono na krwistą i intensywną przygodę i z tego zadania komiks wywiązuje się bezbłędne. Mam też wrażenie, że czytelników dotąd nieprzekonanych do cyklu album zupełnie zniechęci do dalszej wędrówki, fanom zaś lżejsza forma nie będzie zupełnie przeszkadzać.