Varia #23

Kratka v kratkę na pół, czyli po 11

Autor: Kuba Jankowski

Varia #23
Varia #23 to zestawienie komiksów "zagubionych w akcji". Niby zostały przeczytane i wpisane w "zvariowany" grafik, ale notki o nich nie pojawiły się żadnym z dotychczasowych tekstów. Ponieważ od dłuższego czasu autor zestawień wyszukuje przedziwnych uzasadnień dowolnego żonglowania numeracją Varia, przerywając i wznawiając minicykle oraz przesuwając niektóre tytuły z tekstu na tekst, nie powinien dziwić spis treści zawierający starocie i nowości. Varia jest spadkobiercą pRzYpAdKoWyCh tradycji. I jeśli istnieje jakiś mianownik wspólny dla zamieszczonych tutaj lakonicznych opisów, to jest nim test na trwałość. Niektóre komiksy zostały przeczytane na tyle dawno, że postanowiliśmy sprawdzić, czy pamięć o nich przetrwała, czy też wartość wyjściowa była równa zeru i w głowie nie pozostało zbyt wiele. O innych notka powstała zaraz po czytaniu, więc może być nieco dłuższa. Oto Varia v kratkę w pierwszej odsłonie.

 

 

Spis treści:

 

Dwanaście prac Delty 800

Kielczanie postanowili walczyć z dyskryminacją m.in. przy pomocy komiksu. Tak powstała praca duetu Łukaszczyk/Chmielewski Dwanaście prac Delty 800, która była częścią projektu Inni - nie gorsi. Bożentyna Pałka-Koruba, wojewoda świętokrzyski, powiedziała podczas czerwcowego podsumowania akcji, że komiks wybrano przez wzgląd na to, że to forma trafiająca do wyobraźni ludzi młodych. Darmowa publikacja Dwanaście prac Delty 800, która ukazała się w nakładzie dwóch tysięcy egzemplarzy, przedstawia na 16 stronach 12 przejawów nietolerancji i dyskryminacji. Scenarzysta twierdzi, że wraz z rysownikiem starali się stworzyć opowieść w klimacie rysunkowym amerykańskich komiksów superbohaterskich, a na narratora specjalnie wybrali tolerancyjnego przybysza z kosmosu, który dziwi się temu, co obserwuje na Ziemi.

W kategorii komiksu uświadamiająco-edukacyjnego autorzy spisali się znakomicie. Zawiązanie akcji i punkt, z którego uświadamia nam się przejawy dyskryminacji w życiu codziennym (w sferze religijnej, rodzinnej, ulicznej, etc.), skonceptualizowano bardzo zmyślnie (także poprzez tytuł odwołujący się do tego, że podobnie jak Heraklesa, i Deltę 800 czeka ciężka robota u podstaw) i zabawnie, a więc na starcie czytelnik zostaje zaintrygowany sposobem opowiadania, a dopiero potem dociera do niego przekaz, czyli po prostu wiedza o inności (to właśnie wiedza podana w pigułkach jest lekiem na nietolerancję, a przynajmniej pomysłem na uleczenie nietolerancji wśród Ziemian). Dzięki autorom możemy z dystansu przyjrzeć się pewnym scenkom z życia, które w codziennej pogoni za pędzącym czasem nam umykają.

Łukaszczyk sięgnął w tym komiksie po dosyć nieoczywistą kreskę, której w komiksach "instytucyjniakach" raczej rzadko uświadczymy. I wygrał, bo rysunek ma nerw i nie wygląda jak pokraczna bazgranina.

Jednym zdaniem - autorzy połączyli temat edukacyjny z charakterystyczną kreską i nieoczywistym sposobem uświadamiania. Efektem jest udany zeszycik, który dokłada się jako mała cegiełka do komiksowych działań twórczych w kieleckiem (wystawy, dni komiksu, etc.)

Nota: 6

 

Życie. Powieść graficzna

Cegła o połowicznie trafnym tytule, bo faktycznie opowiada o życiu, ale jest po prostu komiksem, bez zbędnych i wydumanych przydawek. Yoshihiro Tatsumi rysuje w zasadzie o sobie, młodym chłopcu, którego marzeniem było tworzenie komiksów i temu marzeniu poświęcił swoje życie. Robi to szczerze, dosadnie, momentami zabawnie, momentami groźnie. Tworzenie komiksów wydaje się młodemu chłopcu wymarzonym zajęciem, wyśnioną pracą, bo łączy w sobie obcowanie z hobby oraz zarobek. Okazuje się jednak, że nie jest to najlżejszy kawałek chleba. Tworzenie okazuje się wyczerpujące psychicznie i fizycznie. Oczekiwanie na publikację to prawdziwa tortura. Szarpanie się z wydawcami o pieniądze nie należy do przyjemnych. A jednak jakaś wewnętrzna siła sprawia, że nie można tego zajęcia porzucić.

Znakomita, pouczająca lektura, którą można postawić obok hiszpańskiego El Invierno del dibujante (Paco Roca) i amerykańskiego Pusseya (Daniel Clowes), gdyż dopełnia zakulisowy obraz tworzenia komiksów. Strzeżcie się, wkraczający na tę ścieżkę kariery.

Pssst! Niestety życie dopisało swoje tradycyjne zakończenie zanim Varia #23 zostało na Polterze opublikowane. Yoshihiro Tatsumi zmarł 7 marca w wieku osiemdziesięciu lat.

Nota: 9 (pełna recenzja - Dawid 'Fenris' Wiktorski)

 

Cudowny Chłopak Billy. Nieznany współtwórca Batmana

Klasyczny przykład zmarnowanego tematu. Autorzy, Tyler Nobleman (tekst) i Ty Templeton (ilustracje), opowiadają o Billu Fingerze, który wraz z Bobem Kanem stworzył postać Batmana, ale nie był na tyle sprytny, aby zagwarantować sobie prawa do czerpania z tego korzyści. Dlatego też nawet w obecnie wydawanym DC New 52 jego nazwiska nie uświadczycie, choć wszyscy wiedzą, że Finger maczał palce w początkowym wywarze z nietoperza. Znakomity temat na krwistą opowieść obyczajową został przez autorów sprowadzony do pokracznie zilustrowanych kilku ramek narracyjnych opowiadających tę historię o dziejowej niesprawiedliwości. Sposób w jaki opowiedziano pasjonujące wydarzenia woła o pomstę do nieba. Nie lepiej było napisać po prostu artykuł do IJOCA? Albo Zeszytów Komiksowych?

Zamiast marnować czas (i pieniądze) na tę publikację, lepiej sięgnąć po tę książkę, która zawieruchom fingerowym poświęca kilka mądrych stron.

Nota: 2

 

5 tysięcy kilometrów na sekundę

Kolorystyce tego komiksu nie można się oprzeć. W zasadzie niezależnie od tego, czy ta notka zachęci/zniechęci Was do kupna komiksu Manuele Fior, to i tak, kiedy go zobaczycie, to go kupicie. A jeśli nie cytrynowo-limonkowa okładka w kolorze tego lata, kiedy główny bohater się zakochał... to zdecydowanie porwie Was prześliczna, oddająca delikatność poruszanego tematu kreska. Nie macie szans, ten komiks już jest na Waszej półce.

5 tysięcy... jest opowieścią o miłościach, które biegną swoim torem. Fior opowiada o ludziach, którzy mimo upływu czasu pamiętają o sobie i dręczą się myślą (ostatecznie raczej niesłuszne), że źle potraktowali uczucie, którym zostali kiedyś obdarzeni. Fior postanowił odbanalizować swoją opowieść dużymi skokami czasoprzestrzennymi, co sprawia, że dramatyzm czasu, który upłynął, uderza w nas jeszcze silniej.

Nota: 6

 

Niedźwiedź

Dwie stare i dwie nowe opowieści o Dźwiedziu w klimacie osiedlowych zmagań z życiem. Z prześliczną okładką-etykietką piwną. A zawartość ma taki ładunek, jak etykietka obiecuje - troszeczkę rozwesela. Wyburzanie plus Krew, pot, streetball plus Mareczek plus Kalkulator plus Altana plus szkice równa się zaskakujące puenty, nostalgiczne podróże, uliczna sprawiedliwość oraz podwórkowe mądrości. Czyli esencja Osiedla w wielkim cielsku jednego z bohaterów.

Jedyną rzeczą, która przeszkadza, jest zbyt niedbały rysunek Kamila Kochańskiego w nowszych opowieściach, który zbyt często ociera się o granice czytelności.

Nota: 6

 

Las Marakas

Nie dajcie się zniechęcić temu, co dr Constantine Maryland pisze we wstępie, że Las Marakas może - podobnie jak jego, tak i Was - zniechęcić do hobby, które kochacie i któremu poświęciliście ostatnich piętnaście lat Waszego życia. Żeby z tym dziełem obcować, należy porzucić nadzieję na cokolwiek zaraz po przewróceniu pierwszej strony. Następnie doczytać do końca i przeczytać raz jeszcze odkrywając, że za tymi historyjkami stoi kwiat polskiego komiksowa. Inteligentne nawiązania, drugie dno, piękny rysunek, kwestie egzystencjalne. To wszystko i wiele więcej znajdziecie w Las Marakas odpowiednio dozowane i skutecznie przykryte bazgrołowatą kreską oraz żartami fekalnymi, seksualnymi i w złym guście. To komiks złożony z jednostronicowych żartów rysunkowych, który będziecie czytać wielokrotnie. Dlatego, że o każdej stronie chcecie zapomnieć zaraz po zapoznaniu się z jej zawartością, ale też dlatego że każda strona Was śmieszy. Pozycja dla odpornych. Do czytania jedną ręką Czasami.

Nota: 5

 

To była wojna okopów

Nazwisko autora przywołuje skojarzenie z francuskim słowem tard, oznaczającym "późno". Nomen omen, bo faktycznie późno w ręce polskiego czytelnika trafia pierwszy komiksy specjalisty w obrazowaniu okropieństw wojny (przed oczyma staje czytany dawno temu po portugalsku Żołnierz Varlot... prześladujący jak duch).

To była wojna okopów ukazała się w setną rocznicę wybuchu pierwszej wojny światowej i była skromnym komiksowym wkładem w przypomnienie tej smutnej rocznicy. Treść i wymowa komiksu Tardiego współgrają z okolicznością. Tardi rysunkowo naśladuje stare, wojenne zdjęcia. Fabularnie tworzy kalejdoskop strasznych doświadczeń, o których zapomnieć nie można, aby okropieństwo podobnego kalibru już nigdy się nie powtórzyło (choć wiemy, że to tylko iluzja, bo w tej chwili na świecie dzieje się wiele podobnie barbarzyńskich scen). Zbiorczym bohaterem Tardiego są bezimienne ofiary okopów, które przekazują sobie słowa z ust do ust, aby opowieść o okrucieństwie płynęła dalej. To jeden głos szarych, zlewających się w jedną masę postaci o wielu twarzach.

Tardi szokuje, bo sam nie może wyjść z szoku wywołanego absolutną bezsilnością podczas tych komiksowych prób zrozumienia wojny.

Nota: 10

 

Podgląd

To jeden z tych komiksów, co do którego nie można mieć pewności, czy jest dobry, czy też nie. Kartkowanie: ładnie, nieźle, wyszukanie, elegancko, intrygująco. Pierwsze czytanie: przelatuje się przez niego bez wzruszenia. Chwila zastanowienia. Podolec narysował, Chmielewski napisał. Wróć, trzeba przeczytać raz jeszcze. Drugie czytanie: coś nam zaczyna świtać. Redagowanie recenzji redakcyjnego kolegi: Eureka! I w długą na golasa po mieście! (takie zachowanie nawet by pasowało do treści komiksu). Tak, ostatecznie w Podglądzie znajdziecie wartości, drugie dno i przekonacie się, że ulokowaliście pieniądze w miarę dobrze. Trzeba tylko ten komiks przejrzeć.

Jeśli czytaliście komiks Blue is the warmest color, to i zapewne obejrzeliście film na jego podstawie Życie Adeli, skuszeni informacją, że sceny seksu są w nim wyjątkowo udane i naturalne, no i nieudawane, że są długie, żeby podkreślić ich status, ważność dla bohaterek jak każdej codziennej czynności. Autor zestawienia obejrzał ten film w sposób przeperfidny, przewijając sobie tylko na te sceny. No bo litości! To dzieło trwa 3 godziny! Komiks za to przeczytał w całości. Oto dowód. Seks jest również codzienną czynnością dla bohaterów Podglądu, która sprawia, a raczej sposób jego uprawiania sprawia, że ich życie jest inne. Seks jako zabawka? Oho! Ale czy bohaterom nie przyjdzie zapłacić za to strasznej ceny? Poligamia, poliandria czy też podobno coraz popularniejsza poliamoria, to terminy którymi można próbować opisać seksualne zachowania naszych bohaterów, ale żaden termin nie odda tego, co faktycznie obserwujemy w kadrach. Rozwiązłość jest tutaj terminem z zupełnie innej półki i raczej negatywnie opisałaby to, że nasi bohaterowie mają ochotę na gierki. Czy emocjonalny ładunek nie rozsadzi ich związku? Im więcej wiemy, tym więcej pytań zadamy i bardziej skomplikujemy sobie odbiór w gruncie rzeczy prostej dosyć opowiastki o małżeńskich zabawach. Ale też i satysfakcja intelektualna będzie większa. W taką właśnie pułapkę chwytają nas autorzy - w pułapkę niedopowiedzeń i eliptyczności oraz achronologicznych skoków, przez co nie wiemy do końca, kiedy ma miejsce faktyczny początek Podglądu...

Scena pierwsza: peron metra, on pyta jej czy może zrobić zdjęcie, ona się zgadza, kończą u niej w domu, w łóżku. Poprzez niewinny dialog na str 9 "- Co cię tak rozśmieszyło? - Nic. Grzegorz" - możemy zacząć podejrzewać, że to imię nasz bohater wymyślił dla jednej z "inscenizacji". Przekonujemy się o tym dokładnie wtedy, kiedy czytamy historię poznania się naszych seksualnych bohaterów. Wtedy już nie ma wątpliwości, o czym jest komiks.

Autorzy przedstawiają nam bohaterów po kawałku, ze strzępów. Możemy uwierzyć w te imiona i życiowe historie, w które nam wygodnie wierzyć. Dla nas wszystkie postaci są fikcyjne, więc którakolwiek z ich biografii do nich pasuje. I nieważne, że prawdziwe jej imię poznajemy w trzeciej historyjce, a jego w czwartej. Oba poznajemy niebezpośrednio, bo przez rozmowy z innymi ludźmi, z ich znajomymi. Z takich szczególików autorzy budują swój sposób opowiadania. Robią to tak, abyśmy podglądali czyjeś życie (w sumie robimy to za każdym razem, kiedy czytamy jakiś komiks). A zaglądanie w życie ludzi (czy odautorskie, czy czytelnicze) jest obarczone zawsze dużym marginesem domysłów, więc od naszego bagażu lektur/doświadczeń zależy co w Podglądzie odnajdziemy.

Nota: 6,5 (pełna recenzja - Balint 'balint' Lengyel)

 

Wyspa kamieni

Archeologiczny komiks napisany w konwencji przygodowej (ale bardzo dalekiej od Indiany Jonesa czy awanturniczego Tomb Ridera), narysowany prostą, nieskomplikowaną kreską niczym z komiksu dla młodszego czytelnika. Album współtworzony przez Marca Ferré, Pau i Maxa zawiera dwie opowieści: Czarny las i Sowia jaskinia, których akcja dzieje się odpowiednio na Majorce i Minorce. W obu historiach motywem przewodnim jest podróż, podczas której bohaterowie często wpadają w tarapaty, a czytelnicy mimochodem przyswajają sobie tu i ówdzie przemycone informacje o dawnych kulturach ludów zamieszkujących wyspy archipelagu Balearów.

Problemem tego komiksu jest to, że próbuje być poważnym komiksem edukacyjnym (jak przyznaje autor scenariusza, Ferré), w zmienionej wersji obie opowieści są pomocą szkolną na Balearach i podobno świetnie się sprawdzają) i komiksem dla dzieci w jednym. Ponieważ fuzja taka jest karkołomna, ciężko określić adresatów tej propozycji. Dla Pau to drugi komiks wydany po polsku (Atlas i Axis w pełnej wersji nadchodzą), a dla legendarnego Maxa debiut w naszym kraju, całkowicie dla jego twórczości niereprezentatywny. Poczekajmy na to lepsze, co autorzy mają w swoim katalogu.

Nota: 5

 

Mity Afryki w komiksie. Program edukacji kulturalnej

Fragment recenzji: "(...) w grupie pięciu opowieści mamy po dwa mity o stworzeniu śmierci i stworzeniu świata oraz jeden o stworzeniu bydła. Stwarza to ciekawą perspektywę porównawczą - można zobaczyć jak bardzo różnią się od siebie kultury afrykańskie w pojmowaniu i próbach wyjaśniania stworzenia poszczególnych jego elementów. Są to podejścia bardzo różniące się choćby od wizji przeważających w starej Europie religii i naszego sposobu rozumowania. Dlatego zdają się nam bardzo egzotyczne, co w komiksach piątki autorów nie zginęło."

Nota: 3 (pełna recenzja - Kuba Jankowski)

 

Mleczko: Rysunki i Wiersze

Każdy powinien pozostać przy tym, co umie robić najlepiej. Wiersze Mleczki są na ogół żenujące (dużo celniejsze i bardziej udane są zamieszczone w ostatniej części "mądrości ludowe"). Rysunki satyryczne mają różną siłę rażenia. Połączenie tych dwóch elementów w jednej książeczce źle robi im wzajemnie. Całe szczęście, że rysunki i wiersze kiedy są naprzemiennie, to są wersem i rewersem tej samej kartki, więc można wracać do książeczki i bezpiecznie czytać sobie tylko rysunki satyryczne. A tych na całe szczęście jest więcej.

Nota: 5,5