Varia #10

Varia fugit, aeternitas manet

Autor: Kuba Jankowski

Varia #10
Dlaczego tuż po tekście Varia #8 pojawił się tekst Varia #10? Ha! Dobre pytanie, na które na szczęście jest i dobra odpowiedź! Otóż Varia #9 w całości ma być poświęcone książkom komiksowym. I nawet już w zarysie istnieje. A ponieważ książki czyta się wolniej niż komiksy, w międzyczasie ta odsłona została wyprzedzona przez dziesiąty odcinek - w całości komiksowy. I niczego tutaj nie ma po co zmieniać. Bo lepiej napisać o ostatnim Kolektywie - dziesiątym, w jubileuszowo oznaczonej - dziesiątką - odsłonie Varii. Gotowi dać się porwać przez czasowo-liczbowe zawieruchy?

 

Spis treści:

 

Hawkeye #2: Little Hits (Marvel Now!, 2013)

Hawkeye mógłby przeżyć taką oto przygodę. Dwóch kolegów umawia się na squasha i jeden prosi drugiego o pożyczenie mu kolejnego trade’a z nowego runu fajnej serii. Do wymiany dochodzi w szatni, podczas przebierania się. Pożyczający kładzie w szafce obok plecaka komiks w folijce i koledzy idą grać. Kiedy kończą i wracają do szatni, czekają tam następni użytkownicy, więc koledzy pospiesznie się zbierają. Gadają chwilę po wyjściu z OSIR-u Ochota i rozchodzą się do domów. Późnym wieczorem wypożyczający orientuje się, że komiks został w szafce… "This looks bad”. Rano przed pracą wskakuje na rower i o 7:00 jest na miejscu (pokonawszy wiatr, ciemność i oblodzone gdzieniegdzie ulice i ścieżki rowerowe), żeby pertraktować z ochroniarzem odzyskanie komiksu. Udaje się. Dzień zaczyna się dobrze.

Od czasu opisywanego w Varia #6 pierwszego trade’a z Hawkeyem niewiele się w życiu bohatera i serii zmieniło – nadal można powiedzieć "this looks bad” (albo nawet "worse”), nadal jest humor, nadal zwyczajne zdarzenia. Tym razem jednak autorzy zaskakują kombinatoryką narracyjną poszczególnych opowieści. Dodatkowo mogą swobodnie odwoływać się do wątków rozpoczętych w pierwszym wydaniu zbiorczym. W sposobie opowiadania sięgają po zdawkowość i przemyślnie rozmieszczone retrospekcje. Powoduje to sytuację, gdzie trzeba się skupić na szczególikach, które autorzy porozrzucali to tu, to tam, a do których akcja kolejnych historyjek gdzieniegdzie powraca. Eliptycznie opowiadane epizody dopełniają się na przestrzeni całego trade’a. Autorzy fantastycznie zapanowali nad tym konceptem kontrolowanej fragmentaryczności, w której nic się nie zapętla i wszystko się zgadza. Jeśli chodzi o powroty osobowe, to ponownie spotkamy tajemniczą rudowłosą, której Clint już raz pomógł i wpakował się wtedy w niezłe tarapaty. Tym razem jej wizyta tylko owe tarapaty pogłębia, również na niwie uczuciowej. Ten wątek rozciągnięto na epizody My Bad Penny (poprzecinany okładkami komiksów o miłości, których funkcja objawia się w finale) i Girls.

Zbiorek rozpoczyna się od historyjki o Atlantic City (akcja dzieje się podczas huraganu Sandy), potem mamy "sześć dni z życia” (bardzo ładna gra naruszeniem linearności narracji), wspominane My Bad PennyGirls, historię wprowadzającą na scenę wydarzeń nowego zabójcę w mieście, a na zakończenie otrzymujemy najzmyślniejszą w zbiorku Pizza Dog in Pizza is My Business, czyli opowiastkę śledztwa przeprowadzonego przez psa Hawkeyea (żeby nie było – oczami tegoż psa).

Zaskakujący, wymagający, świetnie napisany i narysowany komiks.

Nota: 8,5

 

Jaś Ciekawski 

Komiks 3D? O eksperymentach z tą formą słychać było już za czasów EC Comics, czego można dowiedzieć się czytając choćby pasjonującą książkę Foul Play! Granta Geissmana (w kontekście zupełnie innych opowieści niż Jaś Ciekawski, oczywiście). Ten komiks dedykowany jest dzieciakom, choć dwoje dorosłych też fajnie się może bawić przy jego oglądaniu. Opowieść jest dość prosta. Oto mały człowiek rusza w podróż do serca oceanu i poznaje jego mieszkańców. Trzeba jednak przyznać, że zaskakujące jest zakończenie tej przygody oraz fakt, iż w przeciwieństwie do plagi nieudanych realizacji kinowych z 3D, to komiksowa zabawa trzema wymiarami działa i ma sens. W kinie na ogół możemy podziwiać w trójwymiarze w danym filmie tylko tłumaczenie do napisów. Matthias Picard w Jasiu Ciekawskim zrezygnował z tekstu, więc mógł skupić się na 3D obrazu. I wyszło fantastycznie! Nie dość, że bąbelki powietrza unoszą się przed naszymi oczyma zupełnie naturalnie, to jeszcze słychać przy tym bulgotanie. Komiks wielokrotnego użytku.

Nota: 7 (pełna recenzja – Młot)

 

WKKM #26: Tajne Wojny

Jeśli ktoś władny czyta te słowa, to ja poproszę o usunięcie z kolejnych numerów WKKM wstępów pisanych przez Pana Marca M. Lupoi. Nazwanie scenariusza Jima Shootera wybitnym i kilka innych stwierdzeń poważnie może wyprowadzić z równowagi nie tylko samo w sobie, ale i w porównaniu z kilkoma pierwszymi stronami komiksu. Idiotyczne zawiązanie akcji, kiczowatość i nieudolność we wprowadzeniu na arenę wydarzeń postaci (Wasp mówi: "Najpierw załatwmy coś ważnego. Kim są wszyscy obecni?”, na co sama odpowiada "Ja zacznę! Wszyscy nas znają, bo jesteśmy potężnymi Avengers i jesteśmy sławni! Ale na wszelki wypadek…”, po czym następuje wyliczanka kto gdzie stoi i kim jest…), czy też niektóre komentarze psychicznie nieradzących sobie z sytuacją postaci (Hawkeye: "Chcę do domu…”). Autorzy przekroczyli cienką czerwoną linię, która oddziela to, co jeszcze śmieszy, od tego, co już wprowadza w stan zażenowania.

Fabuła streszcza się krótko: Beyonder porywa bohaterów i złoczyńców, którzy walczą ze sobą w innych realiach. To crossover w najczystszej postaci, który słabo broni się nawet jako kicz. Można sobie podarować. Zakończenie w jednym z następnych numerów WKKM również.

Nota: 3

 

WKKM #27: Thor – W poszukiwaniu bogów

Thor zostaje zabity i aby powrócić, musi wniknąć w ciało śmiertelnika, który zginął przez niego podczas jednej z potyczek Avengers. Owym śmiertelnikiem jest pracownik pogotowia ratunkowego. Obserwujemy zmagania Thora z boskimi i ludzkimi problemami.

Jest to dosyć słaby odcinek Kolekcji, co trochę zaskakuje, gdyż z rysunkami Romity Juniora powinien się chociaż częściowo bronić. Jeśli porównamy szkic ołówkowy z galerii z efektem finalnym, czyli z rysunkiem poinkowanym i pokolorowanym, to niestety będziemy musieli stwierdzić, że pod tuszem i kolorami zniknął ten fantastyczny kanciasty i nieszablonowy styl intrygującego przecież rysownika. Niestety dodatkowo opowieść urywa się w środku zapowiadającej się na większą zadymki. Bez obietnicy kontynuacji. Śladowe ilości ciekawej kreski Romity i niezły humor słowny (zderzenie nadętych przemów Thora z mową śmiertelników) to zbyt mało.

Nota: 4

 

WKKM #28: Astonishing X-Men: Niebezpieczni

W drugim tomie WKKM mieliśmy do czynienia z pierwszą odsłoną Astonishing X-Men. Do kolejnej trzeba było czekać aż na numer dwudziesty ósmy! Niby są dostępne kolejne odcinki spod tego znaku Mutantów (wydane przez Muchę), ale miejmy nadzieję, że w ramach WKKM poczekamy na nie trochę krócej, bo to wyjątkowo sprawnie napisane historie. Tym razem wrogiem X-Men jest… ich sala ćwiczeń! Ta sama, w której sprawdzali przeróżne scenariusze zagrożeń i przerabiali setki nieprzewidzianych sytuacji, sala, która zbierała dane o ich stylu walki i zachowaniach w sytuacjach kryzysowych. Do czego może posłużyć ta wiedza? I komu? Świetna rozrywka, świetna Emma Frost i dziki Sentinel. Można zapewne chcieć więcej, ale i tyle wystarczy do dobrej zabawy.

Nota: 7

 

Polski Komiks Kobiecy 

To publikacja ciekawa, z brodą (bo wydana w 2012), która zarówno w części teoretycznej (przerobiona wersja pracy licencjackiej Kingi Kuczyńskiej o komiksie kobiecym), jak i komiksowej (34 komiksy), ma swoje bardzo dobre momenty.

Teza o komiksie kobiecym jako podgatunku komiksu nie wszystkim musi się podobać. Komiks robiony przez kobiety i/lub o kobiecych tematach istnieje tak samo, jak komiks męski, którego nie dookreślamy odpowiednim przymiotnikiem. Komiks istnieje jako termin ogólny, podobnie jak literatura. Oczywiście przebiegając na szybko historię ludzkości trzeba przyznać, że te pojęcia są w większości tożsame z działalnością męską (choć kobiety w literaturze wielokrotnie próbowały oszukać krytyków literackich – mężczyzn – pisząc pod męskimi pseudonimami). Można więc przyjąć, że dopóki społeczne równouprawnienie między kobietami i mężczyznami nie stanie się faktem, to takie manifestacje terminologiczne będą się pojawiać w ramach "pozytywnej dyskryminacji”. Dobrze, że naszym komiksowym kobietom chce się o to walczyć. Jednak nie rozumiem z całości części teoretycznej tylko jednej wypowiedzi. Co ma na myśli Sylwia Restecka, kiedy w artykule Komiksówki Agnieszki Prokopowicz mówi: "Główny problem polega na tym, że my musimy robić kilka rzeczy naraz (…). Mamy pracę, domy, narzeczonych. Mężczyźni, którzy rysują komiksy, mają na to po prostu więcej czasu"?

Główny problem tej antologii jest jednak innej natury. Wiele z zaprezentowanych komiksów nie wyróżnia się niczym specjalnym, a i te typowo kobiece są w mniejszości. Brakuje w zestawie prezentowanych historyjek na pewno najbardziej intrygującej postaci zinowej, Siostry Jolanty Asi Bordowej, o której Kinga Kuczyńska pisze w części teoretycznej. Brakuje czegokolwiek więcej, np. fragmentu jednego z komiksów Agaty Bary. Dobrych rzeczy w stosunku do złych/przekombinowanych jest zbyt mało: Zrywanie (Asia Bordowa), Poniedziałek (Renata Gąsiorwoska), ciekawe opowiadanie o niekoniecznie tylko "babskich dołach” w Talencie (Magdalena Dunaj), Bezpieczne miejsce (Jolanta Karpowicz), krótkie formy Endo, apokaliptyczne Gołębie zatracenia (Agnieszka Prygiel), znakomicie prześmiewcza Ona, wanna i prasa poranna (Agnieszka Szczepaniak), sympatycznie humorystyczna Anka Steliżuk, Tato (Agata Wawryniuk).

PKK cierpi na przypadłości wszystkich antologii – bardzo nierówny poziom zaprezentowanych historii. A więc może komiksowym kobietom i mężczyznom nie jest aż tak daleko do siebie, podobnie jak efektom ich pracy zbieranym w antologie? Wartością tej publikacji jest oczywiście skupienie nazwisk i prac kobiecych w jednym miejscu. Żebyśmy wiedzieli o ich istnieniu "bardziej” niż wiemy. Tylko że przy takim podejściu określenie "polski komiks kobiecy” jest zaledwie tytułem antologii, a nie pozytywnie wartościowanym terminem.

I jeszcze małe sprostowanie, bo trochę autor tego zestawienia się zdziwił, kiedy we "wstępie” Kingi Kuczyńskiej natrafił na informację o tym, że w pewnym tekście dr Moniki Sochańskiej-Frąckowiak analizie jest poddana twórczość Portugalki Maiteny. Chociaż autor tekstu, który Państwo czytają, komiksem portugalskim interesuje się niezmiernie i dogłębnie, to nigdy o takiej autorce nie słyszał. Prawdopodobnie dlatego, że pochodzi ona z Argentyny. A angielskie wydania jej Women on the Edge znajdziecie bez problemu w American Book Store.

Nota: 4,5 (o komiksie pisał w zeszłym roku repek)

 

Oczy da kruka 

Adam Święcki eksploruje dalej temat Przebudzonych legend, tym razem opowiadając nam enigmatycznie o oczach dla kruka. Dwójka młodych ludzi gubi się podczas wycieczki górskiej i przekracza granice światów i świadomości. Sporo tu elementów grozy, kilka prób zaskoczenia czytelnika, ale czytelnik ten może poddać się przy próbie rozszyfrowania zakończenia.

Nota: 4

 

 

 

 

 

Kolektyw #10 

Magazyn zbierający serie i krótkie strzały polskich autorów zakończył życie w 2012 roku na dziesiątym numerze, ale jego spirytusy movensy - godai, Janek Mazur i Bele - działają dalej. Mniej lub bardziej. I nie wszyscy w takim samym wymiarze.

Dziesiąty Kolektyw (wspominany nie bez powodu w tekście Varia oznaczonym numerem "10” - o czym we wstępie) zawiera solidne krótkie opowieści. Zawsze dobrze zobaczyć Rafała Trejnisa (Sarkis Karchazjan do scenariusza Daniela Gizickiego), lekko zabawnych Sienickiego i Okólskiego (może w końcu jakaś kontynuacja albumowa komiksu Scientia Occulta?), jedynego w swoim rodzaju Sławka Lewandowskiego, poćwiczyć Sporty ekstremalne z Bartosiakiem i Zarębą, stracić trochę czasu z Konradem Okońskim czy odkryć sekrety kuchni z Kołsutem i Garstkowiakiem.

Tego typu pisma są potrzebne autorom do ćwiczeń i manewrów przed uderzaniem w publikację albumową, a czytelnikom dla kilku chwil niezobowiązującej rozrywki.

Nota: 10 podzielone na 2

 

West #3 

Tym razem zespół specjalny WEST udaje się na Kubę, aby zmierzyć się z siłami miejscowego kultu, Santerii, który zagraża interesom USA. Trafiamy w sam środek wydarzeń po przejęciu karaibskiego krokodyla przez Amerykanów.

Tło akcji (historia obecności USA na wyspie) jest dużo ciekawsze niż główna przygoda zespołu. Zakończenie w tomie kolejnym. Może tym razem czytelnicy nieznający języka hiszpańskiego zostaną uraczeni tłumaczeniem ważnych kwestii oryginalnie wypowiadanych po hiszpańsku, które nie zostały przetłumaczone? Bermanowska dbałość o niezacieranie superpozycji języków w przekładzie to jedno, a przekazywanie pełni informacji czytelnikowi to już zupełnie inna bajka.

Nota: 5,5

 

Orbital #3 i Orbital #4 

Numery trzeci i czwarty Orbitala opowiadają o problemie tajemniczej siły: pasożyta, który demokratycznie atakuje i niszczy wszystko, bez względu na rasę. Jego aktywność zagraża zaplanowanej ceremonii pojednania, która ma odbyć się w Kuala Lumpur. Czas goni, nieporozumienia rosną, może dojść do katastrofy i skandalu dyplomatycznego...

Trzeba przyznać, że wciągający Orbital w drugim dyptyku skręca w kierunku dosyć dramatycznej opowieści. Autorzy nie szczędzą scen drastycznych i sprowadzania namacalnego zagrożenia na główne postaci, co ma tragiczny finał. Mimo kilku pomniejszych nieudolności i naiwności ideologicznych Orbital jest atrakcyjną rozrywką.

Dodatkowe pół punktu w ocenie za wysiłek tłumacza, Wojtka Birka. Choć z pewnymi przeoczeniami, ale bardzo zgrabnie zadbał o enigmatyczność płci Mezoke na poziomie językowym, stosując formy czasownikowe z podwójną, męsko-żeńską końcówką.

Nota: 6,5

 

Kick-Ass #2 (w środku również Hit-Girl

Cóż jeszcze mogą zrobić autorzy, po początkowym efekcie zaskoczenia, jaki nam zaserwowali? Otóż mogą przelać jeszcze więcej krwi, nadal wpajać swoim bohaterom niepoprawne modele zachowania i przekraczać kolejne granice. I to właśnie autorzy zrobili.

Hit-Girl za dnia jest grzeczną córeczką, a w nocy krwawą trykociarą. Odpowiedzialność za rodzinę tylko na chwilę sprawia, że postanawia zawiesić pelerynkę na kołku. Kick-Ass uczy się od niej bycia superbohaterem, ona od niego dostosowania się do szkolnej dżungli. W mieście tworzy się pierwsza grupa superbohaterów, Red Mist dorasta i zmienia się w Mother Fuckera. Konfrontacja i epicka bitwa są coraz bliżej…

Millar i Romita nadal bawią się konwencją komiksu superbohaterskiego, zalewając kolejne jej fabularne punkty konstrukcyjne krwią. I jeszcze większą ilością krwi. A jednak przy tym Kick-Ass nie jest tylko serią o przekraczaniu kolejnych granic przemocy. Cały czas prowokuje poważniejsze pytania.

Nota: 8

Blacksad #5: Amarillo 

"Get your kicks on Route 66”! Chociaż Blacksad tylko zahacza o tę legendarną drogę (autostradę) i kończy podróż w Chicago (czyli w punkcie startowym/końcowym), to słowa tej pojawiającej się w komiksie piosenki dobrze pasują do wycieczki, w którą wyrusza z Nowego Orleanu. Tym razem będzie ścigał złodzieja samochodu, który miał odstawić na prośbę tajemniczego, bogatego jegomościa do miejscowości Amarillo (z hiszp. żółty). Złodziej okaże się strasznym pechowcem, przy którym giną ludzie. Rozwiązanie sprawy nastąpi w typowym blacksadowym stylu.

Najnowszy tom przygód kota-detektywa nie rozczaruje wielbicieli serii, ale na pewno będzie od nich wymagał małej zmiany oczekiwań. Nowy Blacksad jest nadal kryminałem, lecz tym razem kryminałem drogi z elementami cyrkowego humoru. W kilku scenach autorzy stawiają na bardzo bezczelne rozwiązania scenariuszowe, ale ewidentnie mrugają do nas okiem. Zawiązanie akcji jest iście nieprawdopodobne i chyba tylko z racji małej ilości stron zostało rozpisane "na szybko”. Podobnie epizod z grupą motocyklistów. W obu przypadkach musimy się dać autorom naciągnąć na te pomysły. Ale jak tu nie ulec czarującemu Blacksadowi, który z uśmiechem na pysku mruga do czytelnika okiem? Najbardziej udanym cyrkowym numerem jest bójka ze znanymi z Czerwonej Duszy dwoma agentami FBI, którzy Johna ścigają za morderstwo. Najmocniejszym zaś punktem opowiadanej nam historii jest to, że tym razem scenarzysta na spokojnie pokazał krok po kroku, jak do całego ambarasu dochodzi. We wcześniejszych tomach wyjaśnienia tajemnic na ogół przychodziły w postaci dialogów wyjaśniających. Wydarzenia prowadzące do takich a nie innych zachowań postaci były nam streszczane. W Amarillo wszystko rozwija się swoim tempem w fabule podzielonej na kilka wątków. A zatem "get your kicks on Route 66”!

Nota: 7

 

Rewolucje #8: W kosmosie 

Albo: Mateusz Skutnik robi sobie jaja z Craiga Thompsona i jego Habibi i żart wychodzi tak sobie.

Albo: Możemy napisać – tym razem nic z tego nie rozumiem…

Albo: Mateusz Skutnik zagubił się w kosmosie. Z dedykacją.

Albo: شصبظعقڞڙڐڮۻ (wyszła mi z tego jakaś szatańska inwokacja?)

Albo: Rewolucje: W kosmosie składają się z sześciu epizodów, które łączą się ze sobą oraz z elementami fabuł z poprzednich części (pamiętacie oświeconych z dużymi - a jakże - świecącymi głowami?) na różnych płaszczyznach. Prześliczny graficznie album (szczególnie udanie wyszły epizody numer II i IV), w którym tekstura rysunków sprawia wrażenie, jakby miało się przed oczyma oryginały, i który stawia wiele pytań. Czy fuzja kostek, które pojawiły się w różnych przestrzeniach doprowadziła do scalenia różnych czasoprzestrzeni? Czy może ta fuzja spowodowała kolejny wielki wybuch i powstanie nowej planety? Czy też fuzja doprowadziła do pomieszania tych rzeczywistości? Obawiam się, że naprawdę pogubiłem się w tym wszystkim. Tak jak wystrzelony w rakiecie kosmonauta z pierwszego epizodu

Nota: ٥.٥ (pełna recenzja - Mały Dan)

 

Srebrny księżyc nad Providence 

Połączenie horroru/fantasy z easternem? Czemu nie.

Nota: 6,5 (pełna recenzja – Kuba Jankowski)

 

 

 

 

 

 

 

 

Wilq #19: Honor spożywczy w domu rozpusty

Czy Wilq może jeszcze czymś zaskoczyć? Czy po osiemnastu numerach, dwóch kalendarzach i wydaniach zbiorczych jeszcze czegoś nie wiemy o Wilqu?

Zapewne z tego numeru nie pozostanie nam w głowie aż tyle tekstów, żeby nimi rozmawiać (ten czas już chyba minął), ale zdecydowanie sporo rzeczy nas tutaj rozbawi. Na ten przykład wizyta w burdelu z okazji Dnia Kobiet w historii Burdello bum bum oraz numerologia stosowana przez Alcmana w Locie nad aryjskim gniazdem, monolog Wilqa na temat środowiska naturalnego w Pieszczotach w śpiworze, absolutnie genialne negocjacje w Negocjatorze 2, czyli sequelu klasycznego Negocjatora 1, albo Wilq w alternatywnej rzeczywistości. A wszystko to absolutnie "no homo”!

Cytując Alcmana: "Radość, szacunek i szpagaty”. Dajcie się zaskoczyć magii Wilqa raz jeszcze.

Nota: 7,5

 

Hilda i Nocny olbrzym 

Drugie spotkanie z ciekawą świata Hildą jest jeszcze bardziej interesujące, intrygujące i bardziej wciągające niż pierwsze. Historia jest tym razem bardziej rozbudowana i pouczająca. Mylący jest trochę tytuł, gdyż Nocny olbrzym jest tylko jednym z bohaterów tej opowieści. Równie ważne, jak jego pojawienie, są losy Hildy i jej mamy oraz wizyta w królestwie niewidzianych karzełków. Tytułowy Nocny olbrzym jest ostatnim z olbrzymów, który chodzi po Ziemi, gdyż cały czas czeka na swoją ukochaną. Ale czy na pewno? Czy aby ludzie też nie są dla kogoś olbrzymami?

Luke Pearson tworzy warstwową wizję krainy, którą zamieszkują więksi i mniejsi, nie mając do końca dobrego wyobrażenia o sobie wzajemnie. Zwraca nam uwagę na fakt, iż zawsze powinniśmy mieć na uwadze to, że nie jesteśmy na tym świecie sami, że nawet w ziarnku piasku może istnieć cały, nowy, inny wszechświat. Humor i przesłanie. Śliczna grafika oraz forma wydania. A my oczywiście czekamy na więcej.

Nota: 8

 

Ralph Azham #1: Czy oszukuje się tych, których się kocha? 

Tytułowy Ralph to niedoszły (?) wybraniec, naniebieszczony, czarna kaczka swojej wioski. Zawsze wchodzi w drogę Radzie ze swojej Doliny. Dolinie regularnie zagraża Horda. W dniu koniunkcji dwóch księżyców może jednak zdarzyć się coś, co sprawi, że dar dzieciowidztwa Ralpha zostanie udoskonalony.

Trondheim stworzył bardzo ciekawą wizję świata, wpakował w dialogi i gagi masę humoru, a w wydarzenia trochę grozy i tajemniczości. Znakomita przygodówka, która ukontentuje starsze dzieci i każdego czytelnika wzwyż. Brać bez zastanowienia i czytać po kilka razy, bo do marcowej premiery drugiego tomu jeszcze sporo zimy musi upłynąć.

Nota: 8,5

 

 

Kot Rabina (wydanie zbiorcze, tomy 1-5) 

Wydawnictwo Post w latach 2004-2006 opublikowało dwa odcinki autorskiej serii Joanna Sfara w osobnych albumach – Bar Micwa i Malka – Lwi król. Zapowiadany przez krakowską oficynę tom trzeci pt. Wygnanie nigdy nie ujrzał światła dziennego. W roku 2013 Wydawnictwo Komiksowe zrobiło nam prezent w postaci zbiorczego wydania pięciu tomów komiksu, dodając do integrala Wygnanie, Raj na ziemi i Afrykańską Jerozolimę.

Pomysł wyjściowy serii był bardzo chwytliwy. Kot rabina zjada papugę rabina i zaczyna mówić. Dyskutuje o kwestiach teologicznych, na wszystko ma swoje zdanie, prowokuje. Kot jednak szybko stracił ludzki głos i przemówił dopiero w dalszych tomach serii. Według jego interpretacji po prostu przez cały ten czas nikt go nie słuchał. W akcji komiksu wyglądało to tak, że kiedy kot mówił, to wszyscy słyszeli tylko jego irytujące miauczenia.

W kolejnych tomach śledzimy kocią inicjację w arabskim burdelu oraz odważne kocie pytania obnażające logikę wiary żydowskiej, zdajemy z rabinem dyktando z francuskiego oraz poznajemy Malkę i męża Zlabii (pani naszego bezimiennego kota), a także szejka Mohammeda Sfara, uczymy się dialogu ponad podziałami religijnymi, obserwujemy zderzenie dwóch różnych interpretacji przykazań żydowskich (w wersji algierskiej i francuskiej), rozumiemy lepiej sensowność śmierci i życia pod gwiazdami, a na koniec wyruszamy w poszukiwaniu afrykańskiej Jerozolimy.

Komiks Sfara obraca się wokół wielu wątków związanych z religijnością człowieka i zderza je z wymogami codziennego życia, zarówno w wymiarze praktycznym, jak i duchowym. Jest tu miejsce na dialog świata arabskiego i żydowskiego, są problemy małżeńskie, są Żydzi różniący się między sobą, są zwierzęta żywcem wyjęte z bajek, ale podejmujące często tematy dalekie bajkowym. Sfar protestuje ustami swoich bohaterów przeciwko nadinterpretowaniu świętych tekstów, opowiada się za dochodzeniem do sedna rzeczy w toku rzeczowej dyskusji, postuluje dialog i współistnienie ponad wszelkimi religijnymi zakazami, nakazami i odczytaniami. Nadaje swojej refleksji, temu zachwytowi nad bogactwem idei i wyobrażeń, formę kpiarskiej przygodowej opowieści, która poprzez swoją specyfikę nie wymaga naukowego zgłębiania tematu. I właśnie dlatego z taką siłą rozbrzmiewają słowa szejka Mohammeda, kiedy mówi do pewnego Rosjanina: "Niech mi pan wierzy, nasz bóg nie jest nienawistny. Lubi naukę i sztukę. Nigdy nie jest tak szczęśliwy, jak wtedy, gdy jego dzieci żyją w pokoju. Jaka szkoda, że tylu nieukom pozwala mówić w swoim imieniu.” Ta, oraz wiele innych kwestii, zapada w pamięć. Kot Rabina to mądra komiksowa bajka dla dorosłych. Mrrrauuu!

Nota: 10

 

Rork (wydanie zbiorcze, tomy 0-3) 

Długo oczekiwane wydanie zbiorcze Rorka zadowoli każdego. Regularne tomy serii - Duchy, Fragmenty, Przejścia i Cmentarzysko katedr - wzbogacono o szorciaki - Zapomniani i Wybawiciel z okresu kredowego. Do tego otrzymujemy galerie, wstęp oraz twardookładowe kredowe wydanie. Nie zapomniano o okładkach każdego z tomów. Jak na wydanie zbiorcze jest tutaj chyba wszystko, co fan Andreasa mógłby sobie wymarzyć. Co do samej historii, to chyba każdy szanujący się komiksiarz coś o Rorku słyszał. Jeśli nie, to żeby nie zdradzać zbyt wielu zaskakujących zwrotów akcji, powiedzmy tylko tyle, że Rork to rodzaj detektywa od spraw ezoteryczno/paranormalnych i strażnika rzeczywistości. Pilnuje, aby nasz świat się nie rozpadł. Konstrukcyjnie Andreas stawia na przemyślane kadrowanie (zobacz: sekwencja podróży pociągiem z Duchów albo pisanie na maszynie w Przejściach), niedopowiedzenia, efekt zaskoczenia i sporo mistycyzmu. Jak to sam autor powiedział: "Nie chodzi o to, żeby wszystko przewidzieć, ale o to, aby o niczym nie zapomnieć”.

Nota: 10

 

Bartnik Ignat i skarb puszczy 

Inny Tomasz Samojlik – bardziej przygodowy niż humorystyczny, z lekką rysą mroku i kontrolowanej przemocy. Puszczane legendy wplecione w komiks nadają tej opowieści tajemniczego charakteru i po równo fascynują, co rozsądnie straszą. Ale wiadomo: tylko tych złych. Kolejna świetna rozrywka w sprawdzonym schemacie.

Nota: 9,5 (pełna recenzja już wkrótce na stronie Zeszytów Komiksowych)

 

 

 

 

 

Na własny koszt. Komiksowy pamiętnik bywalca burdeli 

Podtytuł tego komiksu może wywołać wypieki na twarzy czytelnika i sprawić, że wyobraźnia oraz wstępne oczekiwania na temat zawartości będą sprofilowane na zapoznanie się ze świńskim komiksem, wypełnionym sporą dozą golizny. Ten komiks jest jednak o czymś innym. Co zresztą wychodzi mu na dobre. To analiza terapeutycznego i wyzwalającego efektu przedefiniowania roli monogamii, związku oraz funkcji prostytucji. 

Nota: 8 (pełna recenzja już wkrótce na stronie Zeszytów Komiksowych; pełna recenzja polterowa – Mały Dan)

 

 

 

 

Fugazi Music Club

Niewyraźny komiks bardzo utalentowanego autora.

Nota: 4 (recenzja dostępna na stronie Zeszytów Komiksowych – Kuba Jankowski)