Noworoczne postanowienia przewidywały comiesięczne zestawienia komiksów przez redakcję przeczytanych. Redakcja nowe komiksy czyta, ale najpierw, niniejszym tekstem, nadrabia zaległości z roku ubiegłego. Comiesięczne (lub w dłuższym okresie rozliczeniowym czynione) zestawienia nowości wydawniczych przybiorą bardzo podobną formę do tego artykułu. Mamy nadzieję, że podołamy i że dostarczymy Wam niezapomnianych wrażeń.
Spis treści
Zeszyty Komiksowe #14 i
Szkicownik Śledzia
Michał Śledziński, choć na 23. MFKiG nie dowiózł nowych komiksów (wciąż czekamy niecierpliwie na trzecią część
Na szybko spisane), to i tak bardzo mocno zaakcentował swoją obecność na festiwalu.
Wzorem wcześniejszych
ZK z Krzysztofem Gawronkiewiczem, najnowszy numer został poświęcony również jednemu autorowi, tym razem popularnemu Śledziowi. Rozpiętość tematyczna tekstów jest ogromna i znakomicie odpowiada szerokim zainteresowaniom autora oraz wielości tematów i mediów, z którymi się mierzy (gry, reklamy, komiksy, ilustracje). Powiew świeżości, jeśli chodzi o teksty zamieszczane na ogół w
ZK (określiłbym je jako eseje naukowe), stanowią bardziej osobiste wywody (np. znakomity tekst Bartosza Sztybora o Studiu Studnia oraz jego pomysł wywiadu z mamą Śledzińskiego). Mocną stroną tej publikacji są również komiksy i rysunki (genialny Kuba Woynarowski, który przerobił fragment komiksu Śledzia na swego rodzaju twórczą dekonstrukcję obrazkową). Duży plus dla redakcji za próbę utrzymania stałych kolumn (recenzje), które z tematem przewodnim numeru nie są związane – potrzeba istnienia drukowanego pisma komiksowego, które będzie publikowało recenzje i felietony jest nagląca. Warto w tym kontekście zwrócić na tekst, w którym Przemysław Zawrotny nawiązuje dialog z Woynarowskim – tego w komiksowie polskim potrzebujemy: rozmowy i odpowiedzi tekstem na tekst, opinią na opinię, bo wiele cennych spostrzeżeń przechodzi bez komentarza.
Minusem tego numeru
ZK jest pewna powtarzalność faktów w artykułach o Śledziu. Jeśli decydujemy się na zbiór spojrzeń na dorobek jednego artysty, należy zadbać o to, żeby każdy tekst nie rozpoczynał się od powtarzania tych samych lub podobnych stwierdzeń. Osobno w każdym tekście to nie przeszkadza, ale jeśli zbierze się takich tekstów więcej, to zaczyna poważnie irytować.
Szkicownik to rzecz dla fanów, podobnie jak wcześniejszy, poświęcony twórczoności KRLa. Komentarze Śledzia ociekają humorem i rozbrajającą szczerością. Wyjaśnia się tyle legend i sytuacji związanych z
Produktem oraz innymi przedsięwzięciami, że więcej trudno sobie życzyć. Do tego dostajemy jeszcze solidny wywiad z autorem i fragmenty komiksów nieznanych. Ta publikacja to nie tylko zwykły szkicownik, ale i dokument monograficzny o jednym z najważniejszych współczesnych polskich twórców komiksowych. Za lat naście, Śledziu będzie uznawany za mistrza i klasyka. Dlaczego? Wiele odpowiedzi znajdziecie w
Szkicowniku.
Nota:
ZK: 6,5
Szkicownik: 10
City Stories #8
Tym razem z udziałem Ukraińców w składzie: Baranko, Fomiczow, Czebykin (najjaśniejszy punkt wśród jasnych) i Tkalenko. Ze strony polskiej występują: Timofiejuk, Stefaniec, Konwerski i Pałka. Zazwyczaj w antologiach poziom poszczególnych komiksów bywa zróżnicowany. Nie tym razem – jest bardzo dobrze, równo i różnorodnie gatunkowo oraz graficznie. Refleksyjnie w
The Promised Land, zabawnie i z dystansem do siebie samego w
Tajemnicy ŁDK, wspominkowo w
Łódź w świetle lamp gazowych. Jest pomysłowo u Stefańca w komiksie z fragmentami rysunków na kalkach.
W związku z polsko-ukraińskim Euro, dostaliśmy zatem i wspólne
City Stories. Kilku autorów ukraińskich już znamy i to również stanowi o wartości tej publikacji, gdyż możemy sięgnąć po kolejne ich prace.
Nota: 7
Kwiatuszku
Dobrze, że jest taki wydawca jak SmallPress.pl, bo dzięki niemu w formie albumowej dostajemy do rąk publikacje niegrzeczne, czasami drapieżne, zawsze jednak wartościowe. Komiks Macieja Czapiewskiego mistrzostwem świata nie jest, ale w sposób ciekawy bierze na tapetę problem przetrwania gatunku ludzkiego po apokalipsie. Główna bohaterka opowieści próbuje znaleźć mężczyznę, który ją zapłodni. Z jednej strony manifestuje się zakodowane w nas genetycznie dążenie do prokreacji, z drugiej konstytuuje inna hierarchia wartości pojawiająca się w ekstremalnych okolicznościach: kiedy grozi nam wyginięcie, na bok idą wszelkie emancypacyjne teorie traktujące o uprzedmiotowieniu. U Czapiewskiego jest zabawnie, trochę groźnie, świetnie rysunkowo, ale jednak bez mocnego zakończenia. Brakuje także rozwinięcia niektórych wątków, przez co albumowy komiks sprawia wrażenie przewrotnego i zabawnego zinowego szorciaka rozwleczonego do większej objętości.
Nota: 6
Moja terapia
Temat oddziału psychoterapeuty, doktora Sulgostowskiego, na którym w czasach PRL leczyły się, bądź chroniły przed wojskiem, jednostki nieprzystosowane, zasługuje na uwagę i dobrze, że znalazło się dla niego miejsce na kartach komiksu. Niedobrze, że forma komiksu jest tylko pretekstem do przypomnienia o funkcjonowaniu takiej placówki, a nie równorzędnym narzędziem dla zbudowania pogłębionej analizy zjawiska. W efekcie dostajemy do rąk skrótowy, płaski dokument na ważny temat. Ładnie narysowany i pokolorowany, ale nie oddający sprawie pełnej sprawiedliwości.
Nota: 3
Katalog konkursowy 23. MFKiG
W tych publikacjach za każdym razem jest dużo dobroci, a czasem trochę zła. Tym razem więcej jest jednak komiksów dobrych, choć wątpliwości wzbudza jak zwykle porównanie prac nagrodzonych z komiksami, które nie otrzymały wyróżnień (piję do sztampowej, przewidywalnej, acz sympatycznej, przypowiastki
Puzzle Jakuba Sytego i Mikołaja Ratki, która spokojnie mogłaby znaleźć się poza podium).
Pretekst,
Link,
W kosmosie nikt nie usłyszy jak godosz,
Z archiwum iks,
Bałuty,
Najdroższy,
Smutne dzieci (należała się nagroda!),
Uczta (przesympatyczna opowiastka, zupełnie inna niż 99% zgłaszanych do konkursu historii) i
Historia ostatniej kropli łzy najbardziej zapadają w pamięć.
Nota: 6
Sztuka latania (darmowy dzień komiksu)
Ładne, ilustrowane rysunki i nic poza tym. Niby metafizyczne, a w zasadzie bełkotliwe.
Nota: 2,5
Amazońska jazda
Mała rzecz a cieszy. Żart o wakacyjnej wyprawie opowiedziany na kilku małych rysuneczkach. Łatwo zgubić, bo w pudełko od zapałek zmieściłyby się dwie takie publikacje. Miło jednak, że powstają takie humorystyczne miniaturki.
Nota: małe 6,5
Om
Przesympatyczna opowiastka o przyjaźni jajka i dziwnego
"żabowatego" stwora. Piotr Nowacki w czerni i bieli, bez słów opowiada chwytającą za serce historyjkę. Gdyby dodać do tego komiksu kolor (płaski, w stylu
Ryjówki przeznaczenia) to z pewnością bardziej przyciągnąłby uwagę dzieciaków. Z drugiej strony może taka kolorowanka nawet lepiej spisze się jako
"lep" na młodych fanów komiksu?
Nota: 6
Ziniol #52
Papierowy Z. numer 52 to antologia komiksów, nie ma tu żadnej publicystyki. Na okładce widzimy smutnego, zmęczonego i chyba przeziębionego Orient-Mena. W środku znajdziemy Szcześniaka (m.in. pomysłowy wstępniak komiksowy i scenariusze do większości szorciaków), Ronka, Kowalczuka, Nowackiego, Cabałę i Rusteckiego. Są też przygody Leszka. Bez rewelacji, ale przyzwoicie i zabawnie.
Nota: 6
Nikifor: Krynica oczami Nikifora
Daniel Gutowski i Dominik Szcześniak stworzyli bardzo sympatyczny komiks-hołd dla postaci malarza-prymitywisty Epifaniusza Drowiaka. Jest to krótka, pomysłowa i niesztampowa opowiastka z mądrym posłowiem Łukasza Turka. Bardzo skromny komiks o wielkiej wartości. Jeśli podobał wam się film
Mój Nikifor, to sięgnijcie i po tę historyjkę.
Nota: 8
Ogród
Agata Bara fantastycznie narysowała przepiękny komiks o trudnej polskiej przeszłości bliższej (czasy stanu wojennego) i dalszej (okres II wojny światowej). Historia opowiedziana z perspektywy starszego pana i jego wnuka stanowi przyczynek do ponadpokoleniowego porozumienia. Krótko, treściwie i dobrze.
Nota: 7
Komiksowa lazania
Szczepan Atroszko, Szymon Kaźmierczak i Grzegorz Molas wyrabiają lazanię inną niż moja ulubiona, ale trudno im odmówić talentu. Ta lazania to zwykły zin, który składa się kilku historyjek łączących się na różnych poziomach. Posiada wszystkie wady i zalety zinów: zróżnicowany poziom żartów (kureczka wodna, nie rozumiem o co chodzi z tym tyłkiem krowy), pretekstowy rysunek, kilka fajnych patentów kompozycyjno-stylistycznych (szczególnie ciekawie wypadają fragmenty, w których kolejne kadry rysują różni autorzy). Bywa śmiesznie, bywa przesadnie, ale zawsze pomysłowo i, co najważniejsze, czytelnie. Największym grzechem byłyby zbyt hermetyczne żarty, na przykład z jednorożców (ale na serio, o co chodzi z tą krową, w której tyłek wpadają ludzie?).
Nota: 5,5
Multikierunkowcy 2
Jarek Kozłowski i Piotr Szreniawski opowiadają kawały w postaci komiksowych pasków. Trudno jednoznacznie zdefiniować to poczucie humoru, ale ważne, że jest śmiesznie. Może nie do łez, bez spadania z fotela, ale jednak. Mamy tutaj grupę ludzi (Ania, Pędzel, Kubista, Mistrz) i problem osiemnastych urodzin. Niektóre puenty są zabójcze i okrutne. Publikacja dla zbieraczy i zinofilów.
Nota: 6
Bobot
Bobot przysłany zostaje paczką do Chudasa i Grubasa, ale być może wcale nie jest takim niewinnym robotem… Piotr Szreniawski i Arek Hinc uczą, jak obsługiwać Bobota, który jest zbiorem tematów z gildiowej kaNapki. To oznacza, że mamy tu do czynienia z paskami komiksowymi. Żeby składało się to wszystko w całość sensowną, autorzy dorobili paski klejące. No i trzeba przyznać, że wszystko kupy się trzyma. Historia robota Bobota jest wzruszająca, czasami śmieszna, a do epizodów można łatwo, szybko i osobno wracać.
Nota: 5
Lewą ręką spisane (
wydanie pierwsze i
drugie)
Zinek tekturowy Szymona K. i gości. A goście to nie byle jacy, bo m.in. Maciej Pałka, Jakub Kijuc czy Rafał Trejnis. Praworęczni rysują ręką lewą. Fajny eksperyment na podstawie złotej myśli:
"Tak jak ludzie wykorzystują zaledwie 2% możliwości swojego mózgu, tak rysownicy wykorzystują tylko 50% możliwości swoich rąk", co należy odczytywać tak: ciskajcie reklamy ręką prawą, a komiksiki lewą. Komiks roku.
Nota: razem 10
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę