Uncanny X-Men #01: Upadek X-Men

X-Meni nigdy nie odpoczywają.

Autor: Shadov

Uncanny X-Men #01: Upadek X-Men
Kiedy wydaje się, że X-Meni zaznali chwili spokoju, z najciemniejszych zakamarków multiwersum wyłaniają się koleje cienie. Istoty chcące podkopać fundamenty funkcjonowania mutantów w świecie ludzi. Fundamenty, które kruszeją z każdą wojną i być może w końcu przepadną nieodwracalnie.

Od kiedy Jean Gray wróciła do żywych, X-Men nie mają łatwo – ciągle walczą z opinią publiczną, która jest podburzana przez kolejnych wrogów. Do tego coś się dzieje zarówno w ich szeregach (ktoś znika, ktoś ginie, ktoś zostaje zaatakowany), jak i na Ziemi (kataklizmy, wojny, porwania prezydentów i senatorów). Nikt z nich jednak nie spodziewał się, że wróg jest aż tak potężny – w mgnieniu oka przejmuje władzę nad umysłami zwykłych ludzi i wszczyna rebelianckie potyczki przeciw X-Menom. Tak samo przekonuje do siebie wielu potężnych mutantów, w tym Magneto. W ten sposób jego sekta z każdym dniem rośnie w siłę, osłabiając szeregi mutantów na całym świecie.

X-Meni pod wodzą Jean Grey robią co mogą, aby dorwać łotra odpowiedzialnego za całe zamieszanie. Równocześnie walczą z nawiedzającymi Ziemię kataklizmami, a z każdą kolejną katastrofą sprawy jeszcze bardziej się komplikują. I nim się obejrzą przez ramię, jest już za późno, bowiem najważniejsze mechanizmy intrygi przywódcy sekty są wprawione w ruch i wprowadzają w życie nową "wizję Ziemi".

Kto regularnie czytuje X-Menów, nie będzie zaskoczony losami poszczególnych bohaterów. Tak samo nie obce są narastające podziały wewnątrz konkretnych grup, słowne utarczki wpływające na morale załogi, a w kulminacyjnym momencie doprowadzające do rozłamu. Rozłamu, który później i tak zostaje zażegnany w finałowej walce. Nie zapominajmy o alternatywnych wersjach dzieci z innych rzeczywistości, podróżach między wymiarami i co chwila wyciąganym, niczym królik z kapelusza, mutantem klasy Omega. Można się śmiać, ale gdy Avengersi dopiero oswajają się z możliwościami multiwersum, X-Meni już dawno zwiedzili niezliczone światy, wersje alternatywne i zdążyli czerpać doświadczenie od innych wersji siebie z przeszłości, przyszłości i równoległych wymiarów. Nie inaczej jest też tutaj.

Trąci to wtórnością, bowiem nie dostajemy nic, z czym czytelnicy by się już nie spotkali. Niemniej przez to jak wiele akcji wpisane jest w tę historię, to trzyma ona poziom porządnego akcyjniaka. Którego czyta się dobrze, a pewne wtórności wcale tak nie przeszkadzają.

W tej części dobrze prowadzona jest gonitwa kolejnych zazębiających się wydarzeń, nie wszystkie karty są jawne, niemniej nim historia zdąży wejść w fazę finałową, czytelnik poznaje zawiłości toczącej się wokół X-Menów intrygi. Wrażenie robią też kreacje bohaterów, w tym dialogi, które scenarzysta pisze dobrze i nie traktuje czytelnika jak 5-latka, któremu trzeba wszystko precyzyjnie wytłumaczyć. Wydarzenia biegną swoim tempem i nawet gdy przez chwilę pojawia się coś niezrozumiałego, to po kilku stronach wszystko staje się jasne.

Wizualnie album prezentuje się dobrze i nie ma tutaj gorszych momentów, pomimo że do pracy zasiadło wielu rysowników i kolorystów. Upadek X-Men, jak przystało na rasowe superhero, jest kolorowy i pełen soczystych barw, które w pełnej krasie pokazują efektowne mocne mutantów.

Upadek X-Men to kawałek przyzwoitej historii superhero, wtórnej, ale wciąż prowadzonej na tyle sprawnie, że łatwo dotrzeć do jej końca i przeżyć pewien szok w związku ze sceną finałową. Jeśli chodzi o X-Menów, mają swoje pięć minut wśród serii z Marvel Fresh.