Ultimate Spider-Man (wyd. zbiorcze) #08

Spadek formy?

Autor: Shadov

Ultimate Spider-Man (wyd. zbiorcze) #08
O ile przy siódmym tomie chwaliłam przygody pajęczaka i podejście Bendisa, tak po lekturze ósmego jestem niesamowicie rozczarowana. I nie mowa tylko o miałkiej fabule, ale też o tym co scenarzysta zrobił ze sferą uczuć związaną z młodym Parkerem…

Ostatnie przeżycia, a także brawurowość Mary Jane sprawiły, że Peter Parker podjął jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim dotychczasowym życiu – zerwał z swoją ukochaną. Niedługo jednak przyszło mu cieszyć się stanem wolnym – Katherine Anne "Kitty” Pryde z X-Menów postanawia spróbować swojego szczęścia i umówić się z Peterem na randkę. Jednak w cieniu rodzącej się relacji pojawiają się nowi przeciwnicy – w efekcie liceum, w którym uczy się chłopak, staje w centrum zainteresowania mediów, ciocia May zaczyna się domyślać prawdy o tożsamości Spider-mana, a jakby tego było mało, ktoś na niego poluje i przez pomyłkę porywa Flasha Thompsona.

Bendis cały tom zaczyna od pojawienia się w życiu Parkera Kitty, mutantki z X-Men, która fazuje przez przedmioty. I tu mogłoby się wydawać, że pomysł jest niezły, coś odświeżającego po relacji z Mary Jane. Nowa dziewczyna Petera to wojowniczka, która umie o siebie zadbać i dotrzymuje superbohaterskiego kroku młodemu Spider-manowi. Niestety, Bendis albo nie wiedział jak, albo za bardzo zapragnął ich relację przenieść na poziom nastoletniego zauroczenia. Cały wątek, od zawiązywania się uczucia po wspólne tarapaty, jest nijaki. Widać infantylność, a dialogi wręcz ciężko czytać. Tak jak wcześniej scenarzysta budował napięcie pomiędzy Peterem Parkerem a Mary Jane czy Gwen Stacy, tak teraz tego zabrakło. Relacja Petera i Kitty jest płaska, brak w niej emocji z prawdziwego zdarzenia i odrobiny przeszkód. Między bohaterami za szybko i za łatwo pojawia się więź, a przez to staje się ona niezwykle sztuczna. Owszem, nadal mówimy o licealistach, którzy mają prawo do chwilowych uniesień i niezbyt mądrych decyzji, niemniej pomiędzy MJ a Kitty jest kanion przepaści w okazywaniu uczuć do Petera.

Ale nie tylko na wątku miłosnym Bendis poległ, ponieważ również później, kiedy dochodzi do konfrontacji z tajemniczą grupą przestępców w szkole X-Menów, nie można mówić o wciągającej rozrywce – a to, jak włączył do konfliktu pajączka, jeszcze bardziej psuje efekt. Co prawda epizod z X-Men jest lepszy niż wątek flirtów Parkera i Kitty, ale ciężko mówić o spektakularnej poprawie: zabrakło realności i lepszej intrygi w stosunkach między X-Men a pewną złowrogą organizacją. Ogólnie cały epizod jest zupełnie oderwany od poprzednich przygód Spider-mana i sprawia wrażenie “zapychacza” mającego wydłużyć serię. Bendis jakby zapomniał, że do zbudowania relacji pomiędzy poszczególnymi bohaterami potrzeba nieco więcej niż zwykłej nawalanki.

Jednak nie wszystko stracone, bowiem najciekawiej wypadają rozdziały z Morbiusem. Tu akurat scenarzysta dobrze rozpisał fabułę i dialogi. Od pierwszych stron jest interesująco, a kolejne wydarzenia wprowadzają więcej pytań niż odpowiedzi, trudno znaleźć powiązania, przez co antagonista pozostaje sprytny oraz nieuchwytny. Patrząc przez pryzmat całości, pierwsze kilka rozdziałów (zauroczenie z Kitty i walka X-Menów) można by pominąć i od razu przejść do Morbiusa.

Od początku serię rysuje Mark Bagley i trzeba mu przyznać, że pomimo swojej charakterystycznej kreski, wciąż daje radę. Jak już wspominałam, w pierwszych tomach (Ultimate Spider-Man #01-02) ciężko się do niej przyzwyczaić, ale później docenia się to, jak przedstawia bohatera, nadaje mu dynamiki i odpowiednich kształtów. Bagley bardzo solidnie przykłada się do ukazania emocji bohaterów, co objawia się wieloma kadrami z usytuowaniem perspektywy na popiersia bohaterów.

Jak na przedostatni zbiorczy tom przygód Ultimate Spider-Mana nie mogę powiedzieć, aby było ciekawie. Pomysły nie są złe, ale słabe dialogi i powierzchowne wątki sprawiają, że całość mocno traci. Szkoda, bowiem od pierwszego albumu seria była naprawdę dobra. Peter Parker pod ręka tego scenarzysty dużo zyskał i osiągnął.