Trzy duchy Tesli #1: Sztokawska tajemnica

Elektryczność i wojna

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Trzy duchy Tesli #1: Sztokawska tajemnica
Rywalizacja pomiędzy Thomasem Edisonem oraz Nikolą Teslą na trwałe wpisała się w historię wynalazczości i postępu technicznego, jaki miał miejsce na początku  XX wieku, będąc jednocześnie paliwem dla szeroko pojętej popkultury. Przykładem tego są chociażby Trzy duchy Tesli.

Od zaginięcia genialnego wynalazcy, Nikoli Tesli, minęła już dekada. W tym czasie wiele się na świecie zmieniło: nazistowskie Niemcy podbiły większość Europy, a Stany Zjednoczone pogrążyły się w zmaganiach przeciwko cesarstwu Japonii. Najgorsze jednak ma nadejść, bowiem japońscy naukowcy intensywnie pracują nad bronią, która zmieni układ sił na froncie. Czy dokonania pochodzącego z Serbii geniusza mogą powstrzymać nadchodzącą inwazję? I co do tego mają: uważany za zmarłego ponad dziesięć lat wcześniej Edison oraz młody chłopczyk, który właśnie spotkał tajemniczego starca?

Czym jest steampunk wie chyba każdy miłośnik fantastyki, wszakże to podgatunek ostatnimi laty dość popularny, często goszczący w literaturze oraz grach planszowych, jaki i cyfrowych. Połączenie wiktoriańskich realiów, błyskawicznego rozwoju technologicznego oraz wyobraźni potrafi zaowocować zadziwiająco interesującymi pomysłami. Ale to nie steampunk jest przedmiotem recenzji, lecz jego młodszy brat, czyli cieszący się mniejszą popularnością dieselpunk. Co jest esencją tej wariacji? Zastąpienie estetyki wiktoriańskiej latami trzydziestymi i czterdziestymi XX wieku. I takie oto tło legło u podstaw koncepcji omawianego komiksu.

Pierwsza odsłona Trzech duchów Tesli, nosząca tytuł Sztokawska tajemnica, przenosi czytelników w świat Stanów Zjednoczonych pogrążonych w chaosie drugiej wojny światowej, dodatkowo rozdzieranych przez knowania tajemniczych organizacji działających wewnątrz państwa. Czytelnicy poznają wydarzenia oczami młodego chłopca, Travisa, który dopiero co stracił ojca na odległym froncie. Dzieciak wraz ze swoją poszukującą pracy matką przeprowadza się do Nowego Jorku, zamieszkując w małym i skromnym mieszkaniu, za sąsiada mając zdziwaczałego starca. Młodziak wkrótce – chociaż nieco przypadkowo – zostaje wplątany w wydarzenia zdecydowanie wykraczające poza jego wiek.

Posługując się Travisem, scenarzysta Richard Marazano oferuje odbiorcom całkiem bogatą i wieloaspektową intrygę. Z nowojorskich ulic znikają bezdomni, a FBI bezskutecznie próbuje wyjaśnić przyczyny tego stanu wiedzy. Ale to nie wszystko; chłopak jest świadkiem dziwnego zjawiska, obserwując jak z rzeki Hudson na ląd wychodzą bardzo dziwacznie, a przy tym futurystycznie ubrane postacie. Szybko zostaje również tożsamość ekscentrycznego sąsiada, co z kolei inicjuje kolejny wątek, którego nie należy jednak zdradzać. Tyle jeśli chodzi o ulice Nowego Jorku; nie oznacza to jednak końca pomysłów Marazano. Na poziomie geopolityki pojawia się jeszcze cesarstwo Japonii, szykujące swojemu wrogowi militarną niespodziankę.

Bogactwo koncepcji może wzbudzać uzasadnione obawy o współgranie poszczególnych pomysłów. Marazano poprzeczkę zawiesił wysoko, ale wykonał udany skok; elementy współgrają ze sobą tworząc spójną całość. Niewątpliwie pomaga w tym pełna rozrywkowość komiksu; próżno tutaj szukać emocjonalnych uniesień. Scenarzysta postawił na lekką rozrywkę, ale zaserwował ją bezbłędnie: komiks zapewnia dwa kwadranse w pełni udanej zabawy.

Doznania płynące ze scenariusza potęgowane są przez szatę graficzną autorstwa Guilhema: bogatą w detale oraz kipiącą wyobraźnią grafiką, dzięki czemu diselpunkowa estetyka wypada kapitalnie, dysponując wszelkimi atutami, aby podbić serce czytelnika. Skafandry, ubiory, roboty, sterowce spodobają się nawet najbardziej wybrednym fanom komiksu. Również kolory, nałożone akurat przez Marazano, podkreślają wszechobecną atmosferę tajemnicy.

Podsumowując scenariusz Sztokawskiej tajemnicy należy napisać, że Marazano udanie rozpoczął ofensywę na kilku frontach i tylko od jego umiejętności zależy czy zdoła utrzymać tempo. Jeśli ta sztuka powiedzie się, to będzie to sukcesem samym w sobie, gwarantującym świetną zabawę.