Tokyo Ghost

A może by tak żyć jak dawniej?

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Tokyo Ghost
Lubicie surfować po necie? Korzystać z dobrodziejstw elektronicznej rozrywki? Niejedna osoba zapewne odpowie "tak". Ale czy zastanawialiście się, dokąd może doprowadzić zbytnie oddanie się wirtualnemu światu? Rick Remender wyobraził to sobie i przekuł w imponujący komiks.

Znany nam świat dobiegł końca. Codzienne życie i relacje międzyludzkie uległy zmianie przez permanentne podłączenie do wirtualnego świata. Wobec powszechnego wykorzystania robotów, degradacji środowiska oraz braku perspektyw zawodowych i osobistych, sieć stała się wszystkim, a jej właściciel zyskał rangę boga. Tylko nieliczni próbują wieść życie jak dawniej. Im właśnie przeznaczenie zapisało ważną rolę.

Tokyo Ghost narodził się w głowie Ricka Remendera, artysty komiksowego całkiem nieźle już znanego polskim czytelnikom dzięki Głębi oraz Deadly Class. Teraz przyszła pora na potężnego integrala, który niewątpliwie przyczyni się do dalszego zwiększenia rozpoznawalności tego scenarzysty.

Remenderowi bez dwóch zdań udało się wykreować świat, w którym nikt nie chciałby żyć: zdehumanizowany, z mieszkańcami ograniczającymi się do zażywania tandetnej, ogłupiającej rozrywki, społecznością pozbawioną ambicji i krztyny empatii choćby wobec rodziny. Tokyo Ghost świetnie wpisuje się w nurt ciężkiego, depresyjnego, dystopicznego cyberpunka, klimatem nawiązując do propozycji pokroju Johny Mnemonic czy Ghost in the Shell.

Scenarzyście udało się również stworzyć barwny konglomerat postaci z główną bohaterką, Debbie Decay oraz jej partnerem, Ledem Dentem na czele. Główna bohaterka wbrew rozsądkowi i okolicznościom goni za romantycznym marzeniem wyrwania ukochanego z okowów zmieniającej go w bezmyślną istotę elektroniki. Dlatego Debbie wzbudza sympatię czytelnika, czego nie można powiedzieć o apatycznym, uzależnionym od sieci Ledzie. Kontrast oraz relacje pomiędzy bohaterami są ważnym elementem intrygi i motorem sprawczym wydarzeń.

Jeśli chodzi o adwersarzy, to Remender sięgnął raczej po wypróbowane środki, bez specjalnego eksperymentowania. Obserwując poczynania Daveya Traumy trudno się oprzeć wrażeniu, że inspiracją dla powstania tej postaci był znany z uniwersum DC Joker. Jego skrajne szaleństwo połączone z niezwykłą przebiegłością muszą prowadzić do takich skojarzeń. Budowa tak nietuzinkowej postaci nieco odbiła się na kreacji drugiego z przeciwników – Flaka – postaci jakich wiele, co samo w sobie niekoniecznie stanowi zarzut. Zakochany w nieograniczonej władzy, oderwany od rzeczywistości i bezgranicznie oddany hedonizmowi władca L.A. nie ma szans, aby zaskarbić sobie sympatię odbiorcy, ale tak też powinno być.

Oczywiście komiks to nie tylko wyobrażenie rzeczywistości oraz bohaterów, równie ważna jest fabuła. W tym aspekcie Remender dowodzi swojego pisarskiego talentu i na przestrzeni 270 stron tempo akcji ani na chwilę nie zwalnia. Czytelnik nie doświadcza jednak przeładowania wydarzeniami, bowiem scenarzysta umiejętnie wyhamowuje, wypełniając strony interwałami, które dają chwilę wytchnienia, a czasami prowadzą do refleksji nad perypetiami Debbie oraz Leda.

Przyjemności z lektury nie obniża dość przewidywalny rozwój wypadków. Scenarzysta nie wykrzesał z siebie odrobiny oryginalności i próżno szukać tutaj choćby jednego zaskakującego twista. Wydarzenia następują po sobie zgodnie z oczekiwaniami, zaś fabuła wiedzie po nitce do kłębka, wliczając w to wielki finał i epilog. Można jednak zaryzykować stwierdzenie, że autor doskonale zdawał sobie sprawę, iż nie musi się wysilać na oryginalne pomysły, a zamiast tego skoncentrował się na perfekcyjnym wykorzystaniu chwytów, które można uznać za sprawdzone.

Potężnym atutem są ilustracje Seana Murphy'ego (Chrononauci). Grafiki Tokyo Ghost prezentują się fantastycznie, a miejscami wręcz oszałamiająco. Ilustrator kilkukrotnie popisuje się niesamowitymi kadrami zajmującymi dwie strony, co, biorąc pod uwagę powiększony format komiksu, prezentuje się imponująco! Ale i pozostałe grafiki robią wrażenie, bowiem Murphy tak samo dobrze radzi sobie przy scenach akcji, jak i przedstawiając ujęcia o bardziej statyczne. Liczbą detali, fantazyjną kreską i wyraziście zarysowanymi emocjami zachwyceni będą nawet najwięksi malkontenci, poszukujący w komiksach nie tylko treści, ale i doznań estetycznych.

Trzeba przyznać, że rodzimy wydawca perfekcyjnie wybrał datę premiery Tokyo Ghost. Czytelnicy, "podkręceni" przez Cyberpunk 2077 z pewnością chętnie sięgną po kolejne książki i komiksy z tego gatunku. I naprawdę nie ma znaczenia, że perypetie Debbie oraz Leda nie są specjalnie oryginalne. Ważne jest, że komiks gwarantuje kilka godzin świetnej, ociekającej klimatem rozrywki, a do tego pięknie zilustrowanej. Czego w tej sytuacji chcieć więcej?