Tetrastych

Opowieści w czterech kadrach

Autor: Dawid 'Fenris' Wiktorski

Tetrastych
Osoby zaznajomione ze znaczeniem terminu "tetrastych" może będą w stanie odgadnąć formę komiksu Mateusza Skutnika jeszcze przed jego otwarciem. Jeśli nie, to warto wyjaśnić: Tetrastych to zbiór komiksowych jednoplanszówek, w którym każda plansza składa się z czterech kadrów, a każdy z nich zajmuje dokładnie ćwierć strony. Czy w takiej formie da się zawrzeć coś sensownego? I tak… i nie.

Komiksy zebrane w Tetrastychu nie są połączone właściwie niczym poza wspomnianą powyżej formą: każda strona to zwarta, bardzo krótka historyjka, najczęściej w formie wysublimowanego (mniej lub bardziej) żartu. Warto wspomnieć, że te czterokadrowe paski powstały w ramach konkursu, który odbywał się na jednym z największych forów dla miłośników komiksów w Polsce. 52 historyjki odpowiadają 52 tygodniom rysowania, czyli całemu rokowi pracy. Wyraźnie zaznaczają się tutaj lepsze i gorsze momenty autora, bo w przekroju przez rok systematycznej pracy zdarzają się zarówno wzloty, jak i upadki.

Tetrastych prezentuje się różnie. Są tutaj perełki typu Gry cieni (trochę czarnego humoru odnośnie konsekwencji eksplozji nuklearnych) czy Żule (ironiczny dowcip na temat poziomu dzisiejszej kultury). Sporo jest też takich komiksów, które wydają się niezrozumiałe (a może zrozumiałe są tylko dla twórcy?) lub poziom ich humoru jest zaskakująco wątpliwy. A szkoda, bo Skutnikowi niekiedy udaje się idealnie uchwycić pożądane efekty – nawet w postaci humorystycznego nawiązania do Obeliksa i jego przygody z kociołkiem w dzieciństwie czy też puszczania farby podczas przesłuchania. Proporcja w Tetrastychu jest raczej prosta – po każdym komiksie udanym niemal natychmiastowo pojawia się kolejny nietrafiony, z wypaczoną pointą czy spalonym kawałem.

Charakterystyczną cechą Tetrastychu jest styl graficzny, jakim posługuje się autor w tym komiksie. To wręcz bazgroły, kreślone na szybko rysunki bez najmniejszej dbałości o szczegóły, tak, by końcowy efekt przynajmniej częściowo przypominał to, co chciał pokazać twórca. Za taką estetyką może przemawiać pośpiech przy tworzeniu kolejnych jednoplanszówek, które najprawdopodobniej były chwilową odskocznią podczas dopieszczania kolejnych tomów Rewolucji. Aczkolwiek i w tej materii trafiają się komiksy mniej i bardziej udane – podobnie jak ich przesłanie.

Tetrastych to dzieło ciekawe, chociaż nie idealne. Z jednej strony trzeba przyznać, że Mateusz Skutnik w wielu przypadkach bardzo dobrze radzi sobie ze skrajnie małą ilością miejsca, jaką mógł poświęcić na przedstawienie konkretnej historii, z drugiej – często jego pomysły są niewydarzone, a sens został zagubiony gdzieś w nawale twórczej pracy. Ilość pasków chybionych i satysfakcjonujących jest porównywalna. I choć trzeba przyznać, że ta druga grupa wynagradza niedogodności z tym związane, gdyż często zawiera naprawdę celne spostrzeżenia, irytująco często trudno jest zrozumieć, co kierowało autorem przy tworzeniu konkretnych komiksów umieszczonych w Tetrastychu.