Teczka

Czekając na pociąg

Autor: Kuba Jankowski

Teczka
Teczka Toma Taylora (scenariusz) i Colina Wilsona (rysunek) to publikacja Wydawnictwa Komiksowego opatrzona numerem "cztery”. Przed i po tym komiksie WK zdążyło już sięgnąć po rzeczy wybitne (Fotograf, zbiorczy Kot Rabina), seryjne (Wieże Bois-Maury) oraz wydane nie wiadomo po co (Rycerz Ciernistego Krzewu). Teczka lokuje się na skali bardzo blisko tego ostatniego z wymienionych punktów.

Ludzie czekają na stacji Flinders na spóźniony pociąg. Dwoje z nich zaczyna ze sobą rozmawiać. Uważna obserwatorka dworcowych prawideł zwraca uwagę swojemu rozmówcy na to, żeby nie opuszczał peronu, bo złośliwe kolejowe chochliki tylko na to czekają. Jeśli ktoś zniecierpliwiony opuści stację, pociąg zamiast nadal zwiększać opóźnienie, w końcu wtoczy się na swój tor. Wybawia ich i pozostałych pasażerów z tej sytuacji pewien jegomość, który dając upust swojemu zniecierpliwieniu zapomina, zapewne w nerwach, swojej teczki. Staje się ona katalizatorem rozmów owej dwójki na tematy różne. Całość rozgrywa się na jedenastu planszach. Teczka centralne miejsce zajmuje na ośmiu.

Scenariusz tego komiksu został napisany na podstawie obsypanej nagrodami miniatury teatralnej Toma Taylora, co przekonało go do zajęcia się scenariuszopisarstwem zawodowo. Główną cechą scenicznej Teczki jest budowanie napięcia. W komiksie nazywanym przez autorów na wyrost "dziełem” zostało ono rozmyte poprzez - jak sam scenarzysta się chwali - rozbudowanie środkowej części utworu (chwali się rozbudowaniem oczywiście, a nie rozmyciem) i - jak można mniemać - dodanie kilku dialogów. Dodatkowo pozbawiono komiks dźwięków, które w sztuce miały w końcówce publiczność przestraszyć. Wszystko to złożyło się na nudną historyjkę, która nieudolnie próbuje być drugim Czekając na Godota. A może i nie próbuje, ale słowa zachwytu samych jego twórców nad "dziełem”, ukierunkowują wszelkie oczekiwania na coś niesamowitego, co ostatecznie nie ma miejsca.

Teoretycznie wszystko z beckettowskim zamiarem się zgadza, ale jednak komiksowa Teczka pozostaje przeciętną historyjką, którą można było upchnąć po prostu w jakimś magazynie komiksowym bądź zbiorku czy antologii. Taylor i Wilson nie tworzą oryginalnej fabuły, bo zamiast sprawnie zagrać na klasycznym archetypie znanego dramatu, nieudolnie kopiują pewną metodę twórczą. Z teatrem absurdu ma to tyle wspólnego, co absurdalne są samozachwyty twórców nad "dziełem" wyrażone w potrójnym - rysownik plus scenarzysta plus wydawca - making of.

Anegdotka ta jednak posiada ciekawie zarysowany pomysł na dworcową teorię spiskową (można tutaj szukać dalekich ech eksplorowania zawiłości kolejowych w stylu trondheimowego Dworca Centralnego) oraz wyśmienicie pomyślaną kompozycję plansz z teczką jako kadrem środkowym. To jednak za mało, bo napięcie gdzieś się ulotniło lub skryło pod w znacznej większości nieciekawymi dialogami. Niestety, wbrew temu, co mówi wydawca oryginału, Wolfgang Bylsma, nie mamy tutaj do czynienia z jednym z najlepszych scenariuszy, jakie w życiu czytaliście. Teczka nadaje się albo na pięć minut na "kibelek", albo dla zabicia czasu w oczekiwaniu na spóźniony pociąg, tramwaj, autobus (niepotrzebne skreślić, potrzebne dodać).