» Recenzje » T’zée. Tragedia afrykańska

T’zée. Tragedia afrykańska


wersja do druku

Kiedy fikcja niebezpiecznie przypomina fakty

Redakcja: Daga 'Tiszka' Brzozowska

T’zée. Tragedia afrykańska
Transformacje ustrojowe postkolonialnych państw Afryki należą do jednych z najbardziej brutalnych epizodów dwudziestowiecznej historii, kiedy obce rządy zastępowane były przez słabe lokalne demokracje, które błyskawicznie przekształcały się w dyktatury lub zwyczajnie obalane były przez wojskowe junty. Mroczne dzieje afrykańskich państw stały się nie tylko obiektem zainteresowań historyków, ale natchnieniem dla twórców komiksów.

W głębi lasu równikowego, w pałacu T’Zee, krąży plotka. Stary dyktator podobno został zabity. Podczas gdy kraj pogrąża się w chaosie wojny domowej, członkowie klanu prezydenta żyją ostatnimi chwilami skorumpowanego reżimu. Los po raz ostatni krzyżuje ścieżki Hippolyte’a, syna T’Zee, i Bobbi, młodej żony zaginionego dyktatora. Wówczas budzi się niemożliwa miłość.

Na wstępnie czytelnikowi należy się słowo wyjaśnienia: T’zee traktuje o ostatnich chwilach rządów wymyślonego despoty, czyli tytułowego T’zee. Fikcyjność postaci może być pewnym rozczarowaniem, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że czarny kontynent wydał na świat takich "tuzów” jak Macías, Mugabe, Mobutu, postacie na swój sposób wątpliwy sposób zasłużone dla dwudziestowiecznej historii. Żeby jednak nie zniechęcić przed sięgnięciem po komiks, zaznaczę, iż duch afrykańskiej dyktatury został w pełni zachowany, zaś zmyślony T’zee z w powodzeniem uosabia każdego z wymienionych szaleńców.

Mimo że scenarzysta kryjący się pod pseudonimem Apollo wymyslił postać głównego bohatera i umiejscowił go na czele równie nieistniejącego państwa, to jednak uczynił to w niezwykle przejmujący oraz wiarygodny sposób. Autor skrupulatnie nakreślił ramy geograficzne – lokując kraj przy granicy Konga, Angoli oraz Zambii – jak i zadbał o tło historyczne, jakże typowe dla regionu. Mechanizm dekonstrukcji rządów kolonialnych, przechwycenia władzy absolutnej i eliminacji dawnych towarzyszy broni czyni powieść aż nazbyt realistyczną, a z drugiej strony bardzo trudno przyjąć fikcję literacką za zapis faktograficzny.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Istotą akcji nie jest jednak obraz historyczny lecz relacje pomiędzy bohaterami: Bobbi, młodą i nie cieszącą się popularnością wśród ludowych mas małżonką autokraty, oraz Hippolytem, najmłodszym synem dyktatora, człowiekiem, który chciałby znaleźć swoją drogę, chociaż niestety nie wykazującym się w tym zakresie większą inicjatywą. Dotychczas sytuacja okołorodzinna – macocha ledwie o kilka lat starsza od pasierba – skazywała protagonistów na konkurowanie o względy T’zee, obecnie zaś zmusiła do koegzystencji. Apollo znakomicie też kontrastuje wykazującą się inicjatywą Bobbi i tonącego w nostalgii Hippolyte’a.

Jednocześnie czytelnik staje się świadkiem totalnie dekadenckich zachowań, nijak nie przystających do sytuacji, gdy zbliżają się wojska rebeliantów. Dotychczasowi dworzanie, bo trudno inaczej nazwać zauszników dyktatora, uczestniczą w ostatnich bankietach, zaś Bobbi znajduje czas, by odpocząć na leżaku przy basenie. Jednocześnie byłą panią prezydentową zaczynają targać wątpliwości natury miłosnej.

W T’zee nic nie jest proste, a na czytelnika czeka kilka znakomitych twistów wywracających porządek i wydawałoby się prostą ścieżkę fabularną do góry nogami. Gwarantuję, zaskoczą one odbiorców, budząc smutek, złość, wzbudzając uczucie bezsilności w obliczu jawnego braku niesprawiedliwości dziejowej. Co jeszcze bardziej zaskakujące, Apollo w sposób pozbawiony jakiegokolwiek skrępowania sięgnął po lokalne wierzenia ludowe, wplatając je w wydarzenia polityczne i nadając im charakter sprawczy. To wymieszanie światów: doczesnego i duchowego, doprawia opowieść dodatkowym smakiem.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Na tym tle oprawa graficzna popełniona przez kolejnego twórcę posługującego się pseudonimem, a mianowicie Brüno, wypada dość zwyczajnie. Ilustracje są czytelne, świetnie oddają sens wydarzeń politycznych i uduchowiają elementy ponadnaturalne. Tam gdzie ilustrator chciał podkreślić niepotrzebny przepych, to uczynił to wyraziście, sceny, które w zamierzeniu miały pobudzić wyobraźnię i skłonić do refleksji również wywiązują się z postawionej roli. Generalnie, mimo że trudno mówić o artystycznych uniesieniach, to jednak rysunki należycie wywiązują się ze swojej roli.

Jak można zwieńczyć recenzję? Komiks ocieka ciężkim klimatem, zaś przedstawione wydarzenia przerażają swoją – co może wydawać wręcz nieprawdopodobne – możliwą autentycznością, przedstawiając Afrykę z perspektywy jej najstraszniejszej strony wyprawnych z jakiejkolwiek przyzwoitości dyktatorów. T’zee powinno zainteresować wszystkich miłośników political-fiction, gdzie political bierze górę nad fiction

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
8.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: T’zée. Tragedia afrykańska
Scenariusz: Appollo
Rysunki: Brüno
Wydawca: Lost in Time
Data wydania: 26 czerwca 2023
Tłumaczenie: Jakub Syty
Liczba stron: 160
Format: 215×290 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788367270403



Czytaj również

Poszukiwacze z Drzewoświata
Niepełny obraz świata
- recenzja
Parszywy drań #1
- recenzja
Izuna
Pomiędzy dwoma światami
- recenzja
Arka
Jak utknąć w kosmosie?
- recenzja

Komentarze


AdamWaskiewicz
   
Ocena:
0

Transformacje ustrojowe postkolonialnych państw Afryki należy

Transformacje należy?

W T’zee nic nie jest proste i bez wnikania w detale

Czyli wszystko wnika w detale? W detale czego?

14-08-2023 21:04
balint
   
Ocena:
0

Dzięki za czujność, poprawione

15-08-2023 12:43

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.