Świat Dryftu #3: Opowieść o wiedźmie

Troszkę wesoło a troszkę poważnie

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Świat Dryftu #3: Opowieść o wiedźmie
To już ostatnia odsłona historii o Świecie Dryftu. Poprzednie dwie były fabularnie niezłe, graficznie zaś piękne. A czy finał okazał się śliczny i interesujący? O tym słów kilka poniżej.

Dla wszystkich mieszkańców Świata Dryftu, z zwłaszcza dla Dellrika, Ysabeau oraz Czerwonego Czarodzieja, nadszedł czas ostatecznej konfrontacji z wiedźmą Shulam. Od sprytu głównych bohaterów oraz współpracy zwaśnionych dotąd raz zależy nie tylko ocalenie kilku dusz, ale i całego magicznego uniwersum. Czas nagli, bowiem ostatnia przedstawicielka prastarej rasy norn już stanęła do akcji.

Do działania przystąpił też Ken Broeders, pomysłodawca oraz wykonawca cyklu. Belgijski twórca bez zbędnych ceregieli, na przestrzeni kilkudziesięciu stron, domknął swoją opowieść w iście podręcznikowym stylu, umiejętnie umieszczając w swojej budowli kolejne klocki. Znalazło się miejsce nie tylko na pościg za wiedźmą i finałową, epicką bitwę ale i wyjaśnienie genezy nienawiści, jaką wiedźma obdarzyła mieszkańców Świata Dryftu. Ten ostatni element wypada zresztą niezmiernie ciekawie i przekonany jestem, że zaskoczy niejednego czytelnika. Opowieść wieńczy odpowiednio zakrapiana uczta, ale znalazło się też miejsce na melancholijne pożegnanie z bohaterami.

Fanów cyklu niewątpliwie ucieszy to, że finałowy tom czyta się po prostu bardzo dobrze. Autor uniknął przeładowania treści i nadmiernej pompatyczności, co i rusz wrzucając lżejsze, a przy tym całkiem zabawne przerywniki. Poza tym całkiem sprawnie – a przy tym satysfakcjonująco – udało mu się wyjaśnić, w jaki sposób dwa równoległe uniwersa: nasz, ludzki oraz Dryftu zostały połączone wspólnym wydarzeniem. Wszystkie wymienione czynniki sprawiają, że lektura należy do przyjemnych.

Artystycznie ostatni tom – podobnie jak cały cykl – prezentuje się znakomicie nie tylko ze względu na talent ilustratorski autora, ale i powiększony format albumu. A jest czym cieszyć wzrok, bowiem kreska Broedersa jest lekka, a przy tym wyrazista, rysownik nie stroni też od popisywania się swoimi umiejętnościami za pomocą dużych kadrów, chociaż niestety czyni to rzadziej niż w poprzednich tomach.

Na licznych planszach dodatkowych autor w sposób interesujący przedstawia kulisy kształtowania się koncepcji poszczególnych scen, co jest interesujące samo w sobie. Pokazuje bowiem ile serca Broeders włożył w Świat Dryftu oraz jak wiele trudu włożyć by nadać ostateczny kształt wymyślonemu światu. Nieco abstrahując od wartości niesionej przez materiały dodatkowe, na niewątpliwą uwagę zasługuje również ich obfitość.

Jako że to już koniec przygody ze światem Dryftu, warto spojrzeć na serię z perspektywy całości i odpowiedzieć na pytanie, komu bez mrugnięcia okiem można polecić cykl. Na pewno dobrze będą bawić się miłośnicy lekkiej, a przy tym mocno zabarwionej humorem fantasy, choćby komiksowych Lanfeusta z Troy czy Trolli z Troy. Ukontentowani będą również esteci przywiązujący duża wagę do estetyki ilustracji i lubiący pieścić wzrok epickimi kadrami. Wreszcie poleciłbym serię wszystkim osobom rozmyślającym nad postawieniu pierwszych kroków w kierunku narysowania własnego komiksu; dla nich bowiem Świat Dryftu może okazać się ciekawym sposobem na podejrzenie jak pracuje świetny artysta, jakim niewątpliwie jest Broeders.