» Recenzje » Srebrny księżyc nad Providence #2: Bóg z korzeni

Srebrny księżyc nad Providence #2: Bóg z korzeni


wersja do druku

Efekt bladej poświaty księżyca

Redakcja: Mały Dan

Srebrny księżyc nad Providence #2: Bóg z korzeni
Pierwsza część Srebrnego księżyca nad Providence zakończyła się w momencie próby linczu Indianina Ironclouda oskarżonego o zabicie małej Simone. Szeryf James Stuart, jego zastępca - pisarz Chevalier i miss Gatling musieli stawić czoła społeczności podburzonej przez niejakiego Dixona. W Providence doszło bowiem do serii zabójstw, których nikt nie potrafił wyjaśnić. Dowiedzieliśmy się również, że miejscowy pastor wszedł w posiadanie pewnej tajemniczej księgi i otwarł wrota między dwoma światami, nie zdając sobie sprawy z tego, że wrota działają w obie strony. W lasach wokół Providence zaczęły pojawiać się nieproszeni goście...

Tymczasem mieszkańcy pod wodzą Dixona organizują pościg za Ironcloudem. Miejscowa społeczność pojmuje swoje czyny jako uzasadnioną próbę wymierzenie sprawiedliwości i zakończenia serii krwawych wydarzeń. Nikt jednak nie wie, że prawdziwe zagrożenie czyha gdzieś indziej i nadejdzie z innej strony. Czy ktoś na czas zorientuje się w sytuacji? Czy opamiętanie nadejdzie? Czy połączone siły szeryfa i miss Gatling zatrzymają wprawione w ruch wydarzenia?

Srebrny księżyc nad Providence jest komiksem zakończonym, choć finał tomu drugiego, w postaci listu miss Gatling do szeryfa Jamesa, pozostawił furtkę do jego kontynuacji. Od 2008 roku takowa nie nastąpiła, co nakazuje stwierdzić, że faktycznie dalszych przygód bohaterów Srebrnego księżyca raczej się nie doczekamy. Być może historia nie spełniła oczekiwań ani wydawcy, ani czytelników. To możliwa interpretacja stanu faktycznego, gdyż w drugiej części komiksu robi się niebezpiecznie bełkotliwie, kiedy do templariuszowych rozgrywek dołączone zostają indiańskie wierzenia oraz wyjaśnienie w postaci konfliktu biały człowiek - czerwonoskórzy. Herenguel próbując wzbogacić opowieść o nowe wątki niestety brnie w rejony, których zgłębianie podczas lektury może wywołać kontrolne pacnięcie się w czoło lub zwyczajnie znużyć czytelnika. Autorowi albo zabrakło pomysłu na bardziej przekonujące połączenie płaszczyzn świata przedstawionego, albo musiał skracać swój pomysł tak, aby zamknąć opowieść w drugim tomie. W efekcie dostaliśmy niezły bigos scenariuszowy, który niestety w sosie kowbojskim nie smakuje najlepiej.

Przedziwnie papierowe okazują się postaci tego dramatu, którym brakuje czasu, aby rozwinąć skrzydła. Jedyna warta uwagi linia personalna to relacje Jamesa i miss Gatling. Cała reszta pląta się troszkę zagubiona w pięknej jesiennej scenerii New Hampshire i zbyt wiele papla o swoich motywacjach w długiej sekwencji wyjaśniającej całą zagadkę.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Srebrny księżyc nad Providence sięga po motywy kowbojskie i horrorowe, czyli teoretycznie samograje, ale niestety pokazuje równocześnie, że jeden plus jeden nie zawsze równa się dwa. Z dobrego pomysłu na komiks ostają nam się śliczne ilustracje, przepięknie pokolorowane, ale za ich fasadą niestety autor ukrył przerażająco mało treści. Chyba w tym kryje się największa groza tego easternowego horroru.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
4.5
Ocena recenzenta
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Srebrny Księżyc nad Providence #2
Wydawca: Taurus Media
Data wydania: czerwiec 2014
Liczba stron: 62
Format: 215x290 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Wydawca oryginału: Vents d'Ouest
Data wydania oryginału: 2008



Czytaj również

Go West, young man
O podboju Dzikiego Zachodu raz jeszcze
- recenzja
Varia #17
Koniec tak zwanego Tryptyku Polskiego

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.