Skorpion #09: Maska prawdy

Bliżej prawdy

Autor: Camillo

Skorpion #09: Maska prawdy
"Przeznaczenie odcisnęło swoje piętno" - tak brzmi motto umieszczane na każdym albumie Skorpiona. Ale największe piętno na samym komiksie i jego odbiorze wśród czytelników bez wątpienia odciskają charakterystyczne rysunki Enrico Mariniego. Maska prawdy nie jest pod tym względem wyjątkiem.

Po dziewiątym albumie wciąż nie możemy być pewni, kim jest ojciec Skorpiona: jego tożsamość to największa tajemnica opowieści. Wiemy natomiast z całą pewnością, że ojcami Skorpiona jako serii komiksowej są Stephen Desberg i Enrico Marini - belgijsko-włoski duet o nierównym podziale ról. Scenariusz tego pierwszego długo wydawał się być tylko pretekstem, aby drugi mógł prezentować swoje rysunkowe popisy. Historia sama w sobie zaczęła nabierać rumieńców dopiero od siódmego odcinka. Rysunki natomiast od początku stanowią atut serii i potwierdzają talent Mariniego.

Od pierwszego, wydanego ponad dekadę temu albumu, możemy podziwiać starannie zaprojektowane i pełne detali plenery oraz nie mniej szczegółowo oddane wnętrza luksusowych pałaców, gwarnych karczm i mrocznych podziemi. Postaci są tak charakterystyczne, że łatwo zapadają w pamięć: od klasycznie maczystowskiego Skorpiona, przez jego jowialnego kamrata Huzara, po ich zaciekłych wrogów złowieszczego kardynała Trebaldiego i chadzającego w czarnej zbroi zamaskowanego Rochnana, wyglądającego nieco jak XVIII-wieczna wersja Dartha Vadera. A że Skorpion jest nie tylko opowieścią płaszcza i szpady, ale także gorsetu i podwiązki, postaci kobiece - Mejai, Ansea i Marie-Ange - nie ustępują w przyciąganiu uwagi panom i prezentując swoje rysunkowe wdzięki dzielnie konkurują w oczach czytelników o tytuł miss komiksu.

Ktoś złośliwy mógłby zarzucić Mariniemu ograniczony repertuar rysowanych twarzy (w Cyganie i Drapieżcach, innych tytułach ilustrowanych przez Włocha, bez trudu odszukamy "braci bliźniaków" Skorpiona), ale to jedyny ewentualny mankament. Ten autor po prostu wie, jak rysować rozrywkowe komiksy i nie waha się zrobić z tej wiedzy użytku.

A dziewiąty album? Wbrew nieco buńczucznemu tytułowi Maska prawdy nie odkrywa tak wiele tajemnic, jak można by się spodziewać. Niemniej jej fabuła biegnie w taki sposób, że lepiej nie zdradzać szczegółów. Wszystkie strony konfliktu snują przeciwko sobie podstępy, ale jak łatwo się domyślić, koniec końców większość zaplecionych węzłów i tak będzie musiało przeciąć ostrze szpady Skorpiona. A zresztą skoro o nim mowa, to jako ciekawostkę można wspomnieć, że wreszcie dowiadujemy się przynajmniej tego, skąd wzięło się niezwykłe znamię głównego bohatera.

Na ostatecznej ocenie serii na pewno zaważy to, do czego ostatecznie zaprowadzi fabuła i na ile przekonujące okaże się wyjaśnienie zagadek z przeszłości. Maska prawdy to jak dotąd ostatnia część wydana po polsku. Na razie pozostaje więc czekać na dziesiąty album, Au nom du fils. Oby możliwie jak najszybciej zawitał do Polski.