Skorpion #07: W Imię Ojca

Mniej szpady, więcej płaszcza

Autor: Camillo

Skorpion #07: W Imię Ojca
Skacze pod dachach jak kot, kładzie szpadą kilku przeciwników naraz i zagląda w dekolty najpiękniejszych kobiet w Rzymie. Gdyby nie to, że pół miasta próbuje go zabić, każdy chciałby być jak tytułowy bohater serii Skorpion.

Armando Catalano, alias Skorpion, to poszukiwacz przygód żyjący w XVIII-wiecznym Rzymie. Na co dzień zajmuje się przeszukiwaniem katakumb Wiecznego Miasta i sprzedawaniem świętych relikwii. Zarobione pieniądze przeznacza na urządzanie luksusowych kryjówek, kolekcjonowanie antyków oraz uwodzenie kolejnych kobiet, które szybko porzuca, by rozglądać się za następnymi. Nad tym wesołym awanturniczym trybem życia wisi jednak cień z przeszłości: przed laty matka Skorpiona została spalona na stosie, a on sam nigdy nie dowiedział się, kto był jego ojcem.

Ta mroczna przeszłość powraca wraz ze zmieniającym się w Rzymie układem sił. Państwem Kościelnym włada uwielbiany przez lud dobry papież, szanujący wolność i prawa obywateli. Jednak wpływowy kardynał Trebaldi ma inny pomysł na zarządzenie miastem. Uważa, że nadmiar wolności osłabia władzę Watykanu, dlatego należy niezwłocznie skończyć z pobłażaniem ludowi i wprowadzić terror. W tym celu postanawia sam zasiąść na Tronie Piotrowym, mordując papieża i jego zwolenników. Na liście wrogów do zgładzenia niespodziewanie pojawia się także nieinteresujący się polityką Skorpion. Zdezorientowany bohater na początku wie tylko tyle, że wrogość ta w jakiś sposób wiąże się z dziwnym znamieniem na plecach, od którego kształtu wziął się jego przydomek.

Polskim czytelnikom kolejne tomy Skorpiona najpierw przybliżał Egmont. Jednak po wydaniu w 2006 roku szóstego albumu nabrał wody w usta i więcej do serii Enrico Mariniego i Stephena Desberga nie powrócił. Zanosiło się więc, że będzie to jedna z tych opowieści, których zakończenia nigdy po polsku nie przeczytamy, ale po siedmiu latach przerwy rzuconą przez Skorpiona rękawice podniosło wydawnictwo Taurus Media. Na początku zeszłego roku wydało siódmy tom komiksu, a później dwa następne.

Przerwa w wydawaniu zbiegła się ze zmianą klimatu. Wcześniejsze albumy były lekką opowieścią przygodową, w której Skorpion wraz z towarzyszami powalał tabuny wrogów, w przerwach romansując z pięknymi i niebezpiecznymi kobietami. Akcja rwała do przodu, niektóre z postaci kilkukrotnie zmieniały front, nie mogąc się zdecydować, po której stronie stanąć, ale mimo to scenariusz nie obfitował w szczególne niespodzianki: był na tyle schematyczny i wypełniony kliszami, że przebieg większości wydarzeń można było przewidzieć z kilkustronicowym wyprzedzeniem.

W szóstej części bohaterowie zakończyli jednak pewien etap przygód i wrócili z Jerozolimy do Rzymu. Wraz z ich powrotem do Wiecznego Miasta zmienił się nieco nastrój komiksu. Siódmy album, W Imię Ojca, nie jest już tak lekki jak poprzednie, a opowieść komplikuje się i nabiera dramaturgii. Panujący w mieście terror Trebaldiego - pod akweduktami wiszą wisielcy, a na placach płoną stosy z prostytutkami i heretykami - sprawia, że Skorpion i jego przyjaciele muszą przemykać pod osłoną nocy i staranniej planować kolejne ruchy. Akcja zwalnia tempo, na scenie pojawia się za to więcej graczy, którzy snują własne intrygi, coraz bardziej na jaw wychodzą także mroczne tajemnice z przeszłości.

Ta zmiana wyszła serii zdecydowanie na dobre. Z barwnej, ale nieco czerstwej przygodowej historyjki, przeobraziła się w coś znacznie bliższego pełnokrwistej opowieści spod znaku płaszcza i szpady. Bohater nadal jest uroczo przerysowany, a dekolty jego towarzyszek głębokie jak dawniej, ale bieg zdarzeń nie jest już tak oczywisty, przez co całość nabiera rumieńców. Pozostaje żałować, że seria od samego początku nie wyglądała w ten sposób.

Ma to jednak tę zaletę, że jej śledzenie można rozpocząć od siódmego albumu, pomijając sześć pierwszych wydanych przez Egmont, których zdobycie dziś może być trudne. Tak naprawdę, mimo ciągłej gonitwy i nieustających potyczek, niewiele było w nich wydarzeń, które miałyby doniosły wpływ na fabułę. Dlatego większość wątków z W Imię Ojca powinna szybko zacząć być zrozumiała nawet dla tych, którzy wcześniej się ze Skorpionem nie zetknęli. Nic, tylko brać i czytać.