Skład główny

Prośba o odrobinę fajerwerków

Autor: Jarosław 'beacon' Kopeć

Skład główny
Egmontowskie wydanie Składu głównego zawiera trzy tomy oryginalnego wydania, które zebrane razem pozwalają czytać się jak trzyaktowa sztuka. W pierwszej części poznajemy bohaterów i smakujemy życia kanadyjskich pionierów z początku XX wieku. W drugiej do osady przybywa niespodziewanie gość z zewnątrz, ciągnący za sobą niepokojące pytania. W ostatnim zaś akcie, którego akcja rozgrywa się wiosną, zbierana przez dwa poprzednie akty chmura obrywa się, zmywając dawne drogi, a wraz z nimi nieostrożnych wędrowców, pozostawiając w ich miejsce nowe ścieżki.

Loisel i Tripp opowiadają historię niewielkiej kanadyjskiej mieściny w sposób jak najbardziej konwencjonalny. Obchodzą się bez formalnych fajerwerków, a w warstwie graficznej sięgają po czytelny styl z pogranicza cartoonu, karykatury i realizmu. Rysują w tandemie – Loisel kładzie szkic, który potem pokrywa światłocieniem Tripp. Kolor oddają z kolei Lapierre’owi.

Jest coś wspólnego w Szwajcarii z W poszukiwaniu Piotrusia Pana i Kanadzie ze Składu głównego. Zbliżony nastrój, podobne czasy, w których osadzona jest akcja. Na dodatek obie historie opleciono wokół wątków tajemniczych przybyszów. Tyle że ten występujący w Składzie nie przybywa do osady z jakiegoś konkretnego powodu – jest szwędaczem, którego los rzucił w danej chwili akurat do odosobnionego Notre-Dame-des-Lacs w Quebecu. Szwędaczem wyposażonym w kulturę drastycznie odmienną od tej, którą reprezentują mieszkańcy osady. Jego szczególne usposobienie pada na nieociosanych osadników jak słońce na zamarzniętą ziemię. Problem polega na tym, że nie opromienia wszystkich w równej mierze i w końcu musi dojść pomiędzy już rozmarzniętym a wciąż zamarzniętym do konfrontacji, której ofiarą pada, jak zwykle zresztą, słońce.

Historia Loisela i Trippa jest ze wszech miar feministyczna, czy nawet dalej, antyfalliczna. Krytykuje Męskość jako taką, z jej łatwością popadania w konflikty, hałaśliwością, brutalnością, wreszcie dążeniem do dominacji. Kontrastuje ją z łagodnością i szlachetnością kobiet oraz tajemniczego przybysza. Niemęscy również, w pozytywnym sensie, okazują się bohaterowie z jakiegoś powodu wykluczeni z rytuału spędzania zimy na wyrębie drzew w lesie. Garbaty szewc czy stolarz-outsider potrafią żyć w harmonii, niekrzykliwie, i nie utożsamiają wszystkich tych obmierzłych cech, które przypisuje Skład główny Męskości.

W poincie komiks wskazuje, że ta męskość jest zakorzeniona głębiej niż tylko w kulturze. Zdaje się niemal wrodzona, związana z męskim popędem płciowym, choć, wydaje się, można ją ujarzmić. Całe to starcie płciowych pierwiastków dopełnia się z krajobrazami wiejskiego życia blisko przyrody, gdzie nawet słodki kotek z okładki bywa brutalny, zagryzając ptaki, zgodnie z naturą.

Tym natomiast, czego historii Trippa i Loisela brakuje, jest odrobina formalnego szaleństwa, która przełamałaby monotonną formę tego komiksu.