Siedem tygodni

Środa u psychoanalityka, piątek z wymyślonym przyjacielem

Autor: Jarosław 'beacon' Kopeć

Siedem tygodni
Czterdzieści dziewięć pasków, składających się na album Siedem tygodni, w zupełności wystarcza, żeby polubić i przyzwyczaić się do alter ego autora, którego życiu się przyglądamy. Często się przy tym (u)śmiechając.

Dzisiaj polski pasek komiksowy to przede wszystkim samodzielne, satyryczne stripy w prasie. Serii z prawdziwego zdarzenia – z charakterystycznymi, powracającymi bohaterami – nie ma wielu. Oprócz Marka Lachowicza, Michała Śledzińskiego (cykle w pismach o grach komputerowych) oraz przed laty Marka Raczkowskiego z jego Przygodami Stanisława z Łodzi, nikomu nie udało się stworzyć rozpoznawalnego bohatera serii. Niektórzy utalentowani twórcy, jak na przykład Tomasz Pastuszka, pozostają przy samodzielnych, satyrycznych paskach, których bohaterami są często postaci z życia publicznego. January N. Misiak próbuje natomiast powołać do życia swojego Garfielda.

Prace, które znalazły się w albumie wydanym przez Kulturę Gniewu, były wcześniej publikowane na blogu autora. Część z nich przeszła po drodze gruntowny lifting. W czerwcu ubiegłego roku Misiak zaczął posługiwać się kreską, którą dzisiaj możemy oglądać w Siedmiu tygodniach. Wcześniej jego paski były kolorowe i zdecydowanie mniej cartoonowe. Cechował je przede wszystkim nierówny, przypominający pociągnięcia kredką deseń. Na potrzeby albumu styl graficzny wcześniejszych pasków został konsekwentnie dopasowany do pozostałych. Efektem jest nie tylko spójność albumu. Cartoonowa kreska nadaje bohaterom Misiaka więcej cech charakterystycznych. Są dzięki niej bardziej rozpoznawalni i mocniej zapadają w pamięć.

Alter ego autora jednocześnie jest i nie jest everymanem. To nieco neurotyczny (porównanie do Allena w blurbie jak najbardziej trafione) rysownik komiksów, który ma syna i problemy psychiczne. Stąd wizyty u psychoanalityka i rozmowy z wymyślonym przyjacielem. Chociaż jest kimś konkretnym i charakterystycznym, nietrudno go zrozumieć i się z nim utożsamić.

Misiak jest dobry w surrealistycznym, ale mocno osadzonym w życiu codziennym humorze. Dobrym przykładem jest pasek z rosnącym zadłużeniem, pokazanym jako ledwo mieszczący się w kadrze dinozaur. Oczywiście zdarzają się słabsze momenty – w końcu to czterdzieści dziewięć oddzielnych prac – ale ogólne wrażenie po lekturze jest bardzo pozytywne.

Trudno przypuszczać, aby w realiach komercyjnych ewentualne kontynuacje albumu Misiaka wytrzymały konkurencję z Dilbertem albo Garfieldem, ale to bardzo udany początek hipotetycznej długofalowej serii.