Sandman #8: Koniec światów
Gaiman jakiego lubimy
Brant nie mógł przewidzieć, jak zakończy się podróż autem pewnej czerwcowej nocy. Owszem, wypadki się zdarzają, ale że ten, jaki spotkał właśnie jego, spowoduje zimowa zamieć? Raczej nie. A to nie koniec niesamowitości – gospoda, do której trafia wraz z ranną pasażerką Charlene, okazuje się wypełniona osobistościami, przy których śnieg w czerwcu okazuje się niczym nadzwyczajnym. Wszystkich łączy jedno: są zbłąkanymi wędrowcami, którzy próbują przetrwać niedogodności, opowiadając historie – zazwyczaj jeszcze dziwniejsze niż sami opowiadający.
Koniec światów to w istocie zbiór niezależnych i zupełnie odmiennych tematycznie rozdziałów, które łączy główny wątek, jakim jest pobyt dziwacznych gości w równie zjawiskowej gospodzie. Historie, jak to u Neila Gaimana, troszkę bawią, a troszkę szokują pomysłowością, nieodmiennie dowodząc niebywałej wyobraźni scenarzysty. Co ważne, poziom czterech z nich jest bardzo wysoki, co wbrew pozorom nie jest takie oczywiste, zwłaszcza w przypadku późniejszej twórczości autora. Cóż więc zaserwowano czytelnikom w ósmym albumie Sandmana?
Po niedługim wstępie, kiedy to czytelnik dowiaduje się, w jaki sposób Brant i Charlene dotarli do schronienia, jeden z bohaterów zaczyna snuć pierwszą historię. Opowieść o dwóch miastach jest tekstem najkrótszym i… najsłabszym, chociaż może lepiej napisać, że nudnym. Po kilkunastu stronach przemierzania alternatywnego nijakiego graficznie miasta można nabrać obawy o ogólną jakość albumu.
Kolejny rozdział, Opowieść Cluracana, to już zupełnie inna jakościowo liga. Tekst jest ponurą, choć narysowaną z wykorzystaniem pastelowych barw, metaforą traktująca o władzy absolutnej. Ot, władczyni magicznego królestwa zleca swojemu słudze wizytę w długo nieodwiedzanej krainie śmiertelnych, z dość prozaicznego powodu: Cluracan ma nie dopuścić do zawiązania sojuszu przez domeny śmiertelników. Na pierwszy rzut oka intryga królowej może wzbudzać niechęć, jednakże szybko okazuje się, że miastem Aurelią rządzi totalny szaleniec, dzierżący w swoich dłoniach władzę tak świecką, jak i duchową. A że Cluracan dodatkowo komplikuje sobie sytuację… Sprawdźcie sami, co z tego wyniknie, dodam jedynie, że Gaiman kreśli przerażający obraz jednostki, która nigdy nie powinna była władać.
Lewiatan Hoba kładzie akcenty na zupełnie innym aspekcie: marzeniu, jakie przypadło zwykłemu chłopakowi pragnącemu zostać wilkiem morskim. Żeby to osiągnąć, musi pilnie strzec swoich sekretów, których ujawnienie pociągnęłoby za sobą bardziej i mniej błahe konsekwencje. W rezultacie powstał niemalże bajkowy utwór, porywający oraz zwieńczony świetnym twistem, którego zdradzić nie wolno. W Lewiatanie... znajdziemy również barwne postaci oraz niezłe ilustracje.
Mocnym pastiszem życia politycznego jest z kolei Złoty chłopak, gdzie Gaiman snuje wizję idealnych przedstawicieli tego zajęcia, traktujących zawód jak powołanie, oddanych służbie społeczeństwu, z wirtuozerią rozwiązujących bolączki świata i niepodatnych na korupcję. Taki jest bohater, który symbolicznego namaszczenia dostępuje z ręki Nixona, co samo w sobie jest niezwykle błyskotliwym chwytem ze strony scenarzysty, bowiem to ten prezydent jak mało który kojarzy się z nieczystymi zagrywkami względem politycznych oponentów.
Jednak prawdziwą petardę scenarzysta pozostawił na koniec. W ostatnim rozdziale odwiedzamy fantazyjną, ogromną nekropolię Lithargis. Jej mieszkańcy są niezastąpionymi, świadczącymi usługi wszelkiego rodzaju, zależnie od upodobań klienta, grabarzami. Praca to dla nich coś więcej niż wykonywany zawód: to najświętsze powołanie i biada temu, kto nie podejdzie do obowiązków z należytym oddaniem. Jak można podsumować ten komiks? Jest to jeden z absolutnie najbardziej zakręconych i niesamowitych utworów, jakie wyszły spod pióra Brytyjczyka i choćby dla tej historii należy zapoznać się z Końcem światów.
Można odnieść wrażeniem, że tytułowy Sandman pełni w ósmym tomie drugoplanową rolę – i rzeczywiście tak jest. Morfeusz pojawia się epizodycznie, znacznie częściej z kadrów wygląda jego siostra. Mimo to czuć wpływ Pana Snów, nieopisaną obecność w każdym możliwym, odwiedzanym przez czytelników wszechświecie, zaś dzięki temu łatwiej jest czytelnikowi pogodzić się z niekiedy wręcz symboliczną obecnością tytułowego bohatera na kartach recenzowanego tomu.
Koniec światów to komiks nie tylko dla miłośników Sandmana. Co więcej, to nie tylko komiks dla fanów brytyjskiego twórcy. Przyjemności z obcowania z pomysłowymi, a chwilami nawet szokującymi opowieściami doświadczą wszyscy koneserzy dobrych, wciągających historii, w które umiejętnie wpleciono treści nadające utworom głębi. To po prostu świetna opowieść.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Scenariusz: Neil Gaiman
Rysunki: Michael Allred, Mark Buckingham, Tony Harris
Seria: Sandman
Wydawca: Egmont
Data wydania: 8 marca 2023
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Liczba stron: 168
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
ISBN: 9788328157224