Sandman #15-16: Panie łaskawe, część 1 i 2

Sen nocy ostatniej

Autor: Magdalena 'MEaDEA' Madej-Reputakowska

Sandman #15-16: Panie łaskawe, część 1 i 2
Rankiem zerwany kolorowy kwiatek
W południe wciąż otacza słodka woń
Wieczorem suchy zostaje z niego patyk
Kiedy odejdę, możesz stać się mną.


Wiele drukarskiego tuszu i pikseli zużyto, aby analizować oraz wysławiać twórczość Neila Gaimana. Na szczęście, pomimo tak wielu słów napisanych o wyjątkowym artyście, nigdy nie uda się w pełni opisać komiksów jego autorstwa. Świat Sandmana to rozległa kraina, gdzie w mrokach lasów nadal żyją dawne opowieści, a ulicami betonowej dżungli przechadzają się starożytne bóstwa. Zrodzony z literackich fascynacji i umiłowania do mitów cykl o siedmiu aspektach rzeczywistości wykreował charakterystyczny sposób konstruowania opowieści w komiksie. "Klasyczny" Sandman składa się z narracji o wciągniętym w oniryczną i baśniową rzeczywistość bohaterze, którego postępowanie odciska się wyraźnym piętnem na losach nieśmiertelnych istot i zaburza panującą w wszechświecie harmonię. Wiele przenikających się wątków, historii oraz wydarzeń, które dotyczą zwykłych śmiertelników, magicznych, a nawet boskich istot, ogniskuje się wokół nokturnowej osoby Władcy Snów. Podobną budowę stosuje Gaiman w przedostatniej części sagi o Morfeuszu, w której opowieść skupia się na tragicznej historii matki, byłej heroiny, Lyty Hall, oraz jej naznaczonego przeznaczeniem syna Daniela. Żar nienawiści zdesperowanej kobiety inicjuje odwieczny proces przemian, płomień cierpienia spala to, co stare, aby z popiołów narodził się nowy początek.

Zarówno pierwsza jak i druga część Pań łaskawych przypomina ostatni odcinek długiego serialu, w którym muszą wystąpić wszystkie najważniejsze postaci, jakie pojawiły się przed oczami widzów w trakcie długich sezonów emisji. W wielostronicowym komiksie znajdziemy kadry poświęcone brzdąkającemu na pianinie Lucyferowi, dumnym i bladym aniołom, które przejęły władzę nad piekłem, czy przeczuwającym zbliżające się zmiany rodzeństwu Nieskończonych - blask tych gościnnych gwiazd przyćmiewa niestety urodę Pań łaskawych.

Podejmując się Herkulesowej pracy uporządkowania oraz zakończenia rozpoczętych wątków, Gaiman stworzył historię pełną niedopowiedzianych treści i niedookreślonych motywów. Skomplikowana fabuła jest niczym pochwycony przez kociaka motek wełny, którego nici splątały się, tworząc uroczy galimatias, który - niestety - ktoś będzie musiał spowrotem nawinąć na motek. Obowiązek uporządkowania i w pełni zrozumiałego odbioru spoczywa na barkach czytelnika, który musi uważnie śledzić kolejne przemiany bohaterów (pojawiające się pod różnymi postaciami tytułowe prządki losu), przejścia pomiędzy snem i jawą (obłąkane wizje oszalałej z bólu Lyty), a także pamiętać o schodzącym co jakiś czas na drugi plan centralnym wątku obydwu tomów.


Opowieść o wędrującej i rozpaczającej matce, która poszukuje zaginionego dziecka, nie bez przyczyny przypomina schematem klasyczny mit o metamorfozie starego, zmęczonego roku w inaugurację pełnej sił ery. Już pierwsze kadry Pań łaskawych zapowiadają koniec i znaczenie przemian, jakim ulegnie znane czytelnikom uniwersum. Przeznaczenie małego Daniela jest przesądzone, świadczy o tym piach w jego łóżeczku i wizja Clurucana, w której pojawia się tajemnicza biała zjawa oraz potężny jeleń (na powiązanie malca z królewskim zwierzęciem wskazuje noszone przez obu imię). Właśnie z nici przenikających się symboli i nawiązań do mitów wielu kultur Neil Gaiman nawinął motek, tworząc podstawy świata Sandmana, rozwinął nici fabuły i przeciął je, kończąc swój najsłynniejszy cykl. Przez lata czytelnicy zanurzali się w fantastycznej i niesamowitej krainie, stworzonej z materii popkulturowego komiksu oraz historii starszych niż sama pamięć o nich. Bawili się Domem Lalki, odwiedzali Krainy Snów, zapadali w Sen Sprawiedliwych, śledzili losy kolejnych postaci oraz doświadczali namiętności Nocy Nieskończonych. Pomimo ogromu tomów, kadrów, plansz, dymków, serce opowieści zawsze biło w pogrążonym w zrezygnowaniu oraz melancholii Władcy Snów.

Dwa długie tomy Pań łaskawych miały zapewnie przygotować czytelników na nadejście świtu, zakończenia długiej nocy spędzonej w towarzystwie "sztywnego" brata Śmierci. Niestety, wierni fani twórczości angielskiego artysty mogą czuć się lekko zawiedzeni, gdyż w ostatnim wystąpieniu Sen pozostaje na drugim planie rozgrywających się dramatów. Przebrnąwszy przez miłosne rozterki Nuali, tragiczny koniec Zielonego Zakątka, spojrzawszy w oczy nowemu Konryntczykowi, podążając krok w krok za na pół obłakaną Lytą Hall, docieramy do skrytego w cieniu głownego bohatera opowieści. Dopiero w końcówce zagmatwanej histori Morfeusz sypie piachem w oczy. Odchodzi, tworząc nowy początek, a zesłany przez niego sen, protoplasta wszelkich opowieści, uderza z prawdziwą siłą ostatniego akordu.