Przez takie rzeczy można się spóźnić na obiad Autor:
Kuba Jankowski
Sześć lat temu mieliśmy
Chomika zagłady Pawła Zycha, który z bohaterem niniejszej recenzji ma wspólnego tyle, że obaj są zwierzętami, ale oba komiksy wchodzą też w
"dialog" na poziomie tytułu (frapujące jest również
"pozazwierzęce" porównanie do hellboyowej
Prawej ręki zniszczenia).
Zwierzęta to znakomici bohaterowie. Nadają się do opowiadania historii w szerokim spektrum gatunkowym – napięcia znaczeniowe między zwierzęcą formą, którą przybierają postaci, a tematyką niejednokrotnie uwypuklają sedno problematyki lepiej, niż gdyby autor sięgnął po bohaterów-ludzi. Mamy zatem alegoryczno-rozliczeniowe opowieści historyczne (
Maus), kryminały (
Blacksad), egzotyczne przygodówki (
Usagi Yoimbo) albo bezpretensjonalne żonglowanie konwencjami i zabawę formą (wspomniany na samym początku
Chomik). Z kolei
Ryjówka przeznaczenia Tomasza Samojlika to przygodowo-edukacyjny komiks najwyższej próby, który wyrabia 300% normy dla maksymy
"bawiąc, uczyć".
Realizacja zadań edukacyjnych i ludycznych równocześnie wyszła autorowi znakomicie. Tytułowa ryjówka przeznaczenia to wybraniec, który ma pomóc ocalić Dolinę w chwili próby. Zagrożenie stanowi Czarny Nieprzyjaciel – postać z legend przekazywanych wśród leśnej społeczności z pokolenia na pokolenie. Aby pokonać nieprzyjaciela, dzielne ryjówki muszą sformować drużynę i udać się na poszukiwanie sprzymierzeńca, który pomoże im w nierównej walce. Tak rozpoczyna się zabawna przygoda pełna akcji i zabawnych dialogów oraz subtelnie przemyconych wiadomości o zwyczajach i różnorodności ryjówek. Oczywiście wiele z faktów musiało zostać przez autora lekko
"nagiętych" dla potrzeb opowieści, ale ewentualne nieścisłości doprecyzowano w rysunkowym dodatku, do którego trafiły dokładniejsze i bardziej naukowe informacje.
Ryjówka przeznaczenia bardzo swobodnie sięga do klasyki opowieści przygodowych i twórczo przetwarza motywy choćby tolkienowskie, ale nie tylko. Oprócz małych stworzonek, które mogą uratować wielki świat, natrafimy choćby na pomysłowe nawiązanie do legendy o Excaliburze. Dzięki tego typu zabiegom komiks będzie satysfakcjonującą lekturą nie tylko dla dzieci, które zauroczy wspaniała oprawa plastyczna i fantastyczne przygody zwierzęcych bohaterów, ale i dla dorosłych, którzy zaspokoją apetyt swojej erudycji. Natomiast poznanie ryjówek i ich fascynującego życia będzie nauką dla wszystkich, gdyż zapewne podobna ilość dorosłych, jak i dzieci, nie wiedziała o nich do tej pory nic albo niewiele.
Autor
Ryjowki przeznaczenia bardzo udanie otwiera nam rok w komiksie, który może być skierowany nie tylko do starszego czytelnika, ale i do młodszego. Jego najnowszy album (wcześniej w serii ze zwierzętami mogliśmy przeczytać
Żubra Żorża i
Ostatniego Żubra, ale autor powinien być czytelnikom znany także z łamów
Bicepsa) dorównuje w tej kategorii
Uczniowi Heweliusza i uzupełnia pewną lukę, bo tego typu opowieści ukazuje się w Polsce zdecydowanie za mało.
Ryjówkę przeznaczenia chłonie się z zapartym tchem i uśmiechem na ustach. Dokładnie tak samo jak oglądało się
Rezydencję surykatek na Animal Planet.