Royal City #2. Sonic Youth

Jak w pułapce

Autor: Daga 'Tiszka' Brzozowska

Royal City #2. Sonic Youth
Rodzina Pike’ów nie zawsze była w rozsypce, chociaż chyba nigdy nie była szczęśliwa. Opowie wam o tym Tommy – tajemniczy duch z pierwszej części Royal City

Wraz z początkiem drugiego albumu serii, Jeff Lemire zabiera nas w podróż do przeszłości – gdy rodzeństwo Pike’ów chodziło do ogólniaka i jeszcze trzymało się razem. Royal City już zaczynało ich jednak zjadać – swoją nudą, powtarzalnością i brakiem perspektyw. Pomimo tego, jednakże wciąż pełni byli entuzjazmu i możliwe, że szans na wyrwanie się z miasta, którym rządzi fabryka. Poza Tommym – tu już pojawia się element fantastyczności, czy też realizmu magicznego: co to za wizje, które siedzą mu w głowie? 

W Sonic Youth Lemire pokazał w całej krasie, dlaczego o tej serii mówi się, że jest jego najambitniejszym dziele. Po zarysowaniu sytuacji – beznadziejnej, jakby nie patrzeć – w Krewnych, pokazał nam, kim bohaterowie byli przed śmiercią Tommy’ego – momentem, który w całym pierwszym tomie stanowił punkt odniesienia dla Pike’ów. Jednocześnie autor doskonale naszkicował wszystkie najważniejsze rozczarowania życia, które spotykają tak bohaterów, jak i – nie bójmy się tego przyznać – czytelników. Widzimy nadzieje młodych i wiemy, że zostaną zniszczone: Patrick nie odniesie sukcesu, o jakim marzył, Tara nie będzie niezależna i spełniona, a Richie zmieni się z lubianego, pełnego uroku chłopaka w alkoholika. Brakuje nam ostatniego elementu układanki: dlaczego tak się stało i co zaszło pomiędzy adolescencją a dorosłością, podcinając skrzydła młodym Pike’om.

Royal City to historia miasteczka takiego jakich wiele: umierającego powoli podczas spowolnienia gospodarczego. Wielka fabryka góruje nad wszystkim i zdaje się obserwować każdego z bohaterów, zawsze obecna w tle, górująca nad Royal City jak zły omen. Lemire umieszcza fabryczne kominy na licznych kadrach – są widoczne z domów, ze szkoły. Dzięki temu i przytłumionym, chorobliwym barwom rysunków miasto wydaje się być pułapką – a mieszkańcy nieświadomymi tego więźniami.

Royal City. Sonic Youth potwierdza, że Lemire potrafi stworzyć dojrzały komiks głównonurtowy. Już nie dla tych cierpliwych czytelników lubiących ambitną lekturę, jak w przypadku Podwodnego spawacza, ale coś, co trafi do każdego, tytuł nie ponury, ale pesymistyczny, nie fantastyczny, ale podszyty niewyjaśnialnym. Bardzo, bardzo dobry.

Za egzemplarz dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics.