Queenie. Matka chrzestna Harlemu

Kobieta, która mafią trzęsła

Autor: Balint 'balint' Lengyel

Queenie. Matka chrzestna Harlemu
Historii o szlachetnych przestępcach jest wiele, wystarczy wspomnieć chociażby legendę o Robin Hoodzie czy – mocno w zbiorowej świadomości wybielonego – Janosika. Teraz przyszła pora na nawiązanie znajomości ze Stephanie St. Clair, znaną też pod pseudonimem Queenie.

Czasy prohibicji były okresem niesamowitego rozrostu grup przestępczych w Nowym Jorku, zaś prym wiedli tutaj Al Capone i Lucky Luciano. Jednak nie tylko oni mieli chrapkę na uszczknięcie odrobiny z mafijnego tortu; o swoje upominali się Dutch Schulz oraz… Stephanie St. Clair, pochodząca z Martyniki czarnoskóra kobieta, która miała dość siły woli, by z podniesionym czołem stanąć przeciwko najpotężniejszym mafijnym rodzinom. Jednocześnie Quennie dbała o swoją lokalną, składającą się przede wszystkich z ubogich i niewykształconych Afroamerykanów społeczność Harlemu, o czym przekonać się mogła nawet brutalna, nowojorska policja.

Queenie. Matka chrzestna Harlemu jest hołdem złożonym niezwykle charakternej kobiecie mafii i filantropce jednocześnie. Autorką komiksowej biografii jest Elizabeth Colomba, również pochodząca z Martyniki, a na co dzień mieszkająca we wspomnianym Harlemie. Jej fascynacja Queenie jest widoczna na niemalże każdej stronie opowieści, to jednak nie jest w żadnym wypadku zarzutem.

Komiks – co raczej nikogo nie zaskoczy – ma charakter biograficzny, chociaż narracja toczy się dwutorowo. Pierwsza nitka fabularna przybliża schyłkowy okres działalności Queenie, jej perturbacje z komisarzem policji oraz kroki, jakie musiała podjąć, by ocalić swoje wpływy – oraz życie! – w sytuacji, gdy rywalizujące rodziny mafijne postanowiły wejść na teren Harlemu. Finalnie Stephanie zmuszona zostaje do udania się na emeryturę, co zresztą z perspektywy czasu okazało się słuszną decyzją, bowiem dożyła sędziwego wieku w ciszy i spokoju.

Wątek ten, siłą rzeczy pierwszoplanowy, czyta się jak każdą solidną powieść sensacyjną: przez większość stron trwają podchody pomiędzy mafijnymi bossami i, mimo że trup ściele się niezbyt gęsto, to jednak przemoc jest wszechobecna. Z drugiej strony czytelnicy poznają działalność dobroczynną Queenie, która nie tylko wspomagała lokalną społeczność finansowo – co oczywiście jest szlachetne, ale i najprostsze zarazem – lecz miała też pewne sukcesy na polu budowy świadomości obywatelskiej wśród lokalnej biedoty.

W drugim wątku czytelnik odkrywa dzieciństwo Stephanie i perypetie, na bazie których wykuty został jej charakter. Ten wątek jest raczej ciekawostką, bardzo istotną dla lepszego poznania postaci, jednakże raczej trudno mówić tutaj o jakichś niebywałych uniesieniach.

Solidnie prezentuje się też oprawa graficzna komiksu. Próżno szukać tutaj fajerwerków, jednakże Colomba świetnie oddała klimat czasów amerykańskiej prohibicji, podobnie sprawa wygląda z wszechobecną atmosferą zagrożenia oraz emocjami targającymi bohaterami. Ciekawa jest też wizualizacja Queenie. Komiks narysowany jest w czerni i bieli, a rysowniczka do przedstawienia koloru jej skóry zastosowała biel zachowując bardzo charakterystyczne, afroamerykańskie rysy twarzy. Ten zabieg sprawia że czytelnik mniej koncentruje się na wyglądzie Quennie, większą uwagę zwracając na jej działalność oraz spryt.

Z perspektywy bycia ciekawostką Queenie. Matka chrzestna Harlemu niewątpliwie jest bardzo interesującym albumem i bynajmniej nie chodzi ani o niezły scenariusz, ani o zupełnie poprawną kreskę. Colomba zaserwowała biografię osoby znanej tylko koneserom tematu, a przy tym niebywale barwnej. Co więcej, jej opowieść jest na tyle interesująca by stać się inspiracją dla poszukiwań dalszych wiadomości o niezwykle charyzmatycznej, silnej osobowości Stephanie St. Clair. I w tym upatrywałbym największego atutu komiksu.

 

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie albumu do recenzji.