Psychopoland

Lot nad miejskim gniazdem

Autor: Kuba Jankowski

Psychopoland
Duet Chmielu (scenariusz, pomysł) i Piotr Białczak (scenariusz, rysunek) podpisał się pod udanym komiksem kryminalnym, który przy odrobinie większym wysiłku z ich strony mógłby stać się prawdziwym hitem. Wystarczyło podrasować kilka dialogów, mniej wprost wyłożyć pewne kwestie i przerysować kilka kadrów. Mimo wad propozycja ta znakomicie wpisuje się w grupę opowieści pokroju Noir, Ludzie, którzy nie brudzą sobie rąk, a może nawet i Maczużnika, udowadniając, że można w Polsce zrobić dobrze pomyślany komiks (prawie) środka.

Oto uczciwy urzędnik miejski, Piotr Lewicki, nie zgadza się przymknąć oka na brak zusowskiego zaświadczenia w dokumentacji przetargowej pewnego właściciela firmy budowlanej. To zachowanie nie zostanie nagrodzone, bo doprowadzi do okropnej tragedii w rodzinie owego budowlańca. I do przedsięwzięcia przez niego kroków zmierzających do wymierzenia kary na drodze zemsty.

Historię tę autorzy opowiadają nam nieliniowo w czerni i bieli, co chwilę uciekając w retrospekcje. Główne wątki są wzbogacone scenkami z życia miasta, które rozgrywają się gdzieś w tle, oraz dialogami przechodniów, współpracowników, zwykłych ludzi. Z tych rozmów oraz z widoków na miasto wyłania się wizja brudnej metropolii i porąbanych obywateli, którzy ją zamieszkują. Ta duszność otoczenia znakomicie została oddana w rysunku świetnie odwzorowanymi nieprzyjaznymi sceneriami oraz odciśnięta na twarzach bohaterów, pełnych bruzd, zmarszczek i innych śladów zmęczenia. Białczak nie posługuje się kreską tak niespokojną i gęstą jak Stefaniec w komiksach Noir czy Ludzie, którzy nie brudzą sobie rąk, choć rysuje równie mroczny kryminał. Raczej stara się być w wielu miejscach bardziej przejrzysty. Czasami popełnia dosyć niezgrabne kadry i sekwencje, czasami gubi proporcje. Niezbyt udane są w jego wykonaniu sceny łóżkowe, zarówno ta z prostytutką, jak i małżeńska. Za to architektura i rzuty uliczne wypadają więcej niż dobrze. W wielu miejscach można rozpoznać znane warszawskie miejscówki. Wizja miasta zresztą odlegle przypomina to, co Adler i Piątkowski osiągnęli w Overload czy Breakoff, choć ci autorzy akurat posługiwali się w swoich komiksach kolorem.

Innym problemem jest kwestia połapania się w fabule. Początkowo skoki czasowe, które w żaden sposób nie zostały zasygnalizowane (kształtem ramki kadru, delikatną zmianą stylu rysunku), oraz wygląd postaci, mocno konsternują czytelnika. Koncentracja pozwala z czasem w końcu głównych bohaterów rozróżnić i posklejać elementy opowieści w jedną, satysfakcjonującą całość. Udanym zabiegiem jest zderzenie w zawiązaniu akcji i w końcowych scenach, ślicznej, acz smutnej piosenki Mieczysława Fogga, z obskurnością otoczenia i mrokiem sączącym się z opowieści.

Psychopoland nie jest lekkim komiksem. Pod względem klimatu przypomina wskazane już wcześniej prace Stefańca i Bogacza, ale też w swoim okrucieństwie i drążeniu pewnych nieprawdopodobnych przypadków, filmowy Dług. I w filmie Krzysztofa Krauze, i w komiksie duetu Chmielu/Białczak, główny bohater długo nie może zrozumieć, dlaczego wszystko sprzysięgło się przeciw niemu. Kiedy już to do niego dociera, jest - jak łatwo się domyślić - za późno.