Przede wszystkim liczą się dobre pozycje warte czytania

Wywiad z 8azyliszkiem część 1

Autor: Artur 'GoldenDragon' Jaskólski

Przede wszystkim liczą się dobre pozycje warte czytania
Przez jednych nienawidzony, przez innych uwielbiany – trzeba jednak przyznać, że 8azyliszek to najbarwniejsza postać polskiej sceny komiksowej ostatnich miesięcy. Bloger, recenzent, a przede wszystkim miłośnik dobrych komiksów. W pierwszej części wywiadu opowie naszym Czytelnikom o początkach przygody z komiksem, powspominamy czasy Tm-Semic oraz przeanalizujemy wpływ Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela na rodzimy rynek komiksowy.

 

 

W dzieciństwie też się interesowałeś komiksami?

Od małego lubiłem czytać. Komiksy były naturalnym wyborem, po książkach dla dzieci z dużymi obrazkami. Miałem wtedy szczęście, że rodzice kupowali dla mnie takie czasopismo jak Już Czytam, w którym były dobre opowiadania i komiks o Jacku i Tosi. Niby naiwny i głupiutki ale przez to jednocześnie śmieszny i swojski.

Jak miałem 8 lat to zainteresowałem się innymi wtedy dostępnymi komiksami dla dzieci - Tomem i Jerrym, potem Królikiem Bugsem aż wreszcie Kaczorem Donaldem. Dwa pierwsze tytuły zbierałem jakiś czas, ale moja miłość została do dzisiaj przy kaczkach Disneya. Od tego się na poważniej wszystko u mnie zaczęło. Późniejsze TM-Semici były już logicznym pójściem naprzód.

Do dziś tylko żałuję, że nie załapałem się (bo za mały byłem), na wcześniejsze komiksy Donald Duck i Mickey Mouse, które wydawał u nas Egmont American LTD. Dlatego do dziś mam raczej skromną liczbę tych serii.

Wspomniałeś o TM-Semic. Czy i Ciebie wtedy dopadł boom na komiksy superhero?

Oczywiście - jak wszystkich. Ale byłem jeszcze bardzo młody, także nie mogłem mieć ich wszystkich. Miałem jeden numer Batmana, jeden numer Supermana, ale to właśnie zakup grubego Punishera: Ostatnie Dni wywarł na mnie największe wrażenie. Frank Castle stał się obok Spider-Mana moim ulubionym bohaterem Marvela. Kupowałem co mogłem, bo czarno-białe Punishery w tamtym okresie miały naprawdę świetne historie oraz rysunki H. Haynesa. Potem zdecydowałem się na regularne kupowanie Spider-Mana. Pomogła w tym z pewnością okładka ze Stunner i kolejne rysunki Marka Bagleya. W ten sposób śledziłem Clone Sagę aż do końca TM-Semic w grudniu 1998.

TM-Semic padł, komiksy poszły na strych, a Ty przerzuciłeś się na inne hobby?

Pomijałem wtedy i DC i mutantów od TM-Semic. Jakoś ci bohaterowie mnie nie interesowali.

Ja zawsze byłem człowiekiem renesansu. Interesowały mnie rożne rzeczy. Przede wszystkim książki - kryminały, fantasy, sci-fi. Choć tak jak przy komiksach, najbardziej szukałem rozrywki, czyli literatury, która by mnie ciekawiła, a przede wszystkim bawiła.

Muzyka mniej, ale przecież były też filmy i seriale. I lubiłem tytuły z takich gatunków, co książki. Po przełomie wieków TVN zaczął emitować serial tamtej dekady, czyli Tajemnice Smallvile, które pokochałem gorąco. Potem rozwinął się wreszcie w Polsce Internet i mogłem nadrabiać zaległości - wsiąkłem w Stargate czyli drugi wielki serial MacGyvera. Można było też obejrzeć wielkie kreskówki, które powstały w latach 90-tych i chwilę później - Batman TAS, X-Men TAS, Spider-Man TAS, Superman TAS, Liga Sprawiedliwości (na polskim Toonami Sprawiedliwych) i nie mniej genialny Batman Beyond.

 Nie zbierałem komiksów Fun Media ani innych trykotów do 2004 roku. Cały czas wydawany był Kaczor Donald i seria Komiks Gigant, która w 1998 roku przeszła na cykl miesięczny. Udało mi się zgromadzić 95% KD wydanych do końca 2000 roku, oraz kupować Giganty jak wpadało więcej gotówki do kieszeni.

15.08.2012 rok to chyba szczególna data w Twoim życiu i początek pewnej epoki w polskim komiksie?

Nie. Ja byłem zaskoczony tym, że komiks Spider-mana za 15 zł pojawił się w odwiedzanym przeze mnie saloniku prasowym. Komiksy superhero były martwe od 2008, na fora nie zaglądałem, reklam w tv nie widziałem i nie miałem pojęcia, że gdzieś w Wielkiej Brytanii jest taka Kolekcja i że ma się ukazać polska edycja.

Ale ten 1 numer z próbnej serii z miejsca kupiłem, po rzuceniu tradycyjnego "O k.....!". Dopiero w domu się okazało, że ja już mam tą historię, tylko w wydaniu Dobrego Komiksu z 2005 roku. Dlatego zostawiłem sobie tylko plakat Avengers, a sam tom puściłem na Allegro. Nie przyszło mi do głowy, że mogłem przecież sprzedać wydanie Dobrego Komiksu.

Uczucie do WKKM  (Wielka Kolekcja Komiksów Marvela – przyp. red.) rosło we mnie powoli. Niestety, szybko okazało się, że na liście 60 tytułów jest sporo dubli, wcześniej wydanych w Polsce, originów, których nie znoszę oraz parę pozycji, które mnie w ogóle nie obchodziły (np. Marvels). No i ciągle miałem jeszcze zaszczepioną w głowie mentalność zeszytówek. Hasło - 80 zł za komiksy miesięcznie, było dla mnie kwotą zdecydowanie za wysoką. Dlatego początkowo postanowiłem sobie kupować tylko pozycję ze Spider-Manem, Punisherem i tomy grupowe/eventy.

Kolekcja we mnie rosła. Zacząłem o temacie pisać na forum CDA w dziale o komiksach. Inni komiksiarze mi uświadomili, że są w Internecie dostępne pozycje wydawnictwa Mucha i parę Egmontów. I jak zobaczyłem ich ceny to się dopiero za głowę złapałem. Zrozumiałem, że Hachette mimo iż wydaje drożej niż kiedyś Dobry Komiks czy TM-Semic, to i tak jest najtańszym dostarczycielem komiksów superhero na polskim rynku. I zacząłem kupować więcej jej tomów (Planet Hulk), a od rysunku Spider-mana na grzbiecie opuściłem już tylko 3 naprawdę słabe numery (49, 50, 53).

Chyba, podobnie jak Ty, wielu ludzi zainteresowało się na poważnie komiksem, dzięki kolekcji Hachette. Myślisz, że Wielka Kolekcja Komiksów Marvela w jakikolwiek sposób wpłynęła na rodzimy rynek?

Czy to jest serio pytanie? Ja to widzę jakby zapytać, czy w lipcu w Polsce jest gorąco. Kolekcja miała swoje wady, przez dużą liczbę dubli (jakaś 1/3 jeśli nie liczyć pozycji wydanych też przez Muchę). Ale przecież dała nam też wiele tytułów wielkich, głośnych i bardzo dobrych - Zimowego Żołnierza, Planetę Hulka, Tajne Wojny (po 30 latach!) oraz pozostałe duże eventy ostatnich lat - WWH, SI, Siege.

Moim zdaniem to właśnie Hachette, a nie Mucha czy Egmont zaryzykowało i wypuściło wreszcie większą liczbę dobrych komiksów w normalnej dystrybucji, za znacząco niższą cenę. I ludzie je kupili. I komiksiarze i osoby mające sentyment do starych czasów i zupełnie nowi czytelnicy zainteresowani tematem dzięki np. filmom z MCU. Dopiero gdy konkurencja zobaczyła jak wielkim zainteresowaniem cieszy się WKKM, sama zaczęła obniżać ceny i wydawać więcej fajnych tytułów dla ludzi. Bez ruchu Hachette ja uważam, że dalej męczylibyśmy się z jednym Batmanem rocznie czy wysokimi cenami Muchy.